10. Polowanie...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co się stało? - spytał Rother, gdy wróciłam już do jamy - Czemu uciekłaś?

- I ty masz czelność pytać o coś takiego?! - zdenerwowałam się.

Zirytowało mnie, że chłopak tak po prostu nie przeprasza, tylko wypytuje jeszcze o powód mojej ucieczki.

Dobrze go znał.

- O co ci chodzi? To nie on zaczął wariować i bełkotać dziwne rzeczy do siebie... - stanęła w jego obronie Nif - I potem uciekać, krzycząc coś o tym, że jakaś twarz cię prześladuje.

- Czyli to wszystko działo się w mojej głowie? Mam już urojenia? - zaniepokoiłam się.

- Po prostu powinnaś coś zjeść - powiedział z uśmiechem chłopak i podał mi kanapkę - kiedy miałaś wyciągnąć swoją, zaczęłaś wariować, więc masz moją.

Wzięłam kanapkę i zaczęłam się zastanawiać nad tym, co powiedzieli mi Nif i Rother.

Przynajmniej sytuacja się wyjaśniła.

Następny tydzień minął nam wyjątkowo przyjemnie i spokojnie. Czasami miałam wrażenie, że pozostała dwójka unika drażliwych tematów, ale dla mnie było to nawet lepsze.

Przez ten tydzień nie zdarzały mi się żadne przywidzenia, ani inne objawy wariactwa, a złe myśli zaczęły powoli mnie opuszczać.

A przynajmniej to sobie wmawiałam.

Niestety... Sielanka skończyła się wraz z naszymi zapasami jedzenia.

- Głodna jestem... - jęczała Nif - Pakiet startowy kanapek się skończył!

- Mnie została jedna, a nie jestem... - powiedziałam, wyciągając kanapkę.

Nie zdążyłam jeszcze skończyć zdania, a już skoczył na mnie Rother i zaczął pożerać kanapkę.

- A dla mnie?! - Nif rzuciła się na Rothera.

- Nic z tego, nadgryzione jedzenie przywiązuje się do właściciela, nie mogę już go przekazać - brzmiała odpowiedź chłopaka, przerywana kęsami jedzenia.

- Jak my mogliśmy nie zauważyć tego, że nie mamy jedzenia? - zaczęłam się zastanawiać.

- Nie wiem, ale jedno jest pewne: będziemy musieli zapolować - stwierdził Rother - Mika, wyciągaj broń i idziemy.

- Jaka Mika? - powiedziała butnie dziewczyna - Nie wiadomo, co was tam czeka, potrzebujecie medyka!

- Po co mi medyk, który będzie tylko narzekał, jaki to nie jest głodny, a skręcać go będzie tak bardzo, że głupiej tarczy nie rzuci - rzekł Rother, podnosząc mnie z ziemi.

- Wrócimy jak najszybciej - powiedziałam do załamanej Nif.

- Mam taką nadzieję - odpowiedziała cicho.

Po tej rozmowie spokojnie wyszliśmy z jaskini. Otworzyłam mapę i sprawdziłam odległość od pobliskiego lasu.

- Chodźmy, mamy niecałe trzy kilometry do przejścia - powiedziałam.

- Przecież mamy konie, Mika.

- Nie mamy, zniknęły po tygodniu, niczym jedzenie.

Chłopak od razu zajrzał w ekwipunek i lekko się załamał.

- Masz rację - powiedział - może się przebiegniemy? To tylko dwa kilometry.

- Po pierwsze, to trzy, a po drugie, chętnie, jeśli wytrzymałość postaci nam zbytnio nie spadnie.

- Okej, otworzyłem sobie menu potrzeb, jak spadnie mi poniżej połowy, to najwyżej przerwiemy bieg - powiedział, ale ja od razu odbiegłam.

- Ostatni zbiera looty! - Podczas biegu momentalnie poprawił mi się humor.

Wyścig kojarzył mi się ze skakaniem po drzewach i gonieniem stworów w VR Tale. Wbrew pozorom, myślenie o tej grze sprawiało, że zapomniałam o każdej trosce i zmartwieniu.

- To nie fair, Mika! - krzyknął Rother i zaczął gonitwę.

Podczas biegu zauważyłam pewną rzecz, patrząc na paski potrzeb. Wytrzymałość mojej postaci, czyli energia do biegu, walki i funkcjonowania, spadała niezwykle wolno, w porównaniu do Rothera, który po zakończeniu biegu (swoją drogą, wygranego przeze mnie) narzekał na to, że spadło mu pół paska, gdy mój wydawał się prawie pełny.

Podobne rzeczy działy się z moim paskiem głodu, który, żeby spaść do zera, potrzebował dwóch i pół dnia, podczas gdy Rotherowi i Nif burczało w brzuchu po niecałym dniu.

Byłam bardziej przygotowana na ekstremalne warunki.

Niczym jakiś potwór.

- Słuchasz mnie w ogóle? - Wyrwał mnie z zamyślenia chłopak.

- Hm? Co mówiłeś? Wybacz, zamyśliłam się.

- W dużym skrócie, pytałem o to, kiedy wchodzimy do tego lasu i zaczynamy polowanie - mówił jeszcze lekko zdyszany.

- A masz siłę wejść, czy chcesz odpocząć?

- Mnie o to pytasz? - powiedział chłopak, wciąż lekko dysząc. Widać w nim jednak było pokłady energii - Chcę w końcu zrobić coś oprócz bezczynnego siedzenia i zajadania się kanapkami!

- Jest w tym trochę racji... Ale chodźmy już, bo Nif skona nam z głodu.

Zdobywanie pożywienia było jedną z bardziej irytujących rzeczy w tej grze. Ciągle uciekające zające nie dawały dużo mięsa, a nic innego w tym lesie nie było.

- Mika... - zaczął chłopak.

Wystraszyłam się i wypuściłam ostrze, którym miałam rzucić w królika. Niestety, zwierzę uciekło przez to spłoszone.

- Nie strasz mnie tak! - krzyknęłam tak głośno, że pewnie słyszało mnie pół lasu.

- Przepraszam - powiedział zasmucony - chciałem tylko o coś spytać...

- To pytaj - rzuciłam sucho - i tak długo nic nie złapiemy, tym krzykiem wypłoszyłam pewnie pół lasu.

- Zapytam więc wprost - chłopak ewidentnie spoważniał - czym jest Aura i czy naprawdę nie ma się wtedy kontroli nad sobą?

Dlaczego?

Dlaczego wiedział?

Dlaczego popsuł moją piękną otoczkę normalnego życia?

"Bo potwór nie ma normalnego życia" - odpowiedziałam sobie w myślach.

- Eee, co? - próbowałam odwlec odpowiedź.

- Chcę wiedzieć. Zaciągnąłem cię tu tylko po to, żeby się przekonać czy to coś opętuje ludzi. Nie chcę skończyć jak...

- Jak ja wtedy? - rzuciłam, widząc jego chwilę zawahania.

- Skąd! Chodziło mi o tego ciemnoniebieskiego, o którym mówiła mi Nif.

Stanęła mi przed oczami tamta scena, pierwszy raz od tak dawna.

Przypomniałam sobie moją radość, gdy go wysadziłam.

Czy taka jestem naprawdę?

Jak bezduszna maszyna do zabijania.

Ledwo powstrzymywałam gromadzące się we mnie łzy.

Nie chciałam okazywać słabości.

- Coś słyszę - skłamałam, pragnąc zmienić temat rozmowy.

- Widzę, co chcesz zrobić! - wykrzyknął chłopak, poirytowany.

Na jego krzyk odpowiedział szelest traw.

Dlaczego nic nie mogło się układać po naszej myśli?

Chłopak nie usłyszał tego, jednak ja widziałam skradającą się od tyłu bestię. Ledwo zdążyłam zareagować, gdy czarne zwierzę rzuciło się na chłopaka. Rzuciłam się prosto w stronę niebezpieczeństwa, uzbrojona w moje sztylety.

- Co ty chcesz mi zrobić? - wystraszył się chłopak, widząc czarną Aurę gromadzącą się wokół ostrzy.

Odskoczył ze strachu, a czarna bestia, zamiast zaatakować jego, wpadła na mnie. Próbowałam walczyć, ale zwierzę było zbyt szybkie. Zanim zdążyłam ruszyć ostrzem, leżałam przygnieciona do ziemi z ogromną raną na boku. Aura, jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła. Bestia szykowała się już do ostatecznego skoku, chciała odgryźć mi głowę. Chciałam zareagować, ale ból w ciele się nasilał, tak, że nie mogłam drgnąć.

- Nie waż się jej tknąć! - krzyknął chłopak i, zadając silny cios, mocno zranił zwierzę.

Bestia od razu zmieniła przeciwnika - w końcu sztuczną inteligencję w grach łatwo było oszukać. Chciałam chociaż odwrócić głowę w stronę walki, ale moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Mogłam tylko nasłuchiwać, jak potwór ryczy z bólu od zadawanych przez Rothera ciosów. Po chwili hałasy ucichły. Ucieszony chłopak stanął nade mną, a wokół niego unosiły się czerwone, powoli gasnące płomyczki.

- Wstawaj, już jest bezpiecznie. Zabiorę cię do Nif, ona cię wyleczy - powiedział chłopak z wyraźną radością w głosie - ale masz mnie już tak więcej nie straszyć!

Gdyby sytuacja na to pozwoliła, chętnie odwzajemniłabym jego uśmiech. Jego radość była tak zaraźliwa... Gdyby było to możliwe, patrzyłabym na jego uśmiech całą wieczność. Jednak musiałam przerwać tę chwilę.

- Nie... Mogę... Ruszyć... - wypowiedziałam z ogromną trudnością kilka słów.

- W takim razie cię do niej zaniosę - rzekł Rother i ostrożnie zaczął wciągać mnie na plecy - ach, naprawdę ohydna ta twoja rana, w realu już byś na pewno z czymś takim umarła.

- Nie... Pocieszasz - wydukałam.

Po chwili wysiłku Rother ułożył mnie w zadowalający dla niego sposób i wyruszyliśmy w drogę. Sprawiał wrażenie, jakby dodatkowy ciężar na plecach i nieco niewygodna pozycja nie sprawiały mu problemu.

- Albo mój avatar jest jakiś niezwykle silny, albo po prostu ktoś źle stworzył odczuwanie wagi postaci - mówił Rother w drodze - a tak w ogóle, dlaczego ty, jako assasin, zablokowałaś atak? Mnie jego zadrapania nic nie zrobiły, a z tego co zauważyłem, nie miał żadnego problemu, żeby przebić się przez tę imitację pancerza, którą ty masz na sobie...

- Chciałam... Zaatakować go... Zanim coś... ci zrobi... - powiedziałam z mniejszą trudnością, niż wcześniej. Odniosłam też wrażenie, że odzyskuję częściowo czucie w ciele, ale ból wciąż był zbyt silny, bym mogła stać o własnych siłach.

Poza tym miałam wrażenie, że się wykrwawiam. Spojrzałam na mój prawy bok. Faktycznie, nie wyglądało to dobrze. Dwa pazury wydrążyły dziury w moim ubraniu i ciele pod nim, a z ran sączyła się czarna ciecz. Dzięki ogromnej plamie na pancerzu Rothera, stwierdziłam, że już dużo musiało jej wypłynąć. Niestety, nie mogłam ruszyć ręką, by otworzyć panel i sprawdzić mój stan zdrowia.

- Słuchasz ty mnie w ogóle? - zorientowałam się, że kiedy ja oglądałam ranę, Rother wyprawiał mi jakieś kazanie - Zresztą... W końcu wiem już, jak to jest być na Aurze, Mika!

Zaczęłam płakać. Nie miałam już siły, żeby to zatrzymać.

- To uczucie jest niesamowite... Poczułem w sobie, że teraz liczy się tylko chęć obrony ciebie i wszystko inne przestało mieć znaczenie... Jakie ty... Zaraz... Mika, ty płaczesz? Co złego znowu powiedziałem?

- Jakie ja miałam pragnienie? Tak bardzo chcesz wiedzieć? - zaczęłam wyrzucać wszystko z siebie, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że ból nagle minął, a przed oczami migał mi jakiś komunikat - Chciałam zabić wszystkich w zasięgu wzroku! Mam dość duszenia tego w sobie! Siedzi we mnie potwór, Rother! Ukrywałam to dla własnej wygody... Nawet samą siebie umiałam okłamać... Ja czułam radość z zabijania, rozumiesz? Nie chcę! Aura to ohydztwo! Nie powinnam żyć! Dlaczego byłeś tak głupi i mnie uratowałeś?

Dopiero po wykrzyczeniu tego wszystkiego naprawdę zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam.

Dlaczego nie umiem się kontrolować?

Popatrzyłam na moje ręce. Pokrywały je czarne iskierki.

Coś jak moja Aura... Ale ona przypominała dym.

Otworzyłam w końcu pikające w rogu powiadomienie:

Poziom zdrowia poniżej 25%. Aktywano umiejętność pasywną Niewrażliwość!

- Hej, Mika... Jestem już zbyt zmęczony, by iść... - mruknął chłopak - Ty... Możesz się tu wykrwawić, a jesteśmy jeszcze zbyt daleko, aby Nif nas zauważyła... Przepraszam.

Po tych słowach chłopak zachwiał się i przewrócił.

Ale ja mogłam chodzić. Nie czułam bólu, ani nie działał na mnie ten dziwny paraliż.

A ten rodzaj Aury nie sprawiał, że budziło się to drugie coś.

Biegłam, ciągnąc za sobą Rothera. Teraz, z rozwiniętym panelem, mogłam patrzeć na mój stan zdrowia.

20%...

15%...

10%...

Widziałam już jamę, w której siedziała Nif. Wyjęłam kilka króliczych udek. Nie były ugotowane, ale wszystko wskazywało na to, że były jadalne...

Mój pasek robił się z każdą chwilą krótszy, a strużka krwi ciągnęła się na coraz dłuższą odległość. Popatrzyłam na mój stan zdrowia.

5%...

Nif zaczęła się zbliżać, ale, przez osłabienie spowodowane głodem, przychodziło jej to z trudnością. Tak wyglądał w tej grze stan postaci, która nie jadła od około półtorej dnia... Dziwnie działał ten świat.

- Co mu zrobiłaś?! - wykrzyknęła dziewczyna ze strachem, ale nie zatrzymała się - W dupie mam, że zaraz pewnie mnie zabijesz, ale najpierw powiedz, jak go skrzywdziłaś, potworze!

- Uratuj mnie... - wymruczałam, nieświadoma jej słów i poczułam, jak kryształki wokół mojego ciała powoli znikają, a ja sama bezwładnie zaczynam spadać.

Poziom zdrowia poniżej 3%. Postać niezdolna do ruchu.

Ostatnim, co poczułam, było jedzenie spadające z moich rąk na ziemię, kilka metrów od kuśtykającej w naszą stronę Nif...

- Mówiłam wam, że potrzebny wam medyk...

JUHUU! SKOŃCZYŁAM! JEST 40 MINUT PO POŁNOCY, ŚRODA, A JA NAPISAŁAM TO PO 4 MIESIĄCACH PRZERWY, WOW.

*Tu możecie udawać, że jesteście ze mnie dumni etc*

Puk_alias_Phooka dzięki jeszcze dobry człowieku za poprawki i ocenę

xJudesh ty też jesteś dobry człowiek, bo mnie zmotywowałeś (Wgl ten pan chce napisać książkę opartą na moim uniwersum, więc no ^^ Może będzie częściej rozdziały niż ja wstawiał, coo?)

Ps. Przepraszam za to cofanie publikacji, ale nie chce mi poprawek wprowadzić
Teraz powinno być ok

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro