14. REALIZM W FIZYCZNOŚCI; JAK NIE ZGUBIĆ NÓG? @satner-

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Zdarzyło wam się kiedyś czytać erotyk – albo zwyczajną scenę z jakąś bliskością fizyczną, ale erotyk lepiej przykuwa wzrok – i myśleć: chwila moment, to gdzie on właściwie ma to kolano? Ewentualnie coś analogicznego. Założę się, że przynajmniej raz. Opis był wtedy albo zbytnio pogmatwany, albo pełen niedopowiedzeń, albo w ogóle osoba autorska się rozkojarzyła i grała w pasjansa w tle, a potem żałowała czasu na betowanie. W jaki sposób możemy jednak wyklepać te wszystkie błędy podczas właściwej korekty albo, jeżeli należymy do perfekcjonistów, jeszcze podczas właściwego pisania? Postaram się znaleźć odpowiedź na to pytanie.

Nie, absolutnie nie mam teraz wspomnień wojennych z czasów rozszerzonego polskiego w liceum. Tak, przedstawię argumenty popierające moją tezę. Proszę, nie każcie mi bronić Kmicica.

Postaram się dla wygody własnej (i Czytelnika, ale to chyba wiadomo) rozbić całość na przystępne w odbiorze punkty. Taki trochę dekalog pisania o tym, co za czasów Wielkiej Zarazy było szeroko tępione. Doprecyzuję – kontakt z drugą osobą, który wykracza poza rozmowy na Teamsach i bez uwzględnienia złotej zasady trzymania się na dystans dwóch metrów. Nie mówię, że za tym nie tęsknię, ale z takiej odległości bardzo trudno jest poklepać przyjaciela po ramieniu albo pocałować męża (albo kotka) w czółko, a my chcemy pisać o prostych scenariuszach tej bliskości. Przynajmniej na początku.

MATEMATYKA, królowa nauk. Wiem, większość osób nie lubi się z tą tematyką, nad czym gorąco ubolewam, bo w większości to wina tego, że nie rozumiemy celu tej dziedziny w naszym skromnym życiu antyścisłowca. Nie chcę dawać tu małego eseju na temat jasnych stron nauki logicznego myślenia, obrazowości tej nauki czy jej konsekwentności, dlatego skupię się na tym, co jest tematem artykułu. Banał na początek? Mnie też się tak zdawało, ale uświadomiłam sobie, ile razy przypadkiem moi bohaterowie kończyli albo z jedną kończyną za dużo, albo jedną za mało. Szczególnie w scenach zagmatwanych, dynamicznych, dobrze jest zwolnić na chwilę i zapytać samego siebie: czy prawa ręka, którą Marzena pieszczotliwie przeczesywała włosy męża, nie rozdwoiła się nagle i nie zaczęła go równocześnie obejmować? A, no i strony ciała. Mało który bohater ma dwie lewe ręce tak biologicznie.

FIZJOTERAPEUTA płakał, jak diagnozował. Uszkodzenia stawów to nie są żarty. Wiem, ferwor pisania potrafi zwalić osobę autorską z nóg jak futbolista w pełnym pędzie. Wiem, nie ma co się opierać, kiedy wena gryzie w tyłek, ale kiedy już przeglądamy na trzeźwo, doskonale jest wziąć pod uwagę to, gdzie i jak stoją/siedzą/leżą/walają się postaci. Jeżeli macie zaufaną, bliską osobę i nie macie czego ze sobą zrobić, zobaczcie, jak ciężko jest poklepać kogoś po plecach, stojąc do niego tyłem, czy coś podobnego. Po prostu sprawdzajcie, plus–minus, czy manewry są w ogóle fizycznie wykonalne dla bohaterów w danej pozycji. A jeżeli nie są – żaden problem. Bogdanie, jesteś moim bohaterem. Z łaski swojej przesuń się w prawo i obróć, bo inaczej nie przywalisz koledze w kość jarzmową. No, chyba że strzelasz z półobrotu, wtedy na niego czekamy.

ANATOMIA nie jest tylko dla lekarzy. Nie ma co bać się synonimów! Zamieńmy czasami rękę na dłoń, nogę na udo, kark na tył szyi; każdy wie, jak to działa. Jednak mamy w tej ofercie pewien podstęp. Oj, jest podstęp. To może wydawać się niuansem, ale serio, ramię przedramieniu nierówne. Słowniki synonimów, także internetowe, mają tendencje do wrzucania określeń w rodzaju ręka, ramię, bark, przedramię do jednej kategorii, więc sprawdzajcie na wszelki wypadek – o ile nie macie biologicznych zboczeń zawodowych – czy to na pewno to, o co chodzi w koncepcie sceny. Jest różnica między: Grażyna aż po przedramię zanurzyła rękę w bagnie, a Grażyna aż po bark zanurzyła rękę w bagnie, prawda? Uważajcie, dokąd tak konkretnie dajecie swoim Grażynkom się zagłębić. I wszystkim innym też.

NAZWA ma znaczenie, jak wykazał już poprzedni podpunkt. A ten, kierowany głównie w bardziej romantyczną edycję fizyczności u postaci, będzie miał nam za cel uświadomić, że warto czasami użyć konkretnego słowa, żeby rozjaśnić nieco opis. Rozumiem, nie każdy chce wychodzić poza pewne subtelności, bardziej jest to rozwinięte w artykule na temat pisania scen tzw. łóżkowych, który pojawi się w kolejnych numerach naszej gazetki – radzę więc czekać cierpliwie, bo będzie merytorycznie i elegancko! W każdym razie warto czasem zaznaczyć, czym bohater właściwie machał, bo z kontekstu nie wiadomo, czy machał ręką, nogą, głową czy językiem. Ostatnią myśl tej sekcji skieruję ku autorom erotyków. Czytelnicy prawdopodobnie wiedzą, że Janek ma męskie organy. Nie boimy się używać ich nazwy, bo inaczej z domysłów wyjdzie na to, że Janek wbijał się w lubą łokciem. To byłby jego pierwszy i ostatni raz.

MÓZG nie zawsze mózguje. W moim przypadku nie mózguje akurat wtedy, kiedy powinien. Dlatego kolejna złota zasada – nigdy nie jest złym pomysłem to, żeby dwa razy zastanowić się nad sceną i tym, co właściwie się dzieje, żeby uniknąć zawirowań logicznych. Taka chwila namysłu pomoże każdemu, kto za bardzo ponosi się w emocjach twórczych, kto pisze o późnych godzinach wieczornych i nie kontaktuje, albo temu, kto po prostu nie pomyślał od razu o jakimś haczyku, który sam na siebie zastawił. To nic złego! Grunt, żeby przeczytać swój własny tekst i złapać te małe potknięcia, zanim się dziadostwa rozlezą. Najlepiej byłoby w ogóle mieć dobrą betę, ale nie wypada mi tu powtarzać treści innego artykułu z tego numeru gazetki, co najwyżej do niego odesłać. Szczególną ostrożność zalecam, jeżeli postaci są po jakichś urazach albo przeżyciach, które mogły zmienić ich możliwości w zakresie poruszania się. Roksana połamała obydwie nogi po tragicznym upadku ze schodów. Nie przeszkodziło jej to jednak założyć nogi na nogę w szpitalu, kiedy przyjmowała gości. Tak nie robimy.

LOGIKA, właśnie. Jeżeli mamy do czynienia ze sceną dynamiczną, szybką, wymagającą od naszych bohaterów skakania po ścianach i tak dalej, miejmy na uwadze to, że opisy będą musiały dotrzymywać im tempa. A co za tym idzie? My też. Niestety. Jeżeli coś dzieje się w danej kolejności w naszej głowie, zadbajmy o to, żeby Czytelnicy też widzieli to w ten sposób. Inaczej zabrzmi: Mirek poklepał Rysia po ramieniu, a potem wepchnął mu w rękę kiść bananów, a inaczej Mirek poklepał Rysia po ramieniu, wpychając mu w rękę kiść bananów. To zależy od tego, jak bardzo wielozadaniowi są nasi bohaterowie i co chcemy osiągnąć opisem. Im bardziej łopatologicznie w takich opisach, tym lepiej. Nie jest fajnie zgubić się w zdaniu z kiścią bananów. Innym też.

ROZPRAWKA to to, co prawda nie jest, ale przydałoby się zapytać na sam koniec, dlaczego w ogóle piszę takie rzeczy? Nie, nie mówię o wzmiankach o bananach. Całość artykułu może brzmieć dosyć banalnie, jak podstawy podstaw, ewentualnie jak nieudolne zahaczenia o niepowiązane ze sobą tematy, jednak przyznajmy się – każdemu zdarza się popełniać błędy w tej konkretnej sztuce. A im więcej będzie się truło o takich drobnych prawidłowościach jak: policz palce albo nie, nie możesz wetknąć sobie głowy pod kolano, jeżeli masz usztywnione plecy, tym bardziej wejdą nam do głów i tym samym wkruszą do prac, oszczędzając nam i naszym betom późniejszej pracy. Ni mniej, ni więcej, jak taka mała szczepionka wiedzy na przypomnienie. Zapewniam, że nie dostaniecie autyzmu. A jeżeli macie jeszcze jakieś pytania odnośnie do tego zagadnienia – zapraszam!

satner-


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro