Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

TROCHĘ rzeczy w opisie, więc czytajcie i zachęcam do udziału w zabawie ^^

---

Około 14 Karolina usłyszała pukanie do drzwi. Z uśmiechem poprawiła swoją bluzkę i ruszyła ku drzwiom, a Cas pobiegł za nią.
- Cześć! - Zaczęła gospodyni. - Proszę, wejdźcie. - Przepuściła ich w drzwiach.
- Miło znów cię widzieć. Wybacz, ale Kuba nie mógł przyjść. - Amelia przeprosiła za męża i poszła za gospodynią.

- Cas! - Krzyknęła Kamila widząc nowego przyjaciela.
- Kami! - Odkrzyknął malec. Dziewczyna miała na sobie niebieską bluzkę i ciemne spodnie, a jej włosy były rozpuszczone.

- Idziemy? - Spytała dziewczyna, poprawiając ramiączka od plecaka.
- Co w nim masz? - Zaciekawił się chłopiec.
- Trochę kanapek, ładowarkę i powerbank, tak na wszelki wypadek, apteczkę, wodę i ostrzałkę do noża. - Wymieniła mała.
- Ostrzałkę do noża? - Powtórzył po niej zaciekawiony. Ta puściła mu oczko i uniosła lekko dresową bluzę, którą miała owiniętą w pasie. Oczom Cas'a ukazał się nóż harcerski w skórzanej pochwie przyczepionej do paska dziewczyny.
- Świetnie! - Ucieszył się, a potem pobiegł do mamy oznajmić, że wychodzą. Kobiety życzyły im miłej zabawy i raz jeszcze ostrzegły, by na siebie uważali.

---

Cas poprowadził koleżankę do Dębu.
- Patrz. - Polecił i wskazał na drzewo. Mała przekręciła głowę.
- Co jest takiego niesamowitego w tym drzewie? - Spytała podejrzliwie.
- Wiesz co to reinkarnacja? - Chłopiec spojrzał jej w oczy. Zastanawiał się jak to wszystko rozegrać. Zaczął żałować, że nie ma jakiegoś konkretnego planu jak przeprowadzić tą rozmowę...

Chwilę stali w milczeniu, gdy nagle usłyszeli szelest w pobliskich zaroślach. Odruchowo przysunęli się plecami do drzewa.

Duży zając wyskoczył z krzaków i widząc ludzi pognał przed siebie. 
- Ładny zając, prawda? - Kamila i Daniel podskoczyli na niespodziewany komentarz. Odwrócili się i zauważyli mężczyznę w żołnierskim mundurze siedzącego na gałęzi drzewa.
- Dawid! - Uradował się Cas.
- J-jak? Skąd? - Wydusiła dziewczynka, z podziwem patrząc na wysokiego mężczyznę. - Jakim cudem się tam znalazłeś bez wydawania żadnych dźwięków? - Sprecyzowała nieśmiało podchodząc do gałęzi.
- Witam! - Żołnierz wyszczerzył zęby w uśmiechu a potem z gracją zeskoczył z gałęzi, kończąc zgrabnym pokłonem. - Jestem Dawid. - Dodał i wyciągnął dłoń do dziecka.
- Kamila. - Przedstawiła się mała. Jednakże w chwili, gdy chciała złapać jego rękę, zamiast drugiego człowieka poczuła na skórze chłodnawą mgiełkę.
Odsunęła rękę i w niemałym zdziwieniu popatrzyła najpierw na Cas'a, a potem na jego starszego kolegę. Ci zaczęli chichotać. 

Dziewczynka po chwili naburmuszyła się.
- No dobrze... - Uniosła małe dłonie do góry. - To gdzie jest ten projektor, który wyświetla twojego przyjaciela? - Spytała Cas'a, specjalnie akcentując ostatnie słowo.
Dawid tylko na to czekał. Zerwał się, poderwał małą do góry i wzleciał z nią na rękach na około metr. Mała wrzasnęła wystraszona i mocno złapała się chłodnego munduru. Tym razem ku jej uldze wyczuła jego materiał.

- Dawid, no! - Oburzył się Daniel. - Puść ją! - Dodał.
Duch posłusznie odstawił dziewczynkę na ziemię, a ta odsunęła się od niego.
- Duch, co? - Spytała nieco sceptycznie, wzrokiem skanując lekko przeźroczystą sylwetkę. 
- Nie boisz się? - Zapytał mężczyzna.
- Nie. - Przyznała mała. - Wystraszyłam się tylko tego podniesienia... - Dodała. Dawid zaśmiał się i poczochrał jej włosy dłonią.
- To co, Cas? Idziemy na wioskę? - Spytał duch i zmienił się w dziecko.
- Na wioskę...? - Powtórzyła mała.
- Opowiesz jej? - Poprosił chłopiec, a żołnierz posłusznie opowiedział dziewczynce całą historię, tak jak wcześniej jemu.

Daniel nie mylił się. Po wysłuchaniu legendy oczy Kamili świeciły się jak dwa księżyce w pełni.
- O MÓJ BOŻE! - Wrzasnęła mała i zaczęła podskakiwać. - To miejsce istnieje? IDZIEMY TAM! Teraz! Chcę je zobaczyć! To musi być świetne! - W pewnej chwili zaczęła biegać w kółko. Rozsadzała ją energia.
Dawid parsknął śmiechem.
- Coś czuję, że się dogadacie. - Zarechotał, a potem zanim którekolwiek z nich zdążyło to skomentować ruszył przed siebie.

---

Dotarli do tamtego domku i postanowili znaleźć wygodne miejsce na krótki odpoczynek. Cas usiadł na powalonym pniaku, Kami umościła się na trafie, opierając się plecami o wyżej wymieniony pniak, a żołnierz zawisł sobie w powietrzu.

Cas wyjął dwie kanapki i butelkę wody. Dawid podleciał trochę i zerwał sobie jabłko z drzewa. To zadrżało mocno, a zjawa lekko się zmartwiła.
- Wybacz, Gabi, nie chciałem. - Dodał ze skruchą w głosie. Kamila zakrztusiła się wodą, którą właśnie piła.
- Gabi...? - Spytała niepewnie, gdy już opanowała odruchy swojego ciała.
- Mój przyjaciel z jednostki... Za życia przepadał za jabłkami. - Dodał.

Dzieci spojrzały na niego, a potem szybko dokończyły swój posiłek i pozbierały papierki. Gdy Kami chowała śmieci do plecaka, Cas podszedł do niego i wyjął z niego mapę.
Rozłożył ją i zaczął się nad czymś zastanawiać.

Zaciekawiona dziewczynka podeszła do niego i stanęła w osłupieniu.
- C-czy to- - Wyjąkała, a Cas uśmiechnął się, przypominając sobie własną reakcję. Tak, też był w takim szoku.
- Tak! Chcesz sama popatrzeć? - Złapał kawałek papieru i podstawił jej przed twarz.
- Czym jest ta czerwona strefa? - Spytała lekko przekrzywiając głowę.
- To strefa Wilka! - Zakrzyknął mały. Już wiedział, co chce zwiedzić najpierw.

- Nie ma mowy. Tam jest zbyt niebezpiecznie. - Dawid skrzywił się bardzo słysząc nazwę miejsca, do którego Cas tak bardzo chciał się wybrać. - Proponuję zacząć od Bagnistej Wioski. I tak jest najbliżej. - Dodał.
- A opowiesz nam o niej? - Poprosiła Kamila. Widać, że zjawa przestała jej już przeszkadzać. Teraz zamiast ducha widziała przyjaznego, chłodnego żołnierza. Dokładnie tak, jak Cas.

- Jasne. - Dawid uśmiechnął się. - Ale to może na miejscu, co? - Spytał i ruszył przed siebie, nie czekając na pozostałą dwójkę.
- Mi pasuje. - Dziewczynka uśmiechnęła się, a Daniel po chwili zrobił to samo.

---

- Byłem pewien, że Bagnista Wioska będzie leżeć... No wiesz... Na bagnach... - Mruknął zbity z tropu Cas.

Przed jego oczami rozciągała się duża, ciemnozielona łąka. Po drugiej jej stronie chłopiec widział pozostałości drewnianych szałasików, które wcześniej dostrzegł na mapie. 

- To są bagna, Mały. - Zaśmiał się żołnierz. - Są płytkie, ale kiedyś były o wiele głębsze. Dzieci stąd były niesłychanymi pływakami. Potrafiły przepłynąć ten kawał w głębokim i niebezpiecznym terenie. Nikt nie mógł się z nimi równać na basenach czy plażach. Ich przywódcą był niejaki Kuba. Wybitny pływak, z resztą jak każde dziecko z bagien... - Westchnął z lekkim uśmiechem.

***

Jakoś lubię opisywać te tereny ale w formie dialogów ^^

Przyjemnie mi się je pisze i mam nadzieję, że to widać.

---

Mam jeszcze propozycję. Co powiecie na Q&A? Ostatnimi czasy mam ochotę poodpowiadać na jakieś Wasze pytania ^^

Nie muszą być ogólnie o książce, pytajcie o co chcecie :D

---

Jak jesteśmy już przy temacie zjaw... Zakładam, że kojarzycie ,,Wesele" Wyspiańskiego, prawda?
Puśćcie sobie jego adaptację filmową reż. Andrzeja Wajdy i obejrzyjcie minutę 53:26, a zwłaszcza 53:58 i 1:40:19. SĄ. PIĘKNE.
Ten snopek siana to Chochoł, taki duszek, którego zaprosili na wesele wraz z paroma... Przyjaciółmi...

KOCHAM głos tej zjawy. Jest tak pięknie zrobiony... Słuchałam go dzisiaj dobre 10 razy. Uwielbiam ten śpiewny, barwny wokal...

Jeszcze jako osoba, która często w nocy bywała w lesie i doskonale wie, jak dźwięk niesie się w wilgotnym, chłodnym powietrzu... Boże, magia.
Dużo bym dała, żeby usłyszeć to w prawdziwym życiu. Nawet słuchając filmu miałam delikatne dreszcze adrenaliny. CUDO.

Chętnie powymieniam się opiniami w komentarzach ^^

---

Do przeczytania.

- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro