Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Na dziedzińcu czekali już Garet i Rast. Zamaskowany wojownik był cały we krwi i aż cały drżał.
-Gdzie jest Gort?
-Pewnie w głównej sali , czyli zaraz pod nami. – Powiedział Garet i spojrzał na brukowane podłoże.
Azazel przemienił się i błyskawicznie rąbnął mroczną magią w dziedziniec. Skutkiem tego była wyrwa przez, którą cała trójka dostała się do środka.
Pomieszczenie było rozległe i majestatyczne. Nekromanta już na nich czekał. Siedział na rzeźbionym tronie w drugim końcu pomieszczenia.
-Czy armia potworów nie była wystarczającym przekazem, że was tutaj nie zapraszam? Aż tak bardzo chcecie umrzeć?
-Jedyną osobą, która dzisiaj zginie będziesz Ty! – Krzyknął Rast i posłał w jego stronę ognitą kule. Starzec jedynie machnął ręką i kula rozbiła się o magiczną barierę.
-Kiedy do was dotrze, że nie macie ze mną szans?
-Nie jesteś wszechpotężny – Garet patrzył na niego nienawistnym wzrokiem. Coraz mocniej zaciskał palce na rękojeściach mieczy. – Inaczej byłbym zmuszony cię słuchać.
-To prawda. – Wstał ze swego siedziska – Głównie dlatego stworzyłem świadomość Gorta. W końcu kto by go podejrzewał. Na świecie jest wielu utalentowanych magów. Jestem potężny, ale nie głupi. Gdyby zaatakowali mnie wspólnymi siłami, niemiałbym szans. Ale teraz nie mają nawet czasu nie zorganizować. Większość z nich i tak już nie żyje.
-Ty też już jesteś martwy. – Azazel uwolnił swoją magię i wręcz emanował mrokiem. Całe jego ciało zaczęło wydzielać kruczoczarny, gęsty dym.
-Zanim cokolwiek zrobisz mam dla ciebie niespodziankę. – Wskazał ręką na kąt sali, w którym coś się poruszyło. – To mój ostatni nabytek. Sądzę, że powinieneś się tym zainteresować.
To była jakaś postać. Zaczęła iść w ich kierunku. Po chwili była już cała widoczna. W ich stronę szła Sanara. Jej oczodoły promieniały śnieżnobiałym światłem. Wcześniej musiała mieć zamknięte oczy skoro jej nie zauważyli. Stała w bezruchu.
Azazel odwrócił się spowrotem w stronę czarnoksiężnika i przez zaciśnięte z wściekłości zęby powiedział:
-Co to ma znaczyć?
-Uznałem, że wampir będzie świetnie nadawać na żołnierza. Nawet nie wiesz ile one mają umiejętności z których nawet nie zdają sobie sprawy. Niestety nie chciała po dobroci więc zakląłem jej umysł.
-Zabije cię. Przysięgam ci to. Jeszcze dzisiaj wyrwę twoje serce z piersi, o ile w ogóle je masz.
-Przyjmuję wyzwanie. Jednakże zanim przekonamy się o wyniku naszego spektakularnego pojedynku, należy zadbać i resztę. Nasza wampirzyca może zająć się tym niewdzięcznym demonem, natomiast dla osobnika o ognistym temperamencie mam kogoś innego.
Zrobił rękami kilka znaków w powietrzu i dotknął dłonią posadzki. Pojawił się świetlisty krąg, a chwilę później odziany w zbroję, trzymający w dłoniach dwuręczny miecz, potężnej budowy wojownik.
Anton uśmiechał się szyderczo.
-Znów się spotykamy kolego – Powiedział spoglądając na Rasta.
-Jak to do cholery możliwe?
-Widzisz to co zabił ten demon było potworem, który przybrał moją postać. Aż dziwne, że daliście się tak łatwo nabrać.
-Jak mogłeś?
-Normalnie. Jesteście naiwni i głupi. A raczej byliście. Słyszałem o małym wypadku Sazy, a Look pewnie też już nie żyje. Nieumarli to świetni żołnierze. Ciebie także czeka rychła śmierć.
Rast nawet nie wiedział co powiedzieć. Cisza trwała, aż w końcu Az powiedział to na co wszyscy czekali.
-Zaczynamy.
Po tych słowach rozpoczęła się walka, która miała przejść do historii.
Azazel posłał w Gorta falę mrocznej energii, jednak tamten rozbił ją podobnym atakiem. Teraz on wykonał ruch. Stworzył wokół siebie mnóstwo unoszących się w powietrzu, półmetrowych igieł płonących białym ogniem, które poszybowały na Aza. Zrobił unik, ale jedna z nich przeszyła mu ramie po czym zniknęła. Poczuł piekący ból.
W tym samym czasie Anton zamachnął się mieczem na Rasta, który w ostatniej chwili uniknął rozpłatania. Jego ciao i dusza zapłonęły. Z całej siły rąbnął dawnego przyjaciela w skroń. Tamten zachwiał się, jednak zaatakował znów. Rast odskoczył i skupiwszy się zaczął bombardować przeciwnika kulami ognia. Z każdym trafionym pociskiem Anton cofał się. Obrywał co pół sekundy, aż w końcu Rast stracił siły i przestał. Padł na jedno kolano i dysząc ciężko spojrzał na Antona. Wojownik miał całą poparzoną twarz, ale nie okazywał żadnych oznak bólu. Wstał i zaczął biec w stronę Rasta. Gdy był wystarczająco blisko uniósł miecz nad głowę zadał cios. Mag ognia nie zdążył odskoczyć. Klinga odrąbała mu lewą rękę. Zawył w bólu i upadł na bok. Wojownik stanął nad nim i już chciał wbić we wroga miecz, jednak Rast wyjął zza pasa sztylet i wbił go Antonowi w ścięgna z tyłu kolana. Wojownik zachwiał się i ciężko padł na kolana wypuszczając miecz z ręki. Rast korzystając z okazji z trudem dźwignął się i dobył drugiego sztyletu. Przyłożył go do tętnicy Antona i powiedział zimnym jak lód głosem:
-To są noże Sazy. Pamiętasz? – I poderżnął mu gardło. Krew pociekła po skórze. Obaj padli na ziemię.
W momencie w którym rozpoczął się pojedynek Antona i Rasta, Garet i Sanara także zaczęli walczyć. Kości palców wampirzycy wydłużyły się tworząc długie szpony. Z sekundę znalazła się przy Garecie i zaatakowała, jednak ten był równie szybki. Zadawali i blokowali ciosy z prędkością przekraczającą ludzkie możliwości.
Kiedy na kilka sekund odskoczyli od siebie, Gort krzyknął do Aza:
-Nie zabije jej. Skup się na wrogu. – Sekundę później znów wymieniali się ciosami. Bez przerwy zmieniali pozycje. Spotkali się równi sobie przeciwnicy. Kości dorównywały twardością broni Gareta. Wojownik był w gorszej sytuacji ponieważ nie chciał zabić wampirzycy, a ona wręcz przeciwnie. Walka trwała już około kilka minut. Na ciele każdego z przeciwników co jakiś czas pojawiała się rana, której obficie sączyła się krew. Jeżeli tak dalej pójdzie to nigdy nie uda mu się wygrać tego pojedynku. Musiał ją unieruchomić. Szczęśliwie się składało, że miał pochowane w ubraniach cienkie noże. Zaczął spychać ją atakami w stronę ściany. Kiedy byli już na boku sali Garet podrzucił w górę miecz, który trzymał w lewej ręce. Sanara patrzyła na niego przez ułamek sekundy. W tym czasie jeden ze sztyletów przebił jej nadgarstek i przybił do ściany. Garet złapał miecz i przygwoździł nim jej drugą rękę. Kolejne dwa sztylety przebiły jej brzuch po obu stronach zaraz nad miednicą. Próbowała się wyrwać, jednak nie wiele to dało. Garet wygrał, jednak miał na ciele kilkanaście głębokich ran. Był dosłownie cały we krwi. Usiadł i oparł się o ścianę. Pozostaje tylko czekać aż Azazel wróci. Może do tego czasu nie straci całej krwi.
Azazel nie miał pewności czy może wierzyć Garetowi, ale teraz nie miał innego wyjścia. Miał natomiast całkowitą pewność, że jeżeli Sanara zginie, to ten psychopata podzieli jej los i to w najbardziej krwawy i bolesny sposób jaki wpadnie Azowi do głowy. Póki co musiał zająć się nekromantą.
Starzec zaczął bombardować go magicznymi pociskami, jednak Az po przemianie był szybszy niż jakikolwiek ludzki osobnik. Przeskakiwał z jednego miejsca na drugie, unikając ataków. Zdał sobie sprawę, że musi atakować. Posłał na Gorta dwie mroczne sfery. Eksplodowały zaraz przez zderzeniem się z celem. Maga odrzuciło kilka metrów w tył. Pole bitwy było Azowi na rękę. Mógł odbijać się od ścian, dzięki czemu łatwiej było robić uniki. Gort także to zauważył. Zaklęciem wspomagającym wzmocnił swoje ciało praktycznie pod każdym względem i wyskoczył przez dziurę w suficie. Azazel podążył jego śladem. Znaleźli się na dziedzińcu. Czarnoksiężnik stworzył świetlistą włócznie i rzucił nią w przeciwnika. Zaraz za nią leciało kilkanaście kul z białego ognia. Azazel odbił włócznie zaporą magiczną, a następny atak skontrował falą mrocznej energii. Zderzenie dwóch sił posłało we wszystkie strony strzępki magii, które niszczyły otoczenie. Azazel ruszył na Gorta. Mag zrobił to samo. Otoczył ciało białym ogniem. Pierwszy cios zadał Az. Trafił w brzuch. Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Oberwał w twarz. Przez chwilę nie ruszali się z miejsca i tylko wymieniali ciosami zdolnymi przebić się przez gruby kamienny mur. Gort podskoczył wysoko w górę i spuścił na wroga ogromną magiczną sferę. Azazel rąbnął w nią strumieniem magii mroku. Wywołało to potężną eksplozję. Dziedziniec był już w opłakanym stanie. Azazel odbił się od muru i złapał przeciwnika za kostkę. Rzucił nim z całą mocą o ziemię. Gort błyskawicznie wstał i stworzył olbrzymią, rękę z białego ognia, złapał Aza i rąbnął nim w ścianę pobliskiej wierzy. Mag wpadł do środka. Kiedy wyskoczył z wierzy był już w innej formie. Bardziej przypominał bestię, na głowie pojawiły się rogi, a ciało w dużym stopniu pokrywał pancerz. To był kolejny stopień przemiany. Zeskoczył wprost na Gorta zadając cios oboma pięściami z góry. Tamten zablokował go i chwyciwszy Aza za ręce, rzucił o bruk. Mag mroku miał w sobie coraz więcej gniewu. Im więcej korzystał z tej magii, tym bardziej nasilały się jego uczucia. Stojący przed nim człowiek ożywił setki ciał i wykorzystał je do atakowania niewinnych ludzi. Przez niego zginęła Nami, a sam zabił Sazę. Wykorzystał Sanarę i to przez niego Azazel stracił rodzinę. Teraz po głowie Azazela krążyła tylko jedna myśl. Rozerwać go na strzępy. Było w nim coraz więcej z bestii w którą się przemienia.
Stali naprzeciw siebie, po czym znów ruszyli do ataku. Gort uderzył pięściami w ziemię, która momentalnie zaczęła mienić się na biało i rozstępować. W podłoża wynurzył się kamienny golem z którego wnętrza wyłaniały się białe płomienia. Azazel stworzył sporych rozmiarów, czarny jak smoła miecz i rozłupał go na dwoje. Kolejny atak skierowany był na Gorta. W jego stronę poszybowały odziane w płaszcz z czarnego dymu szponiaste kończyny. Starzec zrobił unik, jednak i tak został zraniony w udo. Zaklął i stworzył wokół Azazela śnieżnobiałe tornado. Jeżeli uda mu się utrzymać je wystarczająco długo, Az spłonie w męczarniach. Jednak na to nie było co liczyć. Mroczny mag skumulował w sobie ogromną ilość energii i uwolnił ją we wszystkich kierunkach. Tornado zostało rozerwane. Azazel rzucił się na wroga i rąbnął go z całą mocą. Ciało przeciwnika z impetem uderzyło o przeciwległy mur robiąc w nim sporych rozmiarów wgniecenie. Gort się wściekł. Koniec z tą zabawą. Wykorzystał prawie cała magię i zwiększył do maksimum natężenie otaczającej jego ciało ognistej bariery, która jednocześnie chroniła go przed obrażeniami i dawała niesamowite możliwości ofensywne. Azazel zrobił podobnie, jednak najwięcej magii skierował do rąk. Rzucili się na siebie. Walka była niesamowicie dynamiczna. W jednym momencie byli na dziedzińcu, a w innym przeskakiwali z jednej wieży na drugą. W trakcie walko niemalże całe otoczenie popadło w ruinę. Gort stworzył świetliste ostrze i starał się trafić Aza, jednak ten nie dawał mu na to szansy. Żaden z przeciwników nie miał przewagi nad rywalem. W Azazelu dalej wzrastała wściekłość. Czół, że wchodzi w trzecią fazę przemiany. Używanie takiej mocy musiało nieść za sobą konsekwencje, jednak teraz ani trochę go to nie obchodziło. Zależało mu tylko na zabiciu tego skurwysyna. Na ciele Aza pojawiało się coraz więcej pancerza. Jego postać przypominała teraz bardziej smoka niż człowieka. Wyrósł mu długi ogon, na plecach pojawiły się stworzone z mrocznej magii skrzydła. Zaryczał, a jego przerażający głos odbił się echem od gór. Gort zdał sobie sprawę, że z każdą chwilą ma coraz mniejsze szanse. Nakreślił w powietrzu parę znaków. Na ścianie jednej z gór pojawił się świetlisty krąg, z którego zaczął wyłaniać się monstrualnym rozmiarów smok. Był wielkości góry. Nigdy jeszcze żaden z ludzi nie słyszał o czymś takim. Gort wskoczył na grzbiet smoka i zbombardował Azazela niesamowitą ilością magicznych sfer. Po tym Ataku z zamku już prawie nic nie zostało. Na samym środku ruin stał jego przeciwnik. Wzleciał w powietrze z niesamowitą prędkością. Kiedy znalazł się na wysokości Gorta, zaczął lecieć prosto na smoka. Wyzwolił całą swoją mroczną magię i zamienił się w pocisk mknący na wroga z niewyobrażalną prędkością. Cały czas zwiększał swoją objętość. Smok otworzył gigantyczną paszczę spróbował pożreć Azazela, jednak siła uderzenia była tak silna, że Az przebił się przez gardło gada i rozłupał czaszkę. Przeszedł na wylot przez głowę smoka rąbnął w czarnoksiężnika, strącając do z grzbietu gada.
Olbrzymie cielsko opadło w przepaść, a Azazel przygwoździł Gorta do ziemi. Podniósł go za szyję jedną ręka, a drugą bez chwili zawahania wbił w klatkę piersiową wroga i jednym szybkim ruchem wyrwał mu serce, po czym zacisnął pięść i zgniótł je niczym robaka. Martwe ciało spadło na bruk. Azazel wydał z siebie triumfalny ryk tak głośny, że był słyszalny kilka kilometrów dalej. Zwyciężył. Zabił osobę, której nienawidził. Nagle przypomniał sobie o reszcie. Przemiana momentalnie się cofnęła. Znów był człowiekiem. Praktycznie opadł z sił, ale wiedział, ze musi wytrzymać. Zeskoczył do sali pod dziedzińcem i upadł. Zaczął czołgać się w stronę gdzie powinna być Sanara. Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Zaczynał tracić świadomość. Nagle poczuł, że ktoś go podtrzymuje. Przez chwilę czuł czyjś dotyk, a potem nie czuł już nic. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro