Rozdział 34.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rano humor mi się poprawił, gdy Martyna powiedziała mi, że idziemy na cały dzień na basen. Gdy zwlekłam się z łóżka, dziewczyny były już przebrane w stroje. Poszłam do łazienki również się przygotować. Wykąpałam się i ogoliłam. Gdy to zrobiłam włożyłam na siebie fioletowe bikini. Na to ubrałam bordową sukienkę. Spięłam jeszcze włosy w kok.

Wyszłam z łazienki.

– Dłużej się nie dało? – zapytała Zuza.

– Spokojnie, daleko mi do pobicia twojego rekordu.

Reszta dziewczyn zaśmiała się. A ja wyciągnęłam z torby ręcznik i mogłyśmy wyjść.

Obok hostelu była aqua sfera, więc nie mieliśmy daleko. Od razu dostałyśmy przepustki do szafek, gdzie zostawiliśmy telefony i zdjęłyśmy ubrania. Weszliśmy na basen, gdzie było już sporo naszych znajomych. Położyłyśmy nasze ręczniki na białych leżakach, kiedy podeszli do nas bliźniacy.

Oczami Adama

Gdy wyszła z damskiej przebieralni, zatkało mnie. W sumie było tak za każdym razem, kiedy widziałem ją w bikini. Matko jedyna, głupie hormony!

Zauważyłem, że Maciek uważnie obserwuje moją siostrę. Szturchnąłem go.

– Stary, co ty robisz?!

– Nic.

– Gapisz się na tyłek mojej siostry!

– Nie prawda – zarumienił się.

– Masz przestać.

Lubiłem go. I nawet mogłem wyobrazić go z Martyną, ale co by było, gdyby się pokłócili? Po której stronie wtedy stanąć?

– Dobra, dobra, idź pokrywać Nadię czy coś – powiedział zirytowany.

Wywróciłem oczami i wstałem na równe nogi. Chciałem już podejść do grupki przyjaciół, ale zobaczyłem jak bliźniacy biorą na ręce dziewczyny i wrzucają do wody.

– Piotrek, jesteś trupem! – warknęła Martyna, gdy się wynurzyła. – Poczekaj tylko...

Nie dokończyła, bo zagłuszył ją plusk wody.

Popchnąłem chłopców i wpadli do basenu, a dziewczyny zaczęły się z nich śmiać.

– Takie zachowanie, chłopcy, nigdy nie uchodzi na sucho.

A taki mały suchar.

Martyna i bliźniacy zaczęli się nawzajem ochlapywać wodą. A Nadia wyszła z basenu. Owinęła się ręcznikiem i usiadła na leżaku.

– Co jest? – zapytałem siadając na przeciwko niej.

– Ciągle myślę o tym co wydarzyło się wczoraj.

– Nie zadręczaj się. Nikt nie miał na to wpływu.

– Łatwo ci mówić. Ja pokłóciłam się z przyjacielem, a ty masz odbite oko.

Przez chwile patrzyliśmy na siebie nic nie mówiąc.

– Wiesz – ożywiłem się – chyba wiem jak ci poprawić humor.

Złapałam ją za rękę i pociągnąłem ją w stronę zjeżdżalni.

– Nie, Adam. To słaby pomysł.

– Czemu?

– Od małego bałam się zjeżdżalni wodnych.

– Ale nie ma się czego bać - położyłem dłonie na jej ramionach. – Musisz pokonać swój strach. To co?

– No okey.

Weszliśmy po schodach. Były dwa rodzaje zjazdu: wolny i szybki. Na prośbę Nadii wybraliśmy tą wolną.

– Pojadę pierwszy i na siebie poczekam, okey? – kiwnęła głową,

Gdy zapaliło się zielone światło, wskoczyłem do zjeżdżalni. I po chwili wylądowałem w płytkim baseniku. Teraz czekałem na dziewczynę. Ale czas mijał, a jej nie było. Już zawołałem ratownika, gdy Nadia z głośnym wrzaskiem wylądowała w wodzie. Szybko dotarłem do niej i pomogłem jej ustać na nogi.

– Co się stało?

– Ja... ja... straciłam równowagę i... i nie miałam nad niczym kontroli. Starałam się coś zrobić, ale na nic... ze strachu zamknęłam oczy, ale było jeszcze gorzej...

– Ciii... już... już – przytuliłem ją – Nie będziemy  już zjeżdżać.

– Nie, muszę to pokonać. Tylko...

– Możemy zjechać razem – zaproponowałem, a ona kiwnęła głową.

Ponownie weszliśmy po schodach. I znowu czekaliśmy na zielone światło. Gdy już się zapaliło, Nadia usiadła na początku zjeżdżalni, a aja za nią, obejmując ją w pasie i odepchnęliśmy się. Zaczęliśmy jechać, a z każdą sekundą nabieraliśmy prędkości.

– Nie zamykaj oczu – powiedziałem.

– Nie zamierzam!

I chwilę po tym wpadliśmy do basenu i wypłynęliśmy na powierzchnie.

– Jak było? – zapytałem.

– Zajebiście! – krzyknęła, wyrzucając ręce w powietrze.

Zaśmiałem się z jej reakcji. Była urocza.

– Możemy jeszcze raz? – zapytała.

– Nie widzę przeciwwskazań.

Oczami Nadii

 Szliśmy wzdłuż największego i najgłębszego basenu, śmiejąc się z historyjki Adama z Maćkiem w roli głównej. Ale przestałam się śmiać, bo zobaczyłam Artura. On też mnie zobaczył, ale odwróciła wzrok i wskoczyła do wody. Adam zobaczył moją minę i objął mnie ramieniem.

– Przejdzie mu.

– Chciałam z nim pogadać

– To nie najlepszy pomysł.

– Czemu?

– Oboje potrzebujecie czasu. Musicie wszystko przemyśleć i pozwolić, by emocje opadły. Przyjdzie czas, żeby spokojnie porozmawiać.

– A kiedy będzie ten odpowiedni czas.

– Kiedy do ciebie przyjdzie.

– Wątpię, że to zrobi...

– Jeśli zależy mu na tobie, to przyjdzie.

***

Po basenie przyszedł czas na posiłek. A później wychowawczynie zabrały nas do zoo. Można było zobaczyć dzikie i niezwykłe zwierzęta z bliska, więc było fajnie. Bliźniacy karmili małe szympansy popcornem, który sobie kupili. Ale gdy się skończył, jeden z tym małpek zabrał Piotrkowi czapkę. Ja z Martyną wybuchnęłyśmy śmiechem. A żeby się na nas odegrać, bliźniacy kupili w sklepie z pamiątkami sztucznego węża i straszyli min nas.

Około dziewiętnastej, wszyscy siedzieli w swoich pokojach. Ten dzień był naprawdę świetny. Te pingwiny były naprawdę urocze. Ale to  nie był koniec dnia, bo kiedy każda siedziała na swoim łóżku i zajmowała się sobą, do naszego pokoju wpadli Piotr i Paweł.

– Znaleźliśmy świetne miejsce do spędzenia wieczoru – rzekł Piotr.

– Jakie? – zapytała Martyna

– Pokój z Xboksem! – powiedzieli razem.

– Super! – powiedziałam. – Dziewczyny idziecie?

– Nie, ja i Justyna jesteśmy zmęczone. Zostaniemy w pokoju – powiedziała Iza.

– Ja z chęcią pójdę – wyrwała się Zuza.

– No właśnie, chciałem wspomnieć, że ty nie jesteś zaproszona – oznajmił Paweł.

– Czemu?

– Powiem szczerze... nikt cię nie lubi.

Paweł jest szczery do bólu. I za to go uwielbiam.

***

Judas! – krzyknęła Martyna.

Telephone! – krzyknęłam do niej.

Judas!

Telephone!

– Maciek, co powinnyśmy zatańczyć?

- Nie pytaj się go! To oczywiste, że stanie po twojej stronie. Wybierz, kogoś kto nie ślini się na twój widok.

– Ej, ja się wcale nie ślinię! – odkrzyknął oburzony chłopak.

– Ale taka jest prawda, stary – powiedział spokojnie Adam.

– Dzięki, Adam! Świetny z ciebie przyjaciel!

– O, Adam, Ty powiesz co powinnyśmy wybrać.

– Eee...

Adam był w tym momencie na zagrożonej pozycji. Z jednej strony była jego siostra, a z drugiej przyjaciółka.

Tak, oficjalnie, mogę się nazwać jego przyjaciółką.

– Ja osobiście wolę Love game – na ratunek przyszedł Paweł, który razem z Piotrem przynieśli picie i jedzenie.

– O tak, to dobre rozwiązanie – poparł go Maciek.

– Ale tym układzie dużo się schylamy – powiedziałam.

– No właśnie! – powiedzieli Maciek i bliźniacy z głupim uśmieszkiem na twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro