1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ghost powraca w chwale i to w papierze :)

Podczas sobotniej imprezy w klubie Storm Riders powstało małe zamieszanie, do którego przed chwilą dołączył chyba najbardziej zainteresowany sytuacją, ale niemający o niczym pojęcia Ghost. Siedział cicho, dopóki nie usłyszał, czego dotyczyła rozmowa. Fakt – nie widział od wczoraj Carmeli, ale nie sądził, żeby coś jej się stało. Nie rozumiał tej gorącej dyskusji. Dziewczyna była dorosła i mogła robić, co chciała, ale kiedy usłyszał kłótnię Connie z bratem Mel, szybko zmienił zdanie. Między tą dwójką szło prawie na noże, co było dla niego dość dziwne.

– O czym ty mówisz? – wtrącił się do rozmowy, kiedy do nich podszedł, na co stara Blade'a zmierzyła go uważnym spojrzeniem, z którego nie mógł nic wyczytać.

– Bone – warknęła.– Ghost o niczym nie wie, więc zamknij się i myśl, jak ją tutaj sprowadzić. I to nie moja wina – wycelowała palcem w przyjaciela – że to wszystko się wydarzyło. Jakbyś nie wiedział, ona jest już pełnoletnia.

– Ktoś mi, do cholery, powie, co się stało?! – ryk- nął wkurzony Ghost, na co Connie aż podskoczyła.

– Cóż... Mel, ona... – Zawahała się na kilka se- kund, spoglądając na brata przyjaciółki, który uważ- nie przypatrywał się drugiemu bikerowi. – Ona znik- nęła i nikt nie wie, gdzie jest ani dlaczego wyjechała. Wbrew temu, co on – wskazała na brata Mel – sądzi, ja o niczym nie wiem.

– Jak to wyjechała? – prawie zapiał.

– Mnie pytasz? – warknął Bone i stanął naprze- ciwko niego, nastroszony niczym kogut, co się Gho- stowi nie podobało, bo nie był niczemu winny. – A mo- że to twoja wina, co?

– Moja?Acojanibytakiego,docholery,zrobiłem?

– Pieprzyłeś ją? Wiecznie było cię wokół niej pełno. – Pchnął niczego nierozumiejącego brata. – Jeżeli dowiem się, że to przez ciebie zniknęła, wpierdolę ci. Przysięgam na moje życie, że mnie popamiętasz i nawet prezes mnie nie powstrzyma.

Blade, który cały czas stał z boku i jedynie przysłuchiwał się wszystkiemu, bo tym razem nie chciał się mieszać, wymienił znaczące spojrzenie z Connie i pokręcił głową na zachowanie kumpli. Zapowiadała się naprawdę gorąca awantura. Ale tak już było, kiedy jeden z nich interesował się kobietą, która nie powinna go obchodzić, zwłaszcza jeśli tą kobietą była siostra któregoś z nich. Niby mieli swoje niepisane prawo, ale nic by go nie powstrzymało przed sięgnięciem po to, czego chciał. Pozostawało tylko jedno pytanie: czy Ghost był w ogóle zainteresowany Carmelą? Niby tak to wyglądało, ale nie do końca.

– Spierdalaj – syknął Ghost do Bone'a, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył do wyjścia z hangaru. O mało nie przewrócił przy tym innego członka klu- bu, który stanął mu na drodze. – Wybacz, stary – rzucił i wypadł na zewnątrz.

W dupie miał dziwki, alkohol i tych skurwieli, którzy uważali, że był coś komuś winien. Nie odpowiadał za nikogo, no, może z jednym małym wyjątkiem, ale ta druga osoba, o której mówili, była dorosła, więc mogła decydować o sobie sama. Nie oznaczało to jednak, że on się nie dowie, gdzie przebywała. Nie był jej cholerną niańką i nie chciał nią być. Teoretycznie też nie chciał mieć nikogo na stałe, żadnych starych, nie nadawał się do tego, tylko że w pewnym momencie zaczął myśleć o siostrze Bone'a w sposób, w jaki nie powinien. Jego ciało reagowało przy niej po wariacku. To było czasem frustrujące, bo chciał czegoś, czego nie mógł dotknąć. Niezliczoną liczbę razy albo posuwał klubowe dziwki, mając w głowie obraz Mel, albo jechał na ręcznym, żeby trochę sobie ulżyć. To był czysty obłęd. A jej pojawianie się w klubie wcale mu nie po- magało. O nie. Jednak teraz sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Bone dopierdolił się do niego o coś, co nigdy nie miało miejsca. On pieprzył Mel tylko w swojej wyobraźni i mimo że chciał to zrobić naprawdę, jakoś nie wiedział, kiedy i czy w ogóle mogłoby to nastąpić. Zapewne nigdy. Dziewczyna zachowywała się jak ich przyjaciółka. Aż prychnął na to w myślach. Też mi przyjaciółka z cyckami, które tak chętnie by posunął.

Wkurwiony wsiadł na swój motocykl i odjechał sprzed klubu. Musiał trochę przewietrzyć głowę, choć pogoda dziś temu nie sprzyjała. Ciemne, wiszące nad nim chmury wyglądały, jakby zaraz miały lunąć desz- czem, co i tak go nie powstrzymało przed ruszeniem w jakąś krótką trasę. Powoli wyjechał z rancza, gdzie mieścił się klub, na drogę asfaltową i pognał przed siebie. Czuł chłodny powiew wiatru na twarzy. To było coś, czego potrzebował, żeby zebrać myśli, zanim do- kończy to, co robił w weekend. Po wszystkim znajdzie małą uciekinierkę i przytarga jej seksowny tyłek do Jackson. Co prawda nie wiedział, co to będzie oznaczać dla niego, ale po prostu chciał ją zobaczyć i upewnić się, że wszystko z nią w porządku. Czuł się lekko uzależniony od widoku kobiety, która sprawiała, że jego fiut za każdym razem wariował, a cała reszta... Działo się z nim coś, czego nie chciał. Nie pragnął już nigdy przez to przechodzić. Dodał gazu i pognał przed siebie.

W czasie, gdy Ghost powoli uspokajał się na swoim motocyklu, Carmela patrzyła trochę tępo przez okno, czując... Sama nie wiedziała co. Trochę inaczej sobie wyobrażała przyszłość i dzisiejszą wizytę u lekarza... Ale jak zwykle rzeczywistość wszystko zrewidowała. Dziewczyna nie czuła się w tej chwili szczęśliwa, zdecydowanie to nie był dla niej dobry dzień. Opadła na łóżko w jakimś tanim pokoju w motelu z dala od domu. Przyjechała aż tu, żeby móc sobie wszystko jakoś poukładać w głowie. Leżała na materacu, patrzyła na przymocowany do sufitu i obracający się monotonnie wentylator. O dziwo, jego cichy szum działał na nią uspokajająco. Tego w tej chwili potrzebowała. Potrzebowała również świętego spokoju. Musiała uporać się z natarczywymi jak muchy myślami, które atakowały ją i nieznośnie brzęczały w głowie. Nie spodziewała się, że kontrolne wizyty mogą tak namieszać w życiu. Nie to, że chciała mieć teraz dzieci, ale kiedyś zapewne tak, a okazało się, że może mieć z tym pewien problem. Skryła się więc tutaj przed światem, który czekał za drzwiami.

Musiała pomyśleć i dojść do ładu sama ze sobą oraz ze wszystkimi planami odnośnie do przyszłości, które kiedyś kołatały się jej po głowie. To wszystko przypominało uderzenie o taflę wody z ogromną prędkością, co zawsze kończyło się dość boleśnie. Tak, życie bywało czasem cyrkiem, a ludzie klaunami. Nie, to nie oznaczało końca świata. Nie umierała, ale jakaś cząstka niej właśnie trochę zawiodła. Trochę bardziej niż trochę.

Spojrzała ponownie na swój telefon, który od kilku godzin przypominał pieprzoną czerwoną linię. Wiedziała, kto nieustannie dzwonił, ale nie miała siły się teraz z tym zmierzyć. Cholera... Miała brata, Connie, Rogera oraz rodziców, a nie mogła zdobyć jedynego faceta, którego chciała. Na pewno nie w sposób, w jaki pragnęła go mieć. I była pewna, po tej liczbie połączeń, że wszyscy się martwili. Ciekawe, czy on też... W sumie, może zadowoliłaby się chociaż namiastką bliskości z nim, czyli przyjaźnią...?


**************************************************************************************

Już 8 lutego w księgarniach. Brakujący biker, którego nie mogłam wydać, w końcu trafił do drukarni :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro