11 | Noelia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwsze zajęcia z żywiołów. Zajęcia, na których miałam nauczyć się używać moich mocy, byłam podekscytowana ale i trochę zestresowana, bo to lekcje gdzie nie będzie nikogo z moich przyjaciół. Weszłam do sali i to co mnie zdziwiło, to nie było tam żadnych ławek. A na jednej ścianie było jedno wielkie okno. Po środku stało z około dwudziestu uczniów. Stali w grupkach i rozmawiali.

– Witam wszystkich na pierwszych zajęciach z tkania wody. Zapewne większości z was udało się kiedyś utkać choć kropelkę... i zapewne też skończyło się to zalaną łazienką.

Grupa uczniów zaśmiała się na jego słowa. Wyglądał na luzaka, który chce być przyjacielem studentów Akademii.

– Dobra, nazywam się Alan Hill i to ja będę uczył was w tym roku. Ale za nim zaczniemy cokolwiek robić z wodą, przeprowadzimy lekcję samokontroli. Wiem, że samokontrolę macie w piątki, ale ja uważam, że to pomoże wam, gdy przejdziemy do prawdziwej pracy. A więc – otworzył notes i zaczął czytać. – Mike Berry.

– Jestem.

– Polly Clain.

– Obecna.

– Susan Flynt.

– Jestem.

Nauczyciel przeczytał jeszcze kilka nazwisk, aż doszedł do mojego.

– Noelia Lorbeer?

– Jestem – odpowiedziałam jak pozostali.

Pan Hill podniósł i spojrzał na mnie.

– Czy przypadkiem nie masz brata, Iana?

– Tak, a czemu pan pyta?

Mężczyzna uśmiechnął się szeroko.

– Pozdrów go. Był moim najlepszym uczniem, mam nadzieje, że będziesz tak samo dobra jak on.

Oho, już wywierają presję. Byłam świadoma, że spotkam starych nauczycieli Iana i że będą mnie do niego porównywać.

Skończył czytać listę obecności i rozpoczął lekcję.

– Usiądźcie na podłodze, będzie łatwiej wam się skupić – ja i reszta grupy wykonaliśmy polecenie. – W samokontroli chodzi o to, by emocje nie miały dostępu do naszej mocy, żeby nie wywołać niechcianych reakcji. Nie raz pewnie wam się zdarzyło, że pod wpływem złości czy radości, przydarzyła wam się mokry wypadek – kilka osób zaśmiało się, a do profesora właśnie dotarło, co właśnie powiedział. – To źle zabrzmiało, ale wiecie o co mi chodzi. Emocje często utrudniają nam zapanować nad mocami, ale się ich nie pozbędziemy. A żeby kontrolować moc, trzeba umieć kontrolować swoje emocje i będziemy to ćwiczyć.

Jakaś dziewczyna podniosła rękę.

– Słucham – nauczyciel udzielił jej głosu.

– Czemu samokontrola jest taka ważna? Uważam, że to przedmiot stworzony na siłę.

– Bo niekontrolowane moce mogą wywołać katastrofę. Dla przykładu: kiedyś jedna z uczennic Akademii olała zajęcia i podczas wakacji odkryła, że jej ojciec zdradził jej matkę. Była magiem ognia... emocje wzięły górę... Dom, w który to się zdarzyło spłonął, a ojciec i kochanka razem z nim.

Miałam bujną wyobraźnię, więc w mojej głowie ukazały się sceny, gdzie ogień pochłaniał wszystko na swojej drodze. To musiało być makabryczne.

– No dobrze – profesor przerwał ciszę która zawisła nad uczniami i wyrwał ich zamyśleń. – Przejdźmy do zajęć. Przeprowadzimy pewne ćwiczenie. Ktoś na ochotnika? Nikt... tak myślałem. Panno Lorbeer, niech pani tu podejdź.

Dziwne jest słyszeć, od nauczyciela jak zwraca się do nas per pan. W mojej starej szkole mówili do nas po nazwisku i często z pogardą.

Niepewnie wstałam i podeszłam do nauczyciela. Alan Hill postawił szklankę z wodą na wysoki stolik. Stanęłam przed nim, nie wiedząc czego się spodziewać.

– Sprawdzimy, jak silne są twoje emocje. Twoim zadaniem będzie słuchanie moich słów – uśmiechnął się przyjacielsko. – Jak się miewasz?

Zmarszczyłam brwi. Na czym to ćwiczenie ma polegać? O co mu chodzi?

– Dobrze – odrzekłam.

– A jak barat, rodzice? Brakuje ci ich? W końcu jesteś tak daleko od nich.

Nie odczuwałam braku rodziców, bo nasza rozłąka nie trwała długo, ale bardzo tęskniłam za Ianem. Był osobą, która zawsze mnie rozśmieszała albo doprowadzała do załamania nerwowego. Ale zawsze był obok, kiedy go potrzebowałam. I płakałam w dniu, kiedy wyprowadzał się z domu.

– U mojej rodziny wszystko w porządku, profesorze – zachowałam minę pokerzysty, na co Hill się uśmiechnął.

– A co u twoich przyjaciół? Rozstanie z nimi pewnie było ciężkie. To musi być okropne, że nie możesz powiedzieć im, kim tak na prawdę jesteś.

Samo rozstanie nie było najgorsze, ale świadomość, że w dużym stopniu nie będę obecna w ich życiu, doprowadzała mnie do rozpaczy. Ktoś może uważać, że przesadzam, ale ja bym życie za nich oddała, gdyby była taka potrzeba.

Poczułam jak paznokcie wpijają mi się w skórę, a wargi drgały. Woda w naczyniu zaczęła niespokojnie drgać.

– Musiałaś ich zostawić. Nie boisz się, że kimś innym cię zastąpią? A może już to zrobili.

Coś we mnie pękło, a razem ze mną szklanka. Siła wody rozsadziła szklankę, a małe kawałki poszybowały w wielką szybkością we wszystkie strony. Uczniowie musieli szybko schować twarze, żeby ostre odłamki ich nie zraniły.

– Dziękuję, panno Lorbeer, możesz wrócić na miejsce – powiedział, a potem zwrócił się do klasy. – Mogliście właśnie zauważyć, że wywołane emocji spowodowało przywołanie do umysłu wspomnień o bliskich, co wywołały taki o to efekt. Gdyby panna Lorbeer nie myślała o swoich przyjaciołach, a tylko słuchała moich słów efekt ćwiczenia byłby inny. Dziękuję i widzimy się po przerwie.

Zadzwonił dzwonek. Niektórzy uczniowie wyszli, a inni zostali w sali. Ja usiadłam pod ścianą, żeby oprzeć o nią plecy. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i przeglądałam różne social media. Ze smutkiem zobaczyłam zdjęcie Ruth i Juliet, które w letnich sukienkach stały przytulone do siebie i uśmiechały się do obiektywu. Gdybym z nimi była, pewnie stałabym po środku.

– Hejka – usłyszałam nad swoją głową i zobaczyłam dwie dziewczyny. Wysoką blondynkę i trochę niższą szatynkę w żółtej opasce.

– Em... hej.

Przybyłe usiadły na przeciwko mnie i uśmiechnęły się przyjaźnie.

– Jestem Betty – powiedziała szatynka z opaską, wystawiając dłoń w moją stronę.

– A ja jestem Silvia – przedstawiła się druga i uczyniła to samo co jej przyjaciółka.

– Miło mi, jestem...

– Noelia Lorbeer – przerwała jej Betty.

– Usłyszeliśmy na lekcji – dodała blondynka. – Zobaczyłyśmy, że siedzisz sama, więc postanowiłyśmy podejść.

Nie czułam się specjalnie samotna, ale to było miłe z ich strony.

– To, co myślisz o profesorze Alanie? – zapytała szatynka.

– Eee... jest raczej w porządku – rzuciłam od niechcenia. Jakoś nie miałam na razie o nim żadnej opinii.

– Moim zdaniem jest najbardziej wyluzowany z całej kadry – powiedziała Betty. – A wiesz, że ta historia, którą nam opowiedział jest prawdziwa?

– Ta o dziewczynie, która podpaliła dom? – zapytałam dla pewności, a dziewczyny pokiwały energicznie głowami.

– Podejrzewamy... – zaczęła Silvia.

– ... że to była jego żona Miranda Hill, która jest magiem ognia – dokończyła Betty.

Nie byłam fanką plotek, ale to co powiedziały mi dziewczyny, było bardzo interesujące. To ciekawa historia.

– Skąd pewność, że to właśnie ona?

– W szkolnym regulaminie jest napisane, że jeśli uczeń używa swoich mocy na oczach ludzi albo przeciwko nim, to wydalają tą osobę ze szkoły, a Mirandę Hill nie ma w księdze absolwentów – powiedziała Silvia.

Byłam pod wrażeniem. Jeśli to tylko plotka, to bardzo wiarygodna.

– Ale to nie wszystko, ona teraz uczy w Akademii – dodała Betty. – Moim zdaniem...

Nie dokończyła, bo przerwał jej dzwonek. Rozpoczęła się kolejna lekcja. Uczniowie wrócili z przerwy, a profesor Hill pojawił się krótko po nich z kubkiem kawy.

– No dobrze, moi drodzy, zanim zaczniemy naszą przygodę z wodą, to krótko przytoczę jak wszytko się zaczęło. Pierwszy magiem wody była Miriam. Była najmłodsza ze swojego rodzeństwa. I jako ostatnia opanowała swoją moc. A zrobiła to obserwując księżyc, to właśnie on jest źródłem energii magii wody. Zauważyła jak księżyc odpycha i przyciąga fale. Można by powiedzieć, że księżyc był pierwotnym władcą wody, a to wyjaśnia dlaczego magowie wody stają silniejsi po zachodzie słońca.

Zmarszczyłam brwi, słysząc ostatnie słowa profesora. To bardzo interesujące. Takie ciekawostki sprawiają, że coraz bardziej byłam dumna tym kim jestem.

– Mamy rozumieć, że Miriam popatrzyła sobie na księżyc i wiedziała jak tkać wodę? – zapytała, stojąca obok mnie Betty.

– Nie, oczywiście że nie. Obserwowała go każdej nocy, często też wypływała w morze, żeby być bliżej swojego żywiołu. Ale to naprawdę długa historia. Jeśli kogoś to interesuje, można poczytać w bibliotece.

Profesor zaciekawił mnie historią Miriam. Jeśli znajdę wolną chwilę to poszukam o niej czegoś więcej.

– Dobrze, naszym pierwszym zadaniem będzie wprawienie wody w ruch – profesor wziął do ręki pilot i nacisnął jeden z przycisków. Usłyszeliśmy jakieś skrzypienie. Jedna ze ścian zaczęła się podnosić, ukazując ukryte pomieszczenie. Z ciemności wyłonił się wielki, szklany zbiornik z wodą. Przypominało to akwarium, w których trzyma się duże morskie zwierzęta. – Skupcie się i naśladujcie moje ruchy.

Z pewną niepewnością stanęłam tak samo jak nauczyciel, a rękoma powtarzałam gesty. Przyciągałam i oddalałam od siebie dłonie i ramiona. Pewnie wyglądałam jak jakiś klaun. Inni uczniowie zaczęli naśladować mężczyznę.

– Bardzo dobrze, kontynuujcie...

– Skąd będziemy wiedzieć, że nam się udało? – zapytał ktoś.

– Poczujecie to – odpowiedział krótko.

Zauważyłam, że woda lekko się porusza, ale to nie była sprawka. Bardzo pragnęłam mieć kontrolę nad swoimi mocami, żeby nigdy nie powtórzyła się akcja jak w Pokoju Gier.

– Dobrze, kto już porusza tonią, niech spróbuje uformować kulę i przyciągnąć ją do siebie.

Nadal wykonywałam te same ruchy. Irytowało mnie, że jeszcze nie złapałam kontaktu z wodą. Skupiłam się jeszcze bardziej. Zamknęłam oczy i próbowałam oczami wyobraźni tkać wodę.

Nagle coś poczułam. Przyjemny chłód. Woda w tym akwarium nie miała więcej niż pięćdziesiąt dziewięć stopni Fahrenheita. Teraz musiałam stworzyć kule. Tylko jak to zrobić? Zdałam się na swoja intuicję. Odsunęłam od siebie wszystkie myśli. Zaczęłam poruszać rękoma w taki sposób jak mi podpowiadał mi instynkt. Otrzymałam oczy. Udało mi się oddzielić pewną ilość wody, przyciągnęłam ją do siebie i gdy miała ją między swoimi dłońmi zaczęłam poruszać palcami, do momentu otrzymania pożądanego efektu. Byłam zachwycona, że potrafiłam to zrobić. Postanowiłam spróbować różnych kształtów i udało mi się.

Moje skupienie przerwał dzwonek na przerwę i straciłam kontrole nad wodą. Rozlała się na podłogę. Rozejrzałam się i zobaczyłam jak inni patrzą na mnie z podziwem.

– Szczerze – zaczął profesor – nie sądziłem, że komuś to się uda za pierwszym razem. Chyba jesteś zdolniejsza od brata, panno Lorbeer.

***

Kolejną lekcją była NOR. Siedziałam z Vanessą, która gorliwie zapisywała słowa profesorki. Leo bawił się długopisem, a Zoe przeglądała się co jakiś czas w małym lusterku.

– Wiecie już, że łowcy zabijają potwory i demony. Jednak niektóre demony nie mają materialnej formy, więc mogą opętać człowiek. Wypędzeniem demonów z ciała też zajmują się właśnie łowcy a nie czarodzieje jak to większość myśli – zakończyła swoją wypowiedź pani O'Konell.

– Proszę pani – ręka Vanessy wystrzeliła do góry jak z armaty.

– Tak, panno Parker?

– Niedawno zadałam profesor Bloom pytanie, ale nie dostałam zadowalającej odpowiedzi i pomyślałam, że pani może rozwinąć ten temat.

– Na jaki temat?

– O avatarach. Co pani profesor o nich wie?

Bardzo zastanawia mnie, dlaczego Vanessę to tak bardzo interesuje. Ale najwyraźniej nie była jedyna, bo cała klasa wbiła w nauczycielkę swoje zaciekawione spojrzenia. Nawet Leo się zainteresował.

Pani O'Konell nie była zadowolona, że to pytanie padło. Podobnie jak profesor Bloom. O co chodziło z tymi avatarami, że nauczyciele tak dziwnie na to reagowali.

– A co dokładnie chcesz wiedzieć?

– Najlepiej wszystko.

Po twarzy profesorki można było wywnioskować, że biła się z myślami, ale po chwili wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.

– Magnus, mag ognia, Miriam, mag wody, Neila, mag powietrza i Gregory, mag ziemi, byli pierwszymi magami na świecie. Jako że wychowali się w śród ludzi, to każde z nich się z nimi związało. Założyli wielodzietne rodziny, a po to żeby powiększyć liczebność swojej rasy. Jednak jeden z synów Magnusa, Jonathan, uważał, że ich gatunek jest młody i może być szybko zgładzony. Uznał, że ktoś z umiejętnością panowania nad dwoma żywiołami, wzmocni ich rodzaj. Wpadł na pomysł, żeby ,,zmieszać" geny z innym magiem. Tym pomysłem podzielił się ze swoim kuzynostwem Thomasem, Mią i Vivian. Wymyśli tajny plan, bo nie wiedzieli o nim rodzice i reszta ich rodzeństwa. Jonathan i Mia oraz Thomas i Vivian dopuścili się kazirodztwa. Po jakimś czasie dziewczyny zaszły w ciążę. Gdy ich rodzice się o tym dowiedzieli wpadli w wielką furię. Cała czwórka musiała uciekać. Mia i Vivian urodziły dwie dziewczynki, Arię i Lilianę. Świeżo upieczeni rodzice wychowywali córki z nadzieją, że ich pociechy umieją panować nad dwoma żywiołami. Gdy dziewczynki podrosły, Liliana była magiem wody jak matka, a Aria była magiem ziemi tak jak Thomas. Jednak nie wykazywały innych zdolności.

Zrobiła pauzę.

– Taki był mroczny moment w naszej historii.

– Podobno moc avatara może ujawnić się do dziewiętnastych urodzin, czy to prawda? – Vanessa drążyła temat.

– Tak, teraz wszyscy potencjalnie jesteście avatarami, ale dziś nikomu tego nie życzę.

___________________________________________________________________________

01.07.2020

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro