Rozdział 24 - Światełko w tunelu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pochłonięta przez dół Freja pomyślała, że umarła i trafiła w zaświaty. Mrok i miękkie, otulające ją ciepło, zdawały się to potwierdzać, jednak nieśmiałe stęknięcie szybko wyprowadziło ją z błędu.

— Jesteś cała? — wymamrotał Wiktor, powoli wypuszczając leżącą na nim siostrę z bezpiecznych objęć.

Echo ciszy zagłuszyło szuranie Frei próbującej sturlać się z brata. Dół był ciasny, mimo że w długości zdawał się nie mieć początku ani końca. Gdy dziewczynie udało się przewrócić na plecy, miała wrażenie, że czeka na pochówek w wykopanej na trumnę dziurze. Z nieba spadały płatki śniegu; na górze było tak jasno, w porównaniu do otaczającego rodzeństwo mroku.

— Co się stało? — wymamrotała, leżąc w bezruchu.

Wiktor westchnął.

— Mówiłem, że mnie nie udźwigniesz.

— Jean...

— Hm? — zaciekawił się hrabia, podnosząc głowę, by móc przyjrzeć się siostrze, której zarys powoli rysował się w ciemnościach.

Przecież... Przecież to niemożliwe — pomyślała dziewczyna. Nie chciała wierzyć, by był to Jean Chastel, którego poznała w drodze do domu. W końcu tyle rzeczy nie miało ostatnimi czasy sensu. Kolejna osobliwość mogła pozostać tylko ułudą. Tak — tłumaczyła sobie. To na pewno tylko moja wyobraźnia. Nie mógł podążyć za mną tak daleko, ani trafić do miejsca, o którym nie wspominałam.

— Co powiedziałaś? — dopytywał Wiktor. — Wszystko w porządku?

Niezdarny, choć pełen czułości dotyk na głowie Frei wyrwał ją z zadumy i sprowadził na ziemię, a raczej pod nią. Duża dłoń hrabiego ostrożnie badała głowę siostry w poszukiwaniu guzów i powodu jej dziwnego zachowania.

— Wiktor! — pisnęła, ocknąwszy się i gwałtownie usiadła. — Co my teraz zrobimy?

— Jak to co? — sarknął i kucnął przed siostrą, by pomóc jej wstać. — Znajdziemy wyjście i chyba nawet mam pomysł, jak to zrobić. Widzisz to?

Powoli oswajająca się z ciemnością Freja podążyła spojrzeniem za ruchem ręki brata, który wskazał jedną ze ścian.

— To nie jest zwykła jama w ziemi — kontynuował. — Czy to ci czegoś nie przypomina?

Freja musiała się przyjrzeć i skupić wzrok na ścianie. Sięgnęła dłonią, otrzepując z powierzchnię z nagromadzonego brudu. Zakaszlała, gdy pył zmieszał się z jej oddechem. Wtedy też zauważyła to, co wcześniej dostrzegł hrabia.

— Złoto?

— Złote żyłki, tak — potwierdził Wiktor.

— Takie jak... Czekaj — kichnęła, czując na karku nagły przeciąg i coś sobie przypomniała. — Czy to możliwe, że ten tunel prowadzi do piwnicy?

— Mam taką nadzieję.

Ciałem dziewczyny wstrząsnęły dreszcze — z zimna i znajomego lęku. Znowu ta przeklęta piwnica.

— A... A więc... w którą stronę mamy iść?

Kolejny chłodny podmuch połaskotał ich zmarznięte nosy; jakby droczył się z rodzeństwem, które dało się zwabić w kolejne kłopoty. Choć Freja z każdą kolejną chwilą denerwowała się coraz bardziej, Lwi Hrabia zachował spokój. Coś zaszeleściło w ciemności.

— Daj mi rękę — powiedział stanowczo, a dziewczyna nie oponowała. — Nie jesteś tu sama — kontynuował, ciasno splatając jej drżące palce z własnymi — więc nie karm strachu zbędnymi myślami.

— To brzmi... Ktoś mi to kiedyś powiedział.

Wiktor parsknął.

— To musiał być ktoś bardzo mądry i wart posłuchu.

Freja mocniej ścisnęła dłoń brata.

— Czujesz to?

— Co? — mruknął w odpowiedzi.

— Przeciąg. — Westchnęła głęboko, poświęcając chwilę na zebranie myśli. — Zauważyłam to na początku naszych poszukiwań w piwnicy. Płomień świecy mi to wskazał. Pomyślałam, że gdzieś musi być inne wejście, skoro wiał tam wiatr. Lekki co prawda, ale gdyby istniało tylko przejście z gabinetu, nie byłoby żadnego przewiewu, a powietrze byłoby zastałe.

Im więcej słów wypadało z ust Frei, tym Wiktor szerzej otwierał oczy i buzię ze zdumienia. W pewnym momencie zadrżało mu serce. Jaka bystra! — krzyknął w myślach i w rozrzedzającej się ciemności, nadal po omacku, mocno ją przytulił.

— Wszystko w porządku? — wymamrotała z trudem, dociśnięta do pachnącego piżmem i ziemią szustokoru, i odetchnęła, gdy Wiktor wypuścił ją z krótkiego uścisku.

— Tak. Po prostu... Po prostu jestem z ciebie dumny.

Mocniejszy wiatr, który uderzył na rodzeństwo z góry, prusząc przy tym coraz grubszymi śniegowymi płatkami, jakby ich ponaglał. Cichy świst po jednej ze stron tunelu wskazał Gallangerom drogę.

— Chodźmy — szepnęli jednocześnie, z nieco większą pewnością zatapiając się w bezkresnych ciemnościach.

Mimo że światło wydobywające się od strony polany nikło w długim, prostym korytarzu, ciemność z drugiej strony zdawała się nie mieć końca. Nawet po niemal godzinnym, bardzo powolnym spacerze w głąb ziemi. Szuranie, będące jedynym otaczającym rodzeństwo dźwiękiem, stało się tak monotonne, że aż uspokajające. W tamtym momencie każdy inny odgłos byłby co najmniej niepokojący.

Coraz wyraźniejsze powracające echo sugerowało, że przed Gallangerami pojawiła się duża przestrzeń. W pewnej chwili Wiktor stanął, zatrzymując obok siebie siostrę.

— Miałam nadzieję — zagaiła Freja — że tunel kiedyś się skończy, ale teraz... Co teraz? Tu jest tak ciemno.

Echo jej głosu, badając przestrzeń przed nimi, zamieniło się w niezrozumiały szum. Kolejne ostrożne kroki skutkowały tym samym. Dopiero gdy Wiktor zahaczył barkiem o bok solidnej gabloty, rozległ się głuchy dźwięk uderzenia i szczebiotanie szkła.

— Chyba — szept Wiktora zawibrował wśród powracającej, głuchej ciszy — dotarliśmy do piwnicy. Tak sądzę.

Freja poczuła ciarki.

— Tu jest tak ciemno — wybełkotała drżącym głosem i westchnęła ciężko, nieświadomie wbijając palce w ramię brata. — Za ciemno. Wiktorze.

Lwi Hrabia objął siostrę za plecy i przycisnął do siebie. Mimo warstwy grubego płaszcza czuł pod swoimi palcami trzęsące dziewczyną dreszcze i w porę utrzymał ją w pionie, gdy nogi odmówiły jej posłuszeństwa.

— Hej! Jestem tu. Tuż obok. Jesteś bezpieczna — zapewniał, jednak słowa te zdawały się mijać z celem.

— Niech zapalą się pochodnie — mamrotała bliska płaczu — jak wtedy, gdy pokazywałeś mi sztuczkę. Błagam.

Wiktorowi ciężko było uwierzyć, że Freja nadal tak bardzo bała się tego miejsca. Bolała go ta reakcja i fakt, że poza tuleniem jej do siebie, nie potrafił zrobić nic, by załagodzić stan siostry.

— Gdybym tylko znał sposób... — Nagle urwał, gdy usłyszał za plecami specyficzne syknięcie poprzedzające nagły rozbłysk światła. — Frejo?

— Jest za ciemno...

— Frejo!

By odkleić od siebie siostrę, Wiktor musiał użyć sporo siły. Tak bardzo przywarła do niego w strachu. Jeszcze przez moment nie chciała rozewrzeć mocno zaciśniętych powiek.

— Otwórz oczy. Już jest w porządku — zapewniał hrabia. — Otwórz oczy i zobacz.

Początkowo Freja nie chciała zawierzyć bratu, jednak gdy jej powieki zabarwiły się od jasności czerwienią, odetchnęła z ulgą i rozejrzała się dookoła.

Tajemniczy tunel wyprowadził ich na najniższe piętro piwnicy, przed wysadzany kolorowymi szklanymi płytkami herb Gallangerów. Wokół stało kilka innych gablot i półek skąpanych w cieniu rzucanym przez antresole. Samo dno podziemia okazało się mroczne i jeszcze bardziej tajemnicze, jednak przy tym paradoksalnie zdecydowanie mniej przerażające, niż Freja zdążyła sobie wyobrazić.

— Jesteśmy w domu — odetchnęła, nie kryjąc ulgi i, nadal wspierając się na ramionach Wiktora, z impetem oparła skroń jego piersi.

— Hmm... — mruknął z uśmiechem. — Brzmisz, jakbyś już niemal w pełni oswoiła się z tym miejscem. Kim jesteś i co zrobiłaś z moją zlęknioną siostrą?

Odsunąwszy się odrobinę, Freja łypnęła na brata spod zmarszczonych brwi.

— Czy ty właśnie ze mnie drwisz?

Hrabia już chciał się zaśmiać, ale przypomniał sobie zachowanie Frei wobec dżina. Postanowił więc jednak nie drażnić siostry, a przynajmniej nie w temacie jej lęków.

— Wcale — podjął cieplejszym głosem, uśmiechnął się ujmująco i poklepał czubek głowy dziewczyny. — Cieszę się, że czujesz się lepiej.

— Jestem odważniejsza, niż myślisz. — Odwzajemniając równie uroczy uśmiech, Freja wyswobodziła się z braterskich objęć. — Chodźmy.

Nagły chłód i lekkość na przedramionach Wiktora niespodziewanie popsuły mu humor, jednak bez słowa podążył za siostrą, idącą już w stronę schodów. To uczucie o czymś hrabiemu przypomniało, jednak nie wiedział jak zacząć temat. Tym bardziej, że Freja radośnie nuciła pod nosem.

— O czym tak intensywnie myślisz? — zapytała pierwsza, gdy byli już na przedostatniej antresoli, zwabiona markotnością i skupieniem na twarzy brata.

— Kiedy spadłaś za mną na dół, coś powiedziałaś.

— Co?

— Jean. Kim jest Jean?

Freja milczała, zacisnąwszy szczękę i pięści. Nagle na ramieniu brata dostrzegła srebrną ćmę, która na moment skupiła na sobie całą jej uwagę.

— Czy to jakiś chłopiec z Marsylii?

— Uważaj! — krzyknęła, kiedy Wiktor zahaczył barkiem o drewnianą półkę.

Ta zachybotała się z nieprzyjemnym dźwiękiem i mimo że Wiktor w porę przytrzymał ją dłońmi, na podłogę spadło kilka książek i luźnych kartek, rozlatując się pod nogami rodzeństwa.

— Jak tak dalej pójdzie, zdemolujesz całą piwnicę. Wszystko w porządku?

— Tak, tak — odparł hrabia, kucnąwszy przy rękopisie, którego stary grzbiet złamał się wpół.

— Na pewno? Mocno się poobijałeś i na dodatek przyjąłeś na siebie mój upadek.

— Dziwię się, że uszedłem po tym z życiem — parsknął.

— Jesteś okrutny — sarknęła Freja, klepiąc brata w ramię i kucnęła przy nim, by pomóc mu pozbierać to, co spadło. — Przecież się martwię!

— A ja to doceniam.

Freja z politowaniem spojrzała na szeroko uśmiechniętego Wiktora, układającego na miejsce najbardziej pokiereszowaną księgę. Po chwili na półce z powrotem znalazły się również luźne kartki, które rodzeństwo obiecało sobie pewnego dnia doprowadzić do należytego ładu. Ostatnia księga, obita w jasną skórę, zasiała w umyśle hrabiego pewien pomysł.

— Wiesz... Skoro zostałem zaproszony na aukcję, czemu nie miałbym się czymś na niej pochwalić?

— Zaproszony? Sam?

— Tak. Przykro mi. — Westchnął ciężko, krzywiąc się przy tym na twarzy. — Mam pojawić się osobiście i w pojedynkę.

— Och, nie — niemal krzyknęła, machając przed sobą dłońmi, jakby chciała odgonić wstrętne wspomnienia — nie jest mi smutno z tego powodu. Nie tęsknię za tamtym towarzystwem. Wolę poczekać w domu i... zamartwiać się o ciebie, jeśli udasz się tam sam. Nie ufam żadnemu z tych ludzi.

— Spokojnie. Ja tym bardziej im nie ufam. Jak miałbym to zrobić, skoro moim celem jest coś zupełnie innego.

Freja pokręciła głową. No tak, zemsta — pomyślała i położyła dłoń na twardej, spękanej okładce.

Wiktor oparł grzbiet księgi na dłoni i ostrożnie rozwarł strony mniej więcej na środku. Pociemniałe kartki z przyjemnym dla ucha szmerem sztywno rozstąpiły się na boki, ukazując wyblakły, kolorowy szkic i tekst. A raczej dziwne, niezrozumiałe bazgroły.

— Chcesz więc zabrać na aukcję ten stary rękopis?

— Zabytkowy, tak. Na pewno ma jakąś wartość, skoro znajduje się w piwnicy. Przynajmniej wartość zabytkową. Szkoda, że ciężko rozszyfrować jej tytuł. Primogenitus? Primogenitus co?

— Nie będziemy żałować, jeśli się jej pozbędziemy?

— Mało prawdopodobne — stwierdził hrabia, skupiając wzrok na siostrze. — Ojciec uwielbiał kolekcjonować nawet niepotrzebne rzeczy dla samego ich posiadania. Ten rękopis — postukał w niego palcem — nie wygląda na taki, którego chętnie by się używało. Jego zawartość ciężko rozczytać, a jeszcze trudniej byłoby to przetłumaczyć na zrozumiały język. Zapewne, jak wiele innych rzeczy, ta księga jest tu tylko zbędnym dodatkiem, w porównaniu do reszty skarbów, które się tu znajdują.

— Nie znasz nikogo, kto mógłby ją wycenić?

— Znam, jednak na tę chwilę jest nieosiągalny.

Freja przytaknęła i rozejrzała się dookoła.

— Poszukajmy jeszcze czegoś — zagaiła, uśmiechając się zadziornie. — W końcu zależy nam na dobrym wrażeniu, prawda? Im więcej rzeczy wybierzemy, tym większe szanse na znalezienie czegoś cennego.

— Mam dość tego miejsca i grzebania w tym wszystkim, ale masz rację.

Freja dygnęła w odpowiedzi na pogodny uśmiech brata, a Wiktor kiwnięciem głowy wskazał ogromny kufer, stojący obok niej i odłożył księgę na podłogę.

— Jest otwarty? Nie widzę kłódki.

Dziewczyna podeszła do skrzyni, chwyciła za wieko i z nieśmiałym sapnięciem podniosła je, odkrywając wypełnione po brzegi wnętrze skrytki. Przez moment lustrowała znajdujące się w środku, równo ułożone pakunki — jedne wykonane z drewna, niektóre ze szkła. Wokół leżały luzem inne ciekawe rzeczy.

— Wiktor. To jest... — Freja sięgnęła w głąb skrzyni, by po chwili wyciągnąć z niej naszyjnik zbudowany z prostych, złotych blaszek i okazałych bursztynów.

— Hmm... Gdzieś już to widziałem.

— Ten naszyjnik należał do mamy. Musiała go uwielbiać. W końcu miał go na sobie, gdy malowano nasz rodzinny obraz.

— Ha — parsknął Wiktor, stanąwszy koło kufra by przejrzeć jego zawartość. — To wszystko to jej rzeczy. Uporządkowane, podpisane i opisane.

— Jak nazywa się ten naszyjnik?

Wiktor sięgnął po leżący w kufrze rozwiązany sznurek przewleczony przez szarą, sztywną kartę.

— Brisingamen — odpowiedział hrabia, podając siostrze opis artefaktu, a ta od razu się weń wczytała. — Chcesz go przymierzyć?

— Hm... — mruknęła, przenosząc wzrok z notki na brata i z powrotem. — Ten naszyjnik wzmaga płodność.

— Obawiasz się zajść w ciążę? — zażartował.

Freja parsknęła.

— Nie. Obawiam się tego, że poza tym działa... pobudzająco na mężczyzn.

Parsknął również Wiktor i wyciągnął dłoń w stronę Frei.

— Pokaż.

— Nie żartuję — odparła dziewczyna, podając bratu notkę. — Tam jest napisane, że żaden mężczyzna nie może oprzeć się kobiecie, która ma go na sobie.

— Faktycznie — wymamrotał i spojrzał na siostrę znad karty, a potem znów na tekst i ponownie na Freję. — No nie wiem.

— Czego nie wiesz?

— Chcesz go przetestować?

— Czyś ty... — sarknęła i nagle nabrała powietrza w płuca. — Wiktorze, czy to możliwe, że działa, gdy trzymam go w rękach?

Złote płytki przyjemnie zabrzęczały, kiedy hrabia ściągnął brwi i ponownie wczytał się w notkę.

— Nie sądzę, by to był aż tak silny...

— Jak wyglądam? — przerwała bratku, wabiąc jego uwagę.

Wiktor gwałtownie podniósł wzrok na twarz siostry. Przez chwilę skupił się na leżącym na jej szyi artefakcie, a gdy znów spojrzał w oczy Frei, poczuł intensywne, gorące dreszcze.

— Jest strasznie ciężki i odrobinę uwiera, ale może źle go zapięłam.

— Freju... — szepnął, robiąc pół kroku w jej stronę.

— Co ci jest? — szepnęła zaniepokojona.

— Zdejmij to... — mówił cicho, jakby z bólem, zbliżając się jeszcze bardziej. — Szybko.

Gdy jęknął z bólu i złapał się za brzuch, Freja przestraszyła się i pospiesznie ściągnęła brisingamen.

— To... — jęknęła, trzymając artefakt na wyciągniętych rękach, byle daleko od szyi. — Nie sądziłam, że działa aż tak... aż tak bardzo.

— Potężny artefakt — wysapał zgięty wpół Wiktor i usiadł na podłodze; wyglądał, jakby dopadła go gorączka i stado galopujących koni.

— Niebezpieczny. Myślisz o tym, by zabrać go na aukcję?

— Przeszło mi przez myśl — westchnął — że mimo wszystko nie byłby to najlepszy pomysł. W końcu to naszyjnik samej bogini Frei. Zbyt cenny, ze względu na to i na pamięć o matce.

— Mama uwielbiała północne bóstwa i wszelkie dotyczące ich legendy, które opowiadała mi do snu — podjęła dziewczyna, pragnąć rozluźnić gęstą atmosferę. — Wspominała, że zawdzięczam życie mojej imienniczce. Teraz zastanawiam się, ile w tym było bajki, a ile prawdy.

— Nie wykluczałbym boskiej ingerencji w twoje istnienie. W końcu...

Zaciekawiona Freja spojrzała na brata, który odkaszlnął i przytknął pięść do ust. Zaśmiała się i pokręciła głową, czując mrowienie na policzkach.

— Może lepiej odłożę go na miejsce.

Wiktor rozchylił usta, by wytłumaczyć się i dodać, że przecież to prawda, a Freja jest istotnie wyjątkowa. Wolał jednak zamilknąć i głośno przełknął niewypowiedzianą głupotę. Czując wilgoć pod nosem, przetarł wierzchem dłoni cieknącą krew. Widząc czerwień na skórze, podniósł brwi.

Freja cmoknęła, przybierając zbolały wyraz twarzy.

— Przepraszam. Mogłam go nie ubierać — powiedziała łagodnie, klęknęła przed Wiktorem i wyciągnęła z kieszeni spódnicy białą chusteczkę.

— Nie wiedziałaś, co się stanie.

— Pokaż się — dodała jeszcze ciszej i jeszcze łagodniej, ignorując słowa brata i łapiąc go pod brodę. — Odchyl głowę. I nie dotykaj.

Krew błyskawicznie wsiąknęła w materiał przytknięty pod nos posłusznego hrabiego, który przymknął oczy, oddając się pod opiekę siostry.

— Pamiętasz o obietnicy, którą złożyłeś mi na polanie?

— Mmm... — mruknął, zastanawiając się przez moment. — Tę o wspólnym pieczeniu?

— Dokładnie.

— To była propozycja, a nie obietnica.

— Nie wykręcaj się.

— Nie zamierzam.

— To dobrze — skwitowała, ostrożnie przyciskając nasiąkającą czerwienią chusteczkę pod nos brata — bo robię się głodna.

Gdy ciepła dłoń zacisnęła się na jej nadgarstku, Freja znieruchomiała. Próbowała zachować spokój, gdy powieki Wiktora powoli odkryły nieodgadnione spojrzenie. Czyżby artefakt nadal na niego działał? — pomyślała, obawiając się, że...

— Za mocno — szepnął hrabia.

— Och... Wybacz. — Odsunęła chusteczkę, by zobaczyć, czy krew nadal płynie. — Chyba już przestało, ale na wszelki wypadek potrzymaj ją jeszcze chwilę.

Wiktor ledwo zdążył złapać materiał, który Freja wypuściła z rąk, pospiesznie wstając. W ciszy i z zaciekawieniem przyglądał się, jak dziewczyna wyciera dłonie o spódnicę, rozglądając się dookoła, podchodzi do kufra, przez moment coś w nim układa, a na koniec staje, podpiera się pod boki i kieruje na niego pełne niezadowolenia spojrzenie.

— No chodź już — mruknęła, ponaglając brat gestem, jednak po chwili jej twarz złagodniała. — Nie możesz wstać? Boli cię głowa?

Ciepły śmiech hrabiego rozbił się głośnym echem po piwnicy.

— Ze mną wszystko w porządku — odparł w końcu, próbując przestać rechotać — ale z tobą? Dziwnie się zachowujesz.

— To z głodu — powiedziała bardzo poważnie, rumieniąc się i wyciągnęła ku Lwiemu Hrabiemu rękę. — Chodź.

Wiktor przyjął pomoc. Po wstaniu na nogi, przytrzymał dłoń siostry odrobinę dłużej.

— Na pewno? — zapytał cichym, ciepłym tonem pełnym powagi i niewypowiedzianej prośby o szczerość. — Powiedziałabyś mi, gdyby coś cię trapiło, prawda?

Freja spojrzała na niego, westchnęła cicho, uśmiechnęła się i przytaknęła.

— Chodźmy więc się przebrać — wznowił. — Co będziemy piekli?

— Jeszcze pomyślę. Raczej nic trudnego, byś się nie zniechęcił.

— Przecież lubię wyzwania.

Skupiając się na czarującym grymasie, Freja chwyciła dłoń, którą brat zachęcająco wyciągnął w jej stronę.



Jeden dzień obsuwy to nie tak źle! Sporo się zadziało w tym rozdziale. Mam nadzieję, że nie jest przytłaczający.

W tym tygodniu — do dziesiątego czerwca — mam mnóstwo pracy związanej ze studiami, więc raczej nie wyrobię się z kolejnym rozdziałem zbyt szybko i/lub raczej nie będzie on tak długi jak ten. Ach te zobowiązania i priorytety ;-;


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro