4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podobało mi się w nim chyba wszystko. Szalałem za nim od samego początku. Młody chłopiec patrzący na mnie w tramwaju wielkimi sarnimi oczami.
Widząc go wtedy pierwszy raz na oczy, bardzo się pomyliłem w ocenie. Wyglądał niewinnie, czysto. Podobało mi się to w nim. To i oczywiście śliczna, zapewne już niebawem przystojna twarz, świetnie leżące na nim bluzy i szerokie spodnie, no i oczywiście buty. Wtedy miał na sobie czarne Falleny z grubymi, białymi sznurówkami.
Patrzył więc na mnie i ocieral butem o but, najwyraźniej wiedząc, że to lubię. Im bardziej gapiłem mu się na stopy, tym intensywniej się nimi bawił. Jedna z najbardziej erotycznych scen mojego życia w środku dnia w zatłoczonym tramwaju, przy dziesiątkach świadków. W jego oczach pojawiło się wtedy coś takiego, że gdy wysiadł na następnym przystanku, mogłem jedynie podążyć za nim. Śledziłem go, w razie czego gotów zniknąć w tłumie, ale on chciał być śledzony. Prowadził mnie gdzieś, grał? Jedno wiedziałem na pewno - nie wolno zgubić tropu.
Po kilku minutach dotarliśmy do Pasażu Prometeusza, jednego z większych centrum handlowych w mieście. Udał się prosto do łazienki i zamykając za sobą drzwi, posłał mi spojrzenie.
Wszedłem za nim do jednej kabiny, zamknąłem za sobą drzwi jakby nigdy nic. Staliśmy naprzeciw siebie, patrząc sobie w oczy. Cień uśmiechu przebiegł mu po twarzy i coś we mnie eksplodowało. Przywarłem do tych jego ślicznych ust i za nic w świecie nie chciałem przestać czuć jego smaku. Całowaliśmy się jak dzikie zwierzęta, pchnąłem go na ścianę i trzymałem, badając rękoma szczupłe, boskie ciało mojej zdobyczy. On nie pozostawał bierny, łapał mnie za włosy, kark, pośladki, przyciskał moje ciało do swojego. Błyskawicznie pozbyliśmy się spodni i bokserek. Pachniał zielonym jabłkiem i miętą.
Obróciłem go twarzą do ściany, trochę się bałem że zbyt brutalnie, ale podejrzewałem, że to lubił. Po chwili muskania ustami jego uszu, objąłem go ręką w pasie i już byłem w nim. Jęknął cicho, ale wyłącznie z zadowolenia. Nigdy w życiu nie spotkałem kogoś tak bardzo lubiącego być dominowanym, jak tamten gość.
Gdy doszedłem, jeszcze przez chwilę milczeliśmy, przyklejeni do ściany. W końcu zaczął się cicho śmiać.
-Co Cię tak bawi? - zapytałem.
-Cieszę się - powiedział. W końcu usłyszałem jego głos. Nie wyróżniał się niczym od głosu jego rówieśników, zapewne 17latków. Powoli wsunął na pośladki swoje zielone, satynowe bokserki i zapiął sodnie, nadal nie odwracając się do mnie. Ja również się ubrałem. Teraz było mi trochę nieswojo, dotąd nie odstawiałem nigdy takich akcji...
-Byłeś zajebisty - powiedział, gdy już się odwrócil.
-O...dzięki...
-To ja dziękuję. I chcę więcej. Musisz mi dać więcej!
-Ee..muszę?
-No, wiesz co mam na myśli.
Chwilę przetrawiałem nowe dane.
-Będziemy tak rozmawiać w męskim klopie w pasażu? - zapytałem w końcu.
-Nie, bo musze spadać. Dzięki za to. I odezwij się - podał mi kartkę z zapisanym numerem telefonu i uśmiechnął się. Znowu był niewinnym chłopczykiem, który dodatkowo na pożegnanie pocałował mnie w policzek. Ło jeny. Wróciłem do domu. Zasnąłem...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro