cz. II rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tomek był bardzo ciekaw, jak rozpalą ognisko z mokrego drewna. Przypominał im dwukrotnie o przykryciu go folią, ale nie słuchali. Teraz czekał w namiocie, aż przyjdą do niego po pomoc w rozpalaniu ognia.
Zgodnie z jego przewidywaniami, do namiotu przyczłapał w końcu Krzysiek. Cierpliwie zniósł wykład Tomasza i razem poszli do ułożonego już stosiku, wokół którego czekali zziębnięci i głodni koledzy i koleżanki.
-Może użyjemy srajtaśmy jako rozpałki? - zaproponował Fabian, obserwując kolejne daremne próby Tomka.
-Świetny pomysł. A jutro będziesz się podcierał listkami i mchem - odszczeknął Tomasz. Miał dość tych brudnych namiotów, robactwa, ciągłych humorów Magdy i lenistwa reszty. A teraz jeszcze to mokre drewno...
-Gdyby Kamil nie zużył wczoraj całej naszej rozpałki, to już byśmy piekli żarcie - nie wytrzymał.
-Wybacz Tomaszu. Zaraz wrócę z ratunkiem - zapewnił i zniknął w ciemnościach.
-Czy on nigdy nie używa latarki? Pieprzony nietoperz... - zirytował się Tomek.
-Tomek! - warknęła Magda.
-Co? Chcesz sama rozpalać? Proszę cię, ku**a, bardzo! A ci jeszcze lepsi - skinął głową na siedzących na zwalonym pniaku Krzysia i Patrycję, którzy kleili się do siebie w najlepsze.
-Mówiłem, nakryjcie to gówno folią. Tak trudno było to zrobić?
-To czemu sam nie nakryłeś? - zapytała Magda
-Bo ja i Fabian zbieraliśmy to drewno całe popołudnie. Ktoś mógł zatem ruszyć dupę i poświęcić dwie minuty na przykrycie, nie?
-Zatem... - roześmiał się Fabian.
-Skoro tak się namęczyłeś, to minuta więcej by cie nie zabiła. Korona by ci z dupy nie spadła! - Magda niemal piszczała.
-Daj mi spokój. Lepiej spierdalaj do namiotu po kiełbaski, zjemy sobie surowe...
-Jak ty do niej mówisz! To kobieta! - do kanonady włączyła się Patrycja. Prawdopodobnie bardziej od kłótni zdenerwowało ją to, że musiała odkleić usta od ust Krzysia.
-Leniwa jak i ty. Święte krowy, ku**a.
-Tomek, nie przeginaj - ostrzegł z kolei Krzysio.
-Bo co, zbijesz mnie?
-Może - odparł Krzyś, trochę niepewnie. Był młodszy i drobniejszy od Tomka, poza tym nigdy się nie bił.
-Gówno możesz. Nie mogłeś nawet przykryć drewna foliowym workiem. Teraz to spierdalaj, wszyscy spierdalajcie.
-Styka, Tomasz - wtrącił się Rafał.
-Spierdalaj!
-Nie mów tak do niego - pogroził Dominik.
-A ty co? Jego chłopak, że go bronisz?
Na szczęście w tej chwili pojawił się Monti. Niósł w ręku butelkę.
-Benzyna - przeczytał milczący dotąd Fabian.
-Ja tego nie odpalę, Lubie moje brwi - stwierdził Tomek.
-Oj Tomuś, pizdecza jesteś - ucieszył się Kamil - Rafał, poczęstujesz fajką?
Wypalili we trzech z Fabianem i rzucili w szczodrze polany benzyną stosik.
Na szczęście nikt nie stracił brwi ani żadnego innego fragmentu owłosienia ciała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro