|Rozdział czternasty|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wątek z Renem, który leci do Korei razem z Jungkookiem został usunięty. Mieliście rację z tym, że to jak porwanie, więc postanowiłam troszkę zmienić fabułę.

Hoseok został poinformowany o stanie przyjaciela, zaraz po tym, jak opuścił komisariat. Prawdę mówiąc, przewidział taki obrót akcji, ale zupełnie nie przygotował się na to, by porozmawiać na ten temat z Jeonggukiem... wiedział, że musi to zrobić jak najszybciej, dlatego wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer do kumpla.

– Cześć, Hoseok! Wiesz może, dlaczego Jimin nie odbiera telefonu? – zapytał nie dając dojść starszemu do słowa.

– Tak... wyszło na to, że Namjoon okradł cię, ale spokojnie! Odzyskaliśmy wszystko! Tylko... Jiminnie jest w szpitalu. Jego stan jest stabilny, ale będzie w śpiączce max trzy dni – poinformował go Jung.

– Czy ja dobrze zrozumiałem? – ton młodszego nie był już taki przyjazny, dlatego Hoseok szykował się na opieprz. – Jak do tego doszło? – dopytał zdenerwowany.

– Pobił się z nim, bo ten zajebał ci laptopa i hajs dla rodziców... wiem, że miałem nie dopuścić do tego, ale stało się... ważne, że tylko to się stało – stwierdził delikatnie.

– Ja wiem, że Jimin nie jest dzieckiem, ale Hoseok... – rozmówca po drugiej stronie wziął głęboki wdech, a następnie wydech. – Miałeś się tym zająć!

– Bo to takie proste – parsknął. – Nie wkurwiaj mnie lepiej – uprzedził i rozłączył się.

Nie miał zamiaru wysłuchiwać marudzenia Jungkooka. Chłopak był po prostu zbyt opiekuńczy i przyzwyczajony do tego, że Jimin codziennie przy nim jest, a on bardzo dobrze umiał o siebie zadbać. Po prostu to Kook cały czas traktuje go jak upośledzone dziecko i tyle z tego wyszło.

Oczywiście nie zawsze tak jest, no ale przeważnie.

J-Hope westchnął i postanowił jechać do szpitala, by porozmawiać z lekarzem Parka. Następnie musiał jakoś ogarnąć jego mieszkanie, bo to istny burdel...




Komórka została odrzucona na drugą stronę obszernej sofy. Jeon nie mógł uwierzyć w to, jak został przed chwilą potraktowany. Przecież on zwyczajnie martwił się o przyjaciela, a Hoseok już twierdzi, że to źle!

Wstał i zaczął nerwowo chodzić po całym salonie. Musiał przemyśleć ostatnie wydarzenia. Jak na ten dzień, to za dużo się stało.

– Przestań się już tak przejmować – do pomieszczenia wparowała Soo z herbatą i ciasteczkami. – Jimin się sobą dobrze zajmie. To, że się z kimś pobił nie znaczy od razu, że masz odchodzić od zmysłów. Ogarnij dupsko – znudzona usiadła na kanapie i zaczęła wpatrywać się w sylwetkę brata.

– Nie wiesz jak to jest – burknął. – To mój przyjaciel i chyba normalne, że się przejmuję, nie? - podniósł ton, czego zaraz pożałował.

– Zamknij się już – dziewczyna pidciągnęła go na mebel i spojrzała w oczy. – Jimin jest mężczyzną i sobie poradzi! To nie jakaś ciota, pamiętaj. Przestań już do cholery – Jeon pozwoliła sobie spoliczkowac dwudziestolatka, który miał ochotę ją zabić.





Wszedł do pustego mieszkania i zamknął za sobą drzwi na klucz. Był u swojego przyjaciela i było z nim dobrze, więc nie było się o co martwić. Teraz zostało mu tylko posprzątać, a później udać na zakupy, bo ten jebnięty darmozjad, Namjoon wszystko zeżarł...

Zaczął od pokoju Jeongguka, bo tam był największy bajzel. Przy ogarnuaniu szafek nie mógł powstrzymać się od czytania różnych dokumentów, lub oglądania albumów ze zdjęciami. Niczego interesującego nie znalazł, więc zaraz po ukończeniu swojej pracy wyszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro