Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Minął już tydzień odkąd Sanara dołączyła do Aza. Co noc wychodziła szukać zapasów. Wielce pomocny był fakt, że była wampirem. Dawało jej to niesamowite zdolności. Między innymi była strasznie szybka, miała świetny węch i widziała w ciemności. Mogła bez problemu poruszać się niezauważenie od budynku do budynku. Az cały czas był zajęty szukaniem informacji o nekromancji. Nami z powodu braku zajęcia zaczęła czytać w dalszym ciągu nietkniętą przez maga książką z zaklęciami. Wszyscy troje zaczęli się do siebie przyzwyczajać. Azazel był zaskoczony bystrością Sanary. Dziewczyna miała w sobie coś niezwykłego. Dziwiło go jakim cudem bez przerwy jest radosna chociaż byli w tak niekomfortowej sytuacji. Zdawać by się mogło, że jest niepoprawną optymistką.
Któregoś wieczoru zanim wampirzyca wyszła Az zawołał ją i pokazał stronę z pewnej księgi. Było tam napisane, że każdy z ożywieńców ja w ciele punkt, który jest swego rodzaju centrum przepływającej przez ciało magii. Jeżeli zniszczy się to miejsce, magia automatycznie opuszcza ciało.
-Cóż, to rozwiązuje nasz problem. Tylko, że tutaj pojawia się kolejny panie magu. Powiedz mi jak masz zamiar znaleźć ten punkt? Z tego co tu pisze wynika, że każde ciało może go mieć gdzie indziej.
Az był już nieco sfrustrowany faktem, że rozwiązanie jednego problemu rodzi kolejny.
-A skąd mam widzieć? Ale teraz przynajmniej znamy ich słabość.
-Przepraszam.- Do stołu zbliżyła się Nami trzymając w rękach księgę z zaklęciami.- Słucham was od pewnego czasu. I w tej książce jest napisane, że ktoś wymyślił czar, który pozwala widzieć magię.
Az i Sanara zrobili zdziwione miny i poprosili dziewczynkę aby pokazała stronę na której jest opisane owo zaklęcia. Cała procedura polegała na wprowadzeniu energii magicznej do oczu. Dzięki temu można było zobaczyć wyraźniejsze ślady magii.
- Nami, nawet nie wiesz jak nam pomogłaś. Dziękuję.
-Niema za co.- Na delikatnej twarzy pojawił się lekki rumieniec.
-No to teraz wystarczy nauczyć się tego zaklęcia. Az, obawiam się, że to będzie twoja rola. Wampiry nie mają magicznych zdolności.
-Nie przejmuj się. Ten czar nie jest trudny. Poradzę sobie.
Dwa dni później mag potrafił już dostrzegać magię w otoczeniu. Teraz pozostawała kwestia wydostania się z miasta. Sanara podejrzewała, że członkowie Antari ukryli się w lessie. Plan zakładał odnalezienie ich. Najpierw jednak trzeba było wydostać się z miasta. Sanara razem z Nami na plecach miała skakać po dachach, natomiast zadaniem Aza było odwrócenie uwagi trupów.
Mag wyszedł przez główne drzwi. Na zewnątrz było już ciemno. Zdecydowali, że akcja zostanie przeprowadzona w nocy, aby ułatwić Sanarze pozostanie niezauważoną. Tak więc postać Azazela cała w płomieniach przemierzała sobie ulice. Już po kilku minutach w jego stronę biegło kilka ożywieńców i cały czas dołączali kolejni. Dzięki zaklęciu modyfikującemu wzrok wiedział gdzie uderzać. Magia w ciałach przeciwników przybierała postać przypominającą układ nerwowy. Wszystkie nitki trafiały do jednego punktu objawiającego się jako skupisko magicznej energii. Az podbiegł do jednego z trupów i rąbnął go płonącą pięścią prosto w środek klatki piersiowej, gdzie znajdywała się słabość nieumarłego żołnierza. Ręka przeszła na wylot. Kiedy skupisko magii zostało zniszczone energia zaczęła się ulatniać, a wróg padł. A więc teoria się sprawdziła. Teraz pozostało odciągnąć ich jak najdalej od uciekających. Ale, żeby tego dokonać musiał wydostać się z wciąż zacieśniającego się kręgu otaczających go trupów. W sumie dlaczego by nie poeksperymentować? Przywołał niewielką ilość mrocznej energii i skierował ją do nóg. W kilka sekund zmieniły formę na taką jak po transformacji. Az z całej siły odbił się od ziemi, a potem od ściany i przeskoczył nad przeciwnikami. Zaczął biec i wedle oczekiwań wrogowie pobiegli za nim. Po przemianie jego kończyny były o wiele sprawniejsze. Biegał szybciej, skakał wyżej. Z góry mógł wyglądać lecącą przez miasto kulę ognia.
W tym samym czasie Sanara z Nami trzymającą się jej pleców przemykała niczym cień przeskakując z dachu na dach. Miejscami musiała przystawać i ukrywać się w cieniu, aby nie zostać dostrzeżoną przez przemieszczających się w dole martwych strażników. Jej zadaniem było przedostanie się do murów Kebanu, po czym przejście na drugą stronę. Najpewniej po prostu z nich zeskoczy. Teraz jedynym jej zmartwieniem był Az. Miała nadzieję, że nic mu się nie stanie. Wprawdzie sama była świadkiem jego bitewnych umiejętności, jednak była pełna obaw.
Dotarcie do murów nie powinno zająć dłużej niż pół godziny. Oczywiście o ile obejdzie się bez niespodziewanych przeszkód. Los jednak postanowił inaczej. Kiedy wylądowała na dachu kilkupiętrowego magazynu stało się coś czego nie mogła się spodziewać. Przeżarte przez korniki beli pękły i strop zawalił się wciągając do środka wampirzycę razem z dzieckiem. Zanim obie uderzyły o podłogę Sanara objęła Nami rękami i osłoniła własnym ciałem. Wstała i upewniwszy się, ze dziewczynka jest cała rozejrzała się dookoła. Nie mogły wrócić tą samą drogą jaką się tu dostały. Otwór był za wysoko. Sytuacja nie była zbyt wesoła. Hałas wywołany upadkiem musiał przyciągnąć uwagę trupów. Trzeba było się spieszyć. Wzrokiem odnalazła schody. Nami spowrotem wskoczyła Sanarze na plecy. Przebiegając przez kolejne pomieszczenia wampirzyca zdała sobie sprawę gdzie się znalazły. To musiał być skład alchemiczny. Na ścianach wisiało pełno ziół i roślin. Pod ścianami ustawione regały z komponentami a gdzieniegdzie skrzynie. Kiedy znalazła się na najniższym piętrze zobaczyła pełno skrzyń z łatwopalnymi i wybuchowymi materiałami. Było by nieciekawie, gdyby dostał się tu ogień. W przeciwległej ścianie umieszczone zostały drzwi i niewielkie okno. Zobaczyła przez nie kilka idących w jej stronę ciał. Nagle przez drzwi przeszło na wylot ostrze topora. Nami trzęsła się ze strachu.
-Nie bój się. Coś wymyślę.- Starała się, aby jej głos był spokojny, jednak okazało się to dużo trudniejsze niż oczekiwała. Dziewczynka tylko mocniej ją ścisnęła. Trzeba coś szybko wymyślić inaczej może być źle. Co ja pierdole, już jest źle a nawet gorzej. Jedyną szansą był Azazel. Mogła się z nim porozumieć za pomocą telepatii czyli jednej ze swoich wampirzych umiejętności. Nigdy nie zagłębiała się w trenowanie jej, ale musiała spróbować. Stanęła w miejscu i skupiła się wokół jednej myśli. Następnie posłała ją jak najdalej we wszystkich kierunkach. Miała nadzieje, że dotrze do celu. Inna możliwość oznaczała ich śmierć. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro