Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie licząc małej zemsty Temari wieczór był miły. Rozmawialiśmy dużo i było wesoło. Blondynkę chyba trochę gryzło sumienie i tym razem postawiła przed Shikamaru ogromną michę z małżami duszonymi w winie. Jakby spodziewała się, że ją dopadną. Jednak mimo powalającego zapachu jej mąż nie chciał ich jeść. Dopiero po którymś z rzędu zapewnieniu blondynki o braku zasadzki zaczął się nimi zajadać. 

- Czy coś wiadomo o Matsuri? - zapytał Gaara sprowadzając atmosferę z radosnej do poważniej.

- Nic, szukali jej wszędzie. Jakby zapadła się pod ziemie - Temari spojrzała na brata zrezygnowana. 

- To bardzo nie dobrze - zamyślił się czerwonowłosy. 

- Zajdziemy ją, nie ma czym się przejmować - Kankuro klepnął brata w plecy na pocieszenie. - Nawet jeżeli zaatakuje jesteśmy w stanie ją powstrzymać tylko... - lalkarz spojrzał na mnie - niektórzy powinni zacząć trenować. 

- Zaczęłam trenować - syknęłam.

- I chyba nic to nie dało - zgromił mnie spojrzeniem. - Nie chce, żeby Hirokiemu coś się stało. 

- Kankuro - Gaara spojrzał na brata ostrzegawczo.

- Trenuje ale przydał by mi się sparingpartner - burknęłam.

- Zgłaszam się na ochotnika - blondynka uśmiechnęła się. 

Ucieszyłam się, że będę mogła z nią trenować było by o wiele lepiej. 

- Nie, podziękujemy. Yukari przyda mi się jeszcze w jednym kawałku - czerwonowłosy spojrzał na siostrę poważnie. 

- O co ci chodzi? - zmarszczyła czoło.

- Bywasz gwałtowna jeszcze ją poważnie uszkodzisz - nie przejął się nawet groźnym spojrzeniem starszej siostry. 

- A idzie wy wszyscy w cholerę! - machnęła ręką na trójkę mężczyzn i zwróciła się do mnie - potrenujemy. Będziemy tu około tygodnia więc mamy mało czasu. Z samego rana idziemy na pole treningowe. 

- Jak do mnie miodzio - uśmiechnęłam się.  

- A co z dziećmi? Nie mogę codziennie zabierać Hirokiego do biura - Gaara spojrzał na mnie z lekkim wyrzutem. 

- Ja mogę się nimi zająć - Kankuro wydawał się być bardziej niż chętny.

- Masz mi pomagać w biurze - zganił go młodszy brat. 

- Ale.. - jęknął zrezygnowany. 

- Shikamaru się nimi zajmie - Temari wzruszyła ramionami. 

- Ja? - zdziwił się brunet. 

- A masz coś lepszego do roboty? - zapytała groźnie.

- Nieee - powiedział potulnie. 

- Skoro mamy wszystko ustalone to nie ma się czym przejmować.

Na szczęście atmosfera znów wróciła i cieszyliśmy się wieczorem. Kankuro dał się namówić na spanie u nas. Argumentem nie do przebicia było, zobaczenie chłopców z samego rana. Shikadai śpiący na dywanie został przeniesiony na piętro ale niestety Shikamaru miał racje i mały się obudził. Rozdarł się jak syrena alarmowa ale wujek Kankuro opanował sytuację i zabrał malucha ze sobą. Miał  mistrzowską rękę  do usypiania, gdy Temari sprawdziła po kilku minutach sytuacje oboje spali. Chciała zabrać synka do swojego pokoju by nie przeszkadzał Kankuro ale mąż ją powstrzymał szepcząc coś do ucha na co ona zrobiła się czerwona. Oboje życzyli dobranoc i zamknęli się w swoim pokoju.

 Posprzątałam po kolacji, zajrzałam do pokoju Hirokiego sprawdzając czy wszystko jest w porządku. Spadła mu kołderka więc go okryłam. Spał mocno przytony do swojego ulubionego misia z przepaską na oku. Pogłaskałam go po główce, dałam buziaka w policzek i cichutko wyszłam. Przyszykowałam się do spania i weszłam do sypialni, Gaara już spał. 

Starałam się nie narobić zbyt dużego hałasu wchodząc do łóżka, łożyłam się wygodnie. Nakryłam się kołdrą aż po uszy, westchnęłam z zadowoleniem i zamknęłam oczy. Było mi błogo i już czułam jak powoli dopada mnie sen. 

Poczułam jak czerwonowłosy przytula się do moich pleców i wkłada mi rękę pod górę od piżamy. Na szyi czułam mokre pocałunki. 

- Śpij jest późno  - mruknęłam. 

- Potrzebuje Cię - otarł się o mnie twardą męskością. 

- Jesteś niemożliwy.

Przewrócił mnie na plecy i nakrył swoim ciałem. 

- Chyba powiedziałem, że dzisiaj nie odpuszczę - pocałował mnie a ja nie miałam siły ani ochoty protestować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro