•Rozdział 1•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Chodź do mojej drużyny. - Spojrzałaś na kapitana, który uśmiechnął się w twoją stronę.

Podeszłaś do niego i patrzyłaś jak Lev wybierał kolejnego zawodnika.
Koniec końców Akira trafiła do przeciwnej drużyny, z czego nie byłaś zbytnio zadowolona, no ale nie będziesz wybrzydzać. W końcu trafił ci się silny skład z dobrym blokujących kapitanem na czele. W drużynie byłaś razem z Kenmą, Kuroo, Inuoką i Taketorą. Natomiast Akira była z Lev'em, Yaku, Shouhei'em i Kai'em.

- Wystawisz mi? - Usłyszałaś szept tuż przy uchu.

Wzruszyłaś w odpowiedzi ramionami i ustawiłaś się pod siatką, skupiając całą swoją uwagę na Yaku, który teraz zagrywał. Po pewnym czasie gry, twoja drużyna przegrywała czterema punktami, zaczęłaś gorączkowo myśleć jak tu je nadrobić. Cofnęłaś się i ruchem dłoni zawołałaś wszystkich chłopców z drużyny, tłumacząc im swój plan. Na początku uważali, że może nie wypalić, ale koniec końców przystali na twój pomysł.

W chwili, gdy piłka leciała w twoją stronę, zmyliłaś Leva, który był pewny, że rozegrasz piłkę do atakującego. Jednak ty dotknęłaś jej zaledwie opuszkami palców, a ta spadła płasko, centralnie obok szarowłosego.

- Taka mała, a taka sprytna. - Mruknął Lev, patrząc w dół na ciebie.

- Nie muszę być wysoka, żeby z tobą wygrać. - Ponownie wzruszyłaś ramionami, odwracając się do niego tyłem.

Teraz chłopak był pewny, że ponownie będziesz chciała go wykiwać. Ty właśnie chciałaś, by tak pomyślał, to już połowa planu. W międzyczasie zdobyliście jeszcze trzy punkty, był remis, a piłka ponownie leciała do ciebie. Wyskoczyłaś w górę, Lev także, chciał cię zablokować.

Udawałaś, że chcesz zrobić kiwke i w ostatnim momencie, z dużą szybkością i niezwykła prezycją, wystawiłaś ją, zaledwie kilka centymetrów w górę. Ta natychmiast została uderzona przez Kuroo i odbiła się od parkietu.

Kapitan wystawił w twoją stronę rozłożoną dłoń, a ty po chwili namysłu, zdecydowałaś się przybić mu piątkę. Spojrzałaś na tablice wyników. Dwadzieścia pięć do dwudziestu czterech, dla was. Jeszcze tylko jeden punkt, Lev patrzył na ciebie badawczo.

- Skąd wiedziałaś, że wyskoczę? - Spytał, łapiąc cię za łokieć.

- Przeczucie. - Spojrzałaś porozumiewawczo na jego rękę, a ten natychmiast cię puścił - Ty chyba nie jesteś najmądrzejszy w drużynie. - Mruknęłaś, przechodząc na prawe skrzydło.

Ten zmarszczył brwi, nie wiedząc o co ci chodzi. Westchnęłaś, opierając jedną dłoń o biodro.

~•••~

Usiadłaś spocona pod ścianą i zaczęłaś pić wodę z bidonu, w między czasie ocierając twarz ręcznikiem. Akira podeszła i popchnęła twoje plecy, a potem usiadła ci na ramionach.

- Złaź. - Mruknęłaś, chcąc ją zepchnąć.

- Podziękuję, masz wygodne ramiona. - Odparła wesoło.

- Jeśli zaraz nie zejdziesz to mnie połamiesz. Do najlżejszych nie należysz. - Burknęłaś, popijając wodę.

- Ale z ciebie maruda. - Zaczęła się bujać na boki, co tylko cię zirytowało.

- I kto to mówi. - Gwałtownie pochyliłaś się do przodu, przez co Akira poleciała do tyłu na plecy, z głośnym hukiem.

- Menda. - Burknęła, powoli się podnosząc, jednak zaraz uśmiechnęła się i poklepała cię po głowie.

Biła od ciebie silna woń truskawek i mięty, co czuł każdy, kto koło ciebie przechodził. Kuroo stanął niedaleko ciebie i zamknął oczy, zaciągając się tym przyjemnym zapachem. Akira podała ci dłoń, którą złapałaś i wstałaś, zabierając torbę.

- Miło się grało, my już się będziemy zbierać. - Mruknęłaś, chowając bidon do torby.

- [Imię]. - Spojrzałaś na przyjaciółkę - Chyba będziesz musiała dzisiaj wrócić sama, muszę iść do taty do biura.

- Nie ma sprawy. - Kiwnęłaś głową i już chciałaś wyjść, gdy kapitan złapał cię za torbę, która zsunęła ci się z ramienia. Spojrzałaś na niego pytająco - Chcesz coś?

- Proponuje odprowadzenie. - Posłał ci delikatny uśmiech.

- Nie ma takiej potrzeby, potrafię trafić do domu. - Zapewniłaś, wyrywając torbę z jego dłoni.

- Nalegam, jesteś nowa, a ja jako kapitan powinienem dbać o ciebie. - Podniosłaś jedną brew, patrząc na niego jak na debila.

- Dobrze się czujesz? Bo gadasz głupoty. - Przyjrzałaś mu się badawczo.

- Czy to, że chce cię odprowadzić, jest czymś złym?

- Nie, niemniej jednak nie mam ochoty na twoje towarzystwo. Trening w zupełności mi wystarczył. - Bez oczekiwania na jego odpowiedź, po prostu sobie poszłaś.

- Jesteś strasznie sztywna. - Przymknęłaś powieki, kiedy czarnowłosy się dogonił.

- Nie jestem sztywna. - Wyjęłaś z kieszeni telefon.

- Jesteś. - Szturchnął cię w ramię, a komórka niemal wypadła ci z rąk. Posłałaś mu zirytowane spojrzenie.

- Teraz wyglądasz, jakbyś chciała mnie zabić.

- Skąd wiesz, że nie chce tego zrobić? - Przekrzywiłaś gwałtownie głowę w bok, a chłopak się wzdrygnął.

- Czemu jesteś taka ponura? Mogłabyś się uśmiechnąć, co? - Wyciągnął dłoń w stronę twojej twarzy i palcami podniósł kąciki twoich ust.

Znudzonym wzrokiem obserwowałaś jego poczynania, czekając aż cię puści.

- Dobra. Spójrz na mnie - Polecił.

- Przecież patrzę.

- Uśmiechnij się, tak jak ja. - Wskazał na ciebie kciukami i uśmiechnął się szeroko, przymykając powieki.

Mając okazję, włączyłaś aparat i zrobiłaś mu zdjęcie

- Co robisz?

- Muszę wiedzieć, jak mam się uśmiechnąć. - Wzruszyłaś ramionami, włączając galerie - Nie umiem tak. posłałaś mu znaczące spojrzenie.
Ten westchnął cicho.

- Spróbuj, jakby od tego zależało to, czy jeszcze kiedykolwiek zagrasz w siatkówkę. - Chwilę się zastanowiłaś nad sensem jego słów.

- Nie umiem. - Ruszyłaś dalej w stronę powrotną do domu, ale jak na złość, chłopak nie odpuścił.

- Pozwoliłem ci zrobić sobie zdjęcie, więc uśmiechnij się ten jeden raz. Dla mnie.

- Jesteś debilem. - Prychnęłaś - Uśmiechnę się, kiedy wygram swoje wymarzone zawody, więc sobie daruj. - Machnęłaś dłonią, chowając telefon do kieszeni.

Przyspieszyłaś kroku i po niedługim czasie zgubiłaś chłopaka i weszłaś do swojego domu.

- Wróciłam! - Odparłaś głośno, idąc z torbą na górę do swojego pokoju.

- Obiad na stole! - Usłyszałaś głos swojej babci.

Poszłaś do łazienki i wzięłaś szybki prysznic, by następnie przebrać się w krótkie, luźne spodenki i równie luźną, za dużą koszulkę. Do tego jeszcze puchowe skarpetki z motywem pandy i byłaś gotowa, żeby zejść na dół. Podziękowałaś babci za obiad i ze smakiem go zjadłaś, umyłaś po sobie talerz i podreptałaś z powrotem na górę.

Zaczęłaś odrabiać parę domową, z którą o dziwo, szybko się uwinęłaś. Potem złapałaś za słuchawki i włączając muzykę, położyłaś się na łóżku. Wzdychając głośno i patrząc w sufit, zagłębiłaś się w rozmyślaniach. Miałaś nadzieję, że ty i Akira dostaniecie się do drużyny i będziecie mogły godnie reprezentować szkołę, ale nigdy nic nie wiadomo. Do tego jeszcze ten upierdliwy kapitan.

*****************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro