Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Skoro Shikamaru odmówił pilnowania dzieci a nie podziałały na niego nawet groźby Temari to trenowałam właśnie z nim. Co prawda odbyliśmy tylko trzy treningi ale za to było to bardzo pomocne. Pokonać Nare nie było wcale łatwe. Przechytrzyć go było ciężko ale raz prawie mi się udało jednak wplatała się w walkę pewna czerwonowłosa cholera... Gaara stwierdził, że koniec treningu na dziś i złapał mnie w pułapkę za pomocą piasku. 

- I po co żeś przylazł? - warknęłam. 

- Goście przybędą lada chwila, musisz przygotować parę rzeczy - założył ręce na klatce piersiowej. 

- A kto to będzie? - zapytał Shikamaru zanim ja zdarzyłam to zrobić.

- Teściowie - westchnął mój mąż.

- Mama i tata? - ucieszyłam się. 

- Dokładnie.

- Ale czemu teraz? Mieli odwiedzić nas za miesiąc - zaczęłam bawić się pisakiem przesypując go  z reki do ręki. 

- Prosiłem o ich wcześniejsze przybycie. Przyda ci się ktoś kto ma sharingana byś mogła lepiej wykorzystać swoje możliwości - wzruszył ramionami. Piasek, który mnie otaczał opadł i mogłam już swobodnie się poruszać. 

- Mam rozumieć, że sam dobrowolnie prosiłeś o wizytę mojego ojca? I tym samym narazić się na głupie docinki? - spojrzałam na niego z głupim uśmieszkiem. 

Gaara tylko westchnął ale nie skomentował. Shikamaru leniwie się przeciągnął.

- Idziemy? Głodny już jestem a mam nadzieje, że Temari coś gotowała - potarł kark. 

- Nie zdziwię się, jak dostaniesz jajko na twardo - powiedział Gaara. 

- Za co? - zapytałam a Nara zrobił się czerwony na twarzy. 

- Nie ważne - burknął pod nosem i a po chwili dodał - baby są upierdliwe. Musze zapalić.

Obmacał kieszenie w poszukiwaniu papierosów i zapalniczki ale ich nie znalazł. Zaklął szpetnie.

- Jest tu jakaś kwiaciarnia? Musze kupić chwasta. Jakie to jest upierdliwe.

- Fajek nie wziąłeś? 

- Nie, Temari zabiera mi papierosy jak jest na mnie zła i domaga się porządnych przeprosin - westchnął zakładając ręce na głowę.

- Coś ty narozrabiał? 

Shikamaru znów zrobił się czerwony i odwrócił wzrok.

- Zasnąłem - mruknął, że ledwo usłyszałam. 

- A co w tym dziwnego? Przeważnie śpisz - wzruszyłam ramionami. przyglądnęłam się mu uwarzeni a on zrobił się jeszcze bardziej czerwony. Spojrzałam na Gaare a ten uśmiechał  się do mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Nagle do mnie dotarło... - A zasnąłeś. Jeny jak ja Temari zazdroszczę - dodałam cicho mając nadzieje, że czerwonowłosy mnie nie usłyszał. 

Wystarczyło jedno spojrzenie na męża by wiedzieć, że słyszał.  Jego oczy niebezpiecznie się zwęziły.  Nachylił się nade mną z groźną miną.

- Masz mi coś do powiedzenia? 

- Absolutnie nic - odwróciłam wzrok. 

- Spójrz na mnie - jego ton do miłych nie należał. Zrobiłam jak mówił, jego turkusowe oczy błyszczały niebezpiecznie. - Czy masz mi coś do powiedzenia?

- Że jesteś niewyżyty - dźgnęłam go placem w pierś.

- Zobaczymy ... - Gaara skierował się w stronę powrotną do domu. 

Nie ma to jak sobie nagrabić na miły początek dnia. Ciekawe jak tym razem się zemści, bo jak zrobi to tak jak ostatnio to chyba od razu przeniosę się do pokoju Hirokiego. Przynajmniej dzięki temu będę mogła usiąść. 

- A co Gaara robi jak jest na ciebie zły? - tok myślenia przerwał mi szwagier. Spojrzałam na niego pytająco - wiesz w końcu to rodzeństwo może są jakieś podobieństwa? 

- Gaara robi różne rzeczy a przeważnie robi co chce - westchnęłam idąc za czerwonowłosym. 

- Ta... Temari też - westchnął.

- Jakie to upierdliwe - powiedzieliśmy jednocześnie. 

Gaara szedł  przed nami nawet się nie oglądając ani razu. Idąc przez wioskę wskazałam Shikamaru drogę do kwiaciarni i w razie czego jednej z lepszych restauracji by mógł zarezerwować stolik na w razie czego. 

Szłam dalej za czerwonowłosym i nie próbowałam się z nim zrównać. Jak był zły to lepiej go zostawić samemu sobie. 

 - Czy mnie oczy nie mylą? Chyba widzę słynnego gołodupca z pustyni - usłyszałam głos ojca gdy byliśmy już niedaleko domu. 

- Tadashi - skarciła go mama. 

- Zwykłem mówić to co myślę - oburzył się. 

- To albo nie mów albo nie myśl i będzie idealnie - mama spojrzała karcąco na tatę. - kochani jak miło was widzieć - zwróciła się do nas. 

- Was też - podeszłam by się porządnie przywitać.

Gaara również podszedł by wymienić uprzejmości. 

- A tatuś to widzę jak zwykle pod pantoflem - odgryzł się złośliwie czerwonowłosy. 

Dałam mu kuksańca by się opamiętał. 

- Mogę sobie być pod pantoflem ale nic nie zmieni faktu, że taki rudzielec jak ty złapał moją córkę na dziecko - uśmiechnął się kpiąco. 

Podali sobie ręce dalej uważnie mierząc się wzrokiem.  

- Przyjemniej zawsze jest tak jak ja chce - jak zwykle Gaara musi mieć ostatnie słowo. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro