•Rozdział 18•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Rok? - Spytałaś cicho, ściskając mocno kawałek swojej bluzy.

- Około....Jeśli leczenie przebiegnie pomyślnie, możemy wydłużyć ten czas. Jednak nic nie obiecuję.

Pokiwałaś oszołomiona głową, patrząc tępo w podłogę.

- Przed salą czekają twoi przyjaciele, czy.....

- Niech im pan nic nie mówi. - przerwałaś mężczyźnie natychmiast, podnosząc na niego wzrok - Proszę.

- Mogą wejść? - W sali pojawiła się pielęgniarka - Chłopcy bardzo nalegają.

- Niech ich pani wpuści. - Odrzekłaś, widząc jej pytający wzrok.

Schyliłaś się i przesunęłaś miskę pod łóżko w taki sposób, by nie było jej widać. Do pomieszczenia weszła niemal cała drużyna Nekomy chłopców, a na korytarzu dostrzegłaś jeszcze dziewczyny. Jednak nie zobaczyłaś nigdzie ani Kuroo, ani Katashiego.

Wszyscy twierdzili, że bardzo martwili się o ciebie, choć z pozoru wyglądało to niegroźnie, to twój nos był pogruchotany. Na pytania odpowiadałaś cicho, byłaś przygaszona, co każdy mógł zauważyć. W końcu czas odwiedzin dobiegł końca i wszyscy musieli opuścić sale, leżałaś sobie spokojnie, póki nie usłyszałaś odgłosów kłótni.

- Proszę mnie do niej wpuścić! - Rozpoznałaś ten głos od razu.

- Proszę pana, niech pan się uspokoi! Czas odwiedzin się skończył!

Do sali wpadł Kuroo, którego pielęgniarka starała się za wszelką cenę wyrzucić. Spojrzałaś na niego zdziwiona.

- Bardzo cię przepraszam, nie mogłam nic zrobić. - Kobieta posłała ci przepraszające spojrzenie.

- Nic się nie stało, M-Mogłaby pani nas na chwilę zostawić? - Spytałaś, czując jak do ust znów napływa ci krew.

- Macie dziesięć minut.

Kiedy kobieta wyszła, gwałtownie się schyliłaś wyciągając miskę i wyplułaś do niej czerwoną ciecz. Kuroo rozszerzył przerażony oczy i podbiegł do ciebie.

- Neko-Chan? Co się dzieje?

- Nic. - Burknęłaś, odstawiając miskę i wycierając usta - Wszystko jest w porządku.

- Nie, nie jest. Przecież widzę. - Złapał twoją twarz w dłonie.

- Zostaw. - Delikatnie odsunęłaś jego dłonie od swojej twarzy i chusteczką, wytarłaś swoje usta.

Kiedy dotknęłaś dłoni Kuroo, chcąc się jej pozbyć, poczułaś jak się trzęsie. Spojrzałaś na niego zdziwiona i dostrzegłaś w jego oczach łzy, byłaś w kompletnym szoku. Kuroo....Zawsze był taki pogodny, radosny i lubił się drażnić, a teraz? W jednej chwili stał się wrażliwy, jak jeszcze nigdy dotąd.

Krzywiąc się, objął cię ramionami i przytulił do siebie. Ten uścisk zadziałał na ciebie bardzo uspokajająco, przez czas, kiedy to byłaś w jego ramionach, zapomniałaś choć na chwilę o tych wszystkich problemach.

- Pora już iść. - W drzwiach stanęła pielęgniarka - Nie mogę już dłużej cię tu trzymać, mogę przez to stracić pracę.

- Przyjdę jutro. - Szepnął ci do ucha i ucałował twoje czoło - Trzymaj się.

- Ja ne! - Uśmiechałaś się delikatnie, póki chłopak nie wyszedł, wtedy też na twojej twarzy znów zagościł smutek.

- Masz naprawdę cudownego chłopaka. - Zmarszczyłaś brwi, spoglądając na kobietę.

- Nie jest moim chłopakiem. - Zagrzebałaś się w pościeli.

- Mam nadzieję, że niedługo to się zmieni. Pasujecie do siebie....A teraz, dobranoc.

Pielęgniarka zgasiła światło i zamknęła drzwi od sali. Patrzyłaś w ciemny sufit, myśląc o zbliżających się zawodach. Na obecne zawody, które odbędą się za dwa tygodnie, nie miałaś co liczyć.

Ale jeśli wszystko będzie dobrze, to załapiesz się zawody między krajowe, które mają odbyć się za pół roku. Prawdopodobnie.....ostatnie zawody. Zgryzłaś wargę i przetarłaś twarz dłońmi, głośno wzdychając.

- A miało być już dobrze. - Szepnęłaś sama do siebie i spróbowałaś usnąć.

~•••~

- Neko.....Chan? - Głowa Kuroo wychyliła się zza drzwi, a jego przenikliwy wzrok zaczął błądzić po sali.

Podszedł powoli do twojego łóżka i na szafce, stojącego obok niego, położył bukiet. Kardiogram cicho pikał, a twoja klata piersiowa powoli podnosiła się i opadała. Czarnowłosy odgarnął włosy z twojej twarzy i pogładził cię po policzku. Lekko ścisnął twoją dłoń, i wasze splecione palce przyłożył sobie do ust, patrząc w stronę okna.

Chłopak czuł się winny za twój obecny stan zdrowia, pomimo tego, że tak naprawdę w żadnym stopniu to nie była jego wina. Nie miał pojęcia, dlaczego twój stan zdrowia tak gwałtownie spadł i dlaczego byłaś tak osłabiona.

Przymknął oczy, nie odsuwając waszych dłoni i zaczął rozmyślać. Ty za to już lekko rozbudzona, czując ciepło na dłoni, rozchyliłaś powieki i powędrowałaś spojrzeniem do Kuroo. Chłopak wyglądał na bardzo skupionego i spokojnego.

- Kuroo.... - Złotooki natychmiast otworzył oczy, a na jego ustach pojawił się łagodny uśmiech - Co tutaj robisz?

- Przecież mówiłem, że przyjdę.

- Ale jest dopiero.... - Spojrzałaś na zegarek - Ósma rano, przyszedłeś za wcześnie.

- Nigdy nie jest za wcześnie, by do ciebie przyjść.

- Co to? - Spytałaś, wskazując głową na bukiet.

Kuroo wziął go w dłonie i nachylił, byś powąchała zapach kwiatów. Przez przypadek pyłek wpadł ci do nosa, przez co kichnęłaś i jednocześnie jęknęłaś z bólu.

- Cholera....Przepraszam. - Natychmiast odsunął kwiaty od ciebie i złapał za chusteczki, gdyż z nosa poleciała ci krew - Ja naprawdę nie chciałem.

- Nic się nie stało, spokojnie.....To tylko.... To tylko krew. - Wytarłaś ciecz i na chwilę przycisnęłaś materiał delikatnie do nozdrzy - Będę żyć.

"Jeszcze jakiś czas". Dodałaś w myślach.

- Ostatnio uparcie twierdzisz, że wszystko jest dobrze, a nie jest. - Zabrał od ciebie chusteczkę i sam zaczął wycierać krew.

Zrobiło ci się trochę słabo, co chyba zauważył Kuroo. W pewnym momencie wskazałaś palcem pod łóżko i przytkałaś sobie usta dłońmi. Czarnowłosy od razu wiedział o co chodzi, jednak ku jego złości, miska zniknęła. Chłopak niewiele myśląc, odczepił wszytkie kabelki od ciebie i biorąc cię na ręce, wybiegł w stronę toalet.

Posadził cię na ziemi, a ty od razu zwróciłaś wszystko, głośno kaszląc. Tetsurō podniósł twoje włosy jedną dłonią, natomiast drugą zaczął gładzić twoje plecy.

- Już dobrze.... - Mruknął, czując uścisk na żołądku - Proszę cię, nie ruszaj się nigdzie. Zawołam lekarza. - Uchylił drzwi, którymi niemal nie znokautował poszukiwanego doktora.

- Panie doktorze! Proszę szybko tutaj, z [Imię] jest coraz gorzej! - Niemal siłą wrzucił mężczyznę do toalety.

Ten szybko sprawdził w jakim stanie jesteś i po niedługiej chwili, ponownie wróciłaś na sale. Kuroo na pewien czas musiał opuścić pomieszczenie, podczas gdy ty rozmawiałaś z lekarzem.

- Niestety, [Imię], ale to nie będzie możliwe.

- Musi być! - Odparłaś zła - Jeśli to mają być moje ostatnie zawody, to chce wziąć w nich udział! - Mężczyzna westchnął głośno, zastanawiając się.

- Jeżeli twój stan wróci do normy, będziesz mogła zagrać w meczu. Ale jeśli się pogorszy, nie będziesz miała innego wyjścia, niż leżeć na tej sali. Jasne?

- Tak.

Nie wiedziałaś tylko, że Kuroo stoi właśnie pod drzwiami z szeroko rozszerzonymi oczami i bardzo mocno bijącym sercem.

*****************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro