Rozdział 17.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wpatrywałam się w kalendarz i nie mogłam uwierzyć, że dziś zakończenie roku. Naprawdę szybko zleciało.

Oderwałam wzrok od dzisiejszej daty i ruszyłam do łazienki. Wykąpałam się i wysuszyłam włosy, a następnie użyłam prostownicy. Wróciłam do pokoju i ubrałam białą sukienkę na grube ramiączka. I do tego czarne baleriny. Założyłam złote kolczyki. Na twarz nałożyłam podkład i pomalowałam rzęsy. I w sumie... byłam gotowa.

Zeszłam na dół do kuchni. Była tam mama, która robiła sobie kawę.

– Dzień dobry – rzekłam, wyjmując płatki z szafki.

– Dzień... a co ty tak ładnie się ubrałaś?

– No dziś mam zakończenie roku.

– Co? Już? – mama wyglądała na zdziwioną – ale nie dawno miałaś urodziny.

– Miałam dwa tygodnie temu.

Mama spojrzała na swój telefon.

- Faktycznie...

– Też mnie to zdziwiło, że to dzisiaj.

Mama poszła do salonu i włączyła telewizor. Ja w międzyczasie zrobiłam śniadanie i przyłączyłam się do niej.

***

Przyjaciele stali przy głównym wejściu.

– Jak będzie wyglądało zakończenie roku, bo nie dotarły do mnie żadne informacje – powiedziałam.

– Zakończenie mamy z drugimi klasami. Będą jakieś wystąpienia. Później w sali wychowawczyni da nam świadectwa – rzekł Piotrek.

– Zapomniałeś o najważniejszym – wtrącił Paweł – że jak uwolnimy się od tego piekła to pójdziemy do ,,Ogrodu" lub na kebsa.

– I właśnie to chciałam usłyszeć – klasnęłam w dłonie i ruszyłam w kierunku sali gimnastycznej.

W sali były rozstawione krzesła dla każdej klasy. Cała klasa usiadła na odpowiednich miejscach. Obok mnie usiedli Artur i Martyna, a bliźniacy postanowili zająć sobie miejsca gdzieś z tyłu.

Apel rozpoczął się od zaśpiewania hymnu i od wniesienia sztandaru szkoły. Później głos zabrał pan dyrektor.

Wychylałam głowę, żeby więcej zobaczyć, ale niestety nie należę do wysokich osób. Trudno zostało mi patrzenie dookoła, czyli na uczniów.

Między głowami nastolatków zobaczyłam znudzoną twarz Adama. Nic dziwnego. Uroczystość nie była zbyt interesująca. Oderwałam od niego wzrok, aby nie przyłapał mnie na gapieniu się na niego.

Nie minęła minuta, a ponownie spoglądam w jego kierunku. Jednak to teraz on patrzył na mnie. Wpatrywałam się w jego ciemno niebieskie tęczówki, a on wpatrywał się w moje. Uśmiechnął się, więc ja zrobiłam to samo.

Kilkanaście minut później apel dobiegł końca i wszystkie klasy ruszyły do swoich sal, żeby spotkać się z wychowawcami. Beatka zaczęła wręczać świadectwa. Kiedy dostałam swoje do ręki, trochę się zdziwiłam, bo było z czerwonym paskiem. Okey, wiem jakie dostawałam oceny, ale nie myślałam, że będę wzorową uczennicą. Martyna też miała świadectwo z czerwonym paskiem, co w ogóle nie zdziwiło bliźniaków. Twierdzą, że jest tak od czwartej klasy podstawówki.

***

– Dobra to jak? ,,Ogród", pizza czy kebab? – zapytał Paweł, kiedy wyszliśmy ze szkoły.

– W sumie to dawno nie byłam na kebabie – rzekła czarnowłosa.

– Ja nie jestem szczególnie głodna, ale zjadłabym duże frytki – powiedziałam.

– Czyli – Piotrek podniósł palec do góry – wszyscy idziemy do ,,Turka"!

Gdy byliśmy na miejscu, każdy zamówił to co chciał i w piątkę zaczęliśmy świętować zakończenie roku. Nagle do lokalu weszli Adam i Maciek. Oni chyba są nierozłączni.

– Proszę, proszę, proszę, coraz częściej się spotykamy – powiedział zawsze wesoły Maciek.

– Ciekawe czemu? – burknął Artur, przywracając oczami.

– Właśnie – odezwała się Martyna – śledzicie nas czy co?

– Skąd że, my po prostu poszliśmy tam gdzie wy – Maciek położył rękę na ramieniu brunetki, ale ona od razu ją zepchnęła.

Chłopcy zamówili po dużym kebabie i dosiedli się do nas. Adam podbierał mi frytki, a ja w zamian zjadałam mu dodatki z bułki. Wyszło z tego dużo śmiechu.

***

Następnego dnia mama oznajmiła całej rodzinie, że jedziemy do babci. Typowo. Każdy nastolatek, czy tego chce czy nie, jedzie w wakacje do dziadków. Dla taty była to tortura. Nie mógł wytrzymać z teściową w jednym pomieszczeniu, więc wychodził na długie spacery i wracał dopiero na posiłek.

Ja głównie się nudziłam. Zazwyczaj pomagałam babci i mamie w obowiązkach domowych. A jedyną atrakcją było rozmawianie z Martyną przez telefon lub wysyłanie snapów do przyjaciół. I nie wiem jak to się stało, ale wysyłałam snapy też do Adama, a on do mnie. Tak przez cały pobyt u babci. Nie żeby mi to przeszkadzało. Cieszę się, że się zaprzyjaźniliśmy.

Ostatniego dnia mieliśmy wyjechać po śniadaniu, ale ruszyliśmy późnym popołudniem i wróciliśmy około pierwszej. Takie sytuacje są oczywiście każdemu znane.

Byłam tak zmęczona drogą, że rzuciłam swoją torbę w kąt, przebrałam się w jakąś za dużą koszulkę i padłam na łóżko, od razu zasypiając.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro