Rozdział 12.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od momentu poniedziałkowej poprawy lekcje matematyki stały się o wiele przyjemniejsze. Niedawno zaczęliśmy geometrię i co mnie zdziwiło? Ja wszystko rozumiem. Wzory mam w jednym palcu, a podstawianie liczb i obliczanie jest proste. Jeśli tak dalej pójdzie to może będę miała trójkę na koniec roku. To dziwne, że nie mam żadnych poważnych problemów. Tak wszystko dobrze się układa.

Gdy wychodziłam ze szkoły, dostałam SMS-a od brata.

Od Daniela: Nadia, idź do cukierni i kup jakieś ciasto.

Do Daniela: Pff... i co jeszcze?

Od Daniela: No proszę, oddam ci pieniądze.

Do Daniela: No dobra.

Schowałam telefon do tylnej kieszeni. Nie wiem czy on wie, ale ciasta z cukierni są niedobre. Najlepsze ciasta są  ,,W zielonym ogrodzie". Czasami przychodzę tam z Martyną lub idziemy tam całą paczką.

Ruszyłam szybkim krokiem w kierunku, gdzie znajdowała się kawiarnia. Gdy zbliżałam się do drzwi lokalu, przez okno zobaczyłam siedzących w środku dwie osoby. Dobrze znanego mi Adama i obcą mi dziewczynę.

Miała ciemne blond włosy, które lekko się falowały i delikatne rysy twarzy. Jej różowe, wyraziste usta były rozciągnięte w wielkim uśmiechu. Nie mogłam zobaczyć kolory jej oczu, gdyż była za daleko.

Chciałam zawrócić i kupić ciasto gdzieś indziej, ale właśnie nie wiedziałam gdzie. Tak więc, musiałam tam wejść. Cicho pchnęłam drzwi i podeszłam do lady. Przebiegłam wzrokiem po wypiekach.

– W czym mogę pomóc? – usłyszałam głos sprzedawcy. Był w podeszłym wieku, ale był bardzo uśmiechniętym człowiekiem. Był sprzedawcą, ale też właścicielem kawiarni.

– Poproszę o kawałek tego ciasta. Na wynos - wskazałam na ciasto czekoladowe przekładany budyniem waniliowym, który był ślicznie udekorowany bitą śmietaną i leśnymi owocami.

Kiedy sprzedawca zaczął kroić ciasto, ja co chwilę zerkałam w kierunku Adama i tej dziewczyny. Zaczęła się głośno śmiać. Pewnie z żartu, który Adam jej opowiedział. Zastanawiało mnie kim ona dla niego jest. Trochę dziwnie się czuję i sama nie wiem czemu. Adam jest moim kolegą i nic mi do tego z kim się spotyka.

– Proszę bardzo – sprzedawca podał mi reklamówkę z zapakowanym ciastem. – Należy się dwadzieścia cztery złote.

Pośpiesznie wyciągnęłam z plecaka portfel i zapłaciłam. Gdy wkładałam portfel z powrotem. Usłyszałam jak ktoś mnie woła. To był Adam, który machał w moją stronę. Kurde, miałam wyjść niezauważona! Niepewnym krokiem podeszłam do ich stolika. Dziewczyna podniosła na mnie wzrok i teraz mogłam zobaczyć kolor jej tęczówek. Były piwne.

– Cześć, co ty tutaj robisz? – zapytał z uśmiechem brunet.

– Emm... kupowałam ciasto dla brata – zapadła chwila ciszy, w której ja i Adam patrzyliśmy na siebie.

– Adam, nie przedstawisz nas? – odezwała się dziewczyna.

– A sorry, Nadia to Oliwia, Oliwia to Nadia...

– Ach, to ty jesteś Nadia! Miło cię poznać – wyciągnęła w moją stronę rękę. – Adam mi o tobie opowiadał.

– Opowiadał? – nieśmiało uścisnęłam jej dłoń i spojrzałam na chłopaka. Adam zarumienił się lekko.

– Haha ta, ale spokojnie same dobre rzeczy – zaśmiała się lekko.

Krępowało mnie jej obecność i wzrok Adama, który nam się przyglądał, więc musiałam się stąd wyrwać.

– Miło było poznać, ale muszę wracać do domu.

– Do zobaczenia w szkole – usłyszałam za sobą głos Adama.

***

– Gdzie do jasnej ciasnej jest to wino?! – usłyszałam głos, gdy wchodziłam do domu. Daniel przeszukiwał szafkę z alkoholem.

– Wino? Ciasto? Co ty kombinujesz? – weszłam do salonu.

Daniel odwrócił się do mnie, a jego źrenice były bardzo rozszerzone.

– Zapomniałem o rocznicy! – oznajmił, a ja otworzyłam szeroko oczy.

– Oszalałeś?! – krzyknęłam nie mogąc w to uwierzyć. Gdyby Ala się o tym dowiedziała... Nawet nie chcę o tym myśleć.

– Słuchaj wszystko jest gotowe, rodziców nie ma do jutra, więc będę wdzięczny jeśli ty też znikniesz.

– Żeby to było takie proste.

– Nie ważne co zrobisz, o dziewiętnastej ma cię tu nie być.

– Dobra, nie denerwuj się.

Poszłam do pokoju i spojrzałam na telefon. Mam zadzwonić do Martyny? Nie, lepiej nie. Bliźniacy? Nie ma ich, pojechali na wieś. Została tylko jedna osoba.

– Halo? – usłyszałam głos po drugim sygnale.

– Artur? Mam prośbę...

Gdy wyjaśniłam mu sytuację, on od razu zgodził się mnie przenocować. Szybko spakowałam potrzebne rzeczy i zeszłam na dół.

– I co, gdzie będziesz nocować?

– U koleżanki – skłamałam.

– Dobra, ale wróć przed piętnastą, bo rodzice w tedy będą.

– Będę pamiętać - zapewniłam go i wyszłam.

***

– Cześć – w drzwiach ujrzałam Artura.

– Hej, wchodź – otworzył szerzej drzwi, żebym mogła wejść.

– Dobry wieczór – powiedziałam, widząc kobietę w średnim wieku. Zgaduję, że to jego matka.

– Dobry wieczór – odpowiedziała z uśmiechem i wróciła do oglądania wiadomości.

– Zdejmij buty i chodź do pokoju – polecił Artur.

Jak powiedział tak zrobiłam. Jego pokój nie był wielki, ale znajdowało się w nim wszystko potrzebne meble.

– Masz szczęście. Wczoraj sprzątałem pokój – zaśmiała się.

– Przytulnie tu – rzekłam.

– Dzięki, czuj się tu jak u siebie.

Do pokoju weszła mama Artura.

– Przyniosłam wam ciastka – położyła talerz na biurku.

– Dzięki, mamo.

Chyba chciała coś jeszcze powiedzieć, ale chyba się powstrzymała i szybko wyszła z pokoju. Usiadłam na łóżku. Artur rzucił w moją stronę pada i włączył PlayStation.

– Przypomnij mi, czemu nie chcesz nocować u Martyny tylko u mnie? – zapytał, siadając obok.

– Ej, jeszcze chwila a będę odnosić wrażenie, że nie jestem tu mile widziana – udałam obrażoną.

– Nie, cieszę się, że tu jesteś tylko ciekawi mnie ta sytuacja.

– Gdybym nocowała u mniej to niezręcznie czułabym się w obecności Adama.

– Czemu?

– Jeśli ci powiem, uznasz mnie za idiotkę.

– Nigdy bym tak nie pomyślał, ale jeśli nie chcesz mówić to nie naciskam.

– Dzięki.

Zaczęliśmy grać, lecz nie ogarniałam jak się steruje.

– Czekaj – Artur odłożył swojego pada i wziął w swoje ręce moje dłonie. Dokładnie pokazał jak się skacze, przyśpiesza, skręca i robi uniki. Jednym ramieniem mnie obejmował, więc był bardzo blisko. Zawsze kiedy był blisko lub mówił mi coś na ucho, rumieniłam się. Chwilę później umiałam już sterować.

Graliśmy i rozmawialiśmy na rożne tematy. Głównie o szkole i nauczycielach. Cieszyło mnie to, że nie krępuje się przy nim, że swobodnie z nim gadam. Oczywiście gadam też z bliźniakami, ale zawsze obok jest Martyna. W podstawówce bałam się odezwać się nawet do kolegi z klasy.

– Powiedz ty mi – zaczęłam – jak chłopak taki jak ty chodził z dziewczyna taką jak Ivi? Wy to kompletnie dwa różne światy.

– Różne światy? – zdziwił się.

– No, ty kochasz sport, a ona nienawidzi. Ona jest wredna, a ty miły. Mam wymieniać dalej?

– Nie trzeba, już rozumiem – westchnął – Zaczęło się to w szóstej klasie. Kiedy zacząłem być popularny. Zobaczyłem, że jest smutna, samotna i zagubiona. Zrobiło mi się jej szkoda. Pomogłem jej, a ona się we mnie zakochała. Nie chciałem jej zranić...

Nie musiał kończyć. Oczywiste było, że musiał ,,odwzajemnić jej uczucia".

– Ale nie myśl, że chodziłem z kimś kogo nie kochałem. Lubiłem ją. Bardzo. I z czasem, zaczęło mi na niej zależeć. Ale...

– Ale to był błąd - dokończyłam, a on pokiwał głową. – Czemu się tak zmieniła?

– Ivi to typowa ,,córeczka tatusia i mamusi". Nie poświęcają dla niej wystarczająco dużo czasu. Myślą, że drogie prezenty wszystko wynagrodzą. Wystarczyło tylko powiedzieć co chce, a oni od razu jej to kupowali. Była ich ,,małą księżniczką". To przez nich tak się zmieniła, bo kiedy zaczęła obracać się w śród innych popularnych uczniów, zaczęła być zauważalna. Ale kochałem ją taką jaką jest. Bo chyba o to chodzi?

– No tak.

– Ale w gimnazjum byłem dla niej tylko dodatkiem. Był to toksyczny związek. Dzięki tobie to zrozumiałem.

Uświadomiłam sobie dwie rzeczy. Pierwsza, była to pierwsza poważna rozmowa z Arturem. Druga, znowu zaczęłam się rumienić.

Po trzech godzinach grania, zaczęliśmy oglądać film i jeść popcorn. W pewnym momencie Artur objął mnie ramieniem i siedzieliśmy przytuleni do siebie. Było to bardzo przyjemne.

Po jakimś czasie film się skończył i trzeba było iść spać. Poszłam do łazienki. Tam przebrałam się w piżamę i umyłam zęby. Kiedy wróciłam, Artur był przebrany w szary, wyblakły T-shirt i czarne spodenki.

– Nie będzie ci przeszkadzać spanie w jednym łóżku?

Że co? O kurde!

– Bo jak widzisz, nie ma żadnego innego miejsca do spania.

– No spoko, nie przeszkadza mi.

Artur zgasił światło i położyliśmy się do łóżka. Jego łóżko było małe, więc stykaliśmy się ramionami. Byliśmy przykryci grubą kołdrą, ale mi było zimno.

– Zimno mi – szepnęłam.

– Okna są zamknięte, a kaloryfery już nie grzeją.

Zapadła cisza, więc myślałam, że to koniec rozmowy. Przewróciłam się na bok i próbowałam zasnąć, lecz nie pozwalał mi chłód, który był w pomieszczeniu. Zadygotałam lekko. Chyba nie uszło to uwadze Artura, który przytulił mnie od tyłu. Od razu serce zaczęło mi szybciej bić.

– Lepiej? – zapytał, a ja poczułam jego oddech na karku.

– Tak...

– W takim razie, dobranoc.

– Dobranoc.

Zasnęłam z uśmiechem na twarzy.

----------------------------------------------------
Dziękuję PingfinLukej za pomysł do rozdziału. ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro