6 | Diego

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Dobra, jeszcze raz – powiedziałem powoli, analizując słowa chłopaka.

– Nie, Diego, opowiadałem ci już cztery razy. Chyba wystarczy! – krzyknął zły książę elfów, zapinając guziki swojej białej koszuli.

– To może mi to narysujesz, bo nie mogę tego wyobrazić – wyjąłem kartkę i ołówek.

Nathan westchnął głośno. Usiadł na kanapie i wziął ode mnie ów przedmioty. Zaczął w skupieniu kreślić linie. Kilka razy obrócił kartę, żeby łatwiej było mu rysować. Przeglądałem się jego twarzy i uśmiechnąłem się sam do siebie. Nathan miał jasnobrązowe włosy i niebieskie oczy. Był też wysportowany. Tak samo jak ja. Czasami wydaje mi się, że jest moim zaginionym bratem bliźniakiem albo klonem z innej planety. Jest on wygrywem jeśli chodzi o wygląd i powodzenie u dziewczyn, choć nigdy nie był w prawdziwymi związku.

Po chwili elf obrócił w moją stronę kartkę, na której był dziwny znak, który śnił się mojemu przyjacielowi.

– To jakaś runa? – zapytałem.

– Nie wygląda mi to na runę, ale to nie zmienia faktu, że nie daje mi spokoju.

– Przyśniło ci się to wczoraj i już cię wkurza? – uniosłem brew.

– Tak, bo ja zazwyczaj nie pamiętam swoich snów i nigdy nie zdarzyło mi się, że mam dwa razy ten sam sen.

Zastanowiłem się przez chwilę i to co powiedział miało sens, ale to mało prawdopodobne, że nagle ma sny, które coś znaczą, a tym bardziej że są prorocze.

– Chciałbym wiedzieć co ten znak znaczy – powiedział ciężko wzdychając.

– Chyba wiem, kto mógłby się na tym znać – rzekłem tajemniczym głosem i uśmiechnąłem się cwaniacko.

Nathan już otworzył usta, żeby coś powiedzieć lecz nagle ktoś zapukał do drzwi naszego pokoju. Ale nawet nie zdążyliśmy powiedzieć zwykłego ,,proszę", a drzwi się otworzyły. Oho... już wiedziałem kto to i nie cieszył mnie ten fakt. Zza drzwi wyłoniła się Tiffany.

Była jedyną osobą, która puka do drzwi, ale już nie czeka na zaproszenie, tylko wchodzi jak do siebie.

– Cześć, chłopcy – powiedziała z sztucznym uśmiechem i pocałowała w usta mojego przyjaciela.

Czy ta dwójka była razem? Jak mówiłem, Nathan nigdy nie był w ,,prawdziwym" związku. On nic do niej nie czuł, ale ona... nie wiem, bo nie gadam z nią na ten temat, bo mnie ona nie interesuje, ale myślę, że trzyma się z nami ze względu na jego tytuł.

– Lepiej go dziś nie drażnij – ostrzegłem ją, bo przez ten sen, stał się niespokojny. – A ja nie chcę później narażać swojego życia, żeby go uspokoić.

– To może spróbuję, coś na to zaradzić – usiadła na nim okrakiem i wpiła się w jego usta.

Ughl... zaraz zwrócę śniadanie.

– Pierwszy raz cieszę się, że idę na lekcje, bo nie będę musiał na to patrzeć – powiedziałem z obrzydzeniem, odwracając twarz.

– Zazdrościsz, Caraman? – posłała mi wyzywające spojrzenie, a ja prychnąłem głośno.

– Proszę cię, nie chcę zaglądać do pościeli, którą odwiedziła połowa męskiej populacji.

***

– No dobra, nadszedł czas, żeby zrobić z was prawdziwych mężczyzn – powiedział na początku lekcji opiekun elfów. Prześwietlił nas od stóp do głów. – Z niektórymi będzie ciężko.

Uśmiechnąłem się do siebie. Nie mówił o nas, to pewne. Ja i Nathan byliśmy najlepsi w łucznictwie. Zważając na to, że zaczęliśmy ćwiczyć w wieku sześciu lat.

– Weźcie kołczany i ustawcie się.

Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Stanąłem na przeciwko tarczy w odległości sześciuset metrów, a obok mnie ustawił się Nathan.

– Pamiętajcie jedna ręka wyprostowania druga na tej samej wysokości. Trzymajcie strzałę między dwoma palcami. Jeśli będziecie robić inaczej, to obetnę wam całą dłoń.

Kątem oka zobaczyłem, że jakiś chłopak szybko poprawił ułożenie swojej ręki. Śmieszyło mnie, że niektórzy się go bali. Fakt był surowy, ale nie mógł nam nic zrobić.

– Gotowe? Dobrze, teraz wycelujcie i gdy będziecie pewni, strzelajcie.

Namierzyłem sam środek tarczy i wypuściłem strzałę. To samo zrobił Nathan. Nie zdziwiło mnie, że zrobiliśmy to najszybciej ze wszystkich.

– Roggestern, Caraman, jestem pod wrażeniem – powiedział z uznaniem profesor, a reszta elfów patrzyli na nasze tarcze z podziwem – Powinniście brać z nich przykład.

Och... bo się zarumienię.

– Jak ćwiczą od lat, to nic dziwnego. Nie są jacyś wyjątkowi – usłyszałem głos jakiegoś chłopaka, a ja już chciałem, mu sprzedać prawego sierpowego.

– Przynajmniej widać tego efekty, a ty nawet nie trafiłeś w tarczę. – powiedział nauczyciel beznamiętnie – A następnym razem mów ciszej, bo słyszałem też jak mówiłeś o mnie nadęty burak. Powiem ci jedno, będziesz miał ciężki rok.

Uwielbiam tego gościa.

Reszta elfów zaśmiała się. A ja posłałem temu chłopakowi zwycięski uśmiech, a on spojrzał na mnie wrogo.

– Spokój, spokój, wracać do ćwiczeń!

Gdy chwyciłem za kolejną strzałę i naciągnąłem na cięciwę, zobaczyłem jak z internatu wychodzi grupka dziewczyn i kierują się na boisko do siatkówki. Nigdy ich nie widziałem, więc najprawdopodobniej były to pierwszoroczne. Wszystkie były ładne, ale jedna w szczególności przypadła mi do gustu. Miała blond włosy i była średniego wzrostu. Miała krótkie spodenki, dzięki czemu mogłem zobaczyć jej długie, zgrabne nogi. Gdy przechodziły koło nas, ów blondynka spojrzała w naszą stronę. Los chciał, że jej tęczówki spotkały się z moimi. Bez zastanowienia uśmiechnąłem się i mrugnąłem do niej, na co ona się zarumieniła.

– Już którąś wypatrzyłeś? – zaśmiał się mój przyjaciel.

– Może... – podążyłem wzrokiem za dziewczyną.

***

Po lekcjach walnąłem się na łóżko. Pierwszy dzień a bardzo wyczerpujący. Ja nie wiem jak przeżyję całe dziesięć miesięcy. Spojrzałem na przyjaciela, który też był zmęczony. Nic dziwnego, po czterech lekcjach, gdzie mięśnie pracują na najwyższych obrotach.

Spojrzałem na sąsiednie łóżko, gdzie siedział mój przyjaciel. Był wpatrzony w swój najnowszy telefon. Następca tronu może pozwolić na najlepsze rzeczy. Ale po za tym Nathan jest samotny. Ma mnie, kilku kolegów, matkę i Tiffany. Ale nigdy mu tego nie powiem. Nie chcę iść na stryczek.

Nagle przypomniała mi się ta blondynka z rana. Chciałbym ją spotkać i się z nią zapoznać. Albo poznać nowe osoby Akademii. Tak to dobry pomysł, na spędzeniu tego popołudnia. Skierowałem się do łazienki, żeby zmyć z siebie smród potu. Śmierdzący nie poderwę żadnej dziewczyny.

Gdy wyszedłem spod prysznica ubrałem czarne spodnie, szarą bluzkę. Na nogi założyłem czarne adidasy. Psiknąłem się perfumami i poprawiłem trochę swoje włosy.

– Idziesz ze mną na łowy? – zapytałem przyjaciela, przyglądając się w lustrze, a następnie się do niego odwracając.

– A co ja, łowca jestem?

– Oj, no dawaj.

Nathan uniósł wzrok znad telefonu i przyjrzał się mojemu ubiorowy.

– Wiesz, że ubrałeś się jak szczur na otwarcie kanałów?

I teraz wiecie dlaczego nie ma za wiele przyjaciół?

– Ubrałem się jak zwykle – wywróciłem oczami – To co? Idziesz czy nie?

– Nie, posiedzę sobie tu.

– Jak chcesz.

Zabrałem z nocnego stolika swoją komórkę i chciałem już wychodzić, gdy rzuciło mi się w oczy, to co Nath czytał. ,,Znaczenie snów".

– Uważaj, bo popadniesz w paranoję.

Zaśmiałem się, a on prychnął pod nosem na moje słowa.

Wyszedłem z pokoju. Rozejrzałem się po korytarzu. Nie było dużo osób i nic dziwnego. Niektórzy są jeszcze na zajęciach, a inni ukryli się w swoich pokojach przed skwarem.

– Cześć, Caraman – usłyszałem znajomy głos.

– O cześć, Taylor. Gdzie się podziewałeś? Nie było cię na rozpoczęciu i na dzisiejszych zajęciach.

– Tak, kilka godzin temu przyjechałem. W ogóle śmieszna sytuacja, bo ojciec zabrał mnie na wakacje, ale pomyliły mu się daty. Myślał, że trzeci to poniedziałek, a nie drugi i Hale dzwonił do matki i pytał co się dzieje, czy ja jestem w drodze, czy zmieniam szkołę czy coś. Ale wszystko wyjaśniła.

Zaśmiałem się wyobrażając sobie całą tą historię w swojej głowie.

– Czy ja czuję drogie perfumy? – zapytał po chwili.

– Tak, idę na łowy – powiedziałem z uśmiechem.

– No tak, co mógłby robić Diego Caraman w wolnym czasie. Mogę iść z tobą? Przyda mi się taki odpoczynek.

– Jeszcze się pytasz?

I razem ruszyliśmy schodami w dół. Najpierw zajrzeliśmy do pokoju gier. Na dużej sofie siedziało kilka dziewczyn i gdy mijałem je z kolegą, mrugnąłem do jednej z nich, a ta uśmiechnęła się nieśmiało. Choć dziewczęta chciały, żebym się nimi bardziej zainteresował, to ja miałem kogoś innego w głowie.

Podeszliśmy do stołu z bilardem, wzięliśmy kije i zaczęliśmy grać, rozmawiając na różne tematy.

– Co nie zarywasz? – zapytał mnie, wskazując na dziewczyny, które znajdowały się za moimi plecami.

Odwróciłem się w ich stronę, zastanawiając nad tym co mam zrobić. Bo jak do nich podejmę to bez problemu którąś wyrwę i nie będzie miał satysfakcji. Bo inaczej jest jak dziewczyna jest tobą zainteresowania, a inaczej jak musisz zabiegać o jej względy, więc chciałem trochę pochodzić i poszukać tej dziewczyny, którą upatrzyłem sobie rano.

– Mam inną na oku – odpowiedziałem po chwili.

– Twoja strata, ja nie zamierzam marnować czasu – uśmiechnął się cwaniacko, wręczył mi swój kij, klepnął mnie w ramię i skierował się do trzech dziewczyn.

I mnie zostawił.

Odłożyłem kije na miejsce i wyszedłem z pokoju gier, poprzednio żegnając się z Taylerem, który bajerował jakąś brunetkę.

Na dziedzińcu było sporo ludzi. Wielu z nich kojarzyłem, a innych znałem osobiście, ale jakoś nie chciało mi się z nimi gadać. Co jakiś czas ktoś podchodził do mnie, żeby się przywitać. Nigdzie jednak nie zobaczyłem tej dziewczyny, więc albo jest w parku albo w swoim pokoju. Oby nie to drugie, bo jeśli nie znajdę jej w ogrodzie, będę musiał przerwać poszukiwania i inaczej spędzić wolny czas.

Jednak niebiosa mnie wysłuchały i zobaczyłem złotowłosą siedzącą na ławce. Rozglądała się co jakiś czas, co mogło oznaczać, że na kogoś czeka. Nie tracąc ani sekundy podszedłem do dziewczyny.

– Co tak piękna dziewczyna robi tutaj sama? – rzuciłem. Może nie był to najlepszy tekst na podryw, ale to lepsze niż ,,Szarpałbym cię jak ksiądz kopertę".

– Ale przecież już nie jestem sama – uraczyła mnie promiennym uśmiechem, na co odpowiedziałem tym samym.

– Diego – wyciągnąłem w jej stronę dłoń, a ona ją uścisnęła.

– Zoe.

– Chciałabyś może się przejść? – zapytałem.

Zoe zrobiła niepewną minę.

– Zaproponowałbym coś innego, ale nie mamy dużego wyboru.

Jesteśmy zamknięci w więzieniu. To zdanie ma przenośne i dosłowne znaczenie.

– Nie, nie o to chodzi – zaczęła – ale czekam na koleżanki. Miałyśmy spędzić razem czas.

– Och... okey, rozumiem.

Zrobiłem minę zbitego psa, mając nadzieję, że to zmusi ją do zmiany zdania. Zoe zagryzła dolną wargę i patrzyła na mnie jakby zastanawiała się, czy się nie zgodzić na ten spacer.

– Wiesz co? Napiszę do dziewczyn, żeby same spędziły czas razem, raczej nie będą złe – powiedziała i zaczęła pisać SMS-a. – Gotowe.

Ponowne się uśmiechnąłem i wysunąłem dłoń w jej stronę, którą od razu chwyciła. Miała bardzo gładką skórę.

_______________________________________
31.01.2020

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro