Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov.Kanada🇨🇦

Pożegnałem się z Brazylią i sam ruszyłem w strone swojego domu.
-Przyznam to że go spotkałem to była całkiem miła niespodzianka, może los sie w końcu do mnie uśmiechnął? Możliwe...-Uśmiechnałem sie ponownie sam do siebie idąc dalej do domu.

Po dojściu na miejsce docelowe, wszedłem do naszego "skromnego" domku i zdjałem buty. Pierwsze co mnie zastało to Ojciec stojący w framudze drzwi do kuchni i mierzący mnie wzrokiem.
-A ty gdzie byłeś w nocy?-Spytał wyraźnie zirytowany tym, że wracam o tak późnej godzinie tym bardziej że mam szlaban.
-Niemcy poprosił mnie żebym mu w czymś pomógł wiec to zrobiłem-niepewnie odpowiedziałem spuszczając głowę delikatnie w dół.
-O tej godzinie? Nie mogł poprosić kogoś innego? Na dodatek przypominam ci młody mężczyzno że masz szlaban nie pamietasz?-ponownie spytał mrużąc oczy.
-Pamietam..._odpowiedziałem odwracając wzrok bardziej w bok, powoli do niego podchodząc.
-No nie wiem czy tak dobrze pamiętasz--wyprostował sie i wział rece za siebie-żeby był to ostatni raz gdzie tak wychodzisz-uniósł głowę ku górze po czym odwracając sie na piecie skierował sie w strone swojego pokoju. Nie powiem,zrobiło sie mi troche głupio ale mówi sie trudno.. Zrobił sie widocznie bardziej surowy ale nie dostałem żadnej kary wiec mam szcześcię. Ja odrazu po całym zajściu skierowałem kroki również w strone swojego pokoju po drodze widząc jak by współczujący wzrok Ame którego mijałem po drodze.

Po wejściu do pokoju pierwsze co zrobiłem to usiadłem na łóżku i wyciągając telefon, wpisałem w kontakty numer brazylii. Odłożyłem telefon na szafkę obok po czym wstałem w celu wykonania wieczornej rutyny i postaraniu się w końcu pójść w spokoju spać..

Wziąłem pidżame po czym skierowałem się do łazienki, gdzie się przebrałem, umyłem zęby, ogólnie ciało i tak dalej. Po skończeniu wcześniej wymienionych czynności w końcu ruszyłem umyty do pokoju, kładąc się na łóżku. 
-I znowu sam z myślami.. -powiedziałem sam do siebie zamykając oczy i zaczynając myśleć, lecz niestety (a moze na szczęście) gdy moje myśli zeszły na tory... Miłosne, kaszel zaczął się uaktywniać a ja sam zacząłem wyplówać płatki jak i czułem tak jak by co raz większy ból w klatce piersiowej.. Źle czuje sie z tym że Polska naprawdę może tak ograniczać Ukraine, nie mogę tak tego zostawic w końcu tak nie można! Ale narazie muszę to przemyśleć jak mam mu to udowodnić albo chociaż powiedzieć.. Eh zatopiłem się w myślach starając się nie zwracać uwagi na ból w klatce a przynajmniej się starałem ale na szczęście po niedługim czasie byłem już tak wykończony że nie wiem nawet kiedy lecz zasnąłem.

Następnego dnia obudziłem się o 7 nad ranem, co za tym idzie miałem około 30 min na ogarniecie się i tak dalej. Nie był to dla mnie problem ale wolałem nie tracić czasu i od razu wstałem zaspany po wczorajszym dniu, przeciągnąłem się i od razu wyszedłem z pokoju w stronę łazienki gdzie ogarnęłam moją wspaniałą rutynę. Po wykonaniu czynności co zajeło mi około 10 minut, szybkim krokiem poszedłem do kuchni gdzie zrobiłem sobie i bratu śniadanie a następnie zjadłem swoją porcje.
-A tamten jeszcze nie wstał? -pomyślałem analizując to że nie widziałem chłopaka od rana a już 15 minut po siódmej. Postanowiłem zobaczyć co tamten robi że nie zszedł jeszcze, jak by Ojciec zobaczył że się spóźni nie wiem czy był by zadowolony więc wolę dmuchać na zimne a jeśli śpi to go obudzić co za tym idzie wszedłem po cichu do jego pokoju i zastałem naszego cokopijca śpiącego sobie smacznie w łóżku i chrapiącego, w całym pokoju był niezły bałagan, na krześle wisiały brudne ubrania które również walały sie po podłodze, zeszyty które są porozrzucane po biurku i szafce nocnej jak i otworzona szafa z której wylatują ciuchy. Sam widok był nieco komiczny ale zarazem żenujący jak i prawdziwy a ten śpioch jak śpi tak śpi.
-Ameryka wstawaj-podszedlem do łóżka szturchając chłopaka lecz tamten tylko w odpowiedzi mruknąl niezadowolony pod nosem.
-USA jest po siódmej wstawaj bo się spóźnisz-powiedziąłem mocniej go szturchając a tamten tylko odwrócił się plecami i zakrył cały kądrą. O tak nie będziemy się bawić braciszku
-Ameryka! -krzyknąłem pociągajac go i tym samym zwalając z kądrą z łóżka.
-AAA co się dzieje?! -odpowiedział również krzykiem przerażenia aż spojrzał na mnie zaspany-Za co?! -wykrzyczął patrząc na mnie jakby chciał mnie zabić a ja tylko odwróciłem się na piecie i mruknąłem:
-Już po siódmej, nie chciałeś wstać więc użyłem derastycznych środków-mruknąłem wychodząc z pokoju i kierując się w stronę swojego, na odpowiedź dostałem jedynie ciche "idiota" i "debil" I nic więcej nie usłyszałem. Nie powiem, trochę zabolało ale to w końcu tylko słowa prawda? Cóż, wszedłem do pokoju po czym szybko spakowałem potrzebne rzeczy do plecaka po czym wziąłem go przez ramie i wyszedłem z pokoju po drodze mijając w niezbyt dobrym humorze brata, rzucającego mi ponownie mordercze spojrzenie.
-Na stole masz śniadanie.. -powiedziałem próbujec go moze chociaż trochę udobruchac ale na darmo.
-DZIĘKUJĘ-powiedział głośno i sakrastycznie żebym go jak najlepiej usłyszał, ja tylko westchnąłem i odwróciłem wzrok idąc do drzwi i czekając pod nimi na Ameryke.

Po około kolejnych 15 minutach zobaczyłem zdyszanego chłopaka biegnącego w moja stronę do drzwi a gdy je tylko otworzyłem tamten wyleciał jak piorun jak byśmy już byli spóźnieni.
-Spokojnie ame wywalisz sie-powiedziałem starając się dotrzymać mu kroku ale tamten nie posłuchał i burknął pod nosem.
-Pff nie wywale się a teraz sory ale spieszy mi sie-pobiegł szybciej zostawiajac mnie samego w tyle, uznałem że nie ma już co go gonić bo to nic nie da skoro i tak jest na mnie obrażony przez tą "poranną pobudkę". Szedłem więc dalej, sam z widokiem na ludzi, na pary przechodzące obok i trzymające się za rece na porannym spacerze, na bawiące się w grupkach dzieci, na starszych już nastolatków zrywajacych się ze szkoły na wagary, wszyscy byli po conajmniej dwie osoby a tylko ja szedłem sam... Westchnąłem zrezygnowany i postanowiłem że jakoś nie mam ochoty na nich wszystkich patrzeć co za tym idzie założyłem kaptur  na głowę starając się jak najbadziej zasłaniać nim innych ludzi i kraje i po prostu szedłem dalej, jak co dzień do szkoły zwanej przezemnie od niedawna drugim piekłem...
_________________________________________
Jejkuuu nareszcie skończyłam ten rozdział TwT trochę długo mi zajęło boo kończyłam swoją creepypaste (może ją kiedyś opublikuje jak chcecie^^') i na dodatek jeździłam w pare miejsc więc po prostu nie miałam dużo czasu ale wracając mam nadzieje ze rozdział się spodobał i do następnego! ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro