《PROLOG》

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Usłyszała huk. Obudziła się. I już wiedziała, że TO się zaczęło. W pośpiechu wyskoczyła z łóżka, a z jej ust wyszły dwa magiczne słowa.

-Tikki, kropkuj- wyszeptała, i jak najszybciej wyskoczyła przez okno. Popędziła na szczyt wieży Eiffla, by spotkać się z przyjaciółmi. Nieświadoma, że to ostatnie ich spotkanie. 

Nad Paryżem zawisły ciemne chmury. Marina, jako posiadaczka miraculum biedronki oraz przywódczyni grupy bohaterów, miała przed sobą niełatwe zadanie. Musiała twarzą w twarz zmierzyć się ze swoim największym wrogiem. Człowiekiem, który przez ostatnie 7 lat terroryzował miasto miłości. 

Siedemnastolatka popatrzyła na każdego ze swojej drużyny z osobna. 

Jej przyjaciółka, Aurore Rosseau, posiadaczka miraculum pszczoły. Zawsze zabawna, i olśniewająca swoją urodą. Dzisiaj wyczuwała od niej zmęczenie. I smutek.

Obok Queen Bee, jak zwykle poważny Gabriel Agreste, aka Viperion. Nigdy nie okazywał emocji, ale dzisiaj biła od niego niezwykle przytłaczająca aura. 

Po lewej stronie Mariny stała Wiktoria Wilk. Polka, o zmiennym charakterze, posiadaczka miraculum pawia. Czasem była duszą towarzystwa i buzia jej się nie zamykała, natomiast dzisiaj była tą drugą wersją siebie. Przygnębioną, ze smutnym wyrazem twarzy. 

Natomiast przed nią stał ON. 

Jej Czarny Kotek. 

Xavier Ramiere. Był człowiekiem, którego kochała nad życie. Nie łączyło ich nic, a zarazem tak wiele.

On był człowiekiem o dziwnych zainteresowaniach. Gołębiach. 

Natomiast ona miała uczulenie na ptaki.

Cała piątka stała w milczeniu i  wpatrywała się w siebie. Nagle za swoimi plecami usłyszeli trzepot skrzydeł. Zaczęło się. 

~walka~

Biedronka została sama, praktycznie bez sił. Stanęła przed nim i spytała:

-Dlaczego to robiłeś? Dlaczego dzień w dzień terroryzowałeś nasze miasto?- z jej oczu zaczęły lecieć łzy.

-Nic nie wiesz o życiu, dziecko. Kiedyś kogoś straciłem, a to sprawiło że... A z resztą, dlaczego ja ci się tłumaczę- powiedział i popchnął dziewczynę swoją laską. Ona, bez sił upadła na zimną podłogę. 

-Nie musiałeś tego robić. Przez ciebie wiele ludzi cierpiało- wyszeptała, a on podszedł bliżej. Podniósł ją, i wskoczył na górę wieży Eiffla. 

-To już nasz koniec, perfidny owadzie. A może raczej, kochana córeczko? -spytał, po czym zdjął swoją przemianę oraz kolczyki Mariny i zeskoczył z budowli.


















Wybaczcie, ale kilka pierwszych rozdziałów będzie trochę bez sensu, ponieważ powstały przed tym prologiem. Ale nie chcę ich usuwać, ponieważ naprawdę sporo się napracowałam przy nich.

Mam nadzieję że chociaż trochę was to zaciekawiło haha

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro