Rozdział 30.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wróciłam do domu i nadal myślałam o spotkaniu z Krystianem. Naprawdę dziwny był. Nie dość że mnie przeprosił to zdawał się byś jakiś smutny... nie wiem czemu mnie to nurtowało.

– O już jesteś – na schodach pojawił się Daniel – właśnie przyszła Ala. Oglądasz z nami film?

– Okey – mruknęłam.

Nie miałam nic do roboty, więc uznałam, że obejrzenie filmu nie będzie takim złym pomysłem.

Po za oglądaniem filmów, gadaliśmy i śmialiśmy się. Nie wiem ile czasu minęło, ale robiłam się śpiąca.

– Nadia, może idź do siebie spać – powiedział mój brat.

– Ta, to dobry pomysł – zwlokłam się z łóżka.

– Idź, wyśpij się, bo jutro do szkoły – rzekła Ala.

- Co?! – otworzyłam szerzej oczy. Spojrzałam na telefon, 22.00, niedziela – Dlaczego?! – udałam szloch i wyszłam z pokoju.

***

– Jak mi się nie chciało wstać! – powiedziała Martyna.

– Współczuję bliźniakom, którzy mieli na ósmą – dodałam.

Nagle znad przeciwka zaczęli iść Adam i Maciek, a za nimi bliźniacy. Urwali się z lekcji czy co?

Starsi rozmawiali o czymś żywo, więc minęli na bez słowa, nawet na nas nie patrząc. Bliźniacy jednak dali znak, abyśmy poszły za nimi. Miałam złe przeczucia.

Poszłyśmy jak kazali. Martyna dostała od nich wiadomość, żebyśmy byłe cicho i się nie wychylać.

Chłopcy skierowali się do pokoju wuefistów. Maciek zapukał do drzwi i pojawił się ich trener. Mężczyzna wyglądał marnie. Miał potargane włosy, wory pod oczami i zaczerwienione białka.

– Ciekawe co się stało – powiedział szeptem Martyna.

– Czemu nas wezwałeś? – zapytał Adam.

– Muszę wam coś powiedzieć... bo powinniście o tym wiedzieć – rzekł zachrypniętym głosem.- Krystian nie żyje.

Każdego zamurowało. Zapadła cisza. Jakby każdy się zastanawiał czy dobrze usłyszał. Czy mówią o tej samej osobie?

– Mówię wam to, bo wy dobrze go znaliście, a ty Adam się z nim przyjaźniłeś.

– Jak do tego doszło? – zapytał załamującym się głosem Maciek.

– Wczoraj, znalazłem go w łazience. Podciął sobie żyły... – potarł ręką oczy – pojutrze jest pogrzeb, chciałbym żebyście przyszli, oczywiście nie zmuszam...

– Oczywiście, że przyjdziemy – powiedział szybko Adam.

– Co? – Maciek zwrócił się do przyjaciela, a ten walnął go w żebro. – Auuu... tak jasne, przyjdziemy.

– Dziękuję – trenerowi załamał się głos. – A i nie krępujcie się zabrać kogoś. Każdy kto znał Krystiana jest mile widziany. Teraz wracajcie na lekcję. 

Trener się oddalił, a chłopcy zaczęli iść w naszą stronę, więc wyszłyśmy z ukrycia. Jako pierwszy zobaczył nas Adam. 

– Wy wszystko słyszałyście? – zapytał. 

Pokiwałyśmy głowami. 

– Wy idioci! – Adam trzepnął bliźniaków po czuprynach. – Miały o tym nie wiedzieć. 

– I tak byśmy im powiedzieli – powiedział Piotrek. 

– Tak, bo nie mamy przed sobą tajemnic – dodał Paweł.

Adam westchnął i spojrzał na mnie.

– Co ci, Nadia?

Wszyscy na mnie spojrzeli.

– Ja go spotkałam – powiedziałam, patrząc w nieistniejący punkt.

– Kogo?

– Krystiana, przyszedł mnie przeprosić. To musiało być przed tym jak... – głos mi się załamał, a Adam od razu wziął mnie w ramiona.

Teraz już rozumiem, czemu dziwnie się zachowywał.

– Chcę iść na pogrzeb – oznajmiłam.

– Absolutnie nie – rzekł Adam.

– Ja też idę – powiedziała Martyna.

– Ty tym bardziej – zwrócił się do niej. – Idzie tylko nasza czwórka – wskazał na siebie i chłopaków.

– Bliźniacy nigdy nie byli na pogrzebie. A jak coś odwalą? Mogę ich pilnować – próbowała go przekonać.

– Naprawdę uważasz nas za takich debili? – zapytał Piotr.

– Nie, tylko ciągle pokazujecie sobie coś na telefonach i śmiejecie się wniebogłosy. A takie zachowanie będzie niestosowne na pogrzebie.

– Adam – zaczęłam, gdy tamci się kłócili – ja muszę go pożegnać. Najprawdopodobniej byłam ostatnią osobą, którą widział. Chciał odejść w zgodzie ze mną, więc pewnie też chciałby, żebym przyszła.

Adam spojrzał w moje oczy i zastanawiał się nad czymś.

– No dobrze, idziecie z nami.

***

Zamiast codziennych, jasnych ciuchów dziś ubrałam czarną sukienkę. Zrezygnowałam z makijażu i biżuterii.

Zeszłam do kuchni, by zjeść śniadanie. W pewnym momencie koło mnie usiadła mama.

– On był kimś ważnym? – zapytała.

– Tak – powiedziałam zgodnie z prawdą. Był kiedyś ważny dla Adama.

– Boże, co ja bym zrobiła, jakbym cię straciła – powiedziała smutno.

Przytuliłam ją, żeby ją pocieszyć.

– Nie stracisz. Muszę iść – rzekłam.

– Dobrze, uważaj na siebie.

Ubrałam kurtkę, bo nadal było zimno i wyszłam. Na zewnątrz czekali przyjaciele. Wszyscy mieli niewyraźne miny.

Nie miałam chęci na witanie się ze wszystkimi, więc podeszłam do Martyny, która wzięła mnie po rękę i szłyśmy obok siebie, cicho rozmawiając. A chłopcy szli za nami.

Gdy doszliśmy do domu Krystiana. Przeszliśmy przez otwartą furtkę. Już przed domem stało sporo ludzi, rozmawiali ze sobą i również ubrani na czarno.

Weszliśmy do środka. W całym domu, pod ścianą były rozstawione krzesła, na których można było usiąść.

Ja i Martyna poszłyśmy w różne strony. Niepewnie weszłam do salonu, gdzie zobaczyłam trumnę. I nagle zabrakło mi tlenu, a czas jakby zwolnił. Gdzieś obok siedziały starsze panie i które śpiewały pieśni żałobne.

Podeszłam bliżej i zobaczyłam w drewnianej skrzyneczce młodego chłopaka, który miał całe życie przed sobą. Patrzyłam na jego spokojną twarz. Ubrany był w garnitur, a ręce miał wplecione ze sobą.

Zaczęłam płakać. Nie wiem właśnie czemu. Nie znałam go dobrze.  Nie mam z nim żadnych miłych wspomnień.

Nagle zobaczyłam jak jakieś kobieta bierze Krystiana za rękę. Płacze i wyciera łzy chusteczką. Kobietę objął trener. To była jego matka. Mogłam się domyśleć, bo mają te same włosy.

Ten obraz spotęgował mój płacz. Wtem poczułam rękę na ramieniu. Odwróciła głowę. To był Adam, który bez słowa mnie przytulił. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, a on głaskał mnie po włosach.

Oczami Adama

Gdy zobaczyłem Krystiana w tej trumnie, oczy zaczęły mnie piec i wszystkie wspomnienia z nim przytłoczyły moją głowę. W końcu kiedyś był moim kumplem. Przywitałem się z jego rodzicami i złożyłem im kondolencje.

Z powrotem wróciłem oczami na trumnę. On nie powinien tu leżeć. Był zdrowy i silny, więc czemu tu leżał? Nigdy nie widziałem, żeby płakał lub czymś się przejmował.

Z moich myśli wyrwał mnie czyjeś pociąganie nosem. Zobaczyłem Nadię, która płakała. Mimo że nie przepadała za nim to było jej przykro, że umarł. Teraz uświadomiłem sobie jaka jest delikatna i wrażliwa. Podszedłem i położyłem rękę na jej ramieniu. Odwróciła się i ją przytuliłem, powstrzymując łzy. Musiałem być silny, bo ona mnie potrzebowała.

~~*~~

Gdy Ja i Krystian mieliśmy po osiem lat często ścigaliśmy się na hulajnogach. I tego dnia nie było inaczej. Raz ja wygrywałem a raz on.

W pewnym momencie Krystian potknął się i upadł z hukiem na chodnik. Szybko do niego podbiegłem.

– Wszystko dobrze? – zapytałem zmartwiony.

Krystian z trudem sprowadził się do pozycji siedzącej i w tedy zobaczyłem, że ma zakrwawione kolano i łokieć oraz wiele zadrapań na ramieniu.

– Musi boleć – powiedziałem.

– Niezbyt – z zaciekawieniem przyglądał się ranom.

Zdziwiłem się, gdybym ja tak się przewrócił to ja oblałbym się łzami, a on nie?

– Choć, moja mama to opatrzy – powiedziałem i pobiegłem mu wstać.

W domu moja mama wyjęła apteczkę. Polała rany wodą utlenioną. Krystian syknął z bólu, ale nic po za tym.

– Dzielny z ciebie chłopak – skomentowała mama.

Nakleiła plaster i poszła schować apteczkę. Usiadłem na przeciw niego.

– Nie uroniłeś ani jednej łzy. Jak ty to robisz?

– To moja specjalna umiejętność. Kiedyś ci powiem, jak ją zdobyłem, ale życzę ci, żebyś tej umiejętności nie musiał posiadać.

~~*~~

Do dziś nie powiedział, jak zdobył tą umiejętność, ale to mogło być związane z tym, co działo się u nich w domu.

Oczami Martyny

Wszyscy dookoła płakali, aż nie można było na to patrzeć. Obok stali bliźniacy i pokazywali coś sobie na telefonach. Ha, wiedziałam! Paweł właśnie pokazywał Piotrowi jakiegoś mema. Co za głupole!

Szybko zasłoniłam blondynowi usta, by się nie zaśmiał.

– Powaliło was?! – powiedziałam tak żeby tylko oni mnie słyszeli. –  jesteśmy w poważnej uroczystości, więc schowajcie te telefony i chociaż udawajcie, że wam przykro.

– Jest nam przykro – zaczął Paweł – może i Krystian nie był święty i większość wkurzał, ale dla nas był miły, więc naprawdę mi smutno z powodu straty kolegi. – Powiedział poważnie, co mnie zdziwiło, bo pierwszy raz widzę u niego takie zachowanie.

– To czemu patrzycie w komórki?

– Patrzenie na płacących ludzi nie jest najprzyjemniejszym zajęciem.

Westchnęłam ciężko. Ktoś pociągnął mnie za rękę. To Maciek dał mi znak, że jest wolne krzesło, na które z przyjemnością usiadłam.

– Jak się czujesz? – zapytał.

– Jetem trochę zdenerwowana, czyli tak jak zawsze w takich sytuacjach.

– Może przyniosę ci wody?

– Nie, nie trzeba.

– Ale lepiej się poczujesz – nalegał.

– A skąd niby to wiesz, hm...?

– Bo nie raz byłem na pogrzebie.

– Co masz na myśli ,,nie raz"?

– Pierwszy pogrzeb, na którym byłem, był mojej cioci a dokładniej mojej chrzestnej. Później sześcioletnia kuzynka miała wypadek. Trzeci pogrzeb był mojego dziadka, a dwa lata później odeszła też babcia. To było najbardziej bolesne, bo byłem z nimi naprawdę blisko.

Gdy skończył mówić, zacisnął ręce w pięść i spuścił głowę.

– Przykro mi – w tym momencie zabrakło mi słów. A nigdy mi się to nie zdarzyło!

Było mi go szkoda, więc zrobiłam coś czego normalnie bym się nie dopuściła. Przytuliłam go.

Maciek zdziwił się, ale odwzajemnił uścisk.

Oczami Nadii

Po jakimś czasie jacyś panowie w białych rękawiczkach zamknęli trumnę i wynieśli ją na zewnątrz. Wsadzili ją do samochodu i pojechali na cmentarz. A my ruszyliśmy jego śladem.

Gdy tam dotarliśmy trumna leżała już w wykonanym dole. Był tez ksiądz , który mówił coś do zgromadzonych, ale ja go nie słuchałam, bo myślałam o czymś innym.

W pewnej chwili wszyscy zaczęli brać po garści piachu i przysypywali trumnę, gdy ja też tak zrobiłam, stanęłam obok przyjaciół. Nagle do nas podszedł ojciec Krystiana.

– Adam, czy mógłbyś coś powiedzieć, on na pewno by tego chciał.

– Oczywiście.

Wyszedł na środek i zapadła cisza. Ludzie czekali na to, co powie.

– Poproszono mnie, abym coś powiedział, ale mam kompletną pustkę w głowie – zamilkł na chwilę, ale zaraz kontynuował. – Jednak nie będę mówi jaki on był, tylko zwrócę się do niego, bo nie miałem okazji z nim ostatni raz porozmawiać. Mam nadzieję, że to usłyszy. Krystian, chcę ci podziękować, bo spędziłem swoje najmłodsze lata właśnie z tobą. Mimo że mieliśmy wiele złych chwil to strata ciebie cholernie boli. I cholernie żałuję, że nasza przyjaźń się skończyła, bo pokłóciliśmy się o błahostkę. I za słabo walczyłem, żeby to naprawić, a teraz jest już za późno... Obyśmy znów się spotkali.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro