|Rozdział trzydziesty szósty|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hoseok po odnalezieniu sali przyjaciela, wpadł do niej niczym burza i zaczął się rozglądać. Puste łóżka stały przy ścianach, a na samym końcu było to jedno, zajęte przez Parka.

– Jak się czujesz? – zapytał przejęty stanem młodszego. Nie spodziewał się takiego widoku. Jego policzek miał szwy...

– Zajebiście – odpowiedział i to wcale nie była ironia. – A ty? Nie wyglądasz dobrze. Jesteś blady – zauważył.

– Ach... to nic – zaśmiał się nerwowo, zajmując miejsce na małym taborecie. – Mam malutkie problemy ze snem i tyle. Twój ojciec uciekł? Co jeśli będzie cię szukać?

– Mam nadzieję, że mówisz prawdę – Jimin podejrzliwie spojrzał na przyjaciela. – Jeśli chociaż spróbuje mnie szukać, to po prostu skończy w grobie i tyle – oznajmił, zupełnie niewzruszony.

/ Nagle zrobiłeś się taki odważny – stwierdził Jung. – Jeszcze niedawno na samo wspomnienie o nim, wpadałeś w histerię – przypomniał.

– Kiedy go zobaczyłem, po prostu zrozumiałem – zaczął, patrząc gdzieś w dal. – Zrozumiałem, że nie może mi już nic zrobić. Mam nad nim przewagę i tyle.

– Naprawdę cię podziwiam – oznajmił zdziwiony chłopak. – Ale skończmy temat. Jasmin mówiła nam, że najwyraźniej jesteś z Jungkookiem – na twarzy wyższego pojawił się szyderczy uśmiech.

– Ta, jesteśmy parą i spodziewamy się homonculusa – wyraz twarzy Koreańczyka na początku był strasznie poważny, jednakże zaraz wybuchnął śmiechem. – Nie no, jestem z nim.

– Wiedziałem! – wydarł się, wstając. – Teraz Yoonji wisi mi kilkaset tysięcy wonów – puścił pacjentowi oczko.

– Naprawdę zakładacie się o takie rzeczy – westchnął zażenowany. – Myślałem, że chociaż ktoś od nas ma mózg czy chociaż jego cząsteczkę.

– E tam, pieprzysz – burknął, znowu siadając na krzesełku. – Kiedy wychodzisz? – spytał, rozglądając się.

– W poniedziałek, ale mam zamiar się wypisać jutro – powiedział.

– O, to dobrze! – ku zaskoczeniu niższego, Hoseok ucieszył się. – We wtorek robimy imprezkę, bo właśnie wtedy ma wam wybić pięćset tysięcy subów i musicie być obaj wypoczęci i pełni energii!

– Czy wy już planujecie? – zaśmiał się.

– A co? Pewnie, że tak! – odpowiedział uradowany. – To będzie najlepsza impreza w tym roku, bo pewnie będą lepsze kiedyś tam.

– Cóż, nie mam wyboru i razem z Jeongiem, musimy zdać się na was – uśmiechnął się wątpliwie.






Jeongguk skończył jeść śniadanie i wyszedł z mieszkania, uprzednio żegnając się z Jasmin. Był ciekaw, czy Jimin go posłuchał i poszedł spać, czy też może nie. Wyglądał dobrze i mówił, że tak jest, ale ta rana na jego twarzy.... będzie miał bliznę i to pewnie doda mu kompleksów. Cholerny gnojek, musiał go akurat tam tym jebanym nożem przeciąć. W ogóle, to jak on śmiał go dotknąć?! Powinien dostać nauczkę i tylko kiedy Jeon go spotka, ten mu zafunduje najgorszą, ostatnią chwilę w jego życiu. Chociaż nie... jeszcze nie miał zamiaru siedzieć w pudle, ale na pewno go ukaże.

Czekając na pociąg, postanowił zadzwonić do swojego współlokatora, aby spytać czy nie potrzebuje czegoś ze sklepu. Powinien coś zjeść, bo wczoraj prawie nic nie ruszył, a też wiadomo, jakie żarcie dają w szpitalach...

– Hej, kochanie – usłyszał wesoły głos po drugiej stronie. – Kiedy będziesz?

– Um... za kilka godzin w Busan, bo jestem na stacji i właśnie mój pociąg podjeżdża – oznajmił zakłopotany. – Chcesz coś ze sklepu, Jiminnie?

– To czekam na ciebie – powiedział. – Zjadłbym sobie jakąś dobrą czekoladę i zapił soczkiem pożeczkowym.

– Dobrze, to papa – pożegnał się i już miał się rozłączyć, jednak usłyszał te dwa słowa:

– Kocham cię, Kookie – pisnął Park i dalej Jeon słyszał dźwięk urywanego połączenia.

– Co? – szepnął sam do siebie, wkładając telefon do kieszeni.








Jiminowi nie było tak łatwo udawać partnera kumpla i jeszcze powiedzieć mu, że go kocha. Było to spowodowane tym, że mieli udawać przed kimś, a starszy nawet nie miał pojęcia o Hoseoku, który aktualnie przechodził padaczkę.

– Ogarnij się w końcu – prychnął, widząc jak wyższy skacze po sali i piszczy z radości, najprawdopodobniej. – Nigdy się tak nie zachowywałeś.

– Teraz to wyjątkową sytuacja! – oznajmił. – Jacy wy uroczy!

– Debil... – mruknął, odrywając się kołdrą.

Resztę dnia, chłopcy spędzili na graniu w gry i przeprowadzaniu dziwnych live na Instagramie. Później, Jung zasnął na krześle, a Jimin przyglądał się mu, póki do pokoju nie wszedł jego kumpel.

– A co on tu robi? – zdziwił się, widząc śpiącego gościa.

– A co? Myślisz, że zaruchasz w szpitalu?! – Hoseok magicznie wstał. – Nie na mojej warcie! Ja tu będę was pilnowł – oznajmił zupełnie poważnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro