•Rozdział 8•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Oi, [Imię]-Chaaan....Powinnaś iść i to z nim wyjaśnić. - Spojrzałaś na Oikawe, który szeroko się uśmiechnął.

- Obraził cię.

- No i co? Nie jestem osobą, która przejmuje się zdaniem innych. Nie chce też być przyczyną waszej kłótni, całkiem fajne razem wyglądacie.

Odwróciłaś głowę w bok, czując jak pieką cię policzki.

- To nie prawda....Jesteśmy tylko.... Znajomymi z drużyny. - Mruknęłaś cicho, bawiąc się swoimi palcami.

- Kochana mnie nie oszukasz! - Szatyn zarzucił ci dłoń na ramię i stuknął cię palcem nos - Kiedy kłamiesz, uroczo marszczysz nosek.

- Th...Czasami żałuję, że tyle o mnie wiesz. - Prychnęłaś, patrząc na niego zirytowana.

- Ale dzięki temu zawsze mogę ci pomóc! Obiecuję, że was pogodzę!

- Bądź ciszej! - Zatkałaś mu usta dłonią, a on się zaśmiał - Nie potrzebuje twojej pomocy, to on zaczął, ja nie zamierzam przepraszać.

- Ojej, [Imię]-Chan! Zawsze byłaś strasznie uparta, ale teraz to już przechodzisz samą siebie!....Iwa-Chaaaan!

Iwaizumi stojący parę metrów od was zrobił zirytowaną minę i zwrócił uwagę na swojego przyjaciela, z niechętnym wyrazem twarzy, podszedł do was.

- Iwa-Chan! Nasza mała [Imię] ma problemy sercowe! Musimy jej pomóc! - Krzyknął zmartwiony, przytulając cię do siebie niczym matka swoje dziecko.

- Co ty pieprzysz? - Warknęłaś i zdzieliłaś chłopaka po głowie na co Iwaizumi parsknął śmiechem.

- No, a nie mam racji? I to bolało....Niewdzięcznico jedna. - Mruknął pod nosem myśląc, że tego nie usłyszałaś.

Jednak zmienił swoje zdanie, gdy twoja dłoń ponownie spotkała się z jego głową. Złapał się za bolące miejsce i schował za Iwaizumim w obawie o to, że mogłabyś znacznie bardziej poturbować jego osobę - Niemniej jednak pomogę ci, ale nie jestem pewny czy jak podjadę, to ten kocur mnie nie zaatakuje. - Mruknął wskazując na Kuroo, od którego biła złowroga aura.

- No, ale raz kozie śmierć, dla ciebie wszystko! - Natychmiast się rozpromienił i poleciał do Kuroo, który gdy tylko go zobaczył, zmienił swoje nastawienie.

Obudził się w nim instynkt mordercy, za to Oikawa jak gdyby nigdy nic zarzucił mu rękę na ramię i pociągnął do wyjścia z sali.

- To się źle skończy. - Mruknęłaś, stając obok Iwaizumiego.

- Jeśli ten debil przeżyje, to własnoręcznie go zatłuke za wtykanie nosa w nie swoje sprawy.

- Ja ci w tym pomogę. - Poklepałaś przyjaciela po ramieniu, kiwając głową.

~•••~

- Yaho! [Imię]-Chaaan! Wróciłem do ciebie! - Stojąc tyłem do Oikawy, złapałaś w dłonie piłkę i nim chłopak zdążył zareagować, cisnęłaś mu nią w twarz - Aić! Za co? - Złapał się za nos, a ty podeszłaś do niego.

- Coś ty mu tam nagadał za bzdety? - Spytałaś prosto z mostu, Oikawa wcześniej jęczący z bólu, teraz na chwilę umilkł, a po chwili uśmiechnął się w dosyć dziwny i bardzo podejrzany sposób.

Zaalarmowana nagłą i dziwną zmianą humoru przyjaciela, cofnęłaś się parę kroków. Trzymając następną piłkę w dłoniach, byłaś gotowa w każdym momencie nią zaatakować, gdyby chłopakowi coś strzeliło do głowy.

- Coś mu nagadał? - Powtórzyłaś pytanie znacznie groźniej niż wcześniej, co chyba podziałało na Tooru.

- Spokojnie, spokojnie [Imię]-Chan....A może raczej....Neko-Chan? - Przymknął oczy i wystawił język, a tobie drgnęła powieka.

- Nie nazywaj mnie tak.

- Gomen, gomen, nie wiedziałem, że tylko twój chłopak może tak do ciebie mówić. - Odparł z szerokim uśmiechem i zauważył jak w twoich oczach zapłonął wściekły ogień.

Odwrócił się i czym prędzej chciał biec w stronę Iwaizumiego, który chyba jako jedyny był w stanie cię teraz ogarnąć. Ruszyłaś za Tooru, chłopak nie przewidział jednak, że przez ten czas, gdy się nie widzieliście zrobiłaś się naprawdę szybka. W krótkim czasie dogoniłaś chłopaka i już po chwili leżał na ziemi głośno się śmiejąc, a ty trzymając piłkę, uderzałaś nią w niego.

- Odszczekaj to co powiedziałeś!

- Hau! Hau! - Odrzekł rozbawiony szatyn, czym wpienił cię jeszcze bardziej.

- Kretyn! - Warknęłaś, łapiąc za jego koszulkę.

Miałaś gdzieś czy ktokolwiek was zobaczy, na sali było tylko Aoba Johsai, bez Kyōtani'ego, który na szczęście wyjechał wcześniej. Drużyna Oikawy do tego typu akcji była przyzwyczajona, dawniej jak nie Oikawie dostało się od Iwaizumiego, to zawsze dostawało się od ciebie. Jednak zesztywniałaś na chwilę, gdy na sale weszła Nekoma. Piłką walnęłaś z całej siły w Oikawe i wstając, ruszyłaś w stronę swojej torby.

- [Imię]-Chan! Nie złość się na mnie! - Oikawa złapał cię za nogi, przytulając się do nich, a ty straciłaś równowagę i poleciałaś do przodu, lądując w pozycji do pompek.

- Czy ciebie pogrzało, kretynie? - Spróbowałaś go jakoś od siebie odsunąć, ale coś nie wyszło - Iwa-Chan!

Oikawa słysząc to co przed chwilą powiedziałaś, przerażony od razu cię puścił i już chciał uciekać, jednak został złapany przez czarnowłosego. Drużyna Aoba Johsai przyglądała wam się naprawdę rozbawiona waszym zachowaniem, właśnie takich akcji im brakowało od czasu, gdy ich opuściłaś.

- Nasza święta trójca znów w komplecie.

- Nareszcie, bez nich było nudno. Iwaizumi znęcający się nad Oikawą to już standard. - Chłopcy z drużyny patrzyli na was uśmiechnięci.

- Oi, z tego co słyszałem to miałaś małą sprzeczkę drużynową. - Ni stąd ni zowąd obok was pojawił się najwyższy zawodnik Karasuno - Tsukishima.

Zaprzestałaś wcześniejszej czynności, którą było przemawianie Oikawie do rozumu za pomocą siły i spojrzałaś na blondyna beznamiętnie.

- Twoje życie jest tak nudne i bezsensowne, że interesujesz się moim? - Spytałaś, a Tsukishima zdawał się być zdziwiony twoim tonem głosu.

Nie był miły, ale zbyt groźny też nie, jednak sprawiał tak dziwne i przerażające wrażenie, że blondyn nieco żałował, że w ogóle się odezwał.

- Nie....Po prostu czasami szkoda mi takich ofiar losu jak ty. Przyszedłem się po prostu ponabijać. - Parsknął, a Oikawa i Iwaizumi spojrzeli na siebie.

- Ty gnoju. - Mruknęli jednocześnie, podwijając rękawy bluz, które na sobie mieli.

W jednej chwili złapałaś blondyna za koszulke, a stopą podcięłaś mu nogi. Ten zdezorientowany omal się nie wywalił, jednak teraz twarzą był na wysokości twojej twarzy.

- Jedyną aktualną ofiarą losu jesteś tutaj ty, więc z łaski swojej nie odzywaj się nie pytany. - Zacisnęłaś pięść na jego koszulce - Mało mnie obchodzi czy jestem z nimi pokłócona czy nie, nie zamierzam przegrać z takim kretynem jak ty.

Puściłaś go i odwróciłaś się, blondyn nie dość, że był zdumiony to i z lekka przestraszony. Nawet uśmiech Kageyamy nie wywoływał u niego żadnych emocji, a ty....Co tu dużo mówić, jak chciałaś to byłaś przerażająca, nawet mimo tego, że byłaś niższa. Iwaizumi i Oikawa fuknęli na blondyna i odwracając się na pięcie, starali się ciebie dogonić. Tsukishima złapał za swoją koszulke i przełknął cicho ślinę. Teraz zaczął się zastanawiać, w co tak naprawdę się wpakował.

~•••~

- [Imię]-Chaan! Ale ja naprawdę nic nie kombinuje! Chce po prostu się z tobą przejść!

- Chcesz się ze mną przejść wieczorem o przepięknym blasku księżyca i cudownych gwiazdach, w których wygadasz cudownie, jak to ty powiedziałeś, tak? - Spytałaś znudzona.

- Dokładnie! Chyba ty jako jedyna mnie rozumiesz! - Wyrzucił radosny ręce w górę.

- Ciebie nie da się zrozumieć, poziom twojego rozumowania jest tak niski, że nawet Lev jest mądrzejszy. - Mruknęłaś, patrząc na niego znacząco.

- Ranisz moje biedne serduszko!

- Mówisz to tak jakbym nigdy ci nie ubliżyła. - Przewróciłaś oczami z lekkim uśmiechem.

- No w sumie racja...O! Spójrz, już jesteśmy!

Spojrzałaś na miejsce, które wskazał ci szatyn. Poprosił cię byś usiadła do niego tyłem i zamknęła oczy.

- Tylko się nie odwracaj! Bo zepsujesz całą niespodziankę!

- Dobrze. - Odrzekłaś, kiwając głową.

Posłusznie zamknęłaś oczy, czekając na to co wymyślił Oikawa. Przez pewien czas sobie siedziałaś, aż w końcu otworzyłaś oczy i zaczęłaś bawić się źdźbłem trawy, cicho westchnęłaś. W końcu usłyszałaś kroki, mając szczerze mówiąc, gdzieś nakaz Oikawy, wstałaś.

- Nareszcie wróciłeś, krety... - Ucięłaś, gdy spojrzałaś na osobę przed sobą.

- Neko-Chan...

*****************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro