Rozdział 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Okazało się, że Gaara mieszkał w niedużym domku na obrzeżach miasta. Wzdłuż chodnika prowadzącego do drzwi były ustawione doniczki z kaktusami. Gliniane donice robiły wrażenie, na każdej z nich był wymodelowany przepiękny wzór. Mimo, że to kaktusy tworzyły bardzo eleganckie wejście do domu.
Wnętrze było przytulne. Gaara miał oddzielną kuchnie z jadalnią, nieduży salon, łazienkę i dwie sypialnie. Jak na jedną osobę jego dom był duży.
Czerwonowłosy wniósł Yoru do salonu i postawił go przy kanapie.
- To gdzie ja śpię? -Zapytałam.
- Ze mną - zmarszczył czoło.
- Domyślam się ale gdzie? - Zaśmiałam się.
Gaara wskazał mi sypialnie, stało tam duże łóżko z szafkami nocnym po obu stronach i spora komoda. Pokazał mi gdzie mogę rozpakować rzeczy, ale w całym mieszkaniu nie znalazłam haka. Plecak położyłam więc przy drzwiach, ale Gaara schował go do komody w salonie.
- Zawsze chciałem o to zapytać. Dlaczego wieszasz placach na hak przy drzwiach?
- Na wypadek gdybym musiała ruszyć na misje, wiem zawsze gdzie jest - poprawiłam siebie warkocz.
- Jak na razie na żadną misje nie pójdziesz. A nie jednak pójdziesz - ucieszyłam się na te słowa. W końcu misja!
- Na jaką? -Zapytałam podekscytowana.
- Twoją misja będzie pomoc w sprawdzeniu czy łóżko w mojej sypialni jest tak samo wygodne jak twoje - uśmiechnął się.
Co się z nim działo? Od kiedy on jest taki niewyżyty?
- No wiesz co? - Burknęłam.
- No co? - Nie wyrażał żadnej skruchy.
- Niewyżyty jesteś - mruknęłam.
- Wiem - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Pokręciłam że zrezygnowaniem głową. Worek mu się rozwiązał czy co?
Udało mi się wymarudzić, żebym mogła opatrywać uczniów ale musiałam obiecać, że nie zbliże się do oddziałów szpitalnych. Siedziałam w jednym z gabinetów opatrunkowych zużywając metry bandaża. Gdy mocno potrzebowano prześwietlenia przywożono do mnie pacjenta.
Po południu przyszła do mnie Sakura, żeby pomóc mi w nic nierobieniu. Rozmawiałyśmy o głupotach a od czasu do czasu przychodził jakiś pokiereszowany uczeń.
Razem z Sakurą skladałyśmy rękę chłopcu, który wydał się w awanturę a jego przeciwniczka złamała mu rękę rzucając w niego drugim kolegą. Swoją drogą co tym dzieciom siedziało w głowach.. 
- Dziękuję pani Kazekagowo - uśmiechnął się jak skończyłam zakładać mu szynę.
Spojrzałyśmy na siebie z różowowłosą.
- Kazekagowo? - Zapytałam.
- Tak, wszyscy już wiedzą, że Kazakage ma dziewczynę - wydawał się z tego względu zadowolony a nawet dumny. - Tylko szkoda, że nie widać pani twarzy. Ma pani blizny na twarzy?  Dlatego ma pani maskę?
Jak to dziecko, nie krępował się zadawać dużo pytań.
- Nie mam blizn, noszę ją od urodzenia - dopasowałam mu temblak.
- Taka maska musi być fajna! A czy pan Gaara widział pani twarz?  -Aż podskoczył ma krześle.
Zaśmiałam się.
- Jak jest grzeczny to pozwalam mu zdjąć mi maskę - puściłam do niego oko.
- Kazakage bywa niegrzeczny? - Zdziwił się chłopiec.
- No ba i to jeszcze jak - starałam się brzmieć poważnie ale chciało mi się śmiać.
- A co takiego robi? - nachylił się tak, że prawie spadł z krzesła.
- Nie chce jeść śniadań, nie słucha co się do niego mówi a przede wszystkim zapomina zostawić piasek za drzwiami - pokiwałam głową z udawaną powagą.
Sakura odwróciła się udając, że sprząta a było widać jak drżą jej ramiona.
- Więc Kazakage też dostaje karę? - Było słuchać, że chłopiec bardzo lubi Gaare.
- To, że jest Kazakage nie czyni go świętym. Za złe zachowanie jest kara - poczochrałam chłopca po czarnych włosach. - Możesz już iść. Jakby coś się działo natychmiast do mnie przyjdź a po dwóch tygodniach przyjdź na kontrolę. Jak będzie w porządku zdejmiemy szynę i wrócisz na czynny trening.
Chłopiec jeszcze raz podziękował i wybiegł.
- Kazekagowo!  - Zawołała Sakura śmiejąc się w głos.
- Dzieci są urocze - śmiałam się z nią.
- A co tu tak wesoło?  - Zapytała Temari, stojąc w otwartych drzwiach.
- Zostałam Kazekagową - powiedziałam poważnie lecz za chwilę zaczęłam się śmiać widząc minę blondynki.
- Chce zobaczyć minę Gaary jak to usłyszy - blondynka uśmiechnęła się szeroko.
- A skoro o nim mowa...  Przysłał Cie na przeszpiegi? - Uniosłam jedną brew.
- Nie, ja ze swoją sprawą i wiadomościami.
- No co tam?
- Ten cały kapitan odzyskuje przytomność więc według medyków za dwa tygodnie może ruszać w drogę.
- Mam tu siedzieć jeszcze dwa tygodnie? - Jęknęłam.
- Najmniej dwa - dobiła mnie Sakura.
- A ta sprawa? - Zapytałam załamana.
- Robimy imprezkę? - Usiadła na krześle zaraz obok mnie.
- Dawno nie byłam na żadnej więc jak najbardziej - przubiłam z nią piątkę. - A i Pieszczochowi przyda się trochę relaksu.
- Masz na myśli Gaare? - Zapytała Sakura ze zdziwieniem.
- A kogo by innego?
- On nie lubi tego typu zgromadzeń - Temari pokręciła głową.
- Tak samo jak nie lubi się przytulać?- podpuściłam ją.
- On wręcz nienawidzi przytulnia - była o tym świecie przekonana.
- Temari powiem Ci coś w tajemnicy - powiedziałam niby konspiracyjnie - on wręcz uwielbia się przytulać. Jakoś na ten przydomek zasłużył.
- To niemożliwe - w zasadzie Sakura też mi nie wierzyła.
- Prawda, prawda - uśmiechnęłam się.
- Załóżmy się - powiedziała wzywająco Temari.
- O co?
- Jeżeli udowodnisz, że Gaara nie ma awersu do przytulania zrobię co chcesz.
- A jak nie udowodnie?
- Zdejmiesz maskę na imprezie - wyciągnęła dłoń w moją stronę.
- Zgoda - uścisnęłam jej dłoń.
- Ale oni słowa Gaarze - dodała zanim Sakura przecięła.
- Pieszczoch nawet się nie zorientuje - uśmiechnęłam się.
Wyznaje zasadę, że nie gram w gry, których nie mogę wygrać. A ten zakład mam w kieszeni teraz muszę pomyśleć co takiego będzie musiała zrobić Temari?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro