Rozdział 7.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czas się pożegnać z tą historią, choć nie z jej bohaterami. Nie obiecam już teraz, kiedy pojawi się kolejna historia i która z nich to będzie. Za to za dwa tygodnie wraca Ósma Wola i mój ulubiony arc tej historii, więc to nie tak, że znikam na zawsze.


Anika wciąż jeszcze rezydowała u Varii, choć lada dzień zamierzała wrócić do głównej rezydencji Vongoli. Nie mogła przecież wiecznie unikać swoich obowiązków, zrzucając je na ojca lub Tsunę. Była dorosła i zamierzała zachowywać się odpowiedzialnie. Poza tym liczyła na to, że powrót do codzienności pozwoli zaleczyć ranę na sercu po stracie Dina.

Na razie jednak pozwoliła sobie na słodkie lenistwo wśród oficerów Varii, którzy ostatnimi czasy nie mieli za wiele roboty, którą Xanxus zechciałby dla nich przyjąć. Nikt nie wspominał o przyjęciu z poprzedniego wieczoru, nie chcąc pogarszać nastroju ich księżniczki.

W drzwiach stanęła służąca i ukłoniła się. Wyglądała na skonsternowaną, co lekko zaniepokoiło Squalo, ale gestem dał jej znać, żeby wykrztusiła, co ma do powiedzenia.

– Pani Gloria Steppanni chce się zobaczyć z panienką Aniką.

Córka Vongoli zmarszczyła brwi, słysząc imię rywalki. Zupełnie nie rozumiała, co ta kobieta od niej chciała, skoro dopięła swego i odebrała jej Dino.

– A ta sucz czego tu szuka? – warknął Squalo.

Ani trochę mu się to nie podobało. Jątrzenie ran na sercu Aniki to ostatnie, czego potrzebowali. Szczerze wątpił, żeby siostra ich szefa zamierzała mieć dobre stosunki z tą kobietą, skoro wczoraj wieczorem po prostu ją zignorowała.

– Odpraw ją – poleciła Anika. – Nie jestem zainteresowana rozmową z nią.

– Pani Gloria powiedziała, że musi się z panienką koniecznie zobaczyć. Wydawała się zdeterminowana – odparła służąca nieco ciszej. – To może być ważne.

Gdyby rozmawiała z kimś innym, nie pozwoliłaby sobie na takie sugestie. Członkowie Varii tego nie akceptowali, jednak Anika zawsze była bardzo serdeczna wobec nawet tak nisko postawionych pracowników.

– No dobrze, wpuść ją tutaj – westchnęła Anika. – Zostawicie nas? – Spojrzała po członkach Varii.

– Będziemy w pobliżu – mruknął Squalo.

Nie ufał za grosz Steppanni, więc nie zamierzał zostawiać Aniki z nią samej. Tak profilaktycznie, choć wątpił, żeby kobieta była na tyle głupia, by zaatakować tuż pod nosem całej Varii. Jednak ostrożności nigdy za wiele.

Anika przesiadła się na fotel, który dotąd zajmował Bel. W zwyczajnych ciuchach i bez makijażu nie robiła aż takiego wrażenia jak w czasie poprzedniego wieczoru, nie zamierzała jednak się przebierać specjalnie dla rywalki. Nie wstała również na powitanie, gdy Gloria weszła do salonu. Sama, choć z pewnością towarzyszył jej ktoś. Może z Cavallone, może z jej własnej rodziny.

– Cóż cię tu sprowadza, Glorio? – zapytała Anika, darując sobie wszelkie formy grzecznościowe.

Steppanni wbiła wściekłe spojrzenie w Vongolę.

– Ty szmato – warknęła na nią. – Myślisz, że wszyscy będą tańczyć, jak im zagrasz? Pieprzona księżniczka Vongoli, która zawsze dostaje to, czego chce.

Anika zmarszczyła brwi w irytacji.

– Przyszłaś mnie tu obrażać? – zapytała. – O co ci chodzi?

– Dino Cavallone został mi obiecany w dniu moich narodzin – syknęła Gloria. – Nie masz prawa zawracać mu w głowie. Jest mój, rozumiesz? Wróci do mnie, bo jest mój.

Dopiero teraz Anika zrozumiała, w czym rzecz. Nikt jej o tym nie informował, więc początkowo słowa Glorii wydawały się bezsensowne, ale teraz wszystko układało się w całość.

– Zerwał zaręczyny – stwierdziła.

– Nie pozwolę na to! Jest mój! Mnie został obiecany!

Anika poczuła, jak wielki ciężar spada jej z serca. Skoro Dino postawił sprawę jasno w obecności wszystkich głów Sojuszu, wciąż musiało mu zależeć. Najpierw jednak Anika musiała uporać się z ciskającą się gościnią.

– Dino nie jest rzeczą – powiedziała beznamiętnie. – Nie można go sobie tak po prostu wziąć. Gdybyś zadała sobie trud poznania go, wiedziałabyś o tym, Glorio. Ale ty go próbowałaś zmusić do życia tak, jak to sobie zaplanowałaś. Dziwi cię, że postawił na swoim? To szef mafii, nie urocza przytulanka.

Steppanni spurpurowiała na słowa rywalki. Zaraz też wyszarpnęła z ukrytej pod płaszczykiem kabury broń i wymierzyła do Aniki.

– Jak cię zabiję, wróci do mnie – warknęła.

Vongola zerwała się z fotela, ale nim zrobiła cokolwiek więcej, pomiędzy nie wskoczył Dino. Skąd się tu wziął, nie miała pojęcia. Zresztą oficerowie Varii zwabieni rozwojem sytuacji też się ujawnili gotowi bronić swojej księżniczki.

– Glorio, dość – polecił Dino. – Upokarzasz się.

– To ona mnie upokorzyła! – wrzasnęła. – Zabrała mi cię! Ta vongolska szmata! Odsuń się!

Dino postąpił krok ku Glorii, by jeszcze bardziej uniemożliwić jej celowanie.

– Jeśli zamierzasz zabić Anikę, musisz najpierw mnie zastrzelić – oznajmił. – A jeśli to zrobisz, Varia rozszarpie cię na strzępy, nim zdążysz oddać kolejny strzał. Nie pozwolą, by stała się jej krzywda. Nie w ich domu.

– Dino...

– Jestem gotowy umrzeć za kobietę, którą kocham – powtórzył.

– To mnie miałeś tak przyrzekać.

Gloria wciąż była wściekła. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy, gdy docierało do niej, że Dino nie ustąpi. Wybrał Anikę pomimo świadomości, że złamanie umowy pomiędzy rodzinami oznacza konflikt. A przecież to nie tak miało być. Teraz Gloria przedstawiała sobą naprawdę żałosny widok.

Opuściła broń. Mimo wszystko nie potrafiła strzelić do Dina, który był przez lata jej wymarzonym księciem z bajki. Marzenia jednak roztrzaskały się w starciu z rzeczywistością.

– Romario, zaprowadź Glorię na zewnątrz. Ludzie jej ojca zabiorą ją do domu – polecił Dino.

Okularnik wykonał polecenie, a napięcie w salonie zelżało. Brykający Koń odwrócił się do Aniki, którą wciąż zasłaniał. Patrzyli na siebie przez długą chwilę milczenia.

– Zerwałeś zaręczyny – odezwała się.

– Trochę zbyt późno – odparł. – Ani, wiem, że moment jest kiepski, ale pozwól mi wyjaśnić. Błagam.

Nim odpowiedziała, opadł na kolana z mocnym postanowieniem, że nie wstanie, dopóki jej nie przebłaga. Po to tu przyjechał. Zresztą dobrze się stało, bo nie chciał nawet wiedzieć, do czego Gloria była zdolna, skoro w rezydencji Varii zaczęła celować do Aniki.

Vongola obserwowała go jeszcze przez chwilę. Zupełnie nie zwracała przy tym uwagi na wciąż stojącą w salonie Varię. Ciągle też nie potrafiła zebrać w całość swoich emocji i podjąć decyzji w sprawie Cavallone.

– Porozmawiamy na osobności – postanowiła. – Xanxus, pożyczam twój gabinet.

Lider Varii opierał się o futrynę rozdrażniony wrzaskami Glorii, które ściągnęły go na dół, oraz obecnością Cavallone, którego wciąż miał ochotę przerobić na kupkę popiołu. Jednak kiwnął jedynie głową i został w salonie, pozwalając, by siostra sama uporała się z tym problemem. Przynajmniej miał pewność, że nie stanie jej się krzywda. Bryczek nie był na tyle głupi i zdesperowany, żeby stanowić zagrożenie dla Aniki.

Vongola usiadła za biurkiem lidera Varii. Dino nawet nie próbował siadać po drugiej stronie. Przyjechał błagać, więc dał jej nad sobą przewagę.

– Ani, masz prawo być na mnie wściekła i znienawidzić mnie – powiedział. – W pełni na to zasługuję. Zbyt długo zwlekałem z decyzją, nie chcąc rozpętać wojny, przez co cię zraniłem. To nie tak miało być. Nie chciałem cię w to wplątywać, a zanim się spostrzegłem, doszło do tego wszystkiego. Mimo to zamierzam walczyć o odzyskanie twojego zaufania i miłości. Nie odejdę stąd, dopóki nie będę miał nadziei, że mogę wszystko naprawić.

– Romario opowiedział mi, skąd wzięła się ta cała Gloria – odparła. – Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że wyciągnie tu broń.

– Też nie miałem o tym pojęcia – przyznał. – Wyjechała z rezydencji, zanim usiadłem do śniadania, więc nawet nie wiedziałem, że tutaj przyjedzie. Powstrzymałbym ją.

– W to nie wątpię. Zresztą uratowałeś jej życie. Squalo już robił krok, a Bel miał rzucić nożami. Ma szczęście, że jesteś dla niej taki miły – mruknęła.

Dino wiedział, że Anika mimo wszystko wciąż czuła się zazdrosna o Glorię. Nie lubiła, kiedy był miły dla innych kobiet, a one to odwzajemniały, choć zwykle nie robiła mu z tego powodu scen. Teraz jednak pozwalała złości wylewać się w jego stronę. Zamierzał przyjąć ten gniew.

– Jakkolwiek by nie było, to wciąż córka przyjaciela mojego ojca. Nie byłoby dobrze, gdyby zginęła, próbując zrobić ci krzywdę. Xanxus obdarłby nas wszystkich ze skóry, gdyby stała ci się krzywda.

Anika uderzyła otwartą dłonią o blat.

– Tylko moje bezpieczeństwo się liczy – syknęła. – A pomyślałeś o moich uczuciach, Dino? Jak myślisz, jak się poczułam, dostając zaproszenie na twoje zaręczyny z jakąś obcą kobietą? Dlaczego nic mi wcześniej nie powiedziałeś? Dlaczego mi nie zaufałeś?

Cavallone spuścił głowę. Cóż, gdyby sam był na jej miejscu, oszalałby z zazdrości i rozpaczy. To, że wczoraj Anika zachowywała się z klasą, że nie zażądała do tej pory jego głowy, było podyktowane jej dobrą wolą i troską o Vongolę. Nie chciała, żeby przez nią rodzina ucierpiała.

– Sądziłem, że uda mi się rozwiązać problem, zanim się o nim dowiesz – przyznał. – Nie chciałem cię martwić swoimi problemami.

– To nie tylko twoje problemy, Dino. – Podniosła się z miejsca i podeszła do niego. – Ktoś próbował mi cię odebrać. To nasze wspólne problemy. Jak mam ci ufać, kiedy ty nie ufasz mi na tyle, by dzielić się takimi problemami. Czy może sądziłeś, że od razu rzuciłabym jej się do gardła?

– Nie zrobiłabyś czegoś takiego. Jesteś zbyt dobrze wychowana.

– Więc kogo chroniłeś? Dino, ja też mam swoją dumę. Jestem córką Dziewiątego Vongoli, a ty upokorzyłeś mnie na oczach całego Sojuszu. Myślisz, że jedno "przepraszam" cokolwiek zmieni? Jak mam ci to wybaczyć? Jak mam ci ufać, skoro ukrywasz przede mną to, co dotyczy nas obojga?

Dino uklęknął przed ukochaną, lecz nawet nie próbował jej dotykać. Kusiło go, żeby chwycić jej dłonie. Znowu poczuć dotyk aksamitnej skóry. Dopiero, gdy niemal ją stracił, dotarło do niego, jak bardzo oszalał na jej punkcie. Sama myśl, że mogłaby mu nie przebaczyć, sprawiała, że życie traciło smak. Zupełnie go sobie podporządkowała. Nie mógłby bez niej żyć.

Zrozumiał też, że Anika nie należy do kobiet, które zawsze dadzą się jedynie chronić. Była świadoma swojej roli, pozycji i nie obawiała się tego. Nie należała do osób, które w razie konfliktu stają w pierwszej linii z bronią w ręce. Nie na tym polegała jej siła. Do tego była równie dumna jak szefowie rodzin, jak mężczyźni wokół niej. Nie będzie długo chować się i rozpaczać, ale wykorzysta wszelkie dostępne środki, by walczyć o swoje. Wszak należała do Vongoli.

– Przepraszam, Ani. Byłem zbyt dumny, by dostrzec, że nie mogę trzymać cię w nieświadomości, kiedy nadchodzą problemy. Masz rację, to dotyczyło nas obojga. Powinienem od razu powiedzieć ci prawdę, zamiast cię oszukiwać. Przepraszam, podjąłem złe decyzje i cię skrzywdziłem. Wybacz mi, proszę. Nie chcę cię stracić.

Anika wyciągnęła do niego dłonie, które chwycił od razu i ucałował.

– Zrobię wszystko, co tylko zapragniesz. Spełnię każde twoje życzenie.

– Próbujesz mnie przekupić słodkimi słówkami, Cavallone? – zapytała.

– Mówię prosto z serca. Kocham cię, Aniko Vongola. Zamierzam spędzić z tobą życie. Już nigdy nie pozwolę, żebyś przeze mnie płakała. Przysięgam na wszystko, co święte.

– Będzie cię to drogo kosztować – zagroziła.

– Jestem na to gotowy.

Anika patrzyła na klęczącego przed nią mężczyznę, szefa trzeciej co do wielkości rodziny w Sojuszu, tak szalenie jej oddanego i czuła ulgę, że go odzyskała. Nie chciała życia bez niego. Pozwoliła więc spłynąć łzom, choć sądziła, że więcej już ich nie ma.

– Dino, ty idioto – zachlipiała. – Jeszcze raz i nie powstrzymam Xanxusa.

– Nie będzie następnego razu. Przysięgam.

Przyciągnął ją do siebie i przytulił. Wiedział, wciąż była na niego zła, ale również skłonna mu wybaczyć. Tylko to się liczyło.

Następny poranek zastał ją w rezydencji Cavallone. Po Glorii nie został ślad, więc Anika zamierzała dać się rozpieszczać Dino w ramach rekompensaty. Wciąż też jeszcze nie przyjęła z powrotem pierścionka, który mu oddała w złości. Te jej drobne fochy były karą. Jednak to, czego Anika naprawdę pragnęła od Dino, to pewności, że nigdy więcej nie dopuszczą do tego, by któreś z nich zostało wplątane w podobną historię bez wiedzy drugiego.

Śniadanie zostało im jednak przerwane wieścią, że przybył don Steppanni. Dino wiedział, jakie są konsekwencje jego decyzji, ale zamierzał ograniczyć straty. Nie będzie już uciekał przed konfrontacją.

Steppanni nie był zdziwiony obecnością Aniki w rezydencji Cavallone.

– Gloria wróciła do domu – oznajmił. – Sprawiła wam obojgu sporo problemów.

– Jest w tym sporo mojej winy – przyznał Brykający Koń.

– Nie, Dino. Nie można być winnym, skoro kocha się kogoś tak szczerze jak ty panienkę Anikę – odparł Ricardo. – Przyznaję, trochę w to nie wierzyłem, skoro próbowałeś mnie przekonać do zmiany zdania, a nie zerwałeś zaręczyn od razu. Rozumiem twoje wahanie. Nie szastasz życiem swoich ludzi. To cenna cecha u lidera. Dlatego unieważniam naszą umowę. Nie masz wobec mojej rodziny żadnych zobowiązań, Dino.

– Don Ricardo...

– Wybaczcie oboje staremu ojcu, że chciał dla córki jak najlepiej waszym kosztem. – Steppanni spojrzał na Anikę. – Nie pragnę też konfliktu z Vongolą. Gdyby była panienka bardziej mściwa, dawno zmietlibyście nas z powierzchni ziemi. Przepraszam za problemy, które Gloria wam sprawiła.

– Jestem skłonna zrozumieć miłość rodzica do dziecka i wynikającą z niej troskę – odparła Anika. – Mam szczerą nadzieję, że panienka Gloria znajdzie swoje szczęście, ale życzyłabym sobie więcej jej nie widywać.

– Oczywiście. Nie będzie was już niepokoić.

Gdy Steppanni wyszedł, oboje odetchnęli z ulgą. Dino był wolny, nie groziła im żadna wojna i mogli naprawić to, co się zepsuło pomiędzy nimi. Anika uśmiechnęła się ze szczerą radością do ukochanego i nic go bardziej nie uszczęśliwiało. Wiedział, był już stracony dla świata, ale zupełnie mu to nie przeszkadzało. Nie, kiedy księżniczka Vongoli odwzajemnia jego miłość.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro