6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Potwornym!
Rozejrzałem się po pokoju i byłem przerażony - wszystko z półek porozwalane na ziemi, zeszyty podarte, książki w kawałeczkach, szkła roztrzaskane, obrazy zerwane ze ścian, wywalone na dywan szuflady.
-Co kurwa... - jęknąłem, łapiąc się za tył głowy.
Pierwsza mysl: włamanie. Ale jak to, nie obudziłbym się od hałasów? Co ja właściwie...
Urwany film. Choć nie piłem wczoraj nic prócz szklaneczki whisky i.... o kurwa. Więc jednak mały jebaniec wrzucił tam jakieś tabletki. To by wyjaśniało ból głowy.
Kurwa. Jak stary zobaczy...
Szans na uprzątnięcie nie było zbyt wielkich, więc zerwałem się z domu. Jak zawsze - pustego. Czy ktoś tu w ogóle jeszcze żył prócz mnie? Chyba tak, bo zlew magicznie się opróżniał, a pokoje sprzątały. No i pranie też się robiło. Czar nazywał się Matka.
Włączyłem najlepszego przyjaciela, akurat na kanał informacyjny.

...nie są pewni, ale większość potwierdza zgodnie, że najgorszy scenariusz jest bardzo możliwy. Anomalia nie są jeszcze wyjaśnione, ale dla wielu ważniejszym jest zabezpieczyć się przed żywiołem niż dociekać powodów. Prawdopodobnie to wyż znad skandynawii w połączeniu z niezwykle silnym niżem, który przywędrował tu aż z Japonii, tworzą te ogromne zaburzenia. Na chwilę obecną nie jest pewne, czy przesunie się nad Polskę, ale nie możemy tego z całą pewnością wykluczyć...
No tak. Burza stulecia. Wabik na widza i tyle. Już od jakiegoś czasu o tym trąbili.
Dzień był dziwny. Coś wisiało w powietrzu, od razu to wyczułem. A potem było już tylko lepiej.
Przy automacie z biletami zbluzgałem się w myślach po raz miliardowy w życiu za nie wzięcie z domu kasy. A tramwaj zaraz będzie...
Sięgnąłem mimowolnie do kieszeni wyjąłem zwitek banknotów. BANKNOTÓW! Same setki. Serce podeszło mi do gardła, łeb znowu rozbolał. Trzymałem w ręku prawie tysiaka.
Przyjazd tramwaju oczywiście nie obszedł mnie wcale. Stałem tylko przed automatem i gapiłem się jak niedorozwój na kasę.
Nie no, teraz to jest tylko jedno wyjście - uznałem.
Sięgnąłem po telefon i wybrałem numer. Młody oczywiście nie odebrał. Świetnie, dzieciak wykorzystał mnie, upił i zaćpał a potem do tego wszystkiego zapłacił, jak jakiejś dziwce.
Drogiej dziwce w sumie...
-Przepraszam, ruszysz się!? - usłyszałem zza pleców.
Blondynka była farbowana, tłusta i brzydka, ale pozowała na młodocianą gwiazdeczkę. No kurwa!
-Sory - mruknąłem i się przesunąłem.
-Sory mi nie pomoże jak mi tramwaj ucieknie gnoju! - ryknęła i zaczęła szprycować automat monetami.
Ty stara prukwo, a żeby cię tak...
Trzzzzzzzzzzzzzzzzzzzask.
W pierwszej chwili nie zrozumiałem dziwnego dźwięku. Potem mina blondi, stojących za nią przechodniów i sam dźwięk dały jasną odpowiedź. Na grubej dupie pękły z hukiem jeansy.
I dobrze ci tak krowo, po co nosisz takie obcisłe? W twoim wieku...
Gdy zasłoniła gołą dupę torebką, wyleciała z niej cała zawartość, która tamta jęła gorączkowo zbierać z zabłoconego chodnika.
Wokół zrobiło się bardzo wesoło, a ja ucieszyłem się, że ktoś tam jeszcze czuwa na górze i kara tych, co trzeba.
Miałem całkiem dobry humor po jakże ciekawym poranku, ale do czasu.

Misiak to typowa dla każdej szkoły i każdej klasy osobowość. Jakimś cudem dostał się na studia i kontynuował krzywdzące wszystko wokół bycie sobą. Znacie tę historię - głupawy uśmieszek, wysokie mniemanie o sobie i rozpychanie się łokciami gdy tylko przyjdzie mu ochota. Reszta to toleruje, bo inaczej nie dałby nikomu spokoju.
I właśnie Misiak był w drużynie przeciwnej, gdy na wfie graliśmy w siatkę. I to on, podając mi piłkę do serwowania, rzucił najmocniej jak potrafi prosto w moje plecy, posyłając mnie z hukiem na glebę.
Potem zdarzył się wypadek. Misiak poszedł do składu po więcej piłek. Hantelki ułożone przez kogoś z wyobraźnią na najwyższej półce w jakiś sposób się obsunęły. Na jego głowę i ramiona.
Z racji całego zajścia dyrek pozwolił naszemu rocznikowi opuścić resztę zajęć owego dnia.
'Napatrzyli się na juhę...Pan ich puści, niecodziennie widzi się takie rzeczy' - usłyszałem przypadkiem jak sanitariusz mówił do wfisty. Fakt...krwi było dużo. Bardzo dużo.
Niby widzimy to w telewizji i w kinie, ale nie da się przywyknąć do krwi. Gdy widzisz jej wielką kałużę, instynktownie rozumiesz, że jest źle. Że tak nie powinno być i że coś musi być zrobione. Ale nie wiesz co, więc stoisz i patrzysz jak twój - bądź co bądź - kumpel z roku rzuca się na podłodze i...
Przeżył, tak. Ale semestr miał z głowy. A ja miałem w głowie bardzo wiele myśli. Żarty się skończyły. To nie pękające portki, tylko pękająca czaszka...W jakiś absurdalny sposób czułem się winny. Powinienem? Może faktycznie byłem w jakimś szoku i majaczyłem sobie po cichu...Wróciłem do domu, było jeszcze wcześnie bo wf był pierwszy (znacie to, co?).
Poszedłem spać. Nie pamiętam co mi się śniło, ale obudziłem się jeszcze bardziej zmulony i posępny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro