Rozdział LIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oficjalnie mówię, że rozdziały staram się wstawiać w każdą niedzielę, więc komentarze "kiedy next" możecie sobie odpuścić, bo jak pewnie zauważyliście, nie odpisuję na nie:)
Zazwyczaj odpowiadam tylko na opinie, a nie komentarze zawierajace dwa lub jedno słowo, na przykład "super rozdział", "czekam na next"
Zapraszam do czytania!

Malfoy, nieświadomy depczącej mu po piętach Hermiony, prawie biegł w stronę dormitorium Slytherinu.
Był wzburzony i zdenerwowany, ale przede wszystkim, rozgoryczony.
Miał nadzieję, że wspomnienia Harry'ego wrócą natychmiast po obejrzeniu ich w myślodsiewni.
Kiedy tak się nie wydarzyło, poczuł niewyjaśnione rozczarowanie i żal.
Wiedział, iż cały proces powracania pamięci prawdopodobnie będzie trwał o wiele dłużej niż kilka sekund, lecz nie mógł pozbyć się uczucia zawodu, które uderzyło w niego w momencie, kiedy Harry odsunął się i zaczął wykrzykiwać te wszystkie okropne rzeczy.
Dotarłszy pod ścianę dzielącą go od pokoju wspólnego, wymamrotał hasło, myślami będąc wciąż daleko stąd. Przekroczył próg pomieszczenia i, nawet nie rozglądając się po obecnych osobach, wszedł do swojej sypialni.
Ledwo zdążył zatrzasnąć za sobą drzwi, natychmiast ktoś je otworzył. Do środka wpadła zdyszana Hermiona.
- Draco... - wysapała. - U... Udało się?
Malfoy spojrzał na nią obojętnym wzrokiem, a następnie odwrócił się do niej tyłem.
Po reakcji Ślizgona szatynka domyśliła się, że Potter jeszcze nie odzyskał wspomnień.
Niepewnie podeszła do blondyna i złapała go za nadgarstek.
- Nie martw się - zaczęła - Przecież czytaliśmy o tym. To potrwa dłużej niż kilka minut...
- Zostaw mnie - warknął Draco, wyrywając rękę z uścisku Garnger. - Nic nie rozumiesz. - Syknął, po czym odwrócił się i opadł na łóżko, twarzą w poduszkę.
W tym samym momencie do pokoju wpadła Pansy, a zaraz za nią Blaise, zamykając starannie drzwi.
- Draco! - zawołała Parkinson. - Musisz... Co ona tu robi? - krzyknęła, wskazując na Hermionę.
- Mów ciszej, albo chociaż rzuć Muffliato - mruknął Zabini, nakładając na pomieszczenie wspomniane zaklęcie. - Nie zapominaj, że w Slytherinie każdy chętnie posłucha, o czym dyskutujemy.
Brunetka spojrzała na niego i przewróciła oczami, a następnie znów zwróciła się do Malfoya, który nie zmienił swojej pozycji nawet o milimetr.
- Wyjaśnisz nam w końcu wszystko? - poprosiła. - Potter?
Blondyn tylko jęknął cicho w odpowiedzi.
- Ja wam powiem - odezwała się cicho Gryfonka.
Ciemne oczy Pansy skierowały się w jej stronę.
- A ta tu czego? - powtórzyła niebezpiecznym głosem.
- Daj jej spokój - mruknął słabo Draco. - Granger, opowiadaj.
Blaise i Parkinson utkwili w niej spojrzenie. Wzrok Zabiniego był całkowicie obojętny, w przeciwieństwie do Pansy, która wyglądała, jakby w każdej chwili mogła rzucić się na Hermionę.
Gryfonka odetchnęła głęboko i przełknęła ślinę, przygotowując się do długiego wyjaśniania.
Opowiedziała wszystko, zaczynając od momentu, kiedy zaproponowała Malfoyowi współpracę, a kończąc na dniu dzisiejszym.
Gdy skończyła mówić, zapadło milczenie.
Draco wciąż leżał z twarzą wciśniętą w poduszkę. Pansy zapatrzyła się w ścianę naprzeciwko, wyglądając, jakby nad czymś intensywnie myślała.
Pomiędzy jej brwiami pojawiła się niewielka zmarszczka.
Blaise opierał się o drzwi, obserwując Hermionę z obojętnym wyrazem twarzy.
Granger spuściła wzrok na swoje buty. Nie potrafiła spojrzeć Zabienimu w oczy. Nie po tym, co zrobiła.
- Czyli jest szansa, że Potter odzyska pamięć? - ciszę przerwał głos Parkinson.
Gryfonka przytaknęła kiwnięciem głowy.
Brunetka znów utkwiła spojrzenie w ścianie, ale za to odezwał się Blaise, tonem wręcz ociekającym chłodną ironią:
- Ale chyba ty i Weasley nie sądzicie, że to wystarczy, żeby wszystko naprawić?
Hermiona zerknęła na ciemnoskórego i szybko odwróciła wzrok. Jej oczy napełniły się łzami. Twarz Blaise'a wyrażała jedynie pogardę.
- Co mam jeszcze zrobić? - wydusiła w końcu.
Zabini parsknął cicho.
- O to powinnaś zapytać Draco.
- Ale pytam ciebie, Blaise - szepnęła. - Co mam zrobić, żebyś mi wybaczył?
Ślizgon zamilkł na moment, a po chwili, nie patrząc na Granger, odparł:
- Nie wiem, czy zostało jeszcze cokolwiek do naprawienia. - Powiedział, po czym ruszył w stronę drzwi. Zanim wyszedł, zerknął jeszcze na Hermionę przez ramię. - I lepiej, żeby Potter naprawdę odzyskał te wspomnienia.
Drzwi zamknęły się prawie bezszelestnie.
Szatynka poczuła, że jej policzki robią się mokre, ale niewiele ją to obchodziło.
Podeszła do łóżka i delikatnie położyła dłoń na ręce Malfoya.
- Będzie dobrze - wyszeptała zdławionym głosem. A potem opuściła pokój.
Kiedy Granger wyszła, Draco poczuł jak obok niego ugina się materac.
- Nie ważne, jak bardzo jej nienawidzę, to muszę przyznać, że ma rację - powiedziała Pansy. - Potter odzyska pamięć.
- Wiem. - Odparł blondyn, przewracając się na plecy i spoglądając na przyjaciółkę. - Pozostaje tylko pytanie - kiedy? - Westchnął.
Brunetka uśmiechnęła się lekko i czule pogłaskała Ślizgona po głowie.
- Szybciej, niż się spodziewasz kochanie - szepnęła, choć sama nie była pewna swoich słów.

       *                     *                      *

Wiatr igrał w jego kruczoczarnych włosach, wciąż zsuwając mu je na czoło.
Harry po raz kolejny odgarnął niesforne kosmyki, przesłaniające mu widok.
Nie wiedział, ile czasu tu siedział.
Kiedy Malfoy go pocałował, doznał jeszcze większego szoku, niż po obejrzeniu zawartości myślodsiewni.
Przez chwilę go zamurowało, jednak potem zrobił jedyne, co wydawało mu się w tamtym momencie właściwe - odepchnął Ślizgona i wykrzyczał mu w twarz wszystko, co kłębiło się w jego głowie.
Spodziewał się wybuchu złości lub obojętności, ale na pewno nie... Żalu? Rozczarowania?
Po wyjściu Malfoya jeszcze chwilę stał w tym samym miejscu, próbując poukładać sobie w głowie minione wydarzenia.
Dawno nie miał tak pojebanego tygodnia.
Kilka minut później stwierdził, że potrzebuje zaczerpnąć świeżego powietrza.
Dochodziła dwudziesta druga, kiedy opuścił zamek.
Nogi same zaprowadziły go w stronę boiska do quidditcha. Usiadł na jednej z ławek na trybunach i trwał w tej pozycji do teraz.
Oparł brodę na dłoni i zapatrzył się w Zakazany Las.
Miał sporo do przemyślenia. Wciąż był w szoku po "ataku" Malfoya. Znał Ślizgona nie od dziś i wiedział, że chłopak nie modyfikowałby wspomnień i nie całował go bez dobrego powodu. Pozostawało tylko pytanie - jakiego powodu?
Zadrżał, gdy owiał go chłodny podmuch wiatru.
Owinął się ramionami i podkulił kolana pod brodę.
To wszystko jest popierdolone - pomyślał.
Nie wiedział, co ma o tym sądzić. Zdecydowanie za dużo przeżyć naraz.
Westchnął cicho. Siedział tak jeszcze chwilę, dopóki nie zaczął szczękać zębami.
Pojutrze wyjście do Hogsmeade - przypomniał sobie. - Jeśli nie chcę zachorować, powinienem wracać.
Z tą myślą wstał z miejsca i powolnym krokiem ruszył w stronę zamku. Musiał jeszcze poważnie porozmawiać z Ronem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro