|Rozdział dziewiętnasty|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chłopak niechętnie podniósł się z kanapy i poczłapał w stronę przedpokoju.

Spojrzał przez wizjer i zobaczył jakąś dziewczynę, która miała blond włosy i na pewno nie była Azjatką. Jej ubiór składał się z za dużej szarej bluzy i ciemnych rurek. Na stopach miała białe trampki.

Koreańczyk nie zastanawiał się długo nad otworzeniem drzwi, a gdy już to zrobił kobieta niepewnie na niego spojrzała i natychmiast rzuciła się w jego ramiona.

– Jungkookie! – pisnęła uradowana. - Jak my się długo nie widzieliśmy – stwierdziła zaraz po odsunięciu się od zdezorientowanego chłopaka.

– Em... a kim ty jesteś? – spojrzał na nią zawstydzony.

– Nie pamiętasz mnie?! – wybuchnęła nagle. – Przyjaźniliśmy się aż pięć lat! – wystawiła przed jego twarz całą dłoń, ukazując mu pięć palców.

– Grace? – chłopak naprawdę starał się przypomnieć sobie dziewczynę z którą rzekomo przeżył aż tyle czasu.

– Jasmin, dupku! – krzyknęła wkurzona. - Jak możesz mnie nie pamiętać?! O swoim pierwszym razie ze mną, również zapomniałeś? – po tych słowach w głowie Jeona magicznie znalazły się obrazy z przeszłości. Bardzo chciał odizolować się od teraz już 22-latki i w prawdzie udało mu się, ale teraz musiała oczywiście powrócić.

– Po co tu przylazłaś? – przybrał poważniejszy wyraz twarzy. Starał się nie okazać swojej słabości. Przecież nie mógł tego zrobić. Był silny. – Mówiłem ci coś – odwrócił wzrok.

– Systematycznie przychodzę do Jisoo, aby jej pomagać w różnych rzeczach – odpowiedziała ignoranckim tonem. – Och... faktycznie, to było po tym, jak cię wyśmiałam – zachichotała.

– Wyjdź stąd – Jeongguk zacisnął pięści. – Odejdź z mojego życia raz na zawsze – zagryzł wargi. Pamiętał dobrze ten dzień w którym jego psychika uległa zniszczeniu przez tę idiotkę.

– Naprawdę tego chcesz? – Jasmin pozwoliła sobie złapać chłopaka za dłoń i pogładzić jej wierzch. – Dobrze wiem, że nadal należę do twojej listy życzeń – wyszeptała.

– Kurwa, spierdalaj stąd – dwudziestolatek oprzytomniał i odepchnął od siebie starszą. – Byłem gówniarzem i nadal nim jestem, ale już nie na tyle głupim, aby wierzyć w te brednie – oznajmił i wypchnął ją za drzwi. Tym razem nie mógł dać się omotać.

Zatrzasnął zamek i opadł ciężko na podłogę. Musiał chwilę ochłonąć.








Pacjent siedział na swoim łóżku i grał w jakąś gierkę na tablecie. Potrzebował rozrywki. Szpital był okropnie nudnym miejscem, a zwłaszcza wtedy, kiedy nie masz się do kogo odezwać. Przenieśli go do pustej sali, bo ich zdaniem, Jimin potrzebuje odpoczywać i być sam, a kto tak stwierdził? Oczywiście wszechwiedzący lekarze i pielęgniarki. Nawet o zdanie nie śmiali zapytać. Czasem przychodził do niego ten siedemnastoletni gówniarz - Yoongi. Nie był taki zły, bo dało się z nim rozmawiać na każdy temat, ale dość często przynudzał. Jednak Park mógł poczuć, że znalazł sobie jakiegoś przyjaciela.

– Panie Park – w tym momencie spokój został zakłócony przez bardzo uciążliwą kobietę, która zdaniem Koreańczyka. uprzykrzała mu życie. – Doktor Kang pana wzywa – oznajmiła i wyszła.

Nie dość, że zajmował się nim Chińczyk, to jeszcze musiał iść do jego gabinetu po schodach, bo winda się zepsuła. Niedoczekanie, ale może w końcu go z tej budy wypiszą.

Mężczyzna zszedł z mebla i zablokował urządzenie, kładąc je na łóżku. Dla bezpieczeństwa, zakrył tablet kołdrą. Upił łyk wody mineralnej i skierował się w stronę drzwi.

Jego większą część czasu zajmowało mu zastanawianie się nad tym, co tam u Jungkooka. Ich kontakt troszkę się zniszczył przez co nie rozmawiali często. Pisać też nie pisali, więc trochę zaczynał się martwić. Niby był trochę zły, ale w końcu byli przyjaciółmi.

Pokonał schody po dziesięciu minutach i w końcu znalazł się przy drzwiach do jaskini smoka - jak to on nazywał.

Zapukał trzykrotnie i nie minęło kilkanaście sekund, a on otrzymał pozwolenia na wejście.

– Dziś jest ten dzień w którym zostajesz wypisany ze szpitala – oznajmił po tym, jak młodszy zajął miejsce przy jego biurku. – Musisz tylko podpisać te papiery – facet przystawił mu dokumenty przed nos, a on zaczął je czytać z dokładnością. Musiał przecież wiedzieć, co podpisuje.

Nie zauważył niczego podejrzanego, dlatego złożył swój podpis we wskazanym miejscu. Porozmawiał jeszcze z lekarzem na temat jego leków i diety, którą musiał stosować, gdyż zdaniem dietetyka był zbyt chudy. Leki były potrzebne, ponieważ chłopak odczuwał częste bóle kręgosłupa.

W końcu Jimin mógł opuścić pomieszczenie. Zadowolony szedł w stronę swojego pokoju. Wystarczyło tylko się spakować, ubrać i mógł wychodzić. Niestety drogę do domu będzie musiał pokonać taksówką, bo pokłócił się trochę z Hobim i nie chciał z nim rozmawiać, ani tym bardziej go widzieć.

Przygotował się i ponownie sprawdził, czy wszystko wziął. Posprzątał po sobie i wyszedł z sali. Nie zapomniał o Yoongim, od którego musiał wziąć numer telefonu. Chciał utrzymać z nim dłuższy kontakt.

– Siemka – przywitał ledwo przytomnego chłopaka, który najwyraźniej miał spać. – Sorry, że przeszkadzam, ale wychodzę i chciałbym otrzymać twój numer czy coś – oznajmił, zajmując miejsce na krzesełku przy łóżku młodszego.

– Mówisz, że spałeś z wieloma laskami? – z chytrym uśmiechem spojrzał na swojego towarzysza. – Marne te twoje podrywy – sięgnął po komórkę i zaczął dyktować.

– Spierdalaj – burknął niezadowolony. – nawet gdybym był gejem, to nie chciałbym mieć cię za chłopaka – puścił mu oczko i schował swój telefon na którym miał zapisany kontakt do siedemnastolatka.

Chłopcy pożegnali się i Jimin mógł w końcu udać się do swojego mieszkania, które najprawdopodobniej było puste, ponieważ Kook wracał dopiero za kilka dni... ciężko będzie tak przebywać tam samemu, ale jakoś sobie poradzi.








Jungkook nie powiedział siostrze o wczorajszym incydencie ze swoją byłą 'przyjaciółką'. Wolał takie rzeczy trzymać dla siebie. Aktualnie cieszył się z dzisiejszego lotu do Korei, który właśnie ma nastąpić. On, Jisoo i Tao siedzą w jednym samolocie i czekają na odlot do Seulu. Następnie będą jechać do Busan i będą mogli zaskoczyć Jimina swoim nagłym przyjazdem.

– Z tego co wiem od Hoseoka, to dzisiaj wyszedł – powiedziała Jisoo, odwracając się do brata. – Pokłócili się... – westchnęła bezradnie.

– Oni cały czas się kłócą – prychnął młodszy. – Pamiętam, jak musiałem im obu tłumaczyć, że każdy z nich robił coś źle, potem to obaj odwrócili się ode mnie – wspomniał, śmiejąc się.

– Nieźle – podsumowała. – Idę spać, nie lubię latać samolotami – oznajmiła, wracając do prawidłowej pozycji.

Wkrótce Jungkook wyraźnie przerażony wysokością, na której się znajdowali również postanowił pójść spać.







Wszystkich śpiących pasażerów, obudziły mocne turbulencje, które zwiastowały lądowanie. Każdy zaczął zbierać wszystkie potrzebne rzeczy i czekał na to, aż będzie można opuścić maszynę.

Opuścili samolot i skierowali się w stronę swoich bagaży, których szukanie zajęło trochę czasu, ale w końcu je znaleźli i popędzili na swojego busa, którym mieli jechać do Busan. Trzygodzinna droga, nie była najlepszym wyjściem, no ale samochodu tu nie mieli, dlatego innego wyboru także nie było.

Ludzi w środku pojazdu naprawdę było ogromnie dużo, dlatego połowa ludności musiała niestety stać. Należał do nich także dwudziestolatek.

Po trzygodzinnej męczarni, dwójka Koreańczyków i Chińczyk, mogli opuścić bus i udać się do swojej wcześniej zamówionej taksówki, która na całe szczęście była punktualna. Młodzi ludzie mogli w końcu usiąść i odpocząć.

Jeongguk podał adres swojego i Jimina mieszkania, a taksówkarz po otrzymaniu tak istotnej dla niego informacji, ruszył.








Znudzony wpatrywaniem się w telewizor Jimin, postanowił nagrać jakieś story na snapie dla sowich obserwujących.

Opowiedział o tym, jak to był w szpitalu i wyjawił miej więcej powód, dla którego się tam znajdował. Oczywiście nie mówił wszystkiego, bo chyba lepiej zachować swoje prywatne życie dla siebie, prawda? Wspomniał również o tym, że filmik z wyzwaniami pojawi się szybciej, bo widzów przybywa ostatnio bardzo dużo. Nie wyjawił zadań, jakie będą wykonywać pod pretekstem niespodzianki. Tak naprawdę, on sam nie wiedział, co będą robić prócz tego pocałunku.

Pożegnał się i odłożył telefon. Było późne popołudnie, a tak naprawdę wieczór. Czarnowłosy nie wiedział, co mógł w tej chwili robić. Rozejrzał się po pomieszczeniu i w jego oczy rzuciła się szafa, w której znajdowały się stare książki, albumy ze zdjęciami i inne takie, a że nudziło mu się niemiłosiernie, postanowił sobie poprzeglądać te wszystkie pierdoły.

Zajęcie niestety okazało się jeszcze bardziej nużące niż myślał, przez co jeden z ciężkich albumów, które trzymał nad swoją twarzą, spadł na nią, a z ust chłopaka wydostał się głośny jęk bólu.

– Nieźle się bawisz beze mnie – usłyszał znajomy głos za którym tęsknił tak bardzo, mimo, że z posiadaczem jego, nie widział się kilka dni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro