Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Yukari powinnaś powiedzieć sobie prawdę - uwolniłaś bestie. Bolały mnie dosłownie wszystkie mięśnie. Nawet po mordercznym treningu nie było aż tak źle. Z początku był nieporadny więc mówiłam mu dokładnie czego oczekuje. O drugą rundę poprosił tak zawstydzony, że nawet nie patrzył mi w twarz. Później się rozszalał i kolejna rundę wziął sobie sam. Bardzo szybko się uczył więc miałam już później wrażenie, że ma lata doświadczeń za sobą.
Teraz spał w najlepsze obejmując mnie mocno ramionami. Powinnam wstać podlać Yoru, bo klimat Suny był dla niego zabójczy i codziennie wypijał szklane wody albo więcej. A z drugiej strony tak było mi przyjemnie, że nie miałam ochoty wstać. Przewróciłam się na bok, westchnęłam głęboko i przesunęłam się do krawędzi by wstać.
- Gdzie idziesz? - Zapytał sennie zachrypnietym głosem.
Przesunęłam się do niego i cmoknęłam w usta.
- Dzień dobry Kazakage - położyłam mu głowę na klatce piersiowej a on zaczął gładzić mnie po głowie.
- Dzień dobry - Jego zaspany głos był tak cholernie podniecający, że to mogło się różnie skończyć.
- Jak się spało?
- Dobrze - czułam wibracje jak mówił - zazwyczaj mało śpię ale dzisiaj jakoś pochłonął mnie sen.
Nie ma co się dziwić, w nocy był tak nakręcony a teraz musiał zregenerować siły.
- Trzeba wstać zrobić śniadanie i iść do pracy - jęknęłam. - Muszę też podlać drzewko.
Usiadłam na łóżku i dotknęłam stopami podłogi miałam już się podnosić gdy Gaara oparł głowę na moim ramieniu.
- A nie możesz tu jeszcze zostać? - ugryzł mnie w szyję.
Gdzie się podział ten niewinny Gaara?  Przecież nie pozwalał sobie na nic więcej poza pocałunkami a teraz gryzie?
- Spóźnimy się - poczochrałam go po włosach.
- No to lepiej, żebyś miała dobre wytłumaczenie - z tymi słowami wciągnął mnie do łóżka. Zaczął mnie całować a rękami bałądził po moim ciele. Jak przez mgłę pomyślałam, że niech się dzieje co chce a uschniętego drapaka wyrzuce później.
Gaara nabrał pewności siebie po tej nocy i u niego nie było słowa "nie". Co było dobre a z drugiej strony...  Gdzie był ten niewinny czerwonowłosy mężczyzna?!
Przypomniałam sobie o liście następnego dnia wieczorem, tego dnia Kazakage miał masę roboty więc wróciłam sama do domu. Zjadłam kolacje i otworzyłam list. Nie chciałam go czytać z obawy, że jest w nim rozkaz - wracaj.
Treść listu była inna ale tak samo niepożądana.

Do Usami.
Zniszcz list, gdy go przeczytasz.
W najbliższych dniach w Wiosce Ukrytego Piasku pojawi się delegacja z Wioski Ukrytego Mroku. Upewnij się, że nie dojdzie do przypadkowego spotkania. Zachowaj ostrożność, nie możesz dopuścić do tego by cie rozpoznano.
Wysłałam stosowną notę do Kazakage by ten wysłał Cie na misje w tym czasie, jednak jestem prawie pewna, że tego nie zrobi. Moją ostatnią prośbę o odesłanie Cie do Wioski Ukrytego Liścia zignorował.
Uważaj a w razie konieczności wracaj do Liścia wbrew rozkazom Kazakage.
Hokage
P.S.Nasz wywiad donosi, że delegacja składa się z członków drużyny drugiej.

Aż usiadłam gdy przeczytałam treść listu. Zniszczyłam go by nie dostał się w ręce takiego Kankuro, bo by mi całkiem żyć nie dał. Wiedziałam, że muszę zapytać czerwonowłosego o delegacje ale tak by nic nie podejrzewał. Musiałam się dowiedzieć kiedy przybędą by móc się ukryć. Tsunade miała rację, że najlepiej byłoby gdybym była na misji. Jak trzeba padne na kolana i ładnie o te misje poproszę... Tak mi przyszło do głowy, że gdybym tak zrobiła znów zobaczyłbym zawstydzonego Gaare!
W środku nocy obudziło mnie walenie do drzwi, wyskoczyłam z łóżka i sprawdziłam o co chodzi.
- Zbieraj się, jesteś potrzebna w szpitalu! - To była Temari, z jej zachowania można było wnioskować, że jest źle.
W mgnieniu oka byłam gotowa, jeszcze w biegu wiązałam ochraniacz na czole. Na miejscu okazało się, że koszmary potrafią wyjść ze snu i stać się rzeczywistością.
Delegacja, którą miała się zjawić przybyła dzisiaj a w drodze ich napadnięto. Kapitan drużyny był w ciężkim stanie i walczył o każdy oddech.
Razem ze zespołem ratunkowym staraliśmy się by przeżył. Ja miałam największy dylemat czy pomagać...
- To jakaś trucizna - sądził jeden z ratowników.
- Raczej krwotok wewnętrzny - spierał się inny.
Nie wiadomo co mu było, nie miał nigdzie rany a z wywiadu zebranego od jego kompanów wynikało, że nie został niczym trafiony.
- Yukari co sądzisz? - Zapytała Temari.
A ja stałam jak to ciele patrząc na jego wykrzywioną w bólu twarz. Wiedziałam co mogę zrobić by sprawnie go zdiagnozować i pewnie by przeżył, doszedł by do siebie w kilka dni. A ja stałam jak słup soli, nawet nie mrugałam, było cudem, że pamiętałam o oddychaniu.
Jak mogę uratować kogoś kto mnie zamordował patrząc mi prosto w oczy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro