Tato, poznaj Hana...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leia niecierpliwie siedziała w salonie przy małym stoliczku. Piła herbatę i wyglądała za okno, czy znajomy jej Sokół Millenium się nie zbliża. Naprzeciwko niej siedział jej ojciec. Wpatrywał się w nią nic nie mówiąc, aż...

- No, myślę że twój ukochany się nie zjawi...- uśmiechnął się wrednie - Niby taki wspaniały, a po roku znajomości z tobą boi się poznać mnie i matkę.

-Tato przestań! Przyjdzie, jestem tego pewna.

W tym momencie słychać było dzwonek do drzwi.

-Luke! Otwórz! - zawołał Anakin do syna.

-Nie mogę, gram! Mama ma bliżej. - dochodziły krzyki z pokoju nastolatka.

W tym momencie w holu rozległy się głośne rozmowy Padme i gościa, którym był Han Solo, chłopak Lei. Po kilku komplementach i wręczeniu kwiatów Amidali Han wszedł niepewnie do dużego salonu.

- Hanuś! - Leia wstała radośnie i podbiegła do Hana, by go przytulić.

- Hej. Pięknie wyglądasz. - uśmiechnął się starszy od niej chłopak. Dopiero później zorientował się, kto oprócz nich znajduje się w pomieszczeniu. - Dzień dobry... - wybełkotał niepewnie. Nieprzyjazny wygląd ojca jego dziewczyny był nieprzyjemny.

-Han Solo? - wstał Anakin - Leia mi dużo o tobie opowiadała.

-Mam nadzieję, że same dobre rzeczy! -podał dłoń Slywalkerowi.

-Siadaj. - westchnął Anakin. - Napijesz się czegoś?

-Macie...Znaczy poprosiłbym Coca Cole.

Skywalker uniósł brwi.

- My nie pijemy takich świństw. Wiesz ile to ma cukru? Gdyby Jedi pili to coś, to dziś Sithowie mieliby przewagę.

Han zamilczał i spojrzał na siedzącą obok niego Leie.

-No to...Czyli na pewno nie macie Fanty, Sprite'a...Poproszę lemoniade.

-A nie odpowiada ci herbata, sok lub zwykła woda? - zapytał Anakin z uśmiechem, który starał się ukryć.

-A więc poproszę sok jabłkowy.

-Skąd wiesz jakie soki mamy? - westchnął mężczyzna.

-Nie macie soku jabłkowego? To podstawa! Niech będzie pomarańczowy lub bananowy.

-Brak.

-Porzeczkowy? No to jakikolwiek mają państwo.

Kilka minut później do salonu weszła Padme ze szklankami soku.

Han wziął łyk.

-Ymmm...Co to za sok? - spojrzał z obawą na szklankę.

-Pomidorowy z cukrem. - skończył pić Anakin. - Samo zdrowie.

Po tych słowach Han niechętnie wypił do końca sok i wyprostował się.

-Jak ty i moja córka się poznaliście? Bo jesteś od niej trochę starszy...

-By dorobić organizowałem darmowe wycieczki Sokołem i...

-Masz prawko?

-Tak...Znaczy, no tak jakby... -wyszeptał cicho Han.

-Posiadasz książeczkę zdrowia? - pytał dalej Skywalker.

-Co to jest? Aaaa! Tak! - uśmiechnął się głupio po czym objął Leie.

-Nie dotykaj jej przy mnie!

-Dlaczego? - uniósł ręce - To moja dziewczyna!

- I moja kochana córeczka! - uniósł ton, po czym sięgnął po coś. - Czy wiesz co to jest? - położył na stole miecz świetlny.

-Jakaś...Latarka?

Dopiero, gdy mężczyzna włączył broń Han przypomniał sobie.

-A miecz świetlny! Zapomniałem, że Leia coś wspominała, że jest pan Jedi i jakimś wybrańcem.

-Coś wspominała?! - oburzył się - Mam najwięcej midichlorianów, jestem potezniejszy niż sam mistrz Yoda i...

-Super, a kto to Yoda? I co to mikroploriany?

-MIDICHLORIANY! - poprawił chłopaka - A więc mało wiesz. Pozwól, że zajmiemy się teraz moją wspaniałą historią i razem z Leią posłuchacie moich opowiadań o...

-Tato...Słyszałam o twoich przygodach tysiąc razy! - syknęła znudzona Leia.

-Nie zaszkodzi ci. Twoja mama lubi je słuchać! A więc...

Skywalker zaczął opowiadać, a Han przełknął ślinę i szepnął do swojej dziewczyny...

-Zapowiada się długie popołudnie.

Ostatecznie wszyscy po 4 godzinach "wspaniałych" opowiadań Anakina zasnęli wraz z nim.

-Patrz mamo! -stanął Luke w drzwiach wejściowych do salonu. - Zasnęli! Pewnie opowiadania ojca. - zaśmiał się.

-Przestań Luke! Wcale nie są takie złe...Myślisz, że Han zyska sympatię taty? - spojrzała na syna.

-Nieeee! - razem rzekli w tym samym czasie śmiejąc się.

-Mamy Cole? - spytał Luke.

- Oczywiście! Przecież takie napoje to u nas podstawa!

Zamknęli drzwi od salonu i powędrowali do kuchni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro