Rozdział 11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mijały tygodnie, więc robiło się coraz cieplej. Nim się obejrzałam był już maj! Regularnie chodziłam na treningi i szło mi coraz lepiej. Z nauką też było w porządku, ale wyjątkiem była matematyka. Czasami było to uciążliwe, bo nauczyciele mnie chwalili oprócz mojej wychowawczyni. Ona była straszna. Wie jakie mam oceny z innych przedmiotów, ale że gorzej idzie mi z matmy, uważa mnie za najgorszą.

– Mogłabyś zacząć się uczyć – powiedziała na którejś lekcji matematyki.

– Ale proszę pani, Nadia się uczy i to bardzo dobrze. Ona jest mądrzejsza niż ja i Piotrek razem wzięci – bronił mnie Paweł, co było bardzo miłe z jego strony.

– W to nie wątpię, Markowski – zwróciła się do niego. Klasa się zaśmiała. – Ale powinna wreszcie się uczuć matematyki, bo nic w życiu nie osiągnie.

,,Nic w życiu nie osiągnie" Właśnie o tym mówiłam.

Nie miałam w zwyczaju pyskować, ale słowa same cisnęły mi się na usta. Nie pierwszy raz mówi przy całej klasie, że nic nie umiem albo nic ze mnie nie będzie.

– Ma możliwości, żeby pogłębiać swoją wiedzę, ale nie korzysta z tego – mówiła nadal, a ja już nie wytrzymałam.

– A może to pani fatalnie uczy!? Nigdy pani nic dobrze nie wytłumaczyła! Prawie cała klasa jedzie na dwójach i trójach, ale pani uwzięła się na mnie! No bo czemu nie, prawda!?

Przez chwilę patrzyła na mnie w bezruchu. A później widziałam na jej twarzy tylko wściekłość.

– Natychmiast siadaj na miejsce! Dostajesz uwagę do dziennika i zadzwonię do twoich rodziców.

– Wspaniale, niech pani pozdrowi ich ode mnie.

Chciała coś powiedzieć, ale najwyraźniej nie wiedziała co. Odwróciła się do tablicy i zaczęła ścierać to co z trudem napisałam i poprosiła Huberta do zadania.

Rozglądałam się po sali i wszyscy uśmiechali się i pokazywali kciuki do góry. Cieszyło mnie moje małe zwycięstwo, ale miałam świadomość, że teraz będzie jeszcze gorzej.

*Na przerwie*

– No nie spodziewałem się tego po tobie – powiedział Paweł, obejmując mnie ramieniem.

– Należało jej się – rzekłam.

– Dziwne, że nie wysłała cię do dyrektora – oznajmiła Martyna z lekkim zmartwieniem w oczach.

– Bo nie mogła – odezwał się Artur.

– Tak coś słyszałem, Beatka po prostu się go boi – wyjaśnił Piotrek.

– Ale wiem, że teraz nie da mi żyć – powiedziałam.

– Właśnie że nie – powiedział ucieszony Artur – słyszałem od drugoklasistów, że kiedyś źle traktowała pewnego chłopaka. Na jednej z jej lekcji, już nie wytrzymał i zaczął jej tak pyskować. Oczywiście on wygrał. I już nigdy nic złego na niego nie powiedziała.

– Jestem z ciebie taki dumny! – Paweł mocniej przyciągnął mnie do siebie.

– Jeszcze żebyś dostała jakąś dobrą ocenę, to na dobre miałabyś ją z głowy – oznajmiła Martyna.

Tego samego dna, kiedy wróciłam do domu, zadzwoniła do mnie.

– Halo? – zapytałam trochę zdziwiona, że do mnie dzwoni, gdyż rzadko to robi.

– Nadia, mam plan, jak na dobre pozbędziesz się Beatki – mówiła podekscytowana.

– Naprawdę, no to gadaj, szybko!

– Pamiętasz tą dwóję, którą dostałaś ze sprawdzianu?

– Jest ich trochę, ale tak, pamiętam.

– Musisz to poprawić...

– Serio?! Świetny pomysł – przerwałam jej – tylko, że ja nic nie umiem.

– Nie dałaś mi dokończyć. Adam zgodził się dać ci korepetycję. Przyjdziesz w sobotę, a w poniedziałek napiszesz poprawę.

– Ale mówiłaś, że w sobotę cię nie ma.

– No tak, ale obiecał, że będzie grzeczny.

– No dobra – zgodziłam się, ale miałam pewne obawy.

Oczami Adama

Leżałem na łóżku, rozkoszując się upragnioną sobotą. Z komputera leciała jakoś piosenka discopolo. Nie jestem fanem tego rodzaju muzyki, ale to przez Maćka, który siedział przy moim biurku i puszczał swoje ulubione kawałki.

Poczułem się obserwowany przez mojego przyjaciela, ale nic z tego nie robiłem i pozostałem w tej samej pozycji. On natomiast westchnął i przyciszył lekko muzykę.

– Co z tobą jest nie tak? – zapytał Maciek.

– W sensie? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

– Nie rozpaczasz nad stratą Weroniki. Przecież bardzo ją lubiłeś.

– No tak, ale nie będę płakać w poduszkę i pytać czumu wybrała jego a nie mnie.

– Trochę inaczej było w podstawówce – mruknął szarooki, a ja posłałem mu wrogie spojrzenie.

– Wiesz, nie użalam nad sobą, bo najwyraźniej było to zwykłe zauroczenie. I szczerze to zapomniałem o niej.

– Jak to zapomniałeś?

– Nie wiem, tak po prostu.

– Nie wydaje mi się. Jeśli zapomniałeś o jednej to znaczy, że w oko wpadła ci druga. Takie jest moje zdanie, więc opowiadaj kto to jest.

– Gdyby jakaś była, to bym ci powiedział.

– No tak.

Na tym się skończył temat i od razu usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

– Proszę – rzekłem.

Drzwi otworzyły się powoli i do pokoju weszła Nadia. Tylko co ona tu robi? Przecież nie było Martyny.

- Czy to nie przypadkiem nie jest najlepsza przyjaciółka siostry mojego najlepszego kumpla?- powiedział Maciek, posyłając jej specjalny uśmiech, kiedy chce poderwać jakąś laskę.

– Em... cześć – powiedziała niepewnie. Wyglądała na spiętą.

– Jestem Maciek.

– Miło mi, ja jestem...

– Nadia, tak wiem, Adam mi powiedział – rzekł rozbawiony, a Nadia czuła się jeszcze bardziej nieswojo. Nic dziwnego, jak Maciek nie puszczał z niej wzroku.

– Co cię tu sprowadza? – zapytałem się z uśmiechem.

– Miałeś dziś udzielić mi korepetycji – uniosła podręcznik do matematyki, którego wcześniej nie zauważyłem. Przywaliłem sobie z otwartej dłoni w czoło.

– Kurde, zapomniałem, że to dzisiaj – mruknąłem. – Maciek, mógłbyś?

– Aaa... tak jasne i tak się zasiedziałem. Miłej nauki – wziął swoją bluzę i wyszedł z pokoju.

Chwilę później siedziałem przy biurku a obok mnie Nadia. Otworzyłem podręcznik i wyciągnąłem kartkę. Powiedziała mi z czym ma problem i szukałem odpowiednich przykładów. Nadia zaczęła rozwiązywać przykłady z udziałem ułamków zwykłych i dziesiętnych oraz potęg. Co chwilę sprawdzałem i poprawiałem jej błędy. Kiedy pytała się czemu tu jest źle, to starałem się jak najlepiej jej wytłumaczyć. Często się denerwowała, gdy piąty raz wychodził jej zły wynik.

– Chcesz zrobić przerwę? – zapytałem, kiedy skończyliśmy dwudziesty przykład.

– Tak, mam już powoli dosyć – mruknęła rozciągając się.

– Mnie czy matematyki? – zażartowałem.

– Haha, nie miałam lepszego nauczyciela – zaśmiała się pod nosem i ja tak samo.

– Przyniosę coś do picia.

Wstałem i zszedłem do kuchni, w której była mama.

– To miłe, że pomagasz Nadii – powiedziała, pijąc kawę i przeglądając jakiś magazyn.

– Jak mogłem się nie zgodzić jeśli Martyna błagała mnie o to z dwie godziny – wyciągnąłem szklanki i nalałem do nich soku malinowego.

– Ale i tak miło z twojej strony – mimo że nie wydziałem jej twarzy, mogłem przysiąc że się uśmiechnęła.

Wziąłem napoje i wróciłem do pokoju uważając, żeby nie rozlać.

– Powiedz szczerze, rozumiesz coś z tego co ja mówię? – zapytałem, stawiając szklanki na biurku.

– Tak, więcej się nauczyłam od ciebie w jedno popołudnie niż przez cały rok od Beatki – upiła łyk soku.

– Macie lekcje z Groch?

– Tak... wy też?

– Nie, ale raz mieliśmy z nią zastępstwo. Nikt z mojej klasy nic nie zrozumiał podczas jej lekcji i wiesz co zrobiliśmy? Poprosiliśmy naszą panią, żeby jeszcze raz nam wytłumaczyła.

– Teraz wiesz, dlaczego potrzebuję pomocy.

– Dlatego bierzemy się ostro do pracy.

Oczami Nadii

Poniedziałek. Dziś poprawa i jestem na nią przygotowana jak nigdy wcześniej. Od dziś Beatka nie będzie miała prawa mówić, że nic nie potrafię.

Szłam do szkoły. Byłam trochę spięta.

– Stresik? – po mojej prawej i lewej stronie pojawili się bliźniacy.

– Raczej podekscytowana.

– Haha pierwszy raz widzę, że ktoś cieszy się, że idzie na poprawę – powiedział Piotrek.

– A mnie to nie dziwi, od samego początku wiedziałem, że Nadia nie jest normalna – wtrącił Paweł.

Zaczęliśmy się wszyscy śmiać i resztę drogi do szkoły spędziliśmy na rozmowie.

Gdy dotarliśmy do szkoły, miałam przeczucia, że to będzie dobry dzień. Mam dobry humor i nic ani nikt nie jest w stanie tego zmienić. Jednak byłam w błędzie. Zobaczyłam mojego wroga numer jeden. Zadziwiające jak widok jednej osoby może zetrzeć uśmiech z twarzy. Ivi rzuciła mi wrogie spojrzenie, a ja odpowiedziałam tym samym. Tak jak każdego dnia. Mój dobry humor wrócił, bo Paweł specjalnie zderzył się z nią barkami i wydał z siebie przesłodzone Ups. Oczywiście rozzłościło to dziewczynę, a mnie rozśmieszyło. Kochany.

Lekcje minęły bardzo szybko i przyjemnie. Tematy na geografii, historii i polskim były ciekawe, więc nie było co narzekać. Najbardziej podobał mi się w-f, gdyż graliśmy w kosza z chłopakami. Drużyny wybierali Artur i Zuza. Blondyn wybrał mnie jako pierwszą, co dawało dużą szansę na wygraną. Później dołączyli Piotrek, Martyna, Krzysiek i Justyna. Mimo że Paweł był w przeciwnej drużynie, podawał nam piłkę, bo jak kiedyś powiedział: "Nie będę grać przeciwko własnemu bratu". Nauczyciele nie zwracali na to uwagi, a Zuzę doprowadzało do szału. W przeciwnej drużynie byli chłopcy o wiele ode mnie wyżsi, więc z łatwością uniemożliwiali mi rzut do kosza. Lecz byłam od nich szybsza i widać to było w moich podaniach. Tak więc jeśli była taka sytuacja, to często podawałam Arturowi, by zakończył akcję, bo większość była kryta. Niespodziewanie usłyszeliśmy gwizdek i gra się skończyła. Gdy szliśmy do szatni, Artur szepnął mi do ucha: "Świetnie grałaś". Były to tylko dwa słowa, ale i tak sprawiły, że oblałam się rumieńcem. W jego głosie mogłam usłyszeć dumę.

Tak o to zakończyły się lekcje i wkrótce miałam zmierzyć się z naszą kochaną Beatką. Gdy skierowałam się pod salę od matematyki, spotkałam bliźniaków, Martynę i o dziwo Adama.

– Co wy tu robicie? – zapytałam.

– Przyszliśmy wspierać cię duchowo – odpowiedział Piotrek.

– Eee... dzięki?

– Będziemy na ciebie czekać, a ty teraz idziesz i pokażesz matematyce gdzie jej miejsce – Martyna popchnęła mnie lekko w stronę drzwi.

Chwyciłam za klamkę i weszłam do sali. Beatka oderwała wzrok od monitora i popatrzyła na mnie pytająco.

– Dzień dobry, chciałabym poprawić sprawdzian z ułamków i potęg.

– A wiesz, że na poprawy przychodzi się przygotowanym?

– Jestem przygotowana.

– Pff... zobaczymy.

Otworzyła szafkę i wyjęła z niej kartkę. Położyła ją na jedną z ławek i wróciła na miejsce za biurkiem.

Wyciągnęłam długopis i przystąpiłam do pisania. Byłam skoncentrowana na liczbach przede mną. Musiałam przypomnieć jak dzieli się ułamki zwykłe, ale szybko uporałam się z tym problemem. Zdziwiło mnie to, że zrobiłam już pierwsze i drugie zadanie. Trudniej było z trzecim i czwartym, ale też je wykonałam. Piąte było dodatkowe, ale postanowiłam je rozwiązać. Treść zadania była dość skomplikowana, ale pamiętam jak Adam tłumaczył mi jak wykonać takie typu zadania. Krok po kroczku rozwiązałam ostatnie polecenie. Podkreśliłam wynik końcowy. Spojrzałam na zegarek. Wow, zrobiłam to wszystko w 25 minut? Szybko wstałam i podałam wychowawczyni pracę.

– Może pani, teraz sprawdzić?

Beatka spojrzała na mnie a później na kartkę. Wzięła do ręki czerwony cienkopis.

– Zobaczmy co tu stworzyłaś.

Usiadłam na ławce podpierając się na rękach. Z uwagą obserwowałam jej twarz. Przez chwilę była po prostu skupiona, a później zaczęła stawiać plusy przy dobrych wynikach. Jej twarz co chwilę stawała się bardziej zdziwiona. Później oddała mi już sprawdzoną pracę. 100%!? Tak!!! I co, łyso ci!!!

– Dziękuję i do widzenia.

Wyszłam z sali. Wszyscy spojrzeniu na mnie.

– I jak? – zapytała Martyna.

Przez chwilę nic nie mówiłam, tylko patrzyłam na ich zaciekawiane miny.

– Zdałam!

Wykrzyknęłam, wyrzucając do góry ręce. Martyna zaczęła piszczeć i mnie przytuliła.

– A co powiedziała? – zapytał Piotrek.

– Nic, kompletnie ją zamurowało! – nie mogłam przestać się uśmiechać.

Zostałam przytulona przez bliźniaków, a następnie uwiesiłam się na szyi Adama i mocno go przytuliłam. Dziwne, że w ogóle to zrobiłam. Biorąc pod uwagę moją nieśmiałość. Po prostu byłam bardzo szczęśliwa. O dziwo, odwzajemnił uścisk.

– Dziękuję, gdyby nie ty, to na pewno nie dałabym rady.

– Nie ma za co. Ty też mi kiedyś pomogłaś – uśmiechnął się.

– Uważam – zaczął Paweł – że powinniśmy to uczcić!

– Jestem za! – powiedzieli Piotrek i Martyna.

Wszyscy w dobrych humorach wyszliśmy ze szkoły. Poszliśmy do sklepu i kupiliśmy lody. Wreszcie udowodniłam Beatce, że nie jestem nieudacznikiem i że jednak coś potrafię.

Wiedziałam, że to będzie dobry dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro