Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się z mieszanym uczuciem.
Z jednej strony bardzo cieszyłam się, że przyjęto mnie do wytwórni, z drugiej zaś sumienie nie dawało mi spokoju, zupełnie jakby krzyczało "Olka, coś ty najlepszego zrobiła?!". Nie wiedziałam tylko, skąd to uczucie się wzięło. Przecież tylko zrealizowałam swoje marzenia.
Nie ma w tym przecież nic złego, prawda?

Tak czy inaczej, postanowiłam dzisiaj spotkać się z moją najlepszą przyjaciółką Sarą, aby opowiedzieć jej o wszystkim.

Nie zwlekając ani chwili dłużej udałam się łazienki, gdzie wzięłam odświeżający prysznic, umyłam zęby i umalowałam się.
Następnie ubrałam się w moje ulubione, białe spodnie z czarnymi paskami ułożonymi w pionie, z szelkami, zwykły, czarny top odkrywający brzuch oraz taką samą jak spodnie marynarkę . Na stopy założyłam czarne skarpetki oraz tego samego koloru botki na kolumnie ozdobione łańcuszkami z krzyżem. Jeszcze tylko biżuteria i fryzura. Swoje wycieniowane i podcięte włosy z grzywką ułożyłam nieco na styl rockmanów z lat osiemdziesiątych, co dodawało mi bardziej poważnego i buntowniczego wyglądu mimo, że z charakteru byłam taką buntownicą jedynie w pięćdziesięciu procentach, bo pozostałe pięćdziesiąt procent to taka pozytywnie zakręcona, momentami świrnięta "ciepła klusia".

Na szybko zabrałam z mojego pokoju telefon, bezprzewodowe słuchawki i torebkę, a następnie wyszłam z mieszkania, uprzednio zamykając je na klucz.

Jak na skrzydłach dotarłam na miejsce spotkania, czyli uroczą kawiarnię, w której już czekała na mnie Sara. Przywitałam się z nią uściskiem o buziakiem w policzek i zajęłyśmy miejsce w odległej części lokalu  tak, aby mieć więcej prywatności. Po krótkiej chwili zamówiłyśmy sobie nasz ulubiony deser, który po długim naleganiu wzięłam na swój koszt i przystąpiłyśmy do rozmowy.

- No to opowiadaj, co tam u ciebie kochana?

Zapytałam wyszczerzona od ucha do ucha, mając gdzieś, że wyglądam przy tym jak skończony debil. Ze względu na to, że Sara jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu nie potrafię utrzymać na wodzy swojego entuzjazmu za każdym razem, gdy ją widzę.

- A co tu dużo mówić. Studia, studia i jeszcze raz studia. W życiu prywatnym też różni bywa, ale sama wiesz jak to jest.

- I to aż za dobrze.

Odpowiedziałam, bowiem doskonale wiedziałam, jak życie nie raz potrafi dokopać.

- A u ciebie jak leci?

- U mnie całkiem dobrze. Wczoraj poszłam na to przesłuchanie do Young Stars Entertainment. Stresu i niepewności było od cholery, ale ostatecznie udało się i mnie przyjęli. Podpisałam nawet z nimi umowę.

Powiedziałam, wyciągając na potwierdzenie białą kartkę, machając nią entuzjastycznie we wszystkie strony. Mówiłam już że jestem nieco świrnięta?

- Gratulacje!

- Dziękuję! Jestem mega podekscytowana, jednak z drugiej strony nie mogę pozbyć się dziwnego niepokoju. Tylko nie rozumiem skąd to uczucie. Przecież nic złego się nie stało, a ja sama tylko realizuję swoje marzenia.

Powiedziałam, na co dwudziestodwulatka zamyśliła się.

- Może poprostu twoja intuicja podświadomie mówi ci, że coś w tej wytwórni jest nie tak?

Sugerowała mi przyjaciółka, na co się zastanowiłam, jednak nic sensownego nie przyszło mi do głowy.

- Ale przecież ta wytwórnia ma same pozytywne oceny. Jak patrzę na to, jakie super gwiazdy stamtąd wychodzą, to jestem pod ogromnym wrażeniem.
Przy tym warto zaznaczyć, że są to naprawdę bardzo mili, uprzejmi, kulturalni i inteligentni ludzie.

- No to sama nie wiem. Warto jednak wziąć pod uwagę, że nie wszystko jest takie, jak się wydaje.

- Wiem, zbyt wiele razy się o tym przekonałam na własnej skórze.
Ale mimo wszystko może to tylko reakcja organizmu na nowe, nieznane mi środowisko? W końcu jestem bardzo ostrożna, jeśli chodzi o kontakty z innymi.
Nie wiem, zobaczę co się będzie działo. W razie czego przecież zawsze mogę zrezygnować.

Powiedziałam, a następnie upiłam łyka mojej ulubionej karmelowej latte.

Miałam jednak dziwne wrażenie, że im więcej mówię o wytwórni i moich spostrzeżeniach, tym bardziej ktoś mi się przyglądał. Ukradkiem spojrzałam przed siebie, gdzie ujrzałam przystojnego, młodego chłopaka, który swoim intensywnym wzrokiem wypalał mi dziurę w ciele i nawet gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, szatyn nie spuszczał spojrzenia.

O co mu chodzi?

Wróciłam do rozmowy z szatynką próbując ignorować obecność nieznajomego, jednak fakt, że ciągle mnie mierzył wzrokiem zaczynało działać mi na nerwy.

Aby nie dać niczego po sobie poznać, zaprosiłam Sarę do kina i na zakupy.
I jakież było moje zdziwienie, gdy nawet tam go spotkałam. Chodził za nami dosłownie krok w krok. Tam, gdzie byłyśmy my, tam i on. Niepokoiło mnie to.

Czy to jest jakiś pieprzony stalker?

Niestety czas upłynął nam bardzo szybko i nim się obejrzałam, było już po dwudziestej pierwszej i Sara musiała wracać do domu. Pożegnałam się z nią i czekałam, aż autobus do którego wsiadła, odjedzie, a następnie ja ruszyłam w stronę swojego domu, widząc że nieznajomy ciągle za mną idzie postanowiłam, że nie wrócę do domu. Zamiast tego poszłam do najbliższego parku. Tam jednak nie wytrzymałam i wściekła podeszłam do chłopaka.

- Kim jesteś i czego ty do cholery ode mnie chcesz?!

Krzyknęłam, jednak chłopak stał w miejscu niewzruszony, dalej mi się przyglądając.

- Nie wiem, o czym mówisz.

Pff, co za bezczelny typ...

- Nie udawaj głupszego niż jesteś.

Powiedziałam zirytowana, na co chłopak jedynie się uśmiechnął. W normalnych okolicznościach uznałabym to za słodki uśmiech i uznałabym gościa za sympatycznego, jednak w tej chwili nie byłam co do niego pewna. Niby nie jestem osobą, która łatwo innych ocenia bez poznania tej osoby, ale chyba każdy by się zgodził, że w takich sytuacjach człowiekowi włącza się czerwona lampka.

- To ty jesteś tą nową dziewczyną, co wczoraj doszła do Young Stars Entertainment?

Czekaj, co? Skąd on to niby wie?!
Odczułam silny niepokój, jednak starałam się nie pokazywać tego po sobie.

- Nie twój interes. Zajmij się sobą, a nie stażystów wytwórni wyszukujesz.

Chłopak nie przerywając kontaktu wzrokowego podszedł do mnie maksymalnie blisko, tak, że nasze klatki piersiowe niemal się ze sobą stykały.

- Dobrze ci radzę, zrezygnuj, póki masz ku temu jeszcze czas.

No teraz to przegiął pałę. Czułam, jak się we mnie zagotowało. Zmierzyłam nieznajomego nienawistnym spojrzeniem.

- To nie ty będziesz decydował o tym, co mam robić, a co nie.

Wycedziłam. Jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy, a następnie wyminęłam tego skończonego idiotę i ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. Z oddali jednak usłuszałam cichy śmiech szatyna.

Dziwak.

__________________________________________

Janek stalker!

Jak wam się podoba rozdział 2?

Dedykacja dla War_Eternal i magnificenthopeless

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro