cz. II rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Namioty były już rozbite, a obiad się gotował, kiedy dojechało ostatnie auto, a w nim ostatni wczasowicz.
-Ziom! - podniósł się radosny okrzyk.
Fabian i Kamil rzucili się na siebie i rozpoczęli rytualne przywitanie, złożone ze skomplikowanych ruchów dłoni i nóg.
-Tęskniłeś? - spytał zalotnie Kamil.
-Jak zawsze - odparł ucieszony Fabian.
-Dobra, dość czułości - odparł już poważnie Kamil, wyciągając z auta dwie puszki piwa.
-Jeszcze zimne. I kupiłem ci fajki - dodał.
-O, Kamil - zza krzaków wyłonił się Tomasz. Co tam robił, nikt nie wiedział.
-Cześć Tomaszku, co tam?
-Wszystko świetnie. Jak widzisz namioty same się rozbiły, a my od rana leżymy do góry brzuchami - odpowiedział ironicznie Tomek.
-No i super - szczerze ucieszył się Kamil.
- A teraz pan wybaczy, idziemy z Fabianem omawiać nie cierpiące zwłoki sprawy podziału fajek i trawy. Do widzenia.
-Mówię ci, to nie do wytrzymania - zarzekał się Tomasz.
-No co ty - odparł krótko Fabian, schylając się po sosnową gałąź.
-Uwierz na słowo. Nie potrafię, od samego rana do wieczora tylko się czepia. Kontroluje mnie, tak jakby...ogranicza.
-Chyba o to chodzi w miłości - stwierdził sentencjonalnie Fabian.
-Co ty pieprzysz. Kiedyś było inaczej. Tak bardziej... - Tomek umilkł szukając odpowiedniego słowa.
-Spontanicznie - dookończył Fabian. Słuchał tego samego lamentu po raz piąty. Liczył.
-Właśnie! Wiesz, wyskoczyliśmy do klubu, był seks w toalecie. Pojechaliśmy nad rzekę - bawiliśmy się w krzakach. A raz... - Tomek roześmiał się wesoło - Raz pojechaliśmy na wieś do ciotki Magdy i...
-To chyba chodzi o seks, a nie spontaniczność? - uciął Fabian. Skończył z gałązkami, odłożył je na ziemię i zapalił papierosa.
-Seks też już nie taki jak dawniej, ale nie o to chodzi...
Fabian odciął się od rozmowy. Uruchomił autopilota, który będzie przytakiwał i udawał zrozumienie, a sam odpłynął świadomością gdzieś daleko. W przeszłość. Do chwili, kiedy poznał Tomka i Magdę, szczęśliwych i zakochanych. Zaledwie dwa lata temu, a ile się zmieniło. To i tak cud, że tak długo wytrwali, pomyślał.
-Dobra, wracamy? - zniecierpliwił się Tomasz.
-Jasne, mamy dość - ocenił Fabi, wskazując na kupę gałęzi. Właśnie miał na myśli, że ma dość wysłuchiwania tych samych lamentów po raz kolejny. A Tomek łatwo się nakręcał...

______________________________________
W kolejnych rozdziałach zrozumiecie . Heh. 3M się ♡♡♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro