Rozdział 49.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po egzaminach był już luz. Dosłownie. Nauczyciele już nas tak nie cisnęli, a na niektórych lekcjach oglądaliśmy filmy. Nareszcie można było odetchnąć.

Zaczęły się próby do poloneza. Okazało się, że Martyna będzie tańczyć z Piotrem. Byłam tym wszystkim bardzo podekscytowana.

Z nudów przeglądałam w telefonie różne sukienki. W sumie nie miałam pomysłu na nią. Nie wiedziałam czy chcę długą czy przed kolano, kolor czarny czy łososiowy, z koronką czy bez, plisowaną czy nie, z tiulem czy bez. Jest tyle możliwości, że nie wiadomo na co się zdecydować.

– Przeglądasz sukienki? – zapytała mama, która wróciła z zakupów.

– Tak, na bal.

– O, to z kim idziesz?

– Z Pawłem.

– To koniecznie musimy iść na zakupy.

Następnego dnia poszłyśmy do centrum handlowego. Cały dzień chodziłyśmy po sklepach i szukaliśmy odpowiedniej kreacji. Dopiero po 3 godzinach znalazłam to co mi w pełni odpowiadało. Po tym musiałyśmy wybrać odpowiednią torebkę i buty. Po zakupach z przerażeniem patrzyłam na rachunek.

– Mamo, chyba przesadziłyśmy – zaśmiałam się, pokazując jej cenę na białym świstku.

– Rzadko chodzimy na zakupy, więc od czasu do czasu możemy pozwolić na większe zakupy. A po za tym możemy spędzić ze sobą więcej czasu.

***

– Paweł nie depcz mi po piętach! – warknęła Martyna, gdy mieliśmy czwartą próbę poloneza.

– To wy za wolno chodzicie – blondyn zatrzymał się i uklęknął na jedno kolano, a ja okrążyłam go równo z innymi dziewczynami.

– Zuza, nie jesteś zsynchronizowana z resztą! – krzyknęła nauczycielka wf-u.

– To przez mojego beznadziejnego partnera! – odkrzyknęła.

– Beznadziejnego?! – oburzył się Hubert i zaczęli się kłócić.

Reszta klasy wykorzystała zamieszanie i zaczęli rozmawiać, a ja tylko przewróciłam oczami. Też macie czasami dosyć swoich znajomych z klasy? No to ja mam tak teraz.

– Stop! – usłyszeliśmy zdenerwowany głos kobiety, która wyłączyła muzykę. – Do balu pozostało niewiele czasu, a wy nie możecie się skupić. Co roku przygotowuję choreografię do poloneza i zawsze wychodzi perfekcyjnie, a dzieciarnia taka jak wy tego nie zmieni, więc Martyna i Piotrek ustawcie się za Nadią i Pawłem, a wy – wskazała na Zuzę i Huberta – macie się przestać się kłócić albo nikt z was nie zatańczy. Zaczynamy od początku i skupić się!

Włączyła od nowa melodię i ruszyliśmy. Każdy chyba się ogarnął, bo w końcu zaczęło nam wychodzić. Wszystkie figury i synchrony były wykonane bardzo dobrze. Przynajmniej mi się tak wydawało. Gdy skończyliśmy cały układ, klasa skupiła wzrok na nauczycielce.

– No a jednak potraficie. Na następną próbę przynieście dziewczęta szpilki. Zobaczymy czy potraficie w nich chodzić.

Oczami Adama

Nadszedł już czerwiec i oceny końcoworoczne zostały wystawione. Najgorszy rok w liceum się skończył i teraz będę mógł skupić się na moich rozszerzeniach. W ogóle zastanawia mnie to, jak ja i Maciek zdaliśmy do następnej klasy zważywszy na to, że mieliśmy częste treningi i że nie chciało nam się uczyć. Martwiłem się o przyjaciela, gdy miał zagrożenie z historii. Nie chciałem, żeby powtarzał rok, ale jednak Maciek umie się sam zmotywować i osiągnąć swój cel. Dlatego widać jego umiejętności jako bramkarz.

Bardzo zadowoleni weszliśmy do mojego pokoju z miską popcornu i butelką soku.

– Ta suka chciała mnie udupić, ale ja się nie dałem – powiedział dumny z siebie Maciek, gdy ja odpalałem komputer.

– Wybroniłeś się, jak zacząłeś mówić o rewolucji obyczajowej.

– Przecież to jej ulubiony temat – szatyn poruszył znacząco brwiami, a ja zaśmiałem się pod nosem.

– Hej, chłopaki - do pokoju weszła Martyna. – Maciek, pomożesz mi?

– Zależy w czym? – na twarzy chłopaka wkradł się cwaniacki uśmieszek.

– W wyborze sukienki na bal.

– A to nie.

– Proszę, dam ci buziaka.

– Dwa.

– Dobra.

Jaki negocjator.

– Ja mógłbym ci pomóc z wyborem. – powiedziałem.

– Nie, jesteś moim bratem. Powiedziałbyś, że we wszystkim wyglądam ładnie.

Okey, nigdy nie zrozumiem kobiet, a zwłaszcza moją siostrę.

– Ta czy ta? – zwróciła się do Maćka, pokazując najprawdopodobniej zdjęcia na telefonie.

– Ta niebieska jest za krótka.

– To jest chabrowy.

– A co za różnica?

– Wielka. Dobra nieważne, to może ta?

– O, ta jest spoko.

– Spoko?! – głos Martyny zabrzmiał groźnie. Przyjacielu stąpasz po cienki lodzie.

– No tak. Wyglądasz w niej ładnie, ale myślę, że w czymś innym wyglądałabyś zabójczo.

– To może ta? – pokazała kolejne zdjęcie.

– Ile ty sukienek przymierzyłaś?! – zapytałem.

– Dziesięć, a co?

O mój Boże.

- Nic...

– O, ta czerwona jest świetna! – Maćkowi szerzej otworzyły się oczy. – Bierz tą, jak w mordę strzelił.

– Tak? Super, dzięki za pomoc.

Maciek uśmiechnął się, bo teraz czekała na niego ,,nagroda". Chłopak ułożył usta i nachylił się do mojej siostry, jednak ona szybko pocałowało go w jeden i drugi policzek.

– Miłego seansu – powiedziała, wychodząc z pokoju.

– Wasza relacja jest popaprana – skomentowałem, śmiejąc się.

– Ja przynajmniej nie całuję się pod wpływem z dziewczyną, która mi się podoba.

Spojrzałem na przyjaciela zdezorientowany.

– O czym ty mówisz?

– O tym, że w sylwestra, kiedy zraniłeś się w rękę, całowałeś się z Nadią.

O czym on do cholery mówi?! Przecież mój pierwszy pocałunek z Nadią był na wycieczce szkolnej.

Spojrzałem na Maćka jak na jakiegoś kosmitę.

– Czekaj – głos szatyna zmienił się na trochę niespokojny – to ty nic nie wiesz? Myślałem, że Nadia w końcu ci powiedziała.

Nie rozumiem. Dlaczego milczała?

– A ty skąd o tym wiesz?

– Od Martyny, myślałem...

– Muszę z nią porozmawiać.

Wstałem z miejsca i ruszyłem schodami w dół, następnie w biegu założyłem buty i wyszedłem z mieszkania. Szybkim krokiem skierowałem się do domu Nadii.

To co teraz czułem było trudne do opisania i do opanowania. Tyle pytań kołatało mi się w głowie i bardzo pulsowały, że chciałem siebie włosy wyrwać. Byliśmy parą już prawnie rak, a ona nie raczyła mi tego powiedzieć. Ciekawe czy w ogóle miała taki zamiar.

Po dziesięciu minutach drugi, w końcu znalazłem się pod domem szatynki. Nie mogłem tam wejść, bo nie chciałem kłócić się, gdy za ścianą mogą być jej rodzice, więc wyciągnąłem telefon.

– Cześć, możesz wyjść przed dom, musimy porozmawiać – rzekłem, gdy odebrała połączenie.

– Tak, jasne, zaraz zejdę.

Już po kilku chwilach zobaczyłem dziewczynę, przechodzącą przez furtkę.

– Hej, kochanie – powiedziała z uśmiechem. Chciała dać mi buziaka, ale się odsunąłem. – Coś się stało?

– Czemu mi nie powiedziałaś? – skrzyżowałem ręce na piersi.

– Ale o czym?

– O tym że pocałowałem cię rok temu w sylwestra.

W jej oczach pojawił się niepokój i zobaczyłem jak nerwowo przełyka ślinę.

– I nic nie powiedziałaś, gdy cię zapytałem.

– Adam – zrobiła krok w moją stronę – ja ci to wytłumaczę.

– Co ty chcesz mi tłumaczyć?! – powiedziałem zdenerwowany. – Ukrywałaś to ponad rok. Czy ty w ogóle miałaś zamiar mi kiedykolwiek powiedzieć?!

– Proszę... Adam – chciała złapać mnie za rękę, ale się cofnąłem.

– Muszę pomyśleć – powiedziałem obojętnie i zacząłem odchodzić.

– Adam! – krzyknęła z mną, ale ja się nie zatrzymałem.

Chciałem teraz być przez chwilę sam ze swoimi myślami. Może i byłem za ostry, ale miałem swoje powody. Przywołałam w głowie obrazy dnia po sylwestrze, zaprzeczyła, gdy zapytałem się, czy coś się wydarzyło, zaprzeczyła. Ale byłem też zły na siebie, bo miałem swoje zasady i je złamałem. Doprowadziłem się do takiego stanu, ze zapomniałem tak istotnego faktu. Czułem się źle z tym, że pierwszy pocałunek z tak ważną mi osobą był w takich okolicznościach.

***

Miałem dziś nieprzespaną noc. Negatywne emocje już ze mnie zeszły, ale ciągle myślałem o tym sylwestrze. Byłem teraz zły, że na nią nakrzyczałem.

– Słyszałam co się stało – moja siostra właśnie weszła do mojego pokoju i skrzyżowała ramiona, patrząc na mnie nieprzychylnie.

– No i? – powiedziałem, wzdychając.

– No i to, że jestem na ciebie totalnie wkurzona. Jesteś największym idiotą jaki widział ten świat. Dlaczego nie dałeś szansy jej się wytłumaczyć?

– To...

– Milcz!

Przecież zadała mi pytanie, a teraz mi przerywa.

– Wiesz jaka była zrozpaczona, kiedy do mnie zadzwoniła?! Rozmawiałam z nią przez telefon do pierwszej i ją pocieszałam. Nie powiedziała ci o tym, bo się bała, a później jak zostaliście parą zwlekała z tym, bo wiedziała, że będziesz się obwiniał.

– I co teraz mam robić? – zapytałem, wyrzucając ręce w powietrze.

– Nie mam pojęcia, ale radzę ci, szybko coś wymyśl, bo nie ręczę za siebie, jeśli przez ciebie Nadia będzie miała zniszczony bal.

Oczami Nadii

W dzień balu nie poszłam do szkoły i z tego co wiem, to dziewczyny z klasy też tak zrobiły. Wstałam o jedenastej i przez większość dnia leniuchowałam. Dopiero o szesnastej poszłam się wykąpać i zaczęłam się szykować.

Po półtorej godzinie stałam przed lustrem w pięknej beżowej sukience. Góra miała piękną koronkę, a dół był lekko plisowana i przepasany tiulem. Do tego pasujące, ośmiocentymetrowe szpilki. Zdziwiło mnie jak szybko nauczyłam się w nich chodzić. Wyprostowałam włosy, zrobiłam makijaż i założyłam srebrne dodatki. I byłam gotowa.

Wyglądałam naprawdę ładnie, jednak w środku nie było tak pięknie jak powinno...

Wygładziłam delikatnie swoją kreację i z westchnięciem zarzuciłam torebkę na ramię. Mam zamiar świetnie się bawić, pomimo tego co się ostatnio wydarzyło.

Schodziłam po schodach, przy których stali rodzice i Daniel.

– Och, kochanie wyglądasz tak pięknie – powiedziała podekscytowana mama, a jej oczy świeciły się radośnie.

– Moja mała księżniczka – rzekł wzruszony tata – już nie taka mała...

– Tato, już nie przeżywaj – Daniel przewrócił oczami i spojrzał w moją stronę. – No, siostra, w końcu wyglądasz jak człowiek.

– Dzięki, braciszku – powiedziałam z przekąsem.

– Chodź, zrobimy zdjęcie – mama wyciągnęła telefon, a tata i brat ustawili się obok mnie.

– Czy to jest konieczne? – zapytałam. To tylko bal.

– Nie marudź i ustaw się ładnie.

Zrobiłam jak poprosiła i gdy zdjęcie zostało zrobione, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Kogo akurat teraz niesie? Moja rodzicielka poszła otworzyć.

– O mój Boże! – usłyszałam jej zachwycony głos i cichy śmiech osoby, która właśnie przyszła.

– Dzień dobry, Nadia jest już gotowa? – powiedział znajomy mi głos. Paweł?! Ale co on tu robi?

Podeszłam do drzwi i... o mój Boże! Blondyn stał przede mną w idealnie dopasowanym garniturze, a włosy miał postawione na żel. Wyglądał po prostu zabójczo. A pod domem stało białe BMW, które należało do taty chłopaka.

– Wow, będę miał piękną partnerkę – uśmiechnął się.

– A ja będę miała przystojnego partnera – oboje się zaśmialiśmy.

– To co idziemy? – wystawił w moją stronę rękę, a ja kiwnęłam głową.

– Dobrej zabawy! – rzekła mama i zamknęła za nami drzwi.

– Co ty tu robisz? Nie mieliśmy się spotkać w szkole? – zapytałam, kierując się do samochodu.

– Teoretycznie tak, ale gdy ojciec dowiedział się, że idę z tobą uznał, że jako gentlemen, powinienem osobiście zabrać cię na bal i po balu bezpiecznie odstawić cię do domu. To samo zrobił Piotrek, pojechał z mamą drugim autem po Martynę.

To było cholernie kochane i nie potrafiłam ukryć uśmiechu.

– Nie śmiej się!

– Nie śmieje się. Uważam, że to urocze.

Chłopak uśmiechnął się na moje słowa i otworzył mi drzwi od samochodu i gestem dłoni nakazał, abym wsiadła.

– Dziękuję – usiadłam wygodnie na siedzeniu, zapinając pasy, a za kierownicą siedział tata Pawła. – Dzień dobry.

– Dzień dobry. Co u ciebie? Opowiadaj.

Uśmiechnęłam się w stronę mężczyzny. Był jak dobry wujek, który zawsze chce porozmawiać i dawać dobre rady albo opowiadać śmieszne anegdoty ze swojego życia.

– U mnie po staremu. Jestem podekscytowana tym balem.

– Wy to macie dobrze – rzekł mężczyzna, gdy jechał w stronę szkoły. – Za moich czasów, była tylko studniówka, ale teraz też jest dobrze, uważam, że musicie się wyszaleć. A jakieś plany na wakacje?

– Chciałam pojechać do Włoch, chociaż na tydzień, ale nie wiem, czy to się uda.

– A co, rodzice nie chcą cię puścić?

– Nie, rodzice by mnie puścili tylko, nie mamy wystarczająco pieniędzy. I nie zamierzam prosić o ten wyjazd, bo i tak dużo poszło na ten bal.

– Nie smuć się, może jednak się uda. A jak twój chłopak? Jak on miał? Adam?

Spuściłam wzrok na swoje dłonie. Wystarczyło tylko jego imię, żeby przywarować moment sprzed kilku dni.

– Tato! – krzyknął blondyn, używając takiego tonu, aby pokazać, że nie powinien poruszać tego tematu.

– Okey, okey, o nic nie pytałem.

Myślałam, że teraz nikt nie będzie się odzywał i tak było, ale akurat dojechaliśmy do szkoły. Paweł pomógł mi wysiąść z auta, jego ojciec, tak jak moja matka, życzył nam dobrej zabawy.

– Wszystko gra? – zapytał, a ja spojrzał na niego. To było pytanie retoryczne. – Nie możesz ciągle o nim myśleć, bo zwariujesz albo dostaniesz depresji. Obiecałaś mi, że pomimo kłótni, będziesz się z nami bawić.

– Wiem, ale... – przerwał mi, kładąc palec na moich ustach.

– Ktoś ci mówił, że za bardzo się przejmujesz? – pokiwałam głową. – To zrób dzisiaj wyjątek.

Ustawił się bokiem i wystawił w moją stronę ramię, który z uśmiechem przyjęłam. Nie wiarygodne że to ostatni wieczór spędzony z moją paczką z gimnazjum.

Na sali spotykaliśmy Martynę i Piotra, którzy wyglądali jak milion dolarów. Brunetka miała na sobie czerwoną sukienkę, której góra jest ozdobiona delikatnym haftem i była na cienkich ramiączkach, a dół układał się duże falbany. Na nogach miała czarne szpilki, a nadgarstek, szyja i uszy były ozdobione złotymi dodatkami. Piotrek wyglądał podobnie jak jego brat. Nic dziwnego, w końcu są bliźniakami. Jednak kolor jego garnituru był czarny.

Gdy wybiła godzina dziewiętnasta trzydzieści, wszyscy, którzy zgłosili się do odtańczenia tradycyjnego tańca, ustawili się na miejsca, a dyrektor szkoły zabrał głos.

– Niesamowite jak szybko minęły te trzy lata. Przecież tak niedawno przekroczyliście próg tej szkoły, pełni obaw i pytań ,,Jak to będzie?", a teraz stoicie tu przede mną i resztą nauczycieli pewni siebie i dumni z samych siebie, że z dobrymi wynikami kończycie tą szkołę. Wyglądacie tak dorośle. Wiele razy słyszę jak ludzie mówią, że ta dzisiejsza młodzież, nie ma ambicji, planów, zainteresowań, że niczego nie osiągnięcie, ale to nie prawdą i nie dajcie sobie tego wmówić, ważne jest żeby każdy znał swoją wartość. A teraz wypowiem słowa, które oficjalnie rozpoczną dzisiejszą imprezę. ,,Poloneza czas zacząć!"

Oczami Adama

Długo myślałem nad tym jak przeprosić Nadię. Kiedy i co powiedzieć. Na szczęście jestem dość pomysłową osobą i uznałem przeproszę ją na balu, więc teraz stałem pod budynkiem w białej koszuli i czarnych dżinsach, żeby nie wyróżniać się od pozostałych. Wszedłem do szkoły i skierowałem swoje kroki na salę gimnastyczną. Jednak przed wejściem stali nauczyciele. Powinni mnie wypuścić, ale nie byłem do końca pewny, dlatego też wyciągnąłem telefon i wybrałem odpowiedni numer.

– Jak myślisz, czy nauczyciele przy wejściu mnie wpuszczą? – zapytałem pozostając w ukryciu.

– Co, o czym ty mówisz?! – usłyszałem zdezorientowany głos mojej siostry. – Czekaj, czy ty jesteś w szkole?! Po co?

– A jak myślisz?

– No dobra. Nie wpuścili drugoklasistów, którzy chcieli się wkręcić, więc ciebie też nie wpuszczą.

– To co mam zrobić?

– Czekaj, myślę – po drugiej stronie zapadła cisza. – Mam pomysł. Słuchaj, okna są zasłonięte ciemnymi kurtynami, ale otwierają się od środka, więc otworzę ci jedno, a ty wejdziesz.

– Tak, to może się udać.

– Dobra, to daj mi pięć minut.

Tymi słowami rozłączyła się, a ja szybkim krokiem ruszyłem do wyjścia. Gdy byłem już na zewnątrz, poszedłem za szkołę, gdzie były duże okna od hali sportowej. Odczekałem jeszcze chwilę i w tedy zobaczyłem jak jedno z okiennic się otwiera i jak wychyla się z niej głowa Martyny.

– No, lepszej późno już w cale.

Zignorowałem komentarz siostry i podpierając się na rękach, wszedłem do środka. Sala gimnastyczna była pięknie przyozdobiona, grała głośna muzyka. Większość tańczyła, ale znalazło się i tacy, którzy siedzieli przy stołach. Gdzieś w kancie, siedzieli wychowawcy trzecich klas i akurat byli to nauczyciele, którzy mnie uczyli. Jeśli mnie zauważą, to będą się wypytywać, co ja tu robię.

– Co planujesz? – zapytała brunetka.

– Zobaczysz, ale na razie zrób tak, żeby mnie nie widziała. A i fajnie by było, jeśli bliźniacy zagadali jakoś nauczycieli.

– Jasne, da się zrobić.

– Martyna – zatrzymałem ją, gdy już odchodziła. Spojrzała na mnie wyczekująco. – Dziękuję.

– Dla was wszystko.

Zakrywając twarz ręką, przechodziłem między tańczącymi osobami. Dotarłem do stanowiska DJ-a, który dbał o muzykę.

– Przepraszam, chciałbym zamówić piosenkę dla dziewczyny.

– Jak ma na imię i z której klasy? – zapytał nie odrywając wzroku od swojego laptopa.

– Nadia z 3d.

– Dobra, a jaką piosenkę chcesz?

– James Blunt ,,You're Beautiful"

To był jeden z ulubionych utworów Nadii.

– Romantyk z ciebie – zaśmiał się chicho i spojrzał do laptopa. – Masz szczęście, akurat mam to na swojej playliście.

– Dzięki bardzo.

Odszedłem od DJ-a i wzrokiem szukałem Nadii. Po chwili ją zobaczyłem. Wyglądała pięknie w sukience, wysokich butach i z uśmiechem wymalowanym na twarzy, kiedy tańczyła z przyjaciółmi. Gdy piosenka, która leciała, skoczyła się, DJ przemówił przez mikrofon.

– A teraz specjalna dedykacja dla Nadii z 3d od jej chłopaka.

– Co? – zdziwiona szatynka zwróciła się do Martyny, która teraz wskazała na mnie. Nadia odwróciła się w moją stronę. Jej oczy zaświeciły się na mój widok. – Co ty tu robisz?

– Przyszedłem cię przeprosić – złapałem ją za rękę i obróciłem, gdy dało się usłyszeć pierwsze słowa piosenki. – Zachowałem się okropnie, nie powinienem był krzyczeć na ciebie. Zrozumiałem, dlaczego nic nie mówiłaś i...

Nadia przyłożyła palec do moich ust.

– Nie rozmawiajmy już o tym – powiedziała, patrząc mi w oczy. – Chcę po prostu tu z tobą być.

– Tęskniłem.

– Kocham cię.

Te dwa słowa sprawiły, że moje serce zaczęło bić szybciej. Mimo że słyszałem je nie pierwszy raz wywołały u mnie tyle emocji. Wziąłem w dłonie jej twarz i złożyłem na jej malinowych ustach powolny pocałunek. Jak mi jej brakowało. Po chwili kołysaliśmy się przytuleni do siebie.

Gdy piosenka się skończyła, usłyszeliśmy szybką i rytmiczną melodię Margaret.

– Zaszalejemy? – zapytałem, uśmiechając się cwaniacko.

Szatynka pokiwała głową, więc ponownie złapałem ją za rękę i poprowadziłem na sam środek parkietu, gdzie zaczęliśmy szybko tańczyć. Po chwili dołączyli się do nas Martyna i bliźniacy. Byłem szczęśliwi, patrząc na śmiejącą się Nadię. Wiedziałem, że teraz wszystko będzie dobrze. Musi być dobrze. Nie przewiduje innego scenariusza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro