Niecodzienny przechodzeń

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po dziesięciu minutach doskwiera mi chłód, ale idę dalej. Nie ma co tak szybko się zniechęcać. Patrzę w bok-koło mnie idzie jakaś para, a tak poza tym nikogo nie ma w okolicy. Zresztą nie ma co się dziwić, w końcu jest druga nad ranem. Zaraz, zaraz coś mi tu nie gra....
Po chwili dosłownie stykam się z chodnikiem przez kogoś. Przecież nikogo oprócz tamtej dwójki nie było w okolicy, więc jakim cudem...


-Uważaj jak chodzisz-mruczy pod nosem przerywając moje przemyślenia. Wsłuchuję się w jego głos i przyjmuję pomocną dłoń, którą mnie obdarza. Zerkam na ów osobnika, który mnie potrącił i pomaga teraz wstać. W ciemności trudny do wychwycenia cień dał się zauważyć. Miał on lekko rozwalone przy końcówkach ciemniejsze, blond włosy, kocie, złotawe i tajemnicze jak noc oczy,( a raczej oko, bo drugie przysłaniała grzywka i chyba czarna przepaska), które w tej chwili bacznie ilustrowały moją osobę. Od razu dało się zauważyć, że różni się od społeczeństwa, ale o dziwo to on na mnie zerkał jak na wybryk natury.

-Dziękuję-odpowiadam udając, iż nie usłyszałam jego uwagi. Uśmiechnął się nieznacznie, ale nie był to ciepły uśmiech. Był to raczej grymas pełen politowania i arogancji.
Z nutą przenikliwości badam jego osobę. Ludzie jednak są dziwni, kiedy na mnie patrzą~

Nikt im przecież nie karze tego robić, ale nasz gatunek ma to do siebie, że lubi niszczyć swoich. To niewybaczalne. Jak można stanąć przeciwko swemu bratu ? Już jeden nóż w plecach mam, a na więcej miejsca brak...
-Na co się gapisz ?!-burczę oburzona jego zachowaniem, ale moja twarz promienieje~
Zawsze z niebywałym trudem okazywałam emocje. Cóż takie już ze mnie intro.... no dobrze-introwertyk. W codziennym życiu nie przeszkadza mi to, ale czasami marzę, aby jak inne dzieci podejść i przytulić się do swojej mamy. Pogadać o szkole, przyjaciołach i narysować jej piękną laurkę, ale moja matka nie żyję. A ojciec ? Lepiej nie mówić.
Wbijam wzrok w chodnik i zauważam, że tuż koło mojej nogi łasi się czarny kot. Wlepia we mnie swoje złote tęczówki i mruczy, ale po chwili zwierze jest już na rękach tego młodzieńca, a ja zdumiona przyglądam się blondynowi.-Koty często pojawiają się przy samotnych ludziach-mówi. Wzdycham, nie przejmując się jego słowami. Nie mogę przejąć się takimi bzdetami~ Co on sobie myśli ?
-Poza tym lepiej nie kręć się o tak późnej porze, SAMA-uśmiecha się szerzej, widząc moje zdziwienie. Zesztywniałam, zerkając na niego swoimi turkusowymi oczami. Nie mogłam wyjść z szoku-Czemu mnie poucza ? Po co ? I tak nigdy więcej się nie spotkamy....
-Los lubi płatać figle-szepcze, gdy przechodził tuż obok mnie, po czym tak po prostu odszedł. Drgnęłam niespokojnie i uchyliłam głowę w dół. Ten sam kot, którego ten przechodzień wziął na ręce-teraz ponownie łasi się do mych nóg i wlepia we mnie swoje złotawe ślepia.


-Jesteś przybłędą czy może masz właściciela ?-pytam retorycznie samą siebie, przy okazji biorąc kota na ręce. Może dogada się z moją trójcą ?

~*~

-I jak by Cię tu nazwać ?-dopytuję się samej siebie, dokładnie oglądając kota. Ma lekko poranione łapki i widać, że jednak jest przybłędą. Widzę, że reszta moich kotów zerka na nowego z nieufnością. Cóż jakoś muszą to przeżyć, że mają nowego towarzysza~
-Sabbath ? Tak to będzie idealnie do Ciebie pasować-szepczę pod nosem puszczając opatrzone zwierze i wracam do swojej nudnej rzeczywistości.

Niby życie składa się z krótki momentów, cudownych chwil i przykrych incydentów, ale mnie nie ma. Przestałam istnieć i jestem jak duch tym świecie. Bynajmniej moje myśli nie są poezją dla ucha. Nigdy nawet nie ujrzą światła dziennego. Są pewne słowa, które nigdy przez gardło nie przejdą-nawet w obliczu śmierci.


Każdy ma swój sekret i potajemnie marzy, aby podzielić się nim ze światem. Wie jednak, że nie da rady. Nie powie, nie wyjawi i będzie się z tym męczyć aż do końca swych dni. Wiele osób stara się stłumić ten głos w sobie i nawet im się udaje, ale ja do tej grupy nie należę.


Czas powrócić do pisania w notesie i dzielenia się słowami. Może to mi wyjdzie ?

~kilka godzin później~


Pierwsze promienie słońca niemiłosiernie padały na moją twarz, przez co nie mogłam dłużej pospać. Napisałam kilka zdań. Nie, nawet nie kilka, tylko jedno. Jedno cholerne zdanie tyle mi zajęło... Choć w rzeczywistości były to przygotowania do sprawdzianów na następny dzień. Kiedyś kochałam zdobywać nowe informacje, ale teraz są już to zachowania kompulsywne. Jest to jeden z moich rytuałów. Wznoszę modły do Ogoniastego i czuję, że coraz bliżej jestem piekła.
Jako dziecko myślałam, że Ziemia jest piekłem, ale teraz już wiem, że to, co mnie czeka w przyszłości może, być o wiele gorsze. Zaczynam w tym wszystkim tonąć-czuję się taka mała w tym świecie. Czy ktoś tam się za mnie modli ? Bo ja nie mam na to odwagi~

2 stycznia 2018

"Coś się ze mną dzieje. Coś we mnie jest i wyjdzie w najmniej odpowiednim momencie."

Krótki, nieznaczący tekst oznaczyłam dopalonym papierosem. Zostały jeszcze dwie godziny do zajęć. Mam tyle czasu...aby się przespać i śnić wasze najgorsze koszmary.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro