Rozdział 3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czas tak szybko leciał, że nim się obejrzałam była już sobota. Czyli dzień meczu koszykówki. Martyna postanowiła, że pójdzie ze mną "dla bezpieczeństwa".

Mecz miał się odbyć się na największym boisku w mieście. Gdy już tam byliśmy, zobaczyłam Artura i jego drużynę oraz sporo osób ze szkoły, którzy przyszli kibicować swoim znajomym.

– Nigdzie nie widzę Ivi. – oznajmiła Martyna, rozglądając się dookoła.

– To chyba dobrze, nie? – zapytałam.

– To bardzo dobrze. – powiedziała z ulgą.

Ona jest bardziej zdenerwowana niż ja, a powinno być na odwrót.

Artur nas zobaczył i podbiegł do nas.

– Hej wam, fajnie że przyszłyście. – uśmiechnął się.

– A gdzie Ivi? – zapytała szybko Martyna.

– Tym razem nie mogła przyjść. Znajdźcie sobie miejsca, zaraz zaczynamy.

– Powodzenia! – powiedziałam, kiedy odchodził.

Gdy znalazłyśmy miejsca, usłyszeliśmy dźwięk gwizdka i gra się rozpoczęła. Pierwsze punkty zdobyli przeciwnicy, ale kiedy Artur rzucił za trzy, to oni prowadzili. Usłyszałam krzyki radości. Gra była naprawdę zacięta.

Drużyny remisowały, a do zakończenia zostały 2 minuty. Artur złapał piłkę od kolegi i zaczął biec w kierunku kosza. I w tedy kapitan przeciwnej drużyny wbiegł w Artura i powalił go na ziemię.

– To był faul! FAUL! – zaczęła krzyczeć Martyna i nie tylko ona.

Sędzia zapytał go, czy coś mu się stało. Artur pomachał przecząco głową i wstał. Jego drużyna miała rzut wolny. Artur stał przed koszem, z piłką gotową do rzutu. Do końca zostało 10 sekund. Dalej, dasz radę!
Wycelował, rzucił... trafił. Wygrali!

Widownia jak i drużyna ryknęła z radości. Koledzy Artura podnieśli go do góry, dziękując że ponownie poprowadził ich do zwycięstwa. Zawodnicy poszli się przebrać, a ludzie powoli zaczęli się rozchodzić. Ja z Martyną postanowiliśmy poczekać. Po chwili z szatni wyszedł Artur. Zmęczony, ale szczęśliwy.

– Gratuluję wygranej! – przytuliłam go.

– Dzięki, nie wiecie jak bardzo się cieszę i jeszcze raz dzięki, że przyszłyście!

– Nie ma za co, ale ja i Nadia musimy już wracać- Martyna złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć.

– To cześć, Artur. – rzuciłam na odchodne.

– Do zobaczenia w szkole.

------------------------------
Tym razem rozdział krótki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro