Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lekko zastosowana i zawstydzona zabrałam się za pracę, cieszyłam się w duchu, że mam maskę. Niby taki niepozorny ale jak coś powie to klękajcie narody. 

Bardzo ogólnie miło spędzam czas będąc w tej Wiosce, ludzie są mili, co prawda jest wieczny upał ale zawsze można liczyć na słoneczną pogodę. Ciekawiło mnie co dzieje się w Konoha, po cichu miałam nadzieję, że ktoś tam za mną tęskni.

Rozmyślałam tak stojąc przy komodzie, nad którą wisiała mapa. Układałam w równy stosik raporty z poprzedniego dnia gdy w polu mojego widzenia pojawiła się ręką. 

Podskoczyłam i cofnęłam się wpadając plecami na czerwonowłosego. Spięłam się w sobie a serce zaczęło mi walić jak przestraszonemu zającowi. 

- Yukari - powiedział lekko zachrypniętym głosem.

- T-tak?  

- O czym tak myślisz?  Prosiłem kilka razy o zestawienie z wczorajszego dnia - ręką, która wkroczyła w moje pole widzenia złapała plik kartek. - A skoro już wstałem to wezmę jeszcze i resztę raportów - wyciągnął drugą rękę tak, że znajdowałam się w pułapce jego ramion. 

Krew dudniła mi w uszach a serce waliło jak po dobrym maratonie i to nie ze strachu. Po krótkiej chwili Kazakage wycofał się i usiadł znów za biurkiem jak gdyby nigdy nic. Jak będzie tak za każdym razem gdy podejdzie bliżej...  to będą długie dwa miesiące. 

- Będziesz tam tak stać?  - Jego lekko zachrypnięty głos działał na mnie bardziej niż bym chciała.

- Mam ochotę postać właśnie w tym miejscu - starałam się by mój głos brzmiał czysto.

- Liczyłem, że zrobisz mi kawę - nawet nie odezwał oczu od raportu.

Niezwłocznie wyszłam zrobić kawę jednak robienie jej nie zajęło mi dużo czasu. Postawiłam zielony kubek z kawą po lewej stronie czerwonowłosego. Do pisania używa prawej ręki ale gdy coś pije zawsze robi to lewą ręką. Podziękował skinieniem głowy. 

Skoro już byłam przy biurku zajęłam się zbieraniem już podpisanych dokumentów gdy poczułam, że Gaara skubie mnie po rękawie. Niewiele myśląc uderzyłam go po dłoni. 

- Nie molestuj mnie - powiedziałam tak by cała te sprawę obrócić w żart i jakoś sobie wytłumaczyć, że to wszystko mi się wydaje.

Spojrzał na mnie zdziwiony.

- Miałaś włos na ramieniu - wyjaśnił.

- Rozumiem, że chciałeś mieć kosmyk moich włosów ale wystarczyło poprosić - pokręciłam głową w udawanym zrezygnowaniu.

- Nie prawda - Gaara chyba nie do końca zrozumiał mój żart, bo jego słowa zabrzmiały dość poważnie. 

- No i po co te wykręty? Ja wiem, że misja Temari to przykrywka, bo lubisz ze mną pracować - pociągnęłam go za kosmyk rudych włosów, teraz jego oczy były otwarte na pełną szerokość. Jednak zaraz przybrał znów ten sam ponury wyraz twarzy.

- Cały czas zapominam, że się mnie nie boisz.

- Straszny nie jesteś, już prędzej mam ochotę Cie przytulić niż od ciebie uciekać - zażartowałam i stuknęłam plikiem dokumentów o blat by je wyrównać. Kazakage chciał jeszcze coś powiedzieć ale przerwało mu pukanie do drzwi. Musiał rozdzielić misje więc temat uciął się sam. 

Do końca dnia nie było okazji do swobodnej konwersacji, było bardzo dużo pracy więc nawet obiad jadłam w biegu. 

Porządkowałam właśnie ostatnie raporty z misji, które zostały podpisane i miałam je zanieść do archiwum, Kazakage przecierał zmęczone oczy siedząc na kanapie. 

- Skoro to już wszystko na dzisiaj pójdę zanieść to do archiwum i idę do domu - ruszyłam do drzwi. 

- Naprawdę masz ochotę mnie przytulić?  - Te pytanie zatrzymało mnie w pół kroku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro