Rozdział 31.
Mimo że pogrzeb wpłynął na nas wszystkich to wkrótce życie wróciło do dawnego rytmu. Minęły trzy miesiące. Jest już wiosna i jutro moja klasa i klasa Adama jedzie na wycieczkę.
Aktualnie pakowałam swoje rzeczy. Spakowałam ubrania, szczoteczkę i pastę do zębów. A do małego plecaka włożyłam kosmetyczkę i ładowarkę do telefonu.
Usłyszałam dzwonienie mojej komórki.
– Halo?
– Nadia, nie mogę znaleźć moich słuchawek, więc pomyślałam, że zostawiłam je u ciebie.
– Okey, poszukam je. A tak w ogóle jesteście spakowani?
– Adam tak, ale ja nadal mam dylemat jakie ubrania wsiąść.
– Martyna to wycieczka a nie pokaz mody – przypomniałam.
– Tak, ale na tej wycieczce będzie osoba, która mi się podoba.
– O czyli jednak się do niego przekonałaś.
– Nie lubię przyznawać ci racji, więc nic nie powiem.
Zaśmiałam się do słuchawki.
– Dobra idę poszukać twoich słuchawek i idę spać, bo trzeba być o szóstej pod szkołą.
– Agh... gdyby to nie była wycieczka to bym nie wstawała. Dobranoc.
– Dobranoc.
***
Wstałam o piątej. Zaspana ubrałam się i biorąc swoje bagaże, poszłam na dół. Poczułam jakiś zapach. Poszłam do kuchni i zobaczyłam mamę, stojącą przy kuchence.
– Mama?
– Och, cześć. Weź talerz zrobiłam ci śniadanie. Droga będzie długa.
– Dziękuję, ale nie musiałaś wstawać tak wcześnie.
– Tak i pozwolić ci jechać bez pożegnania?
Mama nałożyła mi jajecznicy.
– Obiecaj, że będziesz uważać.
– Mamo, rozmawialiśmy o tym.
- Wiem... – ziewnęła – dobra, nie dam rady, idę spać. Pa, kochanie – ucałowała mnie w czoło i poszła.
– Ucałuj ode mnie tatę.
– Mhm...
Gdy skończyłam jeść włożyłam naczynia do zmywarki i poszłam założyć buty. Gdy chciałam już wychodzić, ale zorientowałam się, że nie mam przy sobie telefonu. O nie, bez niego się nie ruszę. Poszłam do pokoju i faktycznie leżał na biurku. Wychodząc z pokoju wpadłam na Daniela, który wychodził z łazienki.
– Nadia, wiesz, że będę miał spokój od małego potwora aż na 3 dni?
– Serio? Ja też! Co nie, że super?!
– Haha, na razie młoda – i zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Wyszłam z domu i poszłam na przystanek, gdzie czekał na mnie Artur.
***
Przed budynkiem czekaliśmy na naszych przyjaciół.
- Ciekawe jak będzie z pokojami- powiedział Artur.
– Jeśli chcesz mieszane pokoje to możesz sobie to wybić z głowy – powiedziałam, a on się zaśmiał. – Martwi mnie czy ja się nie zgubię w tej Warszawie.
– O to się nie bój. Ja zawsze cię znajdę.
Zaśmialiśmy się i mnie przytulił. Zamknęłam oczy i tak staliśmy przez kilka chwil.
– Cześć, Nadia.
Gdy usłyszałam głos Adama oderwałam się od blondyna jak oparzona. Brunet był ubrany w jeansy, czystą bluzkę i sportowe buty. Jak on cudownie wyglądał. Co?! O czym ja właśnie pomyślałam?! Dobra, nieważne.
Miał zaciśnięte dłonie i z wrogością patrzył na Artura.
– Cześć, Adam. Nie przyszedłeś z Martyną?
– Nie, zaszła po bliźniaków. Zaraz będzie – powiedział oschle. Co bardzo mnie zdziwiło.
Odwrócił się i odszedł do Maćka, który właśnie się zbliżał.
– Jakiś dziwny jest.
– Może dlatego, że jest rano, jeszcze się nie obudził.
Nie, definitywnie nie. Adam miał coś do Artura, a Artur miał coś do Adama. I postanowiłam się tego dowiedzieć.
– Czemu nie lubisz Adama? – zapytałam prosto z mostu.
– Co?!
– Nie udawaj. Widzę, że za sobą nie przepadacie.
– To nic. Nie powinnaś się tym przejmować.
– Artur! – podniosłam ton, bo chciałam usłyszeć prawdę.
– No dobra, chodzi o to, że Adam jest kapitanem drużyny piłki nożnej i stał się jeszcze bardziej popularny niż przedtem. I mam wrażenie, że jest lepiej traktowany niż zwykły uczeń.
Moim zdaniem jego wytłumaczenie było bezpodstawne, ale niech mu będzie. Bez słowa opuściłam blondyna i podeszłam do Adama i Maćka.
– Możemy pogadać?
Chłopcy spojrzeli na siebie jakby przeprowadzali niewerbalną rozmowę, a potem Maciek oddalił się.
– O co chodzi? – zapytał.
– Masz jakiś problem z Arturem?
Adam uniósł brwi, zdziwiony moim pytaniem.
– Widzę, że się nie lubicie. I to odkąd pamiętam. To staje się męczące.
– Dobra, chyba najwyższy czas ci wszystko wytłumaczyć. Chodzi o to, że Artur jest w tobie zakochany i jest bardzo zazdrosny, bo my dobrze się dogadujemy.
Zamurowało mnie. I zarazem byłam zła, bo Artur mnie okłamał.
– Bardzo mnie zastanawia, że nie zauważyłaś tego wcześniej.
Spuściłam głowę. Może coś innego mnie rozpraszało? Chciałam już odejść, ale coś mi się przypomniało.
– Mówiłeś, że Artur jest zazdrosny, ale dzisiaj to ty dziwnie się zachowywałeś.
Uśmiechnął się łobuzersko.
– Jesteś mądrą dziewczyną. Domyśl się.
***
Wkrótce pojawili się Martyna, bliźniacy i inni uczestnicy wycieczki. Pojawili się nasi wychowawcy. Po sprawdzeniu obecności pod szkolę podjechał autokar. Włożyliśmy nasze bagaże i zajęliśmy miejsca. Usiadłam z Martyną, bliźniacy za nami, Adam z Mackiem przed nami, a Artur z Hubertem obok nas.
Martyna ma chorobę lokomocyjną, więc musiała siedzieć przy przejściu.
– Jeśli poczujesz się źle to od razu mi mów, okey? – powiedział Adam za nim odjechaliśmy.
– Jasne.
Uśmiechnęłam się widząc jak on troszczy się o siostrę.
Kiedy autobus wreszcie ruszył, śmiechów, żartów i śpiewów nie było końca. Był jeden postój, na którym pozwolił na załatwienie swoich potrzeb i złapanie odrobiny powietrza. Po 5 godzinach byliśmy już na miejscu.
Autokar zatrzymał się przed hostelem. Wzięliśmy swoje rzeczy i poszliśmy za panią. Przez kilka minut czekaliśmy w holu. Gdy czas się dłużył i każdemu kończyła się cierpliwość, pani miała listę z pokojami.
- Okey, proszę o uwagę. Z 2d Krzysiek, Hubert i Tomek oraz z 3c Mateusz i Kuba, pokój sto trzy – podała im kluczyk i poszli szukać pokoju. – Piotr, Paweł i Artur oraz z 3c Adam i Maciek, pokój sto dziewięć. – Artur wziął klucz, a bliźniacy pomachali nam i poszli.
– 2d, Martyna, Nadia, Justyna, Iza i Zuza, pokój sto jeden.
Nie przepadam za Zuzą, ale mam nadzieję, że nie wyprowadzi mnie z równowagi.
Znaleźliśmy nasz pokój i każda zajęła łóżko, które im odpowiadało.
Justyna rzuciła się na białą kołdrę.
– O kurde, to łóżko jest wygodniejsze od mojego.
Wszystkie się zaśmiałyśmy.
– Idę eksplorować łazienkę- powiedziała Martyna i otworzyła brązowe drzwi.
Iza włączyła telewizor, który wisiał na ścianie, a Zuza przeglądała Facebooka.
Usłyszałam swój telefon, więc odebrałam.
– Już się stęskniłeś, Paweł?
– Ja, zawsze. Chodź obczaj jaki mamy duży pokój.
– Spoko, zaraz będę.
Rozłączyłam się i chciałam już wychodzić, ale Iza mnie zatrzymała.
– Nadia, czy ty i Paweł coś ten...?
Zdziwiło mnie jej pytanie, ale później uśmiechnęłam się jak głupia. Czy ona była zakochana w moim przyjacielu? Zaśmiałam się.
– Paweł jest najlepszym chłopakiem na świecie, ale ja i on? Nigdy w życiu.
Szatynka uśmiechnęła się na dźwięk moich słów.
Wyszłam z pokoju, przyszłam przez korytarz i zapukałam do ich drzwi. Otworzył mi Maciek.
– Miło cię widzieć, ale ja przyjmuję tylko w nocy – zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami. – Wchodź.
Gdy zrobiłam tylko krok, zobaczyłam nagi tors Adama. Właśnie przebierał koszulkę. Wstrzymała oddech. Co było że mną nie tak?
– Nie gap się – szepnął mi do ucha szatyn, który najwidoczniej zauważył, że świdruje wzrokiem w Adama.
Maćka rozbawiła ta sytuacja, więc nie mógł się powstrzymać i się zaśmiał. A ja trzepnęłam go w ramię.
– Hej, chłopaki.
Wszyscy teraz zauważyli moją obecność. Teraz mogłam rozejrzeć się po ich pokoju. I tak jak mówił Paweł, był dwa razy większy od naszego.
– Można tu zmieścić 12 osób. Idealnie by zagrać w butelkę – powiedział Piotrek.
– Świetny pomysł– odparł Maciek.
– Tak, co powiecie na dziś wieczór? – zaproponował Artur.
Gdy zaczęli mówić o butelce, serce na chwilę mi przyśpieszyło. Nie wiadomo co wymyślą bliźniacy.
– Nadia, zapytasz dziewczyn czy zagrają? - zapytał Paweł.
– Tak, jasne.
Wróciłam do pokoju i gdy chciałam powiedzieć pozostałym o pomyśle chłopaków, do pokoju weszła Beatka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro