|Rozdział drugi|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jimin lekko zapukał w białe drzwi,  prowadzące do pokoju jego przyjaciela i współlokatora jednocześnie. Dość długo czekał na odzew, a właściwie, to nawet go nie dostał. Przystawił ucho do drewna i zaczął nasłuchwiać. Niby zakłócanie przestrzeni osobistej, czy coś, ale mu to najwyraźniej nie przeszkadzało. Inaczej było z Jungkookiem, który z zaskoczenia złapał go za biodra i głośno krzyknął, przez co z ust Jimina wydostał się pisk.

– Ile razy mam ci powtarzać, żebyś mnie nie podsłuchiwał? – spojrzał nieco rozgniewany na młodszego. – Jak będę się z kimś zabawiał, też masz zamiar tak robić? – dodał żartobliwie. Chociaż tak naprawdę, obaj wiedzieli, że Park był do tego zdolny przez swoją zboczoną naturę.

– Mogę sobie nawet to nagrać i walić przy tym – puścił mu oczko i wyswobodził się z uścisku. – O której lecimy na balety?

– Żebym ja cię zaraz nie walnął – trzepnął chłopaka w tył głowy ze złośliwym uśmieszkiem. – Za jakąś... godzinę? – spojrzał nazegarek, który umiejscowiony był na jego nadgarstku.

– Super, idę się szykować – rozpromieniony, skocznym krokiem udał się do swojego pokoju, gdzie zaczął przeszukiwać ogromną szafę.

Chłopcy mimo bycia 'sławnymi' osobami, pozwalali sobie na podrywanie dziewczyn i wiele innych, jednak nigdy nie przesadzali. Chyba każdy wolałby zachować dobrą opinię, prawda? Jimin i tak sądził, że jego kontrowersyjnym zachowaniem, wszystko dawno poszło w pizdu, a fani przyzwyczaili się do tego i zaczęli ignorować. Gorzej mogło być z tymi nowymi widzami, ale cóż.

Dwudziestolatek zabrał ze sobą do toalety szarą bluzkę na krótki rękawek z jakimś nadrukiem, jeansy z licznymi dziurami i szarą, rozpinaną bluzę z kapturem. Do tego czapka z daszkiem i był gotowy. Nałożył leciutki makijaż i poprawił włosy, które i tak zaraz zakrył nakryciem głowy, które w tym miesiącu stało się dość modną częścią ubioru.

Jeongguk zaś, nadal stał przed swoją komodą i zastanawiał się nad... bokserkami. Skąd mógł wiedzieć, czy wyrwie kogoś, czy nie? Miał duży dylemat między czarnymi z króliczkiem na miejscu, gdzie było przyrodzenie, a czerwonymi z komiksowym napisem ,,klaps" z tyłu.

W końcu zorientował się, jak mało czasu mu zostało i postanowił zabrać zwykłe, szare.

Ubrania miał dawno przyszykowane, a mianowicie, białą bluzę z kapturem. Nadruk na niej przedstawiał Jokera, czarne rurki i czarną podkoszulkę.

W łazience pomalował kredką oczy i mimowolnie ułożył włosy. W przeciwieństwie do jego przyjaciela, ten nie zapomniał o umyciu zębów. Po tym wszystkim był gotów na uderzenie do miasta.

Zmierzył niższego od góry do dołu i parsknął głośnym śmiechem.

– Co to za czapka? – tym razem nie mógł się powstrzymać i po prostu wybuchnął.

– Normalna - odwrócił wzrok. Bardzo brał do siebie krytykę i drugi dobrze o tym wiedział.

– Weź ją daszkiem do tyłu i będzie okej – Kook pozwolił sobie poprawić nakrycie kumpla, nim tamten zdążył się odezwać. – Cudownie! – wyszczerzył się króliczo i wraz z młodszym udał się do przedpokoju.

Ulice o tej porze były wypełnione ludźmi spragnionych zabawy. Co z tego, że mamy środek tygodnia? Młodzież pozwala sobie na picie bez zgody rodziców, a potem płacz, bo ból głowy i wymioty.

Park i Jeon przed wyjściem z mieszkania założyli swoje maski, aby być miej więcej nierozpoznawalnymi, ale oczywiście znalazł się ktoś, kto ich rozpoznał. Farbowane białe włosy chłopaka, pasowały do niego i Jimin mógł się założyć o to, iż należał do dużego grona ulzzangów.

– Wiecie już, co zrobicie na pięćset tysięcy widzów? – zapytał, zaraz po otrzymaniu autografów i zrobieniu pamiątkowej fotki.

– Mamy w planach pewne rzeczy zaoferowane przez was, ale to się jeszcze zobaczy – odpowiedział serdecznie uśmiechnięty Jungkook.

– Może mały spojler? – zaproponował, puszczając im oczko.

– Na pewno nie skok ze spadochronem – zaśmiał się Jimin, przypominając sobie sytuację sprzed kilku godzin.

– Szkoda, chociaż byłoby ciekawie – zamyślił się. – No nic, nie będę wam zawracał głowy. Cześć! – ukłonił się i odbiegł od chłopaków, nawet nie czekając na odpowiedź.

Dwudziestolatkowie spojrzeli po sobie nieco zdezorientowani, jednak postanowili olać i iść dalej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro