Rozdział VIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miałam wstawić rozdział 8.09, ale macie dzień wcześniej:D wiem, że nie powala długością, ale staram się zbudować napięcie i sprawić, żebyście czekali na następne:)
Kolejna część powinna pojawić się 10-11 września:)
Liczę, że Wam się spodoba i zapraszam do czytania!:*

* * *

Draco stał zamyślony, wpatrując się w Pottera.
Harry wbił wzrok w stalowe oczy blondyna.
- No na co czekasz - warknął. - Co mam zrobić?
Malfoy potrząsnął głową, jakby wyrwał się z jakiegoś transu.
- A... Tak - mruknął, nadal mając nieobecny wyraz twarzy. Szybko jednak na jego usta powrócił ten jakże irytujący uśmieszek. - Za mną.
Brunet posłusznie udał się za blondynem. Ten prowadził go do łazienki. Kiedy weszli do pomieszczenia oczom Harry'ego ukazała się góra bielizny. Cholernie brudnej bielizny.
Wybraniec spojrzał na Ślizgona z przerażeniem. Nie, on mu chyba nie będzie kazał...
- Coś nie pasuje, Potter? Z tego co wiem, miałeś do czynienia z mugolskim środkiem czyszczącym, zwanym proszkiem do prania? - Malfoy uśmiechnął się z wyższością.
- Przecież skrzaty się tym zajmują! - Wykrzyknął Harry.
- Prawda, ale nie uważasz, że będzie bardzo zabawnie oglądać jak Złoty Chłopiec, duma Gryffindoru, pierze ciuchy Ślizgonów? - Blondyn zachichotał.
Gdyby spojrzenia zabijały, Draco leżałby już martwy na kafelkach. Brunet zmierzył go wzrokiem, którego nie powstydziłby się sam Bazyliszek. Ale spojrzenia jednak nie zabijają, więc Malfoy najspokojniej w świecie opierał się nonszalancko o ścianę i czekał, aż Gryfon rozpocznie pracę.
Harry zacisnął pięści w bezsilnej złości. Miał ochotę obić mu tą arystokratyczną mordę, albo chociaż boleśnie go przekląć. Jednak nie chciał zarobić sobie kolejnego szlabanu, toteż tylko obrzucił Ślizgona spojrzeniem pełnym nienawiści i zakasał rękawy. Im szybciej zacznie, tym krócej będzie musiał przebywać z tym dupkiem.
Z obrzydzeniem wziął pierwszą rzecz z brzegu, zmoczył i począł namydlać.
Draco przyglądał się temu z niemałym rozbawieniem. Stał usprawiedliwiając się"kontrolowaniem" pracy Gryfona, jednak w rzeczywistości chciał po prostu pobyć z nim sam na sam, choć przez chwilę. Uwielbiał na niego patrzeć, a nie miał do tego zbyt wielu okazji. Albo zwracał tym na siebie uwagę, albo po prostu Harry go unikał. Teraz jednak Potter klęczał tuż przed nim przy misce z wodą i nikogo oprócz nich nie bylo w pobliżu. Blondyna przeszedł dreszcz, gdy brunet przypadkiem dotknął jego nogi sięgając po kolejne części garderoby.
Nie minęło pół godziny, a stos znacznie się zmniejszył. Zostało jeszcze tylko kilka rzeczy. Wybraniec otarł pot z czoła. Było to naprawdę wyczerpujące i ohydne zajęcie.
- Właśnie, Potter. Prawie bym zapomniał. Od dawna miałem cię o to zapytać, ale jakoś nie było okazji - niezręczną ciszę przerwał głos Malfoya. Brunet zaprzestał na chwilę pracy i spojrzał na niego pytająco.
- Pamiętasz urodziny Lovegood? Wtedy jak graliśmy w butelkę. - Harry, ku zadowoleniu Ślizgona, zarumienił się na to wspomnienie. - Czemu wtedy wybiegłeś jak opętany?
Policzki Pottera z sekundy na sekundę robiły się coraz bardziej czerwone.
- Oj, daj spokój! Chyba nie było aż tak źle! - Zawołał Draco. - To tylko głupi pocałunek, a ty rumienisz się jak jakaś cnotka!
- N-nie, nie o to chodzi... - mruknął ledwo dosłyszalnie brunet, jednak jego towarzysz miał doskonały słuch.
- Więc o co? - Padło pytanie.
Wybraniec prychnął.
- Nie twoja sprawa, Malfoy. Nie rozpamiętuj tego - warknął i wrócił do przerwanej czynności.
- Ale dlaczego? - Blondyn posuwał się coraz dalej w swoich poczynaniach. - Chyba nie powiesz mi, że ten pocałunek był zły?
- Możemy go powtórzyć jak tak ci się podobał - sarknął Harry.
Raz kozie śmierć - pomyślał Draco.
-A chciałbyś? - odezwałsię po chwili.
Brunet przez moment był pewien, że się przesłyszał.
- C-co?
- Zapytałem czy chciałbyś to powtórzyć, aż tak źle u ciebie ze słuchem, Potter?
Wybraniec spojrzał na niego, jakby zobaczył ducha.
Następnie, nie zwracając uwagi na protesty i wołanie blondyna, wybiegł z jego dormitorium.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro