Przypadki chodzą po ludziach i nie tylko

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bywa czasem tak, że śnię wasze koszmary. Tak też i tym razem się trafiło, jednak nie miałam pojęcia do czyjego umysłu się podczepiłam. 

Stałam na wysokim wzgórzu z widokiem na niewielkie miasteczko. Wzdłuż kanionu rozpościerał się piękny, obfity w sosny i świerki las, który był świadkiem rozgrywającej się w mieście tragedii. 

Z nieba spowitego w szkarłacie nadlatywały gałki oczne, przyozdobione w nietoperze skrzydła, zaś zza chmur widoczna była szczelina międzywymiarowa. Nie wiem, skąd posiadłam taką wiedzę odnośnie tego zjawiska. Możliwe, że to wspomnienia osoby, która to śniła albo mój szósty zmysł. 

Z oddali wydobywały się stłumione przez szum deszczu ognia ludzkie krzyki, przeplecione śmiechem istot duchowych, które wydawały się być szczęśliwe. Dziwiła mnie tylko forma jaką przybrały demony-na ogół próbują być bardzo atrakcyjne, aby skusić grzeszników swym wdziękiem i urodą, do popełnienia grzechu, a tu przybrały formę niedorobionych i zdziecinniałych kreatur. 

Patrzyłam na to z istnym spokojem. Nie to, że byłam pozbawiona empatii i nie zwracałam uwagi na ludzkie cierpienie, ale po prostu czułam odczucia istot wyższych i zbłąkanych ludzkich dusz-starałam się więc zachować obojętność, przyjmując otaczający mnie świat za koszmarną, wybujałą fantazję człowieka, który to śnił. 

Dalsze gdybania przerwał mi mocny huk, a mym oczom ukazał się przedziwny "zamek", chociaż to złe określenie, to raczej była piramida. Zapewne sprawca tego krajobrazu postanowił zaprezentować swoją siłę poprzez wybudowanie monumentalnej budowli określającej jego potęgę i zarazem łamiącą wszelkie prawa fizyki. 

Prychnęłam cicho dostrzegając twór odpowiedzialny za tę apokalipsę.

-Well, well, well czyż to nie medium ?-cóż za irytujący głos i wygląd.

-Coś mizerną fizyczną formę przybrałeś w tym śnie, demonie-mruknęłam, na co ta siła nieczysta tylko się ukłoniła, na co prychnęłam zirytowana.

-Ładnie to tak grzebać w czyiś snach ?-spytał ten równoboczny, żółty idiota w cylindrze i muszce.

-Ładnie to tak prześladować ludzi w snach i ściągać do ich głów nieproszonych gości ?-odgryzłam się, co wywołało u niego chichot. Jakim kurwa cudem, skoro nie posiadał w tej formie ust ? Doprawdy nie wiem.

-Cóż Emily powinnaś wiedzieć, że jesteś magnesem na takie istoty jak ja, a co do koszmarów tej osoby... Mam z nią niewyrównane rachunki-mruknął podlatując do mnie. Nie wiem czemu, ale miałam dziwne przeczucie, że gdzieś już czułam podobną aurę-tylko gdzie ?

-A ja chciałam zauważyć, że nie prosiłam się o takie życie. Poza tym wydaje mi się, że nie jestem Ci w tym momencie tutaj potrzebna, w sumie nie zdziwiłabym się, gdyby to ta osoba podświadomie prosiła medium o pomoc-w moim głosie dało się wyczuć nutę stanowczości i kpiny. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że demony są najsłabsze w ludzkich umysłach, więc niespecjalnie się go obawiałam, poza tym póki co byłam tylko biernym obserwatorem tej sytuacji.

-A może ja Cię tu ściągnąłem ?-szczerze powiedziawszy, to pytanie zbiło mnie z tropu. Po jaką cholerę miałby ściągać medium, które może go odesłać i uwolnić tę zniewoloną duszę od siły nieczystej ?

-Sądzę, że to raczej nie leży w twoim interesie. Przecież doskonale zdajesz sobie sprawę, że z przyjemnością odesłałabym tak wkurwiającą istotkę jak ty do otchłani-mruknęłam, mrużąc powieki i krzyżując ręce na wysokości piersi.

-Żebyś się nie zdziwiła Strange-prychnął, unosząc się na wysokości mojej twarzy i mierząc mnie przenikliwym spojrzeniem.

-Chciałam zauważyć, że w tym momencie jesteś równie bezbronny co ja-odgryzłam się, dalej intensywnie go obserwując. Demony zaraz po duszach samobójców i jednorożcach były najbardziej wkurwiającym tworami, jakie spotkałam na swej drodze.

-Tego też nie możesz być pewna-zauważył, oblatując moją osobę. Niezbyt się tym przejęłam, w końcu w mojej "karierze" zdarzały się już podobne sytuacje.

-Owszem, ale i tak z pewnością więcej się już nie spotkamy, a teraz przepraszam, ale za trzy godziny mam szkołę, więc bye~

-Los lubi płatać figle... Kupuj złoto, pa!-gdzieś już słyszałam podobne słowa, tylko gdzie ?

~*~

Wiecie jakie miejsce ostatnio znienawidziłam ? Szkołę, ot co ! I to nie ze względu na zajęcia, które skądinąd są bardzo ciekawe, za wysoki dla wielu poziom i wyścig szczurów, a ze względu na niezwykle irytujących ludzi oraz dusze błąkające się po tym obiekcie tortur dla nastolatków.

-Strange przestań rozmawiać z wymyślonymi przyjaciółmi, nie jesteśmy w przedszkolu droga panno!-krzyknęła nauczycielka języka angielskiego, uderzając dziennikiem o ławkę i przerywając niezwykle ciekawy wykład.

-Przepraszam Pani Profesor-mruknęłam z wyraźną niechęcią, a ta tylko westchnęła i kontynuowała swoją wypowiedź na temat twórczości Josepha Konrada.

~Co za wariatka!~

~Dziwadło!~

~Czy ona jest chora psychicznie?~cholera to nie moje myśli. Nie dość, że byłam przeładowana ich negatywnymi emocjami, to jeszcze słyszałam ich myśli. Niewiele myśląc wstałam gwałtownie i wybiegłam z klasy, w kierunku wyjścia na szkolny dach. Po drodze mijałam zdziwionych moją postawą uczniów, którzy w tej chwili mieli okienko i współczujące spojrzenia zagubionych w tym świecie martwych ludzi, którzy widzieli we mnie swoje wybawienie i drogę do zaświatów.

Biegłam przed siebie nie zważając na krzyki goniącej mnie i niezwykle irytującej szatynki o imieniu Mabel. Pewnie ta pinda kazała jej sprawdzić czy nie poszłam się utopić w szkolnym WC.

-Dipper łap ją !-wykrzyknęła za mną. Nawet nie dotarł do mnie sens jej słów, gdy czyjeś ramiona pochwyciły mnie w uścisku, uniemożliwiając mi dalszą ucieczkę.

Świat zawirował, a w mojej głowie rozległ się czyjś złowrogi śmiech

~"Teraz dopiero się zacznie"~

TSA A TERAZ PARĘ SŁÓW ODE MNIE. TEN POMYSŁ JEST STARY I DOTYCZYŁ INNEGO SHIPU I W OGÓLE ANIME, ALE JAKOŚ POWRÓCIŁAM DO TEJ HISTORII PRZEGLĄDAJĄC SWOJE STARE BLOGI I JEST.
A CO DO FOTKI PONIŻEJ-NIE MOGŁAM SIĘ POWSTRZYMAĆ xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro