|Rozdział dwudziesty|
Pocałunek przewiduję w 22 bądź 23 rozdziale :)
Czarnowłosy zrzucił album z twarzy i szybko podniósł się, aby podbiec do swojego przyjaciela i obdarzyć go długim, mocnym uściskiem.
– Przysięgam, że już tak daleko beze mnie, nigdzie nie polecisz – wyszeptał, umacniając uścisk.
– To ma być jakaś groźba? – prychnął zadowolony Jungkook. – Też tęskniłem, debilu – wyszczerzył się, głaszcząc głowę niższego.
– Przestałbyś wszystko psuć – burknął, odsuwając się od niego. – Jisoo, miło cię widzieć – przytulił dziewczynę i kątem oka spojrzał na jej chłopaka, który nie wydawał być się zadowolony z tego powodu. – Tao... ciebie także – odparł już mniej podekscytowany, ściskając jego dłoń.
Jimin i Jeongguk postanowili przygotować jakąś kawę dla gości, dlatego odprowadzili ich do salonu, a następnie wyszli do kuchni.
– Czy ona naprawdę musiała zabrać ze sobą tego idiotę? – zapytał z wyraźną irytacją Jimin. – Nie mam ochoty widywać jego mordy codziennie.
– Przecież oni jadą do moich rodziców – zaśmiał się Jeon. – Będą im remontować dom. Ona, Tao, tata i mama jadą do jakiegoś hotelu – wyjaśnił.
– Miałeś im zrobić niespodziankę na święta... – przypomniał, upijając łyk wody.
– Nie możemy dłużej zwlekać. Dom już się rozpada, więc najlepiej zacząć natychmiast – wyjaśnił.
– Rozumiem – odwrócił wzrok zakłopotany. – Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Chłopak przyglądał się oddalającej się sylwetce swojego współlokatora.
Westchnął ciężko, przetarł oczy i wziął tackę z ciastkami, które zaraz zaniósł do pokoju w którym przebywali ich goście i Jimin, o ile obrażony nie poszedł do swojego pokoju. Na szczęście, nie stało się tak. Jak można robić cyrki o byle co?
Azjaci siedzieli przy stole i rozmawiali o różnych rzeczach. Jimin opowiadał o tym, jak źle mu było podczas pobytu w szpitalu, o chłopaku, którego tam poznał... ożywił się tak nagle i buzia mu się nie zamykała. Przez dobre pół godziny nie dawał nikomu dojść do słowa. Oczywiście Kook przysłuchiwał się dokładnie historiom dwudziestolatka. Jisoo również z lekkim uśmieszkiem wpatrywała się w twarz młodszego. A Tao? Tao siedział jakby był u siebie i cały czas wpatrywał się w wyświetlacz swojej komórki. Było to zdaniem wszystkich bardzo nieuprzejme, jednak nikt się nie odezwał. Do czasu.
– Jezu, stresuję się strasznie – oznajmił Jimin, wgryzając się w czekoladowe ciastko. – Na początku powiedziałem o tym Jungkookowi, a on przejął się skokiem ze spadochronu, boże... Co to miało być? – obdarzył kumpla przyjaznym spojrzeniem. Jego oczy były prawie że zamknięte, ponieważ chłopak cały czas się uśmiechał.
– Już przecież mówiłem – westchnął, rozciągając się.
– Jak dla mnie, to będzie urocze! – twarz siostry Jeona ozdobił szeroki uśmiech. – Czekam na filmik – puściła oczko do dwudziestolatków, siedzących naprzeciw niej.
– Kurwa, jeszcze może będziecie się pieprzyć przed kamerą? – przejechał po wszystkich surowym wzrokiem. – Na to też będziesz czekać, Ji? - krzyknął wkurzony.
– Uspokój się – szepnęła podenerwowana.
– Jestem spokojny – wstał i pociągnął ją do siebie. – Jedziemy już – oznajmił, ciągnąc dziewczynę do przedpokoju.
Jeongguk nie mógł patrzeć na to, jak ten zwyrodnialec traktuje jego siostrzyczkę, dlatego wstał pędem pobiegł do przedpokoju, gdzie para ubierała obuwie.
– Przestań się rządzić, jebany cwelu – wyzwał go. - Jeszcze raz zobaczę, że chociaż źle patrzysz na Jisoo, obiecuję ci srogi wpierdol – ostrzegł, opierając się o ścianę.
– Bo posłucham takiego dzieciaczka – wyśmiał go Chińczyk.
– Uważaj lepiej na słowa, skośnooki gnomie – pogroził mu Jimin, który nawet nie wiadomo kiedy znalazł się w pomieszczeniu.
– Mnie nazywasz gnomem? – parsknął. – Uważaj, bo jak cię spłaszczę, to kurwa flaki będziesz zbierać.
Park nie myślał długo, po prostu podszedł do niego szybko i uderzył w twarz z taką siłą, że blondyn znalazł się na podłodze. Na tym się nie skończyło, bo starszy dostał kilka kopów w brzuch. Następnie dwudziestolatek jakby nigdy nic otworzył drzwi i wyrzucił go za nie. Przerażona Soo szybko wybiegła z mieszkania i zaczęła zbierać swojego chłopaka z podłogi.
– Jimin... dlaczego to zrobiłeś? – Kook starał się skojarzyć fakty. Wiedział, że jego przyjaciel był zdolny do czegoś takiego, ale naprawdę rzadko widywał go w takiej sytuacji jak ta.
– Nikt nie będzie sobie żartował z mojego wzrostu – odpowiedział i odszedł.
Starszy myślał chwilkę nad tym, czy Huang faktycznie go pod tym względem obraził, ale po dobrych ośmiu minutach odpuścił sobie i pobiegł w stronę pokoju Jimina.
– Hej, Jimin! – wtulił się w jego plecy. Dłonie wyższego objęły w pasie czarnowłosego. – Wyjdźmy sobie gdzieś – poprosił, wtulając się w jego ciało.
– Możemy - zaśmiał się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro