Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Temari nie pytała o nic. Musiała już rozmawiać z bratem. Wskazała mi pokój, który wcześniej użytkowała Sakura. Było mi tak smutno. Wiedziałam, że moje zachowanie jest egoistyczne, bo uparcie chciałam wrócić nie patrząc na niego. Widziałam sobie, że dobrze zrobiłam. Planowałam ruszyć do Mroku tak jak postanowiłam ale chciałam się najpierw wyciszyć. Nie chodziłam do szpitala ani nie ruszyłam się z domu Temari przez dwa dni. Trzeciego dnia spakowałam plecak i kiedy na niego patrzyłam wydawało mi się, że czegoś brak. Uderzyłam się w czoło otwartą dłonią. Yoru został u Gaary.
Postanowiłam go zabrać jak będę wracać teraz tylko by przeszkadzał. Sprawdziłam czy wzięłam wszystko co potrzebne i niezbędne.
Moje przygotowania przerwało walenie do drzwi.
Otworzyłam by sprawdzić kto to i czego chce.
- Mam list od kazekage - powiedział jakiś facet, którego za dobrze nie kojarzę. Kiedyś tam widziałam go w budynku administracyjnym. Wcisnął mi kopertę do ręki i odszedł. Zamknęłam drzwi przyglądając się kopercie. Oficjalna pieczęć - rozkazy.
Patrzyłam na nią przez dłuższy czas aż w końcu złamałam pieczęcie i zaczęłam czytać.

Do Usami
Zniszcz list jak tylko zakończysz czytanie.
Hokage zażądała aby odesłać Cię niezwłocznie do Wioski Ukrytego Liścia. Masz tam zająć się doskonaleniem techniki leczenia.
Jako kazekage zwalniam Cię ze wcześniejszych rozkazów.
Jutro z samego rana wyruszysz do Liścia.
Przekaż moje uszanowanie hokage.
Podpisano
Kazekage Wioski Ukrytego Piasku

I tyle. Kilka zdań z pieczęcią i mogę wracać do Liścia. W zasadzie muszę wrócić, Tsunade wzywa. Postanowiłam widzieć jasne strony a dobra była taka, że poproszę Hokage o wsparcie. Więc nawet jak dojdzie to starcia będę miała większe szansę.
Wbrew rozkazom nie zniszczyłam listu tylko schowałam do plecaka. Nie wiem czemu tego nie zrobiłam.
Wieczorem przyszła Temari i razem siedziałyśmy na ganku. Robiło się coraz chłodniej ale jeszcze było przyjemnie.
- Gaara jest nie do życia ostatnio. Wszystko go drażni - powiedziała przerywając milczenie.
- Czemu mi to mówisz? -  spojrzałam na nią.
- A tak wydawało mi się, że może chcesz wiedzieć. Tęskni za Tobą - spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.
- Tęskni? - uniosłam brew - dzisiaj dostałam rozkazy od niego. Wracam do Liścia.
Temari dosłownie zamurowało.
- Ale jak to?
- Mam ruszać z samego rana ale ruszę jeszcze w nocy. Nie będzie takiego upału. -  Wzruszyłam ramionami.
- I z kim jak będę rozmawiać? Kogo będę straszyć? - zapytała obejmując mnie ramieniem.
- Patrz na dobre strony ...
- Jakie?
- Będę pilnować dla Ciebie Shikamaru. Będę pisać listy, może ci wiersza napiszę - dałam jej kuksańca.
- Wolałabym, żebyś została.
- Odwiedzę Cię - obiecałam.
- Wrócisz do domu?
- Spróbuję - wyznałam.
- Bądź ostrożna. Jak chcesz pójdę tam z Tobą - uścisnęła mnie mocniej.
- Dzięki, przyda mi się duchowe wsparcie - przyda się ktoś kto uchroni mnie przed ucieczką.
Siedziałyśmy aż zrobiło się nieprzyjemnie zimno. Przespałam się kilka godzin i zanim wyszło słońce przekroczyłam bramy.
Miałam dobry pomysł by ruszyć jeszcze przed wschodem słońca. Może i było ciemno ale dużo łatwiej się szło. Maszerowałam sama więc pierwszy przystanek zrobiłam dopiero jak doszłam do pierwszej link drzew. Szłam cała dobę bez przerwy. Rozstawiłam namiot i jedząc szybką kolację przysłuchiwałam się otoczeniu. Przespałam kilka godzin i znów ruszyłam w drogę. Im szłam dalej tym więcej było drzew. Od Konohy dzieliło mnie pół dnia drogi gdy poczułam, że ktoś mnie obserwuję. Próbowałam zlokalizować intruza, musiałam też uważać. Mógł to być ktoś z Liścia. Szłam dalej ale przygotowana na atak z każdej strony.
Nie musiałam czekać długo, wyskoczyli z czterech różnych stron. Jedno spojrzenie na przeciwników i serce podeszło mi do gardła.
Ubrani na czarno czterej mężczyźni z drewnianymi maskami kształtem przypominające wilcze pyski. Wilki Gończe z Mroku! Jestem trupem! Ale napsuje im krwi zanim zginę!
Nie zastanawiałam się zbyt długo aktywowałam Sharingan i użyłam stylu drzew. W lesie miałam duże szansę ale nie oszukujmy się - nikt jeszcze nie przeżył spotkania z Wilkami, są wysyłani w ostateczności. Moje ataki były odpierane bez problemu.
Zajęta próbą ataku nie zauważyłam, że jeden z nich podszedł mnie od tyłu. Spojrzałam na niego moimi dwu kolorowymi oczami a on ruszył z uniesioną kataną. Nagle zatrzymał się i przekręcił głowę jakby się zastanawiał. To trwało chwilę i poczułam mocne uderzenie. Zajęta facetem z kataną nie zachowałam ostrożności i inny Wilk mnie zaatakował. Czułam jak technika, która byłam trafiona przenika do kości i powoduje ogromny ból. Przeleciałam kilkanaście metrów odbijając się parokrotnie od ziemi. Wszystko mnie bolało. Wpadłam plecami na drzewo, nie miałam siły się ruszyć. Jeden z nich rzucił we mnie kunai, który wbił mi się w prawie ramię przyszpilając mnie do pnia. Jak w zwolnionym tempie widziałam lecące w moją stronę kunaie. Jeden z nich leciał prosto w moje serce, inny wycelowany w głowę a reszta celowała w ważniejsze narządy. Koniec pieśni ...
Zamknęłam oczy. Usłyszałam głuchy odgłos. Szybko otworzyłam oczy i doznałam szoku. Ostatnie co pamiętam to ściana z piasku. Później była tylko ciemność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro