•Cz. 2. Rozdział 3•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

* dwa tygodnie później*

Uważnie przyglądałaś się grze twojej drużyny, musiałaś przyznać, że były niesamowite. Silne ataki, wysokie bloki, idealne przyjęcia i zagrywki nie do odebrania, istne cudo. Zaczęłaś się też nieco martwić, jeśli wrócisz do pełni sprawności...To czy dasz radę umiejętnościami dorównać reszcie? Czy nie będziesz za słaba? Skrzywiłaś się na swoje przemyślenia i wystawiłaś dłoń przed siebie, od której odbiła się piłka. Zawodniczki przyglądały ci się chwilę i dały radę zauważyć, że jesteś jakaś przybita. Westchnęły, a Kapitanka delikatnie się uśmiechnęła i podeszła do ciebie.

- Widzę, jak bardzo chcesz zagrać. Może nam powystawiasz? - Spytała, kładąc ci dłoń na głowie.

- Nie wiem, czy dam radę.

- Takie słowa w ogóle do ciebie nie pasują. - Parsknęła śmiechem - No dalej, będziemy cię asekurować.

- Hai. - Uśmiechnęłaś się i wstałaś, idąc powoli w stronę siatki.

Stanęłaś na pozycji rozgrywającej i patrzyłaś, jak jedna z dziewczyn posyła piłkę w twoją stronę, od razu zaczynając biec. Po tym wywnioskowałaś, że oczekuje bardzo szybkiej wystawy. Wzięłaś głęboki wdech i postawiłaś jedną nogę nieco w tył, a gdy piłka trafiła w twoje ręce, w ułamku sekundy odesłałaś ją do atakującej. Ta natychmiastowo w nią uderzyła i posłała w kierunku parkietu. Spojrzałaś na swoje dłonie, które delikatnie się trzęsły i wykrzywiłaś usta w uśmiechu.

- Wow, Haruna, kiedy ty się nauczyłaś takich wystaw? - Spytała zdziwiona Kapitanka - A tak się stresowałaś, widzisz? Nie masz czym. - Uśmiechnęła się szeroko i poklepała cię po ramieniu - Naprawdę wierzę w to, że niedługo znów razem zagramy.

- Ja...Ja też. - Kiwnęłaś jej głową, czując dziwny ścisk w okolica klatki piersiowej.

- Czujesz się na siłach, by jeszcze powystawiać? Nie chcę, żebyś się przemęczała.

- Nie, nie, wszystko jest w porządku...Mogę wystawiać. Bez obaw. - Zapewniłaś.

- To dobrze, możemy kontynuować.

~•••~

Wystawiłaś kolejną piłkę, która została została zakończona silnym atakiem. Nie mogłaś powiedzieć, że nie byłaś zmęczona, aczkolwiek to zmęczenie cię satysfakcjonowało. Wzięłaś parę głębokich wdechów i powolnie podeszłaś do kapitanki.

- Mam małe pytanie. - Dziewczyna spojrzała na ciebie pytająco - Czy po zakończeniu mojej rehabilitacji, mogłabyś ze mną czasami potrenować? Chciałabym jak najszybciej wrócić do pełnej sprawności fizycznej. - Powiedziałaś, wpatrując się w nią swoimi fioletowymi tęczówkami.

- Jasne, że tak! Może wreszcie nauczę się grać tak, jak ty. - Odpowiedziała ci z rozbawieniem.

- Kapitanie. - Odwróciła się w stronę Libero - Mamy gości.

Wszystkie trzy spojrzałyście na wejście hali, w której stało kilku chłopców. Oczywiście, od razu ich poznałaś.

- Hey, hey, hey! Ta hala jest ogromna.

- Bokuto...? - Spytałaś cicho, patrząc na niego zdziwiona.

- Ne, Haruna, znasz go? - Kapitanka zerknęła na ciebie.

- Huh? Nie, coś ty. - Natychmiast pokręciłaś głową i wzięłaś wdech - Kiedyś o nim słyszałam.

- Rozumiem...No nic, idę z nimi porozmawiać, idziesz ze mną?

Pokręciłaś głową i postanowiłaś usiąść na niedalekiej ławce. Wyprostowałaś swoje nowe nogi i spojrzałaś na nie. Położyłaś dłonie na swoich udach. Skoro jest tutaj Bokuto...To była możliwość, że Kuroo także się pojawi. Spojrzałaś na małą grupkę dziewcząt, które zebrały się wokół Kōtarō i jego kolegów. Wzięłaś w dłonie piłkę i zaczęłaś ją kozłować, nie zwracając uwagi na resztę.

- Ne, Oikawa...Tam jest ta dziewczyna. - Obiło ci się o uszy.

Gwałtownie złapałaś piłkę w dłonie, ale nie spojrzałaś nigdzie indziej, niż nico w bok na parkiet.

- Masz rację...Daj mi chwilę.

Szatyn skierował się w twoją stronę, usiadł obok i na początku wygodnie się rozsiadł, nie odzywając słowem. Dopiero gdy poruszyłaś sie niespokojnie, Tooru odwrócił głowę w bok.

- Ohayo. - Uśmiechnął się łagodnie.

Mierzyłaś go chwilę spojrzeniem, aż przechyliłaś nico głowę w bok, a piłka wyleciała ci z dłoni.

- Ohayo.

- Oikawa Tooru. - Wyciągnął w twoją stronę dłoń.

- [Nazwisko]...To znaczy...Aoki Haruna. - Poprawiłaś się natychmiast, odchrząkując.

- Miło mi cię wreszcie poznać. - Oparł brodę na dłoni i zaczął się w ciebie wpatrywać, co było nieco krępujące.

Twoim wybawcą okazał się być Bokuto, czego kompletnie się nie spodziewałaś.

- Ohayo! Wooo! To ty jesteś Haruna Aoki?! - Opadł dłonie o zgięte kolana i uśmiechnął się do ciebie szeroko - Nazywam się Bokuto Kōtarō!

- Miło poznać. - Uśmiechnęłaś się nerwowo i pokiwałaś głową.

- Przyjemność po mojej stronie! - Wyszczerzył się jeszcze bardziej.

- Um...Przepraszam na chwilę, ale muszę iść do Kapitana. - Wstałaś i nie zrobiłaś paru kroków, a potknęłaś się o piłkę i wpadłaś wprost w ramiona jakiegoś chłopaka - G-Gomen... - Podniosłaś wzrok i spojrzałaś na swojego wydawcę - Kentarō? - Podniosłaś brwi, nim zdążyłaś ugryźć się w język.

- My się znamy? - Spytał, stawiając cię do pionu i skrzyżował ramiona.

- Przepraszam, ale się spieszę. - Minęłaś go powoli i sztywnym krokiem ruszyłaś do Kapitana swojej drużyny.

- Uważaj jak chodzisz, krasnalu. - Zadarłaś głowę do góry i napotkałaś znudzone i nieco rozbawione spojrzenie Tsukishimy.

"Jaja sobie ze mnie robicie? Ile osób jeszcze spotkam?"

Bez słowa przeszłaś obok niego i już po chwili stałaś obok Kapitana, która rozmawiała z Libero twojej drużyny. Chodzenie nieźle cię zmęczyło, więc zaczęłaś cicho dyszeć i oparłaś dłonie o zgięte kolana.

- Co cię tak zmęczyło? - Spotkała, patrząc na ciebie.

- Nic takiego, po prostu mam pecha na wpadanie na przypadkowe osoby. - Machnęłaś dłonią i akurat w tym momencie nie ty na kogoś wpadłaś, a ten ktoś na ciebie.

Poleciałaś do przodu, ale czyjeś duże dłonie złapały cię w talii i pociągnęły do tyłu. Czy to możliwe, że twoje serce jakby instynktownie przyspieszyło swoje bicie, gdy poczułaś mocne perfumy chłopaka, który stał za tobą.

"Trzy lata, a on dalej ma te same perfumy." Pomyślałaś i przez przypadek parsknęłaś śmiechem.

- Masz rację, Haruna. Masz do tego talent. - Powiedziała i spojrzała nieco wyżej ponad ciebie - Witaj, Kuroo-San.

Na słowa dziewczyny i tak się zdziwiłaś, pomimo tego, że wiedziałaś, kto za tobą stoi. Te same perfumy, to samo ciepło, które od niego biło, ten sam mocny chwyt i ten jego cichy, specyficzny śmiech. Nie było mowy, byś go nie poznała.

- Witam pani Kapitan, Haruna-San.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro