Gdzieś pomiędzy ,,pieprz się", a ,,pieprzmy się"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry siedział w rogu Wielkiej Sali i zdecydowanie nie bawił się dobrze. Właśnie w najlepsze trwał bal absolwentów. Potter mimo, iż tak właściwie nigdy nie ukończył Hogwartu, to został tu zaciągnięty dosłownie siłą. Hermiona wiele godzin groziła mu, co z nim zrobi jeżeli wymiga się (a trzeba przyznać, że jej wyobraźnia znacznie ewoluowała ostatnimi czasy), jednak w końcu postawiła na starą sprawdzoną metodę. I tak dosłownie zaciągnęła Harry'ego pod drzwi Wielkiej Sali. A wtedy nie było już odwrotu. Tak, więc Harry skończył siedząc przy niewielkim stoliku, w najciemniejszym rogu pomieszczenia, pijąc, coraz to nowe porcje przeróżnych alkoholi. To nie tak, że chciał się upić. On po prostu nie miał zamiaru patrzeć na te wszystkie zadowolone twarze. Od wojny nie minęły nawet dwa lata, a oni zachowywali się jakby nigdy jej nie było. Nie wyłapano nawet wszystkich śmierciożerców, a ci nie widzieli w tym nic dziwnego. To było wyjątkowo drażniące. Nawet Ron dał się w końcu namówić do wyciągnięcia na parkiet i teraz tańczył w najlepsze ze swoją (już) narzeczoną, Hermioną.

Młodzieniec prychnął zirytowany i ponownie sięgnął po szklankę wypełnioną teraz jakimś brązowym płynem. W sumie nie był nawet pewny, co to za alkohol. Ważne, że działał. Już miał zamiar przechylić naczynie i wlać w siebie zbawienny trunek, kiedy usłyszał chrząknięcie. Nie musiał nawet podnosić głowy, by wiedzieć kto nad nim stoi. Tak charakterystycznie zwracał na siebie uwagę tylko Draco Malfoy.

Harry nie widział chłopaka od dnia jego rozprawy, na której zeznawał za uniewinnieniem byłego ślizgona, a było to dobre pół roku temu. Teraz jednak powoli uniósł spojrzenie. Blondyn nie zmienił się jakoś znacznie. Nadal był wysoki i szczupły. Jedynie jego włosy urosły odrobinę. Harry zauważył również, że zrezygnował z nieodłącznego, w czasach szkolnych, żelu. Teraz opadały spokojnie na twarz młodzieńca. Oczy nadal pozostały w swoim stalowoszarym odcieniu. Harry zauważył jednak z zaskoczeniem, że w spojrzeniu Malfoya nie ma złości czy nienawiści, tak charakterystycznych jeszcze chociażby rok temu. Chociaż, sięgając do wspomnień, Potter musiał stwierdzić, że już wtedy, na rozprawie, ich nie było. Ubrany był po mugolsku, co niespecjalnie zdziwiło Harry'ego, w czarną koszulę i tego też koloru spodnie.

– Mam nadzieje, że całokształt ci się podoba – sarknął Malfoy i przez moment, ale tylko przez moment Harry miał wrażenie, że znów są na piątym roku, spóźnieni na lekcje z powodu ciągłych kłótni.

– Bywało lepiej – odparł brunet z odrobiną złośliwości.

- Cóż za niezwykła szczerość Potter. A kiedy jeśli to można widzieć? – zapytał blondyn siadając na krześle naprzeciwko Harry'ego. Założył nogę na nogę i sięgnął z rozleniwieniem po jedną z pustych szklaneczek. Spojrzał z dezaprobatą na alkohol stojący na stole, jednak z ociąganie nalał sobie brązowego płynu, tego samego, co Harry. Czarnowłosy przyglądał się temu w milczeniu.

– To jak Potter, kiedy wyglądałem lepiej niż dzisiaj? – Ponowił pytanie z niezwykłą pewnością siebie. Uśmiechnął się ironicznie i uniósł jedną brew.

– Obstawiałby, że wtedy kiedy zmiażdżyłem cie w quidditcha – odpowiedział Harry uśmiechając się iście ślizgońsko i duszkiem opróżniając swoją szklankę.

– Od dawna wiedziałem, że masz problem z dominacją. – Draco parsknął lekkim śmiechem. – Dlatego nasza relacja nigdy nie poszła o krok dalej.

– Nasze co? – Prychnął Harry autentycznie zaskoczony.

– Relacja, Potter. Myślałem, że znajomość z Granger zmusiła cię do opanowania chociaż podstawowych wyrazów i ich znaczenia.

- Pieprz się Malfoy. – Prychnął Harry ze zdenerwowaniem. Nie dość, że nie był tu dobrowolnie to jeszcze ten ślizgon (co prawda były ślizgon, ale nadal ślizgon) miał zamiar psuć mu już i tak zniszczony dzień.

– Właśnie o tym mówię – rzucił Draco i widząc zaskoczone spojrzenie byłego gryfona dodał – nasza relacja, oh nie prychaj, gdy tylko słyszysz to słowo Potter, to dosłowne „gdzieś pomiędzy pieprz się, a pieprzmy się". – Zakończył zdanie uśmiechając się szelmowsko i sięgnął po swój trunek.

– Cóż jeśli ja miałby wybierać to byłaby to ta druga opcja, Malfoy – odpowiedział Harry celowo przeciągając nazwisko byłego ślizgona.

Blondyn zakrztusił się z zaskoczenia. Spojrzał na Harry'ego wzrokiem, który czarnowłosy znał już dobrze. To było pomieszanie zaskoczenia z ,,cholera co się dzieje". Ale były gryfon rozpoznał coś jeszcze. Ciekawość i o dziwo zainteresowanie.

– Czy to była propozycja, Potter? – zapytał Draco również umyślnie przeciągając sylaby.

Harry spojrzał na niego z szelmowskim uśmiechem i nachylił się nad stolikiem. Były ślizgom nie zastanawiając się również nachylił się nad meblem.

– Przestraszony, Malfoy? – zapytał brunet parafrazując słowa blondyna z ich drugiego roku.

Draco tylko przez moment przypatrywał się drugiemu mężczyźnie. Po chwili jednak uśmiechnął się w sposób, który sprawił, że spodnie Harry'ego stały się nagle ciaśniejsze. Malfoy zerwał się z krzesła i podał rękę Potterowi.

– Chyba śnisz – odparł unosząc brew w geście niemego zaproszenia.

A co było potem i jak wiele zaklęć wyciszających zostało rzuconych możemy się tylko domyślać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro