Rozdział 39.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wakacje powoli dobiegały końca, więc trzeba było wykorzystać ostatnie dni jak najlepiej zanim zaczniemy ponownie stresować się klasówkami. Ale niektórzy są na wiecznych wakacjach. Na przykład bliźniacy, którzy wylegiwali się na zielonej trawie. Gdy tylko ja i Martyna ich zobaczyłyśmy, od razu podeszliśmy szybkim krokiem.

Stanęłyśmy przed młodszym z braci i obie skrzyżowałyśmy ręce.

– To że mówię do was słoneczka nie znaczy, że macie zasłaniać to prawdziwe – rzekł blondyn, podnosząc się do pozycji siedzącej i poprawiając swoje czarne okulary.

– Czemu nie powiedziałeś, że spotykasz się z Izą? – zapytała Martyna oskarżycielskim tonem.

– Spotykałem – poprawił ją.

– Jeden pies – rzekłam. – Czemu nam o tym nie powiedziałeś. A ty? – wskazałam na Piotra. – O wszystkim wiedziałeś.

– Prosił, żebym nic nie mówił – podniósł dłonie w geście obrony.

– Słuchajcie – powiedział Paweł i wskazał żebyśmy usiadły. – To prawda spotykałem się z Izą, ale nic nie mówiłem, bo myślałem, że to nie było nic poważnego.

– Po za tym, to nie zdarzyło się ot tak- dodał Piotr- zaczęło się to, gdy do mnie zadzwoniła.

– Spotykaliśmy się w trójkę – ciągnął Paweł. – Pewnego dnia, gdy byliśmy umówieni, Piotrek źle się czuł, a że nie chciałem odwoływać spotkania to spotkaliśmy się we dwoje. I później wychodziliśmy razem od jakiegoś czasu. Ale teraz to nie ma znaczenia. Wyjeżdża i tam znajdzie kogoś kto na nią zasługuje.

Zrobiło mi się szkoda Pawła, więc go przytuliłam i tak samo Martyna, a Piotr poklepał go pocieszającego po plecach. Zastanawiało mnie zachowanie starszego z bliźniaków, bo bo przez cała opowieść brata nic od siebie nie dodawał, Oboje mieli w zwyczaju opowiadać coś na zmianę, a teraz odezwał się... dwa razy?

– Dobra, koniec – odezwał się Paweł – lepiej powiedzcie o tym jak zostałaś przyszła bratową Martyny.

Oczami Adama

Mimo że wiele dziewczyn się mną interesował, Nadia jest moja pierwsza dziewczyną. I jest nią już dwa dni. Obecnie siłowałem się z ramką na zdjęcie. Gdy zdjąłem tylną część, widziałem do ręki fotografię, na której była właśnie ona. Zrobiłem je, gdy poszliśmy nad rzekę w dniu festynu rok temu. Siedziała pochylona na mostku, opierając się na rękach. Wiatr delikatnie targał jej włosami. Wyglądała uroczo, więc musiałem zrobić jej zdjęcie.

Gdy gotowa ramkę postawiłem na biurku, wziąłem się za przeglądanie rzeczy do szkoły i zapisywanie tego czego jeszcze nie mam.

Przeliczałem ilość zeszytów w szafce, gdy ktoś zapukał do mojego pokoju. Zmarszczyłem brwi, to był jakiś gość, bo Martyna, mama i Maciek wchodzą jak do siebie.

– Proszę – powiedziałem, wstając z podłogi i odwracając się do drzwi. Zamarłem...

W moim pokoju pojawiła się osoba, której w życiu bym się nie spodziewał, zwłaszcza w tym czasie. Dziewczyna w czarnych spodenkach i fioletowej bluzce, włosy miała pofalowane i rozpuszczone. Była dobrze mi znana i niegdyś byłem niej zakochany. Weronika...

– Cześć, Adam.

– Co ty tu robisz? – zapytałem oschle.

Nie zamierzałem być miły. Olała mnie, moje uczucia i naszą przyjaźń i zniknęła w trzeciej klasie ze szkoły. Znajomi mówili, że uciekła z tym swoim chłopakiem. A teraz wraca?! Co ona ti jeszcze szuka?!

– Chciałam się przywitać – zaczęła nieśmiało, bawiąc się przy tym palcami – wróciłam do domu, bo zerwałam z chłopakiem

– Czyli to co mówili to prawda.

– Tak... – spuściła głowę, ale po chwili znowu na mnie spojrzała – ale zrozumiałam swój błąd i cię przepraszam.

– Mnie?! Powinnaś przeprosić swoich rodziców, za to co im zrobiłaś!

– Tak, wiem i zdziwiłam się, że mi wybaczyli. Zrozumiałam też, że powinnam być z tobą.

Co?! Czy ja się przesłyszałem?! Nie, ona naprawdę to powiedziała! Dwa lata temu, rzuciłbym się w jej ramiona, a teraz?! Za późno.

– Czy ty siebie słyszysz?!

– Przestań, wiem, że byłeś we mnie zakochany. Teraz możemy być razem.

– Dobrze powiedziałaś – jej oczy się rozjaśniły – Byłem. Myślisz, że będę czekać w nieskończoność, aż łaskawie przyjdziesz i oznajmisz, że możemy być razem?! Jeśli tak, to jesteś naprawdę głupia. Sorry, ale mam już kogoś i jestem z nią szczęśliwy.

Powiedziałem, wszystko co w sobie dusiłem. I ulżyło mi, gdy wykrzyczałem to.

Na twarzy Weroniki malował się ból i smutek. Spojrzała w bok, a wyraz jej twarzy zmienił się diametralnie.

Podeszła do mojego biurka i chwyciła ramkę.

– To dla niej rezygnujesz ze mnie?!

Teraz to ona była zła, a nie ma o co, to ona porzuciła mnie i resztę swojego życia, a ja chciałem ułożyć swoje.

– W czym ona jest lepsza ode mnie?! – zadała kolejne pytanie, dzierżąc w ręku zdjęciem. W oczach miała łzy, czego nie rozumiałem.

Siłą zabrałem ją, bojąc się, że ją zniszczy.

– Nie mam obowiązku się tobie tłumaczyć. To moje życie! A ty powinnaś zająć się swoim. Ułóż je, ale beze mnie.

Słona woda płynęła po jej policzkach.

– Pożałujesz tego! I pożałuje ta twoja Nadia!

I trzasnęła drzwiami.

Schowałam twarz w dłoniach i myślałem o tej sytuacji. Byłem zaniepokojony zachowaniem dziewczyny. A co jeśli mówiła serio i zrobi coś Nadii? Może to głupie, bo co mogłaby zrobić? Mimo to miałem złe przeczucia.

Oczami Nadii

Minęło już kilka dni od rozpoczęcia roku szkolnego. Kilku nauczycieli się zmieniło w tym roku, co nie było najlepszą wiadomością, gdyż trzeba do tych nowych się przyzwyczaić. Nie wiedzieliśmy czy nauczyciel jest robi niezapowiedziane kartkówki czy jest surowy, czy da się u niego ściągać lub korzystać z telefonu.

W tym roku nie ma też niektórych uczniów. Przeniosły się, co dla mnie jest kompletną głupotą. I też nie ma Izy. Wiadomość o wyprowadzce zasmuciła moich znajomych. Ciekawe jak sobie radzi.

– Masz jakieś wieści od Izy? – zapytałam Justynę podczas lekcji niemieckiego.

– Niestety nie – zrobiła zmartwioną minę. – Pisałam do niej, ale nie odpisuje. Dzwoniłam, ale nie odbiera.

– Och... – zdziwiło mnie to, bo Iza i Justyna bardzo się zbliżyły.

– Nie martw się, ma teraz dużo na głowie, potrzebuje czasu – powiedziała siedząca przed nami Martyna.

– Czy ja wam przypadkiem nie przeszkadzam? – nauczycielka skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na nas surowo.

– Przepraszamy – powiedziałyśmy razem.

Po chwili zadzwonił dzwonek i szybko zerwałam się z miejsca i kierując się do mojej szafki. Szybko włożyłam podręcznik i zeszyty. Chciałam zrobić to jak najszybciej, bo Adam czekał przed szkołą.

Poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś chłopaka.

– Masz rozpięty plecak.

Spojrzałam na mój tornister i faktycznie był otwarty. Zapięłam go i chciałam podziękować chłopakowi, ale jego już nie było.

Wyszłam z ,,więzienia" i uśmiechnęłam się, widząc czarnowłosego. Podbiegłam do niego i pocałowałam na powitanie.

– Co dzisiaj robimy? – zapytałam.

– Idziemy na pizzę, później nad rzekę.

– Ulubione jedzenie i ulubione miejsce, jesteś ideałem.

Adam zaśmiał się pod nosem i złączył nasze palce, kierując nas w stronę bramy.

Ruszyliśmy do najbliższej pizzerii i gdy taką znaleźliśmy, zamówiliśmy jedną w średnim rozmiarze. Mieliśmy zjeść w lokalu, ale było sporo osób i przez to było głośno, więc postanowiliśmy wziąć na wynos i zjeść nad rzeką.

***

– Gdyby pizza nie tuczyła, mogłabym ją jeść codziennie i zawsze w tym miejscu – powiedziałam przełykając ostatni kęs.

Adam znowu się zaśmiał.

– Jak w szkole? – zapytał.

– Nie narzekam. Beatka jeszcze mnie nie wkurzyła, więc jest dobrze. Chociaż reszta nauczycielu ciągle mówią o gimnazjalnych. ,,To wam się przyda na egzaminie". Boję się, że nie zdam.

Czarnowłosy wybuchnął głośnym śmiechem.

– Kochanie, nie da się tego nie zdać. Nawet gdybyś zdobyła tylko jeden procent, to zdajesz. Z maturą jest gorzej.

Zarumieniłam się, ale nie z mojej niewiedzy tylko z tego jak Adam mnie nazwał.

Jest moim chłopakiem od dwóch tygodni, a nie mogę nadziwić się, gry trzyma mnie za rękę lub mówi do mnie w taki sposób.

– A co u ciebie? – zapytałam.

– Babka od polskiego nie pierwszej lekcji wskazała kilka osób i powiedziała ,,Te osoby nie zdadzą matury z polskiego"

– Co?! – krzyknęłam zdziwiona.

– No tak! A potem zaczęła prowadzić lekcję. Później pytam się starszego chłopaka i mówię mu o tej sytuacji, a on ,,Ona mówi to tak wszystkim klasom, które ma i jeszcze nigdy się nie pomyliła".

– A ty?

– Mnie nie wskazała. No a poza tym jest spoko. Dzisiaj idę do gimnazjum, żeby wskazać nowego kapitana.

– Na którą masz tam być?

– Na szesnastą.

– A wiesz, że to za pięć minut.

– Co?! – pokazałam mu jego telefon, którym wcześniej się bawiłam. – Kurde, dobra muszę lecieć – wstał pospiesznie, wziął swoje rzeczy i pocałował mnie w policzek na pożegnanie.

Oczami Pawła

Trening zaczyna się za dwie minuty, a jego jeszcze nie ma. Przyszło wielu chłopaków, którzy marzą, by dostać się do drużyny. Przeszedł nawet ten Igor z imprezy. Nie wiem o co pokłócił się z Adamem, ale on od razu go skreślił.

– Gdzie jest Adam? – zapytałem Maćka, który też przyszedł.

– Nie mam pojęcia. Najwyżej zaczniemy bez niego. Masz listę?

– Jasne – podałem mu kartkę, na której wpisywali się uczniowie.

– Już jestem! – Adam właśnie się pojawił.

– No nareszcie! – powiedział Maciek i dał mu kartkę papieru, a na jego szyję założył gwizdek, który czarnowłosy użył.

– W szeregu zbiórka! – krzyknął.

Ja, mój brat, Wiktor reszta chłopaków stanęła na baczność. Adam spojrzał na listę.

– Igor?

– Jestem – rzekł, wychodząc z szeregu.

– I to mnie dziwi – warknął. – Myślałem, że na imprezie wyraziłem się jasno.

– Adam – odezwał się jego przyjaciel – wiem, że jesteś na niego zły, ale każdy ma prawo przyjść i pochwalić się umiejętnościami.

– Okey – brunet wywrócił oczami- wróć do szeregu. Zaraz zostanie poprowadzona rozgrzewka, podczas której z Maćkiem wybierzemy nowe osoby do drużyny. A później ogłoszę nowego kapitana.

Kapitan. Bardzo chciałem nim zostać. I miałem spore szanse na to. Maciek i inni znajomi Adama mówili, że jeśli ktoś ma zostać kapitanem to właśnie ja. Bo ćwiczyłem do upadłego, a na meczach dawałem z siebie dwieście procent.

– Paweł poprowadzisz rozgrzewkę – oznajmił Adam, później do mnie podszedł i powiedział szeptem. – Zrób im wycisk, chcę zobaczyć czy wytrzymają duży wysiłek.

Kiwnąłem głową na znak zrozumienia.

Najpierw zrobiliśmy pięć okrążeń wokół murawy, później pokazałem ćwiczenia rozciągające. Następnie zrobiliśmy skip A, skip B i skip C. Wymachy ramion z podskokami, wieloskoki, przeplatanka, wymachy nóg, pompki, brzuszki i przysiady z wyskokiem. Na koniec wzięliśmy piłki i strzelaliśmy na bramkę z dystansu i z podaniem. Wszystkie ćwiczenia były wykonywane w bardzo szybkim tempie. I gdy skończyłem, spojrzałem na twarze chłopców. Niektórzy bardzo zdyszani i wszyscy spoceni.

– Skończone!

– Dobra robota – brunet poklepał mnie po ramieniu, na co się uśmiechnąłem. – Bardzo uważnie was oberwaliśmy i mogę powiedzieć kto się nie dostał: Zenek, Franciszek, Jan i Igor. Dziękujemy, że poświęciliście swój czas i może... w następnym roku się uda.

- A czemu ja się nie dostałem? - zapytał zły Igor - przecież wszystko wykonywałem prawidłowo.

– Tak, ale próbowałeś się mnie przekupić alkoholem, a to jest nie fair, więc od razu byłeś skreślony.

Igor wyglądał na naprawdę wkurzonego. Chyba chciał się rzucił na Adama, ale w ostatniej chwili uświadomił sobie, że to zły pomysł.

Czterech chłopaków opuścili boisko, a Adam zabrał głos.

– Pozostali... witamy w kadrze – rozniosły się oklaski. – Najwyższy czas ogłosić nowego kapitana drużyny. A jest nim...

Zrobił znaczącą pauzę, a ja umierałem z niecierpliwienia.

– ... Piotr, gratuluję, stary.

Mój wieczny, dobry humor został zniszczony. Sam Adam mówił, że nadaje się na tą pozycję. A teraz co? Byłem naprawdę wściekły i zazdrosny. Przyznaje. Piotr był zawsze uważany za tego lepszego. Na co dzień tego nie odczuwałem, ale przychodziły momenty takie jak te i wtedy czuje się nic niewarty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro