Rozdział 33.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bezdyskusyjnie gra została zakończona. Większość wróciła do swoich pokoi. A ja i bliźniacy poszliśmy szukać Artura. Rozdzieliśmy się, by było szybciej. Zeszłam do holu. Nikogo nie było oprócz recepcjonistki.

– Przepraszam, widziała pani może wysokiego blondyna?

Kiwnęła głową i pokazała na wyjście.

– Dziękuję.

Wyszłam z budynku i zobaczyłam go. Siedział na ławce ze spuszczoną głową. Podeszłam bliżej.

– Artur? – położyłam mu dłoń na ramieniu. – Co ci jest?

– Nic.

– To czemu wyszedłeś?

Zacisnął ręce w pięści i wstał, odwracając się do mnie.

– Dobra wygrałaś! Powiem ci wszystko, bo nie ma sensu tego dłużej ciągnąć! Nie mogę patrzeć jak ty i  Adam dobrze się dogadujecie, jak jesteście blisko! Cholera jasna mnie bierze, gdy się przytulacie lub gdy on cię obejmuje! A kiedy cię pocałował, to miałem ochotę coś mu zrobić!

Przez całą swoją wypowiedz miał zaciśnięte szczęki, a dłonie uformował w pięści. A jego oczy... pełne gniewu. Odsunęłam się o krok, bo przestraszyłam się... pierwszy raz bałam się swojego przyjaciela.

– Po prostu byłem zazdrosny – powiedział już ciszej.

Zazdrosny!? Zazdrosny!? On chyba żartuje?! Nie wiem czemu, ale byłam na niego bardzo zła.

– To nie jest zazdrość, Artur! To jest nienawiść. Nienawidzisz Adama, bo przyjaźni się ze mną. Daj znać, kiedy ci przejdzie.

Chciałam już odejść, ale powiedziałam coś jeszcze.

– To była tylko gra. Ten pocałunek nie miał znaczenia.

Nie do końca wiedziałam, czemu to powiedziałam, może po to by poczuł się lepiej. Bo w głębi serca, to co stało się w pokoju chłopców, miało dla mnie wielkie znaczenie.

Oczami Adama

Czekałem aż Nadia skończy rozmawiać z Arturem. Dziewczyna wróciła do środka. Widziałem, że jest smutna.

– Co się stało? – zapytałem, kiedy kierowaliśmy się do schodów.

– Nic. Powiedział tylko to co czuł do dłuższego czasu. Mimo że jestem zła na niego, to czuje się winna. Dawał mi tyle sygnałów, a ja nie chciałam ich widzieć. Gdybym inaczej postąpiła, może wszystko inaczej by się potoczyło?

– Czekaj, chcesz powiedzieć, że żałujesz tego co stało się podczas gry?

– Nie... – odpowiedziała niepewnie.

– Jakoś bez przekonania.

Westchnęła, uśmiechając się.

– Nie żałuję, że podczas gry mnie pocałowałeś.

Uśmiechnąłem się na jej słowa i rumieniąc się przy tym.

– Lepiej? – zapytała.

– Zdecydowanie – wyszczerzyłem się, a ona weszła do pokoju.

Idąc do pokoju, postanowiłem porozmawiać z Arturem. Najwyższy czas coś sobie wyjaśnić. Wyrzuciłem Maćka i bliźniaków z pokoju, bo ich to nie dotyczyło.

Gdy czekałem na blondyna, wszedł dalej naburmuszony, rzucając bluzę na swoje łóżko.

– O, wrócił nasz zazdrośnik – zaśmiałem się.

– Odwal się – mruknął.

– Aleś ty miły.

– Dasz mi spokój?

– Chcę tylko pogadać.

– Nie mam ochoty gadać. A zwłaszcza z tobą.

– Ależ ty nie musisz nic mówić.

Artur spojrzał na mnie złowrogo i skrzyżował ręce.

– Jesteś cholernym tchórzem, wiesz? – zaatakowałem.

– Zawsze w taki sposób zaczynasz rozmowę? – zakpił.

– Czemu nic jej nie powiedziałeś? – zignorowałem jego komentarz. – Lubiła cię i mogłeś z nią być, ale za bardzo się bałeś.

– Miałem szansę, dopóki nie pojawiłeś się w jej życiu!

– Aha, czyli to moja wina?! Ja na twoim miejscu walczyłbym o nią. Niby taki lubiany i popularny, a przestraszył się konkurencji.

Chłopak nie wytrzymał i uderzył mnie z zamkniętej pięści. Cholernie zabolało, ale o to chodziło.

Też go uderzyłem i w tedy rzucił się na mnie i upadliśmy na podłogę. Przez jakiś czas się siłowaliśmy, aż ktoś przyszedł.

– O, cholera! – usłyszałem głos Maćka.

I poczułem jak ktoś odciąga Artura ode mnie.

– Co wy wyprawiacie?! – zapytał Piotrek, trzymając Artura za ramię.

– Rzucił się na mnie! – warknąłem.

– Wiedziałem, że jesteście porąbani, ale nie wiedziałem, że jest z wami aż tak źle! – krzyczał Paweł.

– Nie można zostawić was na pięć minut – rzucił Maciek, pomagając mi wstać.

– Co tu się dzieje? – wszyscy odwrócili się w stronę dziewczęcego głosu.

W drzwiach stała Nadia.

Oczami Nadii

Właśnie wracałam od wychowawczyni. Chciała przekazać mi nieistotną informację. No cóż...

Gdy już chciałam nacisnąć na klamkę od swojego lokum, zobaczyłam, że drzwi od pokoju chłopaków są otwarte na oścież. Postanowiłam to sprawdzić.

Gdy byłam już blisko usłyszałam:

– Wiedziałem, że jesteście porąbani, ale nie wiedziałem, że jest z wami aż tak źle!

– Nie można zostawić was na pięć minut.

Stanęłam w progu drzwi.

Zaniepokoiłam się, tym jak bliźniacy i Maciek trzymają Artura i Adama z dala od siebie. Zobaczyłam u czarnowłosego lekkie zaczerwienienie w okolicy oka.

– Co tu się dzieje?

Wszyscy odwrócili się w moją stronę. Podeszłam do Adama, wzięłam w ręce jego twarz i przyjrzałam się bliżej jego obrażeniu.

– Artur, coś ty że zrobił?!

– Ja?! Co ja zrobiłem?! A on to niby święty?!

– Ja to aniołek jestem – uśmiechnął się złośliwie.

– Zamknij się, Adam! - warknęłam, ale nie byłam zła na niego tylko na Artura. – Czemu to zrobiłeś?!

– Sprowokował mnie!

Spojrzałam na Adama, czekając na jego odpowiedź.

– Nie prowokowałem cię, po prostu chciałem ci coś uświadomić, a że ty najwidoczniej nie umiesz panować nad swoimi emocjami, to już nie mój problem.

– Wiedziałam,  że się nie lubicie, ale nie powinieneś go uderzać! – krzyknęłam na blondyna. – Nie mam zamiaru przyjaźnić się z kimś kto nad sobą nie panuje!

I wkurzona wyszłam z pokoju.

Ostatnie co usłyszałam to jak Artur mnie wołają, chcąc, żebym zaczekała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro