Rozdział 32.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

... do pokoju weszła Beatka.

Dziewczyny za pięć minut bądźcie w holu. Idziemy z przewodnikiem do Pałacu Kultury.

Gdy tylko to powiedziała, zniknęła za drzwiami.

– Coś czuję, że jutro będziemy miały zakwasy przez to chodzenie – mruknęła Martyna.

Wszystkie się z nią zgodziłyśmy i zaczęliśmy się zbierać. Chwilę czekałyśmy na Zuzę, bo musiała poprawić swoją tapetę.

– Długo jeszcze? – zapytała zniecierpliwiona Justyna.

– Nie... – Zuza właśnie wyszła z łazienki.

W holu ja i Martyna dołączyłyśmy do chłopaków. Razem z nimi czekaliśmy na naszych opiekunów. Gdy przyszła Beatka i wychowawczyni 3C, poszliśmy do Pałacu Kultury. Tam spotkaliśmy przewodnika i zabrał nas na zwiedzanie tego zabytkowego miejsca.

Zaczęliśmy od Muzeum Ewolucji i Instytutu Paleobiologii. Mało mnie interesowało ten temat, ale byłam cicho, żeby nie przeszkadzać przewodnikowi w pracy. Próbowałam nawet słuchać, ale jego głos był usypiający.

Gdy przeszliśmy przez te muzeum, myślałam, że skończyła się ta męka. Ale myliłam się, okazało się, że mieliśmy zwiedzić drugie muzeum! Agh... Tym razem było to Muzeum Techniki i Przemysłu. Teraz to nie wytrzymałam i zaczęłam rozmawiać z Martyną.

– Chłopcy chcą dzisiaj grać w butelkę.

– Co ty, serio? – dziewczyna była pozytywnie zaskoczona. – Idę powiedzieć innym.

Oddaliła się, a ja pokręciłam głową, rozbawiona jej zachowaniem. Po kilkunastu minutach wróciła.

– Namówiłam pięć osób.

– Tyle wystarczy.

Po zakończeniu zwiedzania tych piekielnych muzeów, przewodnik zaprowadził nas do sali, gdzie miał się odbyć występ teatralny. Gdy zajęłyśmy miejsca, Paweł, który siedział za nami nachylił się do nas i powiedział:

– Odbyło się głosowanie i zdecydowano, że gramy na całowanie.

– Co?! Czemu my nie uczestniczyłyśmy w tym głosowaniu? – zapytałam.

– Wasze głosy nie zmieniłyby wyniku – mrugnął do nas.

W takich chwilach nienawidzę demokracji. Spojrzałam na Martynę lekko przerażona. Trochę mam obawy co do całowania kogokolwiek. Ale w sumie to tylko gra...

***

Gdy wróciliśmy do hostelu, czekał na nas posiłek. Zupa ogórkowa i kotlety schabowe. Typowe jedzenie, ale było smaczne. Usiadłam z Martyną i chłopakami. Podczas posiłku bliźniacy rzucali w siebie ziemniakami, ale na szczęście nie przerodziło się to w ,,wojnę na jedzenie". Szkoda jedzenia.

Gdy chłopcy skończyli jeść, odnieśli talerze i na chwilę wrócili do stolika.

– Od razu przyjdźcie do naszego pokoju – powiedział Piotrek i poszli.

– Oni to robią specjalnie – mruknęła przyjaciółka.

– Mają ubaw – dodałam.

Nie śpieszyło nam się za bardzo, więc w spokoju dokończyłyśmy jeść.

Wyszłyśmy z jadalni i ruszyłyśmy na górę.

– Trochę się boję – powiedziałam.

– Ja też. Ale nikt nie da ci czegoś co jest nielegalne lub zagrażającego życiu.

– Bardzo pocieszające.

Weszliśmy do pokoju chłopaków i zdziwiłam się ilością osób w jednym miejscu. Było tu z dwanaście osób.

– Dobra ludzie – Paweł wszedł na łóżko, żeby każdy mógł go zobaczyć. – Maciek załatwia nam butelkę. – Wskazał na szatyna, który opróżniał szklaną butelkę Tymbarka. – Zasady są proste. Siadamy chłopak dziewczyna chłopak dziewczyna. Można zadawać te same pytania różnym osobom i gramy na całowanie, przypominam, żeby każdy był uświadomiony.

Blondyn zeskoczył na podłogę, a wszyscy zaczęli siadać w kole.

– Okey, to zaczynamy! – Maciek położył butelkę i chciał już kręcić, ale ktoś mu przeszkodził.

– A czy nie powinna zacząć osoba najmłodsza? – zapytała Zuza.

– Moja butelka, więc ja zaczynam. A poza tym nie będę tu dochodził, kto tu jest najmłodszy.

Maciek zakręcił, a ja myślałam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi i z zdenerwowaniem spojrzałam na Martynę, ale ona wpatrywała się w kręcący się przedmiot. W końcu butelka zatrzymała się. Wskazaną osobą był... Piotrek.

– Prawda czy wyzwanie? – zapytał Maciek.

– Jasne, że wyzwanie!

Maciek przez chwilę myślał, ale po chwili wstał i wyciągając coś ze swojego plecaka.

– Miałem je zjeść, ale co tam – rzucił blondynowi paczkę słodkich pianek. – Włóż do ust ile dasz radę i wyrecytuj Inwokację Pana Tadeusza.

– Da się zrobić.

Zaczął wkładać sobie do buzi pianki, a kiedy była pełna, mówił:

– Lifo, oczysno moja, tys jestw jak zdrofie ochle chę szeba cenić, ten tylko się dofie, kto chę stracił- wszyscy zaczęli się śmiać- Dziś pękność tfą w całej ozobie widzę i opisuję, bo tesknie po sobie.

Zjadł pianki.

– Więcej nie umiem.

– Bardzo ładnie – powiedział Maciek. – Ja nie doszedłem do trzeciego wersu.

Piotrek zakręcił butelką i wypadło na Pawła.

– Braciszku, co byś chciał? Prawdę czy wyzwanie?

– Babą nie jestem do biorę wyzwanie.

– No dobra... daj się pomalować dziewczynom.

– Co? To teraz babą będę...

Wysłali Martynę, żeby przyniosła jakieś kosmetyki. Gdy wróciła, ja, ona i Justyna zaczęłyśmy go malować. Martyna pomalowała mu rzęsy, ja zajęłam się ustami, a Justyna nałożyła mu trochę różu na policzki.

– Włala! – powiedziała Martyna, kiedy skończyłyśmy. Wszyscy powstrzymywali się od głośnego śmiechu.

– Ale mam ładną siostrę - powiedział Piotrek.

– Uważaj, bo ta siostra skopie ci tyłek - warknął i zakręcił butelką.

Wypadło na Maćka.

– Pytanie.

– Kto ci się podoba?

– Proste, Martyna – powiedział pewnie.

Zobaczyłam jak Adam dziwnie spojrzał na przyjaciela.

Szarym zakręcił i wypadło na Martynę.

– O nie – mruknęła pod nosem.

– Tak, wreszcie! - ucieszył się chłopak – pytanie czy wyzwanie.

– Czekajcie! – krzyknął Paweł.

– Co? – zapytał Maciek.

– Przerwa, muszę TO – wskazał na swoją twarz – zmyć.

Gdy wrócił, Maciek zwrócił się do Martyny.

– Pytanie.

– Jaki jest twój największy sekret?

Martyna przełknęła głośno ślinę, a jej twarz momentalnie zbladła. Wątpię, żeby Martyna powiedziała coś, czego nie wiem...

– Byłam zakochana w bliźniakach.

Zamurowało mnie. Po prostu mnie zamurowało. I nie tylko mnie. Piotrek i Paweł też  byli w szoku.

Wyznanie Martyny naprawdę było niespodziewane. W naszej relacji miała być czysta przyjaźń bez żadnych głębszych uczuć. Tak oczywiście mówiliśmy do siebie ,,Kocham cię" albo ,, Ja też  cię kocham", ale to było zawsze w żartach. Ale to musiało być zanim ich poznałam.

Podejrzewam, że Martyna jest najbardziej skrępowania tym, że miała przed nami sekret. Ale zaraz wróci pewna siebie Martyna.

– Wow, widzę, że  zrobiło się niezręcznie – powiedział Maciek. – Może ktoś chce przerwę?

– Nie – powiedziała brunetka. – Gramy dalej.

Zakręciła butelką i spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam się pocieszająco. Potem spojrzała na bliźniaków. Pokazywali do niej serduszka, co wywołało u dziewczyny szeroki uśmiech. Poczuła ulgę.

Wypadło na Krzyśka.

– Pytanie.

– Ważniejszy jest dla ciebie wygląd czy charakter?

– Charakter – powiedział krótko.

Następną osobą byłam ja.

– Wyzwanie.

– Zamień się z Arturem koszulkami.

No pięknie.

Spojrzałam na chłopaka, który kiwnął głową. Zdjęłam bluzkę i podałam blondynowi, on uczynił to samo. W sumie nie było tak źle. Udało mi się.

Zakręciłam butelką. Wypadło na Pawła. Bardzo dobra, bo mam dla niego zadanie.

– Wyzwanie.

– Okey... pocałuj Izę.

Zdziwienie na twarzy dziewczyny było bezcenne. Blondyn bez słowa podszedł do Izy i pocałował.

Kiedy chłopak wrócił na swoje miejsce i zakręcił butelką, dziewczyna posłała do mnie nieme ,,Dziękuję".

Wypadło na Adama.

– Pytanie.

– Czy, ktoś w tym pokoju ci się podoba?

– Tak.

Zakręcił i butelka wskazała Huberta.

– Wyzwanie.

– Zrób komuś żart przez telefon.

– Okey.

Wyciągnął telefon i zadzwonił od swojej mamy.

– Halo? – zapytał damski głos.

– Cześć, mamo.

– Hej, synek, jak wycieczka?

– No słabo...

– A co się stało?

– Jak ci powiem, to mnie znienawidzisz.

– No mów co jest.

– Prawdopodobnie zostaniesz babcią.

Gdy to powiedział, każdy zasłonił sobie usta ręką.

– Co??? Jak to? Jakim cudem?

– Jak to jakim? Po prostu to zrobiłem.

– Matko przenajświętsza! Wiedziałam, że nie powinieneś tam jechać! Wiesz, co ojciec na to powie?! Ty bezmyślny gówniarzu!

Paweł już nie wytrzymał. Wybuchnął głośnym śmiechem, a cała reszta zaraz po nim. Wszyscy zwijaliśmy się ze śmiechu.

– Co tam się dzieje? – zapytała mama Huberta.

– Nic mamo, to był tylko żart. Dobranoc – i szybko się rozłączył.

Hubert zakręcił butelką. Wypadło na Martynę.

– Wyzwanie.

– Pocałuj Maćka.

– Co? Fuuu... wolałabym umrzeć.

– No dawaj, tylko w policzek – powiedział Maciek i wskazał palcem policzek.

Martyna westchnęła i zachyliła się do chłopaka. Myślałam, że zaraz będzie po sprawie, ale Maciek przekręcił głowę tak, że oboje dotknęli się ustami. Brunetka od razu się odsunęła. Była czerwona jak pomidor.

– Ty... – wycedziła.

– To przez wiatr.

Martyna przewróciła oczami i zakręciła butelką. Wypadło na Zuzę.

– Prawda.

– Czy to prawda, że podoba ci się Artur?

– Tak... – powiedziała niepewnie i zakręciła.

Znowu wypadło na Pawła.

– Gdybyś miał kogoś zabić z tych tu obecnych, kogo byś wybrał?

– Krzysztofa.

– Czemu ja? – zapytał zdziwiony chłopak.

– Stary, zjadłeś moje żelki.

Blondyn zakręcił i wypadło na Adama.

– Wyzwanie.

– Pocałuj osobę na przeciwko.

Adam spojrzał przed siebie i zobaczył mnie. Uśmiechnął się, prawie niezauważalne. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Adam podszedł do mnie, dotknął moich policzków i pocałował. Zrobił to bardzo delikatnie. Chcąc przedłużyć tą chwilę, oddałam pocałunek.

Gdy Adam się odsunął, usłyszałam głośny dźwięk zamykanych drzwi. Spojrzałam w prawo. Obok mnie nie było Artura.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro