11. ...na graczy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Otworzyłam oczy. Wciąż byłam lekko oszołomiona, ale byłam w stanie już widzieć, co dzieje się wokół mnie.

Byłam w naszej jamie, tuż obok mnie siedziała Nif, pastwiąca się nad ciałem Rothera. Po chwili peleryna i inne części ubioru Rothera zmieniły się w zwykły, czerwony kombinezon.

- Widzę, że już się ocknęłaś. - Nif odwróciła się nagle w moją stronę.

- Nie strasz tak! - krzyknęłam.

- Spokojnie, Mika. Ubranie pasuje? - powiedziała Nif z uśmiechem.

Zdałam sobie sprawę, że byłam ubrana w biały kombinezon, prawdopodobnie należący do Nif. Jakim cudem nie zauważyłam tego wcześniej?

- Uprzedzając pytanie, strój, który miałaś na sobie jest prawie w dwóch częściach, a twój bazowy kombinezon... Jebie. Tego zapachu nie da się ładnie nazwać, uwierz. Dlatego dałam Ci swój.

Przytaknęłam głową i zaczęłam przyglądać się dziewczynie, która próbowała rozgryźć jak działa igła i nitka w tej grze. Jednak po chwili udało jej się to rozgryźć i szycie szło jej naprawdę sprawnie.

- A tak właściwie - zaczęłam - gdzie jest mój kombinezon?

- Przywiązałam go rękawami do odstającej skały z nadzieją, że ten smród wywietrzeje. - powiedziała, nie odrywając oczu od swojej robótki.

- W takim razie pójdę sprawdzić, czy jest już lepiej. - powiedziałam i próbowałam wstać, ale ostry ból mi na to nie pozwolił. Stłumiłam krzyk i próbowałam chociaż wrócić do wcześniejszej pozycji.

- Niestety, nie ruszysz się przez następne dwanaście godzin. Masz na sobie debuff "Paraliż", którego nie mogę zdjąć. - powiedziała Nif i zaczęła pomagać mi się wygodnie położyć, rzucając swoje aktualne zajęcie. - A tak poza tym, co poturbowało was aż tak, że jeden padł z braku energii, a druga ledwo go dowlekła z ogromną raną, przynosząc przy tym tak niewielkie zapasy jedzenia, że ledwo starczy nam na dzisiaj?

- Jakieś czarne zwierzę, najbliżej wyglądem było mu do lisa, tylko że dwa razy większego. Miał też dużo ostrzejsze uzębienie i pazury... A jedzenie, które trzymałam w ręce to była tylko część tego, co zdobyliśmy.

- Wygrzebałam całość z waszego ekwipunku, ale i tak wygląda to strasznie biednie. - powiedziała spokojnie dziewczyna.

- Ale jakim cudem mogłaś zajrzeć do mojego ekwipunku? - zdziwiłam się.

- Wystarczy otworzyć menu dotykając drugiej postaci i obok twojego ekwipunku pojawi się ekwipunek drugiej osoby. O tak. - powiedziała i dotknęła mojego ramienia, jednocześnie otwierając interfejs, a przed moimi oczami ukazało się ostrzeżenie:

Ktoś próbuje się włamać do twojego ekwipunku!

Nif puściła moje ramię i ostrzeżenie zniknęło.

- W sumie to ciekawe że można okradać nawet osoby, które są w pełni świadome i wybudzone. - powiedziała po chwili.

- Pojawia się wielki komunikat o tym, że ktoś przegląda moje eq, więc trudno o coś takiego z osobą, która jest w stanie się ruszać. - odrzekłam.

- To w sumie dobrze... Ale wracając. Kiedy Rother się obudzi od razu wyruszam z nim na polowanie. Nie pozwolę drugi raz doprowadzić do sytuacji, gdzie będziemy zupełnie bez jedzenia.

- Nie lepiej poczekać aż dojdę do siebie? - zdziwiłam się.

- Nie, nie lepiej. To zajmie zbyt długo. - powiedziała i przeszła do ciała Rothera.

Nie miałam siły się kłócić, więc nie kontynuowałam tej dyskusji. Włączyłam więc menu i szukałam opcji do zabicia czasu. Nie zdałam sobie sprawy jak szybko usnęłam znużona tym zajęciem.

- Ale popsułaś.
- Co niby popsułam?
- Ty już wiesz, co. Widzę, że dwójka znajomych to za mało, chcesz poświęcić więcej...
- Nie! Nie! Nie! Zamknij się!
- Prawda boli, co? Twoja nieuwaga znów kogoś zabije, nie dobija cię to?
- Kim ty właściwie jesteś?
- Dowiesz się... W swoim czasie.


Gdy się obudziłam, nikogo wokół mnie nie było. Nif z Rotherem musieli wyjść już na łowy.

"Cholera! Dlaczego nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa, które na nich czycha!", pomyślałam.

Z trudem wstałam z miejsca. Byłam mocno osłabiona, ale przynajmniej mogłam się poruszać. Podniosłam z ziemi zszyte przez Nif ubranie i otworzyłam menu, aby je ubrać. Gdy przeglądałam mój ekwipunek, zauważyłam, że dziewczyna nie wyjęła ogromnego kawałka mięsa, który pozostał nam po tej bestii. Miałam więc powód, aby przerwać ich polowanie. Ubrałam się szybko w mój strój, zostawiając kombinezon Nif na ziemi. Patrząc na niego zauważyłam dziwną rzecz: część tkaniny zaczęła zmieniać kolor na czarny. Nie miałam czasu na zastanowienie, dlaczego tak to działa, musiałam jak najszybciej wyjść i znaleźć moich przyjaciół. Nie musieli się narażać, gdyż mieliśmy jeszcze pożywienie!

Jednak... Był jeden problem... Każdy krok męczył mnie ogromnie, a mój chód wyglądał, jakbym była najmniej upośledzona. Nie mogłam biec. Jak w takim stanie miałam dojść do moich przyjaciół? A do tego jak miałam ich znaleźć?

Jednak nie mogłam zostawić wszystkiego w rękach losu. Wyszłam z jaskini i zaczęłam powoli kuśtykać w stronę lasu. Przynajmniej pogoda dopisywała. Było ciepłe, słoneczne popołudnie.

Byłam już blisko lasu, gdy nagle nad drzewami zmaterializowała się chmura, z której wystrzelił biały piorun. Nie było to z pewnością naturalne zjawisko, gdyż błyskawica, zamiast celować w drzewa, trafiła w głąb lasu. Mimo ogromnego bólu i trudności przyspieszyłam kroku. Byłam niemalże pewna, że gdzieś tam są Rother i Nif. Zanim doszłam, kolejne dwa pioruny wystrzeliły. Huk był coraz głośniejszy...

Kiedy zbliżyłam się do dziwnej anomalii, nie mogłam uwierzyć, co zobaczyłam. Wszędzie wokół było widać kolorowe plamy na ziemi, a pośrodku nich wykończony walką Rother i przerażona Nif, której ręce trzęsły się za bardzo, by narysować wystarczająco celny znak, by chociaż ochronić tarczą lub wyleczyć Rothera. Chciałam wskoczyć w wir walki, chociaż próbować ich ochronić, lecz zaplątałam się w jakieś dziwne pnącze i przewróciłam się. Byłam splątana zbyt mocno, żeby się wydostać, a do tego byłam mocno osłabiona. Mogłam tylko patrzeć.

Nagle wydarzenia przyspieszyły.

Rother wstawał z ziemi, centralnie pod nim było widać pomarańczową plamę. Nif szarpała go z płaczem w oczach, wyłapałam tyle, że mówiła coś o śmierci. Rother odrzucił ją i szykował się do szarży, aż nagle z powietrza strzeliła w nich biała błyskawica. Nif w końcu udało się rzucić tarczę, jednak była ona za słaba i zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Piorun trafił jednocześnie ich obu.

Nigdy nie zapomnę tego widoku. Rother na moich oczach zmienił się w czerwoną plamę, a Nif padła, ogłuszona błyskawicą.

Próbowałam krzyczeć, ale przez moje gardło nie chciał przejść żaden dźwięk. Mój umysł nie umiał właśnie przeanalizować tego, co się stało. Wierzgałam się nieudolnie w pnączach, robiąc tym ogromny hałas, ale nie zwracałam na to uwagi.

"Muszę pomścić Rothera.", rozbrzmiewał głos w mojej głowie.

Wokół mnie tworzył się czarny dym, do tego już prawie wydostałam się z liściastej pułapki. Byłam już gotowa do ataku.

Aż nagle poczułam ogromny ból w plecach.

A przede mną była tylko ciemność.

Ej, możemy sobie założyć, że 14 minut po północy to wciąż poniedziałek? Tak? Dziękuję ^^

W każdym razie miłego czytania, szykujcie się do niespodzianki w piątek, a następnego piątku wychodzi kolejny rozdział i ogólnie wracam do regularności ^^

Miłej nocy bądź dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro